Paweł Karski – kompozytor, wokalistka, instrumentalista i producent muzyczny. Wszechstronny muzyk, który podczas swoich występów łączy live acty z ciekawymi kooperacjami. Sobotni koncert w Krakowie był tego najlepszym przykładem. W głowie artysty zrodziły się nowe ciekawe pomysły. Na scenie pojawiła się Julia z zespołu Camero Cat oraz jej siostra Mia. Koniecznie przeczytajcie o tym, co wydarzyło się na scenie i nie tylko o tym.
Przychodząc na dzisiejszy koncert nie wiedziałem czego się spodziewać. Jak mówisz, początkowo fascynowałeś się dźwiękiem akordeonu swojego taty, później dołączyła gitara, a następnie zwrot w kierunku muzyki rockowej. Teraz poprzestałeś na elektronice, ale dziś dołożyłeś do niej kolejne instrumenty. Jak daleko posuniesz się w swoich muzycznych planach?
Carsky: Nie mogę tego do końca przewidzieć, ale myślę, że na pewno pójdzie to dalej. Mam dość rozległy plan na przyszły rok w tym jeden bardzo duży projekt. Nie będzie się składał tylko z trzech osób. To będzie dwu, może trzy razowy wybryk.
Przez ostatnie pół roku przejeździłem cały kraj, grając solowe live acty. Wykonywanie muzyki pod kątem Dj-skim jest fajne, ale tęsknię za pewną chemią, która wytwarza się kiedy stoję na scenie z innymi muzykami. Mam zamiar robić to częściej.
Dziś nie występowałeś na scenie sam. Towarzyszyły Tobie dwie zdolne dziewczyny: Julia z zespołu Camero Cat i jej siostra Mia. Opowiedzcie nam więcej o tej współpracy. Jak to się stało, że razem gracie?
Julia: Nie powiem do końca jak to było, gdyż musiałabym odsłaniać całą historię i pewnie poszłabym do więzienia (śmiech). Lata temu miałam swój zespół i w tamtym czasie Paweł do mnie napisał. Nie wiem jak to wyszło, że się zgadaliśmy. Wcześniej współpraca nam nie wyszła. Ostatnio jednak pojawiłam się na próbie i uznałam, że to jest spoko rzecz, którą możemy razem zrobić.
Carsky: Uważam to za plus, że w tamtym czasie to nie wyszło, bo na pewne rzeczy przychodzi swój czas. I to był właśnie ten dobry czas. Pisałem wcześniej do Juli, ale nawet gdyby wypaliła nam ta współpraca to szybko by się skończyła. Nie było punktu zahaczenia i miejsca dla niej. Natomiast muzyka, która teraz powstaje jest dla niej idealnym miejscem. Również dzisiaj spontaniczny występ Mii, o czym zaraz opowie, jest dla mnie zaskoczeniem. Grałem, ale do końca nie wiedziałem, co tu się dzieje.
Julia: Bardzo się cieszę, że udało nam się zgadać. Pierwszy raz od pięciu lat wzięłam gitarę do ręki. To jest to, co chcę robić, więc cieszę się, że mnie do tego popchnąłeś mój nowy przyjacielu Pawle.
Mia, a ty co sądzisz o dzisiejszym koncercie?
Mia: Bardzo dobrze mi się grało. Na pewno chciałabym to powtórzyć.
Carsky: Póki co stanowimy częściowo team i zobaczymy jak to się będzie rozwijało. Dzisiaj narodził się pomysł, który jest dla mnie wielkim zaskoczeniem. Myślę, że troszkę mi to pokrzyżowało plany, ale zobaczymy jak to wszystko będzie wyglądało.
Dzisiaj wybrzmiał także utwór, który został wykonany w odmiennej aranżacji.
Carsky: To jest utwór, który znalazł się na ep-ce. Nosi tytuł „Strait”. Utwór był napisany pod kątem miłosnym i miał być smutny. Stworzyłem to wszystko bawiąc się samplami. Chciałem zrobić ep-kę stricte producencką, bez udziału osób drugich i chciałem zrobić wszystko sam.
Teraz kiedy doszły dziewczyny żałuję, że to zrobiłem. Mogłem jednak jeszcze trochę poczekać, ale nie wiedziałem, że tak to wszystko się potoczy. W moim życiu ostatnio dzieje się bardzo dużo dobrych rzeczy i sam nie dowierzam w to, co się dzieje. Dzisiaj dziewczyny pokazały coś takiego i chciałbym cofnąć czas, aby nagrać ten utwór jeszcze raz.
Julia: Z drugiej strony pomyślałam też o tym, że na ep-ce nie ma wielu utworów, które dziś prezentowaliśmy. Można je nagrać po prostu jeszcze raz i wydać jako dodatek. Nie ma „Choice” i „Tragedy”, które są moimi dwoma ulubionymi kawałkami.
