Ni pies, ni wydra. Ciężko powiedzieć, czym jest płyta projektu Nevermen.
Pod wspomnianym szyldem kryją się Mike Patton (m.in. Faith No More, Tomahawk), Tunde Adebimpe z TV on the Radio i raper Doseone. Na papierze zapowiada się obiecująco, niestety, jest pewien problem z tą płytą. Nie wpisuje się w serię eksperymentalnych dzieł, ale nie jest to też przystępna alternatywa. Nie do końca to rzecz mocno odjechana. Na pewno jednak radiowcy nie będą wrzucać tych numerów do ramówki co godzinę. Momentami też za bardzo pachnie to TV on the Radio (klimat, wykorzystanie elektroniki). Niby Nevermen brzmi nowocześnie, ale nie jakoś innowacyjnie, zaskakująco.Dostajemy sporo mrocznych, poszatkowanych syntetycznych elementów i sporo dźwięków w ogóle. Jest gęsto, szorstko, ale selektywnie. Bez sonicznych monolitów, raczej solidne plecionki. Mocno zarysowany jest rytm, to on dominuje nagrania, mało natomiast uświadczymy melodii, chociaż czasem się pojawiają ("Mr. Mistake" przypominające Blur). Poza tym, wolna amerykanka. Tu jakiś chór i metaliczne dzwoneczki, tam przestery albo odgłosy rodem z oldschoolowej gry komputerowej. Bywa ambientowo, przestrzennie ("Shellshot"), ale i surowo, bardziej kanciasto ("Wrong Animal Right Trap"). Czasem zalatuje wodewilem (Patton już tak ma), kiedy indziej undergroudnowym rapem, ale i progresywnym graniem. Niektóre pomysły chętnie przygarnęliby panowie z Radiohead, inne Kendrick Lamar. I tak naprawdę dużo tu dobrych momentów, ale niekoniecznie całych utworów (może za wyjątkiem "Tough Towns" i "Treat Em Right"). Wiem też, że z supergrupami nigdy nie jest to arytmetyczna suma możliwości poszczególnych członków, raczej wypadkowa, średnia, ale jednak, kiedy spotkają się tacy wokaliści, człowiek chciałby czasem dostać dreszczy.
"Nevermen" to bardziej ciekawostka, pewna zabawa dźwiękami i głosami, rodzaj artystycznego wyżycia się, ale, - posiłkując się cytatem z piosenki Heya - płyta "Za łatwa dla trudnych, a dla łatwych za trudna".