Jedna piosenka, wiele historii. Historia Grahama Coxona wzrusza i daje do myślenia. A przede wszystkim jest świetnie nagrana i zobrazowana.
Co ma Coxon do Diltheya?
Dziwnym zbiegiem okoliczności (chociaż ostatnio zdarzyło mi się ich tyle, że zaczynam się zastanawiać, czy rzeczywiście istnieją)w jednym czasie przyszło mi katować piosenkę „Coffee & TV” zespołu Blur i studiować filozofię Wilhelma Diltheya, którą musiałem zaprezentować grupie, żeby zaliczyć przedmiot na dziennikarstwie. Kiedy zacząłem się jakkolwiek przygotowywać do prezentacji z filozofii współczesnej, „Coffee & TV” wałkowałem już drugi tydzień. Diltheyowska teoria o poznaniu i rozumieniu, które mają służyć w humanistyce przede wszystkim do zdefiniowania ludzkiej psychologii, a także pojęcie wtórnego przeżycia, które kryje w sobie takie odczucia jak empatia czy współczucie, w skonfrontowaniu z tą piosenką utrwaliły mnie jeszcze głębiej w przekonaniu, że to właśnie muzyka jest tą najdobitniejszą, najsilniej oddziałującą na stany emocjonalne gałęzią sztuki. To właśnie kompozycja dźwięków i słów najsprawniej tworzy sferę obrazów i odczuć.
Britpopowa rodzynka
Utwór pochodzi z płyty „13” wydanej w 1999 roku. Mimo, że jest to już drugi z kolei album, na którym Blur odchodzi od swojego klasycznego britpopowego stylu, „Coffee & TV” utrzymana jest właśnie w tej konwencji, co czyni ją na tle mocno eksperymentalnej, psychodelicznej i hałaśliwej płyty utworem bardzo spokojnym i łagodnym. Pod muzyką podpisał się cały zespół. Melodyjny, choć prosty gitarowy motyw grany przez Damona Albarna wiedzie nas przez cały utwór, a urozmaicony jest jedynie przez solo Grahama Coxona przed ostatnim refrenem oraz klawiszami Albarna w outro. W tym poście nie chcę jednak skupiać się na warstwie muzycznej piosenki, ale postaram się oddać całą głębię, jaką ona ze sobą niesie. Kluczowym zagadnieniem będzie tu tekst Coxona, który… gitarzysta sam zaśpiewał, niejako spychając Albarna do roli pana od chórków.
Jeden nałóg, jeden utwór
Okazuje się jednak, że ten ruch muzyków jest w pełni uzasadniony. Piosenka jest bowiem bardzo osobistym wyznaniem Coxona, który opowiada w niej o ucieczkach towarzyszących mu w czasie jego alkoholizmu. Nie jest to pewnie żaden ewenement w świecie rocka, jednak piosenki pisane szczerze po prostu dają to po sobie poznać. Tekst nie mówi wprost o chorobie alkoholowej, ale jego uniwersalność pozwala zidentyfikować się w nim każdemu, komu dane było stawić czoło jakiemukolwiek problemowi. I podciągnąć można tu wszystko, począwszy od chorób i nałogów, przez lęki i fobie po nieporadność życiową.
Tekst i tytuł piosenki zostały zaczerpnięte bezpośrednio z terapii, jaką Graham Coxon próbował uskutecznić w walce z nałogiem. Muzyk miał pić duże ilości kawy, spędzając większość czasu na telewizyjnych seansach, co wyraźnie wpłynęło na jego nastrój i nastawienie ku społeczeństwu.
Historia znana każdemu
Frustracja, samotność, odmienność, porzucenie. Te odczucia są niemal wykrzykiwane od początku utworu. Podmiot liryczny obrazuje swoją pozycję, porównując się do sieciowego sklepu – powszechnego, w żaden sposób nie wyróżniającego się, nawiedzanego przez setki klientów, którzy mają wobec niego duże oczekiwania, besztając go i mieszając z błotem, gdy ich nie spełnia. Najsmutniejsze jest to, jak piosenka pokazuje dramat człowieka na tle środowiska. Otóż problem jednostki wbrew pozorom jest większą tragedią niż jego makroskala. Alkoholicy – jak łatwo ich uogólnić, naszkicować ogólny profil, policzyć. Jednak dopiero zindywidualizowanie przypadku pozwala nam wysilić umysł tak, by wyobrazić sobie jego przeżycia.