Dlaczego zatem ep-ka, a nie cały album skoro masz dużo materiału?
Carsky: To wszystko powstało na wariackich papierach. Gdy dowiedziałem się, że gram na Opene’rze miałem tylko dwa kawałki. Moja menadżerka powiedziała, abym się wycofał i przygotował się na kolejny rok. Uważam, że trzeba korzystać z każdej okazji. Nie uciekać, lecz iść na całość. Życie jest tylko jedno.
Zawsze czegoś unikałem i może dlatego traciłem dużo okazji. Teraz stwierdziłem, że wykorzystuję każda szansę, idę na całość, próbuję wszystkiego i to był zupełny spontan. Miałem miesiąc i w tym czasie zrobiłem kolejne dwadzieścia minut materiału. Było dość ciężko, ale w końcu się udało.
Jadąc na Opener byłem pospinany, nie wiedziałem jak to ludzie odbiorą i czy to się spodoba. Odbiór był świetny i po kilku minutach zjawiało się coraz więcej osób. Była grupa, która tańczyła pod sceną i mnie wspierała. Odkąd wydałem pierwszy singiel cały czas dzieje się jakaś magia. Na pewno się nie nudzę.
W jakich okolicznościach powstawała Twoja ep-ka? Do jakich inspiracji sięgałeś?
Carsky: To był spontaniczny pomysł. Wcześniej chciałem tylko śpiewać i grać na gitarze. Miałem również drobny uraz po tym, co się wydarzyło w zespole Proxy. Cały czas próbowaliśmy i walczyliśmy. Zaczynaliśmy jako pierwsi w Krakowie wykonując typową elektronikę z perkusją i wokalem. To było coś nowego. Później narodziło się multum takich zespołów.
Wkroczyła też w drogę sprawa sercowa. Byłem z pewną dziewczyną, która namieszała w moim życiu. Mogłem po prostu to zostawić i skupić się na muzyce. Wtedy uległem jednak emocjom i tak to się wszystko stało. Teraz buduję wszystko sam i staram się zacząć od początku. W moją muzykę wkładam całe serce.
Mając porównanie, co do występów na małej i wielkiej scenie, które bardziej preferujesz?
Carsky: Ciężko powiedzieć. Dzisiaj były jednak większe emocje. To jest oczywiście piękne widzieć, że masz dużą publikę, ale dzisiaj sam nie wiedziałem, co się dzieje. Stałem z gitarą i drżałem.
Julia: Za każdym razem jest to inny rodzaj magii. Też występowałam kiedyś z moim zespołem na Opene’rze i byłam podjarana tym, że tyle osób przychodzi.
Co się zatem stało z zespołem Camero Cat?
Julia: Pokłóciliśmy się i znienawidziliśmy. Wszyscy wyjechali w różne strony (śmiech). Teraz już wrócili, ale atmosfera jest gęsta
Stawiasz na solowy projekt?
Julia: Nie, nie chcę. Potrzebuję dodatkowej osoby, która będzie mnie rozumieć, wspierać i współtworzyć ze mną muzykę. Lepiej jest zawsze robić coś z kimś.
Zawsze masz Mię do pomocy. :)
Mia: Tak, a dzisiaj to był mój pierwszy koncert, który grałam z siostrą.
A masz za sobą inne koncerty?
Mia: Tak. Wcześniej grałam w orkiestrze szkolnej i dwa lata temu śpiewałam w chórze.
Julia: Wszystko po to, aby nauczyć się i zaśpiewać dzisiaj „Doesn’t Matter” (śmiech).
I które koncerty są twoim zdaniem lepsze?
Mia: Oba lubię. Ważne też, żebym występowała, bo jest to fajne i przyjemne. Kiedy występuje na większej scenie to jest większy stres, ale jeśli jest się w grupie to jest o wiele prościej.
Dzisiaj byłaś w grupie i było prościej?
Mia: Była ta trudność, dlatego że niedawno zaczęłam się tego uczyć. Ale było super.
Teraz pytanie do Ciebie Pawle. Jakie kolejne plany?
Carsky: Myślę teraz o koncertach akustycznych; pozbyć się całkowicie elektroniki i zebrać team, gdzie zaprezentujemy muzykę w innej wersji. Często spotykam się z opiniami, gdzie ludzie nie rozumieją, na czym polega idea live actów. Mówią: „ej miało być na żywo”. Myślę, że ludzie dojrzeją z biegiem czasu i to wszystko się zmieni. A jednak praca zespołowa daje więcej energii, o czym się dzisiaj przekonałem. Jestem bardziej przekonany, żeby występować w większym składzie.
Dziękuję Wam bardzo za rozmowę! :)
Facebook, Instagram, Soundcloud