WYWRÓĆMY MUZYKĘ #2 – Elektroniczna zmysłowość

Wojtek Kułaga
Wojtek Kułaga
Kategoria muzyka · 28 listopada 2017

Tove Lo to niezaprzeczalnie jedna z tych artystek, której światowy rynek muzyczny był po prostu pisany. Szwedka z roku na rok staje się bardziej odważna i zadziwia słuchaczy nowymi brzmieniami. Obserwując jej karierę od samego początku po wydaniu pierwszego albumu zatytułowanego Queen of the Clouds – można zauważyć wyraźny przeskok w jej kompozycjach. Z każdym albumem pokazuje inną twarz i dynamizuje swoją muzykę do granic możliwości. Współtworzyła także takie utwory jak filmowe Love Me Like You Do do 50 twarzy Greya oraz fenomenalne Scream My Name na potrzeby Igrzysk Śmierci. Niemniej jednak wydaje mi się, że postanowiła oddzielić swoje poprzednie projekty wyraźną linią. Rozpoczęła tym samym jakże zjawiskowy projekt połączenia absurdu i wulgarności za pomocą muzyki. Czy to się udało?

 

Jej najnowszy projekt Blue Lips (Lady Wood Phrase II) – kontynuacja poprzedniego albumu Lady Wood – nie bez powodu budzi największe emocje. Zdania na jego temat są bardzo podzielone. Krążek całkowicie obnaża wybuchowy temperament artystki i jej ekscentryczną naturę. Pokazywanie piersi na koncertach, eksponowanie nagości czy skandaliczne zdjęcia wstawiane na fanpage'u zdają się mocno współgrać z jej nowym albumem. Można to wyczuć już od pierwszych dźwięków. Skandaliczna, mocna i zmysłowa – nie sposób określić tej muzyki wprost. Tove Lo sprawnie łączy ostre, wręcz ordynarne teksty z idealnie skomponowaną muzyką. Elektroniczny pop bardzo pasuje do Szwedki. Jego mocne brzmienia wydają się w tak samym stopniu nieobliczalne jak ona. To naprawdę czuć. Sfera tekstowa, mimo że niekiedy jest po prostu za bardzo wulgarna – na przykład piosenka bitches – w trakcie słuchania staje się naturalną koleją rzeczy. Elementem, który naprawdę pasuje do całości. Tove Lo nie boi się powiedzieć o parę słów za dużo, jest naprawdę otwartą artystką, której żadne granice nie zobowiązują. Dlatego też Blue Lips kryje pod skorupą skandalu różnorodne utwory – rozpoczynając od odważnego Disco tits aż po sentymentalne dont ask dont tell. Tove Lo dzieli swój projekt na dwa „rozdziały” LIGHT BEAMS oraz PITCH BLACK, w których tematyka utworów przechodzi przez różne poziomy. Jedne są do granic skandaliczne, zaś inne ukazują pewien rodzaj melancholii.

 

Blue Lips po prostu ma szokować. To jest wyraźnie zapisane w samej strukturze tego albumu. Lady Wood Phrase II w porównaniu z pierwszym projektem Tove Lo – Queen of the Clouds – wypada bardzo odważnie i kontrowersyjnie. Niebanalna okładka wcale nie jest wyłącznie kolejną formą skandalu. Nie ma na celu tylko wzbudzenia uwagi odbiorców. To nierozerwalna część albumu, która spaja w całość wszystkie utwory. Po przesłuchaniu Blue Lips miałem nieodparte wrażenie, że tak właśnie wygląda elektroniczna zmysłowość, którą zbudowała Tove Lo. Krążek jest naprawdę spójny, momentami zbytnio wulgarny, ale przecież z tego jest znana sama kompozytorka. Możemy także wnioskować, że z każdym utworem tworzymy obraz samej Szwedki, a z racji tego, że jest bardzo charyzmatyczną i nieobliczalną osobą, nabiera to cech „muzycznego układania puzzli”.