"Blask pali nas" – relacja z koncertu Darii Zawiałow w Krakowie!

Wojtek Kułaga
Wojtek Kułaga
Kategoria muzyka · 14 grudnia 2017

 

10 grudnia krakowski klub Forty Kleparz „w dreszczach topił się” i „w gorączce zgubił czas” – dokładnie tak można stwierdzić po niedzielnym koncercie Darii Zawiałow.

 

Jedenasty przystanek na trasie a Kysz Tour pozwolił choć na chwilę zachłysnąć się poetyckimi tekstami, ambitną muzyką i alternatywnym brzmieniem. Wszystko to bardzo precyzyjnie połączyła Daria Zawiałow – debiutująca artystka, a także kompozytorka, która w marcu wydała swój pierwszy album A Kysz! 

 

Bardzo dobrze pamiętam, kiedy Daria debiutowała w Opolu. Ten nietypowy obraz muzyki, który stworzyła w utworze Malinowy chruśniak naprawdę do mnie przemówił. To coś nowego na polskiej scenie. Coś niesamowicie ambitnego i nowatorskiego. Z tego też względu obecność na koncertcie w Krakowie była dla mnie czymś naprawdę szczególnym. Wprost musiałem posłuchać tego nieszablonowego projektu przez pryzmat występu live.

 

Trzeba przyznać, że scena w klubie Forty Kleparz była dość mała, a po rozłożeniu sprzętu wcale nie dawała wielkiego pola do popisu. Nawet sama Daria zaznaczyła to na początku występu. Niemniej jednak po stanowczym stwierdzeniu Damy radę! wszystko stało się jasne. Mała scena wcale nie przeszkadzała Darii. Powiedziałbym nawet, że wprost przeciwnie – scena pokazała bliskość zespołu, a sama artystka naprawdę była w swoim żywiole. Charyzma, charyzma i jeszcze raz charyzma. Naprawdę nie pamiętam, kiedy ostatni raz byłem na tak dobrym koncercie. Wszystko było naprawdę spójne i niesztampowe, a Daria Zawiałow już od początku wykreowała bardzo pozytywną, wręcz koleżeńską relację z publicznością – sama stwierdziła „Z chęcią bym tu jeszcze pograła, ale – wiecie – wydaliśmy dopiero jedną płytę”.

 

Muzyka utrzymana w stylistykach indie popu i rocka naprawdę zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Mocne brzmienia przeplatały się z nostalgicznymi, wolnymi kawałkami, co dało naprawdę dużo kolorytu warstwie muzycznej. W połączeniu z tak oryginalnymi tekstami wszystko to naprawdę mnie pochłonęło, co idealnie odzwierciedla utwór Darii zatytułowany Nie wiem gdzie jestem. Co więcej, piosenkarka zaskoczyła nieco wzmocnioną wersją piosenki Jenny Edyty Bartosiewicz. Niemniej jednak cover ten niezbyt przypadł mi do gustu. Za mało w tym utworze było Darii w Darii. Tej, która porywa całą publiczność Malinowym chruśniakiem i tej, która Skupieniem wywołuje ciarki. Gościem koncertu była natomiast Kasia Lins, z którą Daria wykonała utwór Pistolet.

 

Koncert Darii Zawiałow tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że to artystka z krwi i kości. Nieszablonowa, oryginalna i niesamowicie ambitna. Tym samym klub Forty Kleparz naprawę zatopił się „w dreszczach” i „w gorączce zgubił czas”.