Inna rzecz, wydawałoby się, że tak charakterystyczna dla nas, okazuje się, że obecna na każdej szerokości geograficznej. Odrzucenie. Wytykanie palcami. Głosy, które mimo tego, że są szeptane, dochodzą do uszu z ogromną mocą, budząc frustrację, nieufność, chęć ucieczki. „Coffee & TV” opowiada o tym niezwykle subtelnie, jednak dobitnie o tym uświadamia.
Wreszcie słowo kluczowe refrenu – ucieczka. W jedynej, ciągle powtarzającej się, uzależniającej formie, która nie sprawia bólu. Telewizja przy szklance kawy. Otępiająca, zabijająca wrażliwość. Sprawiająca wrażenie, że może zastąpić cały świat. Frustracja jednak przeradza się lęk, który uniemożliwia realizację pragnień. Pragnień, wydawałoby się, tak zwykłych i ludzkich, jednak w wirze osamotnienia, strachu i zrezygnowania tak odległych, ze niemal niemożliwych do realizacji.
Przygody Milko
Nie jestem fanem formy teledysku, ale ten zrealizowany do „Coffee & TV” jest podniesiony do rangi stuki. Bardzo filmowy, fabularyzowany klip przedstawia historię zaginionego Coxona, na którego poszukiwanie wybiera się animowany karton mleka. Pan Mleko spotyka na ulicy liczne zagrożenia, jego wyobrażenie o świecie znanym z kuchennego stołu zostaje drastycznie rozbite. Po drodze do sali prób, w której ostatecznie zastaje Coxona z resztą ekipy Blur, Kartonik doświadcza w zasadzie wszystkiego, co spotyka człowieka w życiu. Dostaje pomoc, by po chwili doznać rozczarowania, kiedy Pani Mleko, w której zakochuje się od pierwszego wejrzenia, zostaje rozdeptana przez przechodnia.
Klip pozostawia szerokie pole do interpretacji. W Panie Mleku możemy doszukać się samego Coxona szukającego wyjścia z problemu. Sam zastanawiałem się, czy mleko, które przecież dolewamy do kawy, nie symbolizuje pokusy porzucenia obowiązków dla tego jedynego lekarstwa na problem – telewizyjnego seansu z kubkiem kawy. W końcu Coxon opuszcza salę prób, zostawia zespół, który kontynuuje granie (jak się później okazało Graham opuścił zespół w czasie nagrywania płyty „Think Tank” w 2002 roku, by powrócić do niego i wydać w 2015 roku nagrany w pełnym składzie album „The Magic Whip”).
Coxon solo
„Coffee & TV” okazała się być odskocznią dla Coxona do rozpoczęcia kariery solowej. Do dziś ma na koncie osiem studyjnych albumów, inspirowanych brytyjskim rockiem garażowym oraz wyspiarskim folkiem. Po okresie katowania przez mnie tej piosenki solowe płyty gitarzysty Blur są na mojej liście albumów do głębszego poznania pierwsze w kolejności.
Nie będę wymieniał nagród, nominacji oraz zestawień plebiscytów, w których piosenka i nagrany do niej teledysk były nagradzane lub wyróżnianie. Dorobek ten wygląda imponująco. „Coffee & TV”, biorąc pod uwagę zarówno sam utwór, jak i teledysk oraz wszystkie perypetie związane z jej powstaniem, mimo, że jest tworem kultury popularnej, uważam za dzieło sztuki. Uniwersalność i ponadczasowość tego zjawiska całkowicie znosi sens podziału kultury na wyższą i popularną, ewentualnie sprowadza je jedynie do dyferencjacji na podstawie formy.