Wiosna coś nie chce do nas przyjść, ale muzyczną wiosnę, a nawet lato przynosi swą nową płytą Ania Dąbrowska.
"Dla naiwnych marzycieli" to po prostu przyjemne, popowe granie. I to największy komplement, bo sztuka ta jest coraz rzadsza. Bez kiczu, bez klubowych wycieczek, bezpretensjonalnie. Zgrabne melodie, niegłupie teksty, ładne aranżacje. Niby bezpiecznie, zachowawczo, a tak naprawdę z wyczuciem, umiarem, z klasą. W nowych piosenkach Dąbrowskiej jest mnóstwo słońca i ciepłego powietrza. Do tego stopnia, że pojawiają się elementy reggae.
Już na wstępie artystka zaskakuje nas karaibskim bujaniem ("Nieprawda"). Podobne rytmy, choć bardziej subtelne i przeplecione elementami brytyjskiego R&B mamy w "Poskładaj mnie". Podobną lekkość rodem z Wysp słychać również w moim ulubionym utworze z albumu, czyli "Nie patrzę". Gdyby dodać beaty, wpompować nieco energii, zaprosić rapera, spokojnie można by z tym kawałkiem podbijać Zjednoczone Królestwo. Na uwagę zasługuje ponadto urokliwe, delikatne, akustyczne "Oddycham" odrobinę przypominające klimatem "Cherry Blossom Girl" z repertuaru Air. Ania zadbała oczywiście też o tych, którzy najbardziej lubią ją w wydaniu melancholijno-balladowym ("Naiwny marzyciel").
Najnowsze dzieło Ani Dąbrowskiej to znane patenty i sprawdzone pomysły, muzyka radiowa, stonowana, umiarkowana. Piosenki o miłości w wersji słodkiej i gorzkiej, pełne wdzięku i uroku. Szlachetne, wysmakowane, kobiece i tak urzekająco naturalne. Naiwne i dla marzycieli, ale o to właśnie chodzi.