„Wszelkie ograniczenia uważam za złe” (wywiad z Katarzyną K8 Rościńską)

Mat
Mat
Kategoria muzyka · 4 stycznia 2016

Jest pani wokalistką, kompozytorką, aranżerką, nauczycielką śpiewu i języka angielskiego, więc wykonuje pani wiele zawodów. Jak sobie pani z tym radzi i w jaki sposób znajduje pani czas na pogodzenie tych wszystkich czynności?

To nie jest tak, że każdą wykonuję osobno, tylko one wszystkie wzajemnie się przenikają i są sobie nawzajem potrzebne. Jeżeli chodzi o angielski, skupiam się na uczeniu wokalistów poprawnego śpiewania w tym języku. Bycie coachem wokalnym łączy w sobie różne umiejętności, również poprawny angielski, komponowanie czy też aranżowanie - to są rzeczy, które robię dla innych. Wszystko jakoś się przenika. Są dni kiedy piszę piosenki, są dni kiedy je nagrywam i kiedy piszę tekst. Tu nie mam grafiku; wszystko jakoś samo się układa. To jest kwestia weny twórczej.

Jeżeli chodzi o nasz rynek rodzimy, lepiej śpiewać po polsku czy po angielsku, gdyż w tym wypadku zdania są podzielone?

Umiejętność śpiewania w języku rodzimym jest bardzo ważna i ja jestem zwolennikiem propagowania i promowania polskiej kultury oraz wzajemnego kształcenia się w tym, żeby coraz lepiej to brzmiało. Doświadczenie pokazuje jednak, że z wymową i dykcją w kontekście wokalnym jest coraz gorzej i wymaga to pracy. Uważam też, że w dzisiejszym świecie bardzo dużą szansę mają młodzi wykonawcy z dostępem do YouTube. Mogą reklamować siebie w kontekście europejskim czy światowym, mogą osiągnąć wiele przez narzędzie jakim jest internet i zyskać sławę międzynarodową, tak jak to robi wielu artystów z innych krajów, tylko kluczem do tego jest poprawny angielski. Oczywiście, język ten nie musi być idealny, ale przynajmniej zrozumiały, a im bardziej będzie przypominał angielski, ten amerykański czy brytyjski, tym lepiej dla wykonawcy, gdyż wtedy zyskuje sobie do tego uznanie, że jest kimś kto potrafi coś przekazać w języku angielskim.

Ja z kolei znam taką opinię osób, które pracują gdzieś tam w studiach nagraniowych w Stanach czy w Wielkiej Brytanii, że słuchając polskich wykonawców śpiewających po angielsku, marszczą się i mówią, że to nie będzie na ten rynek i ten angielski jest beznadziejny, więc mimo wszystko język jest potrzebny.

Nie można se śpiewać (jak ja to mówię), tylko trzeba podejść do tego profesjonalnie i ten angielski musi stać się elementem wykształcenia muzycznego i wokalnego, jeżeli chcemy robić karierę na zachodzie. Nie damy rady jej zrobić, śpiewając po polsku. Roxette i ABBA też śpiewają po angielsku, a nie są przecież zespołami angielskimi czy amerykańskimi. Wszyscy, którzy chcą osiągnąć międzynarodową karierę, muszą przynajmniej w jakimś momencie zaśpiewać coś po angielsku. Jeżeli ktoś mi powie: ale przecież Julio Iglesias śpiewał po hiszpańsku. Hiszpański i polski to nie to samo. Z muzycznego punktu widzenia hiszpański jest bardziej lotny i rozpoznawalny, bo mówi nim ileś tam milionów ludzi na świecie, a polskim trochę mniej, więc takie argumenty są trochę bez sensu. Jeżeli artysta chce robić karierę zagraniczną, musi bardzo dobrze znać angielski pod kątem wymowy i rozumieć, o czym śpiewa.

Współpracowała pani z programem Bitwa na głosy i obecnie z The Voice of Poland. Co panią zachwyca w wokalistach? Bardziej zwraca pani uwagę na barwę ich głosów, skalę głosową, możliwości wykonawcze czy technikę?

Jako osoba oceniająca i doradzająca (takie jest moje stanowisko) muszę to wszystko brać pod uwagę. Przychodzę i podpowiadam, co można zmienić, poprawić, co będzie lepsze, a co gorsze, oczywiście w zakresie na jaki wokalista sobie na to pozwala.

Muszę brać pod uwagę absolutnie wszystko, zarówno warstwę techniczną, słowną, wygląd na scenie, zachowanie - wszystkie te rzeczy muszę ocenić. Prywatnie natomiast najbardziej cieszą mnie osoby, które mają w sobie ducha sceny i wtedy wybaczam różne pomyłki i potknięcia dykcyjne czy techniczne, ponieważ liczy się dla mnie odbiór. To jest moja prywatna ocena, którą nie posługuję się w pracy. Zostawiam to do domu i po nagraniu danego odcinka mogę sobie go obejrzeć i wtedy wyrazić swoją prywatną ocenę. W pracy oceniam wszystko na takim samym poziomie.

Czyli ocena pod względem zawodowym i prywatnym?

Traktuję to totalnie oddzielnie, zwłaszcza, że ocena prywatna jest bardzo krótka i na temat, natomiast ocena zawodowa jest rozwarstwiona na wiele różnych aspektów i muszę zwrócić uwagę na mnóstwo rzeczy. Muszę być bardzo skoncentrowana i absolutnie nie oddaję się tutaj emocjom, tylko czysto technicznemu odbiorowi.

Nagrała pani w ubiegłym roku płytę K8 o' clock. Czy ma pani jakieś muzyczne plany na najbliższe miesiące, lata?

Bardziej chciałabym skoncentrować się na coachingu i propagowaniu pewnego rodzaju wiedzy o śpiewaniu wśród wokalistów, a nawet wśród amatorów. Zaczęło mnie bardzo kręcić to, co robię oraz różnego rodzaju warsztaty, które mogę poprowadzić albo w których mogę uczestniczyć. Nagrywanie płyt i drogę artystyczną traktuję jako coś co jest przyjemnym i zasłużonym dodatkiem do tego, co robię. Pracę na scenie i pracę artystyczną traktuję jako wyrażanie swojej osobowości, coś co kocham najbardziej, coś co przynosi mi oczywiście zarobek, ale nie jest to celem samo w sobie. Dla mnie to środek do wyrażania siebie, więc jeżeli będzie akurat moment, kiedy będę nagrywać płytę i to będzie środkiem wyrażenia siebie, to będzie to płyta, a jeżeli koncert, to będzie to koncert. Te rzeczy się gdzieś tam przenikają. Bardzo lubię być osobą, która komuś doradza, rozwija się muzycznie pod wieloma względami. Nie ograniczam się do czysto artystycznego życia.

Jakie jest pani największe marzenie jeżeli chodzi o sferę muzyczną, czy może ono już się spełniło?

Myślę, że jest w trakcie spełniania, ale nie mogę o tym powiedzieć. (śmiech)

Czego pani słucha na co dzień? W jakim repertuarze odnajduje się pani najbardziej?

To jest śmieszne pytanie. Niczego. Żartuję oczywiście.

Ma pani dość muzyki?

To jest taki żarcik, który sobie opowiadamy:

  • ty, Kasia, czego tam słuchasz?

  • mówię niczego, pragnę ciszy.

Jest taki moment przemęczenia, kiedy faktycznie staram się iść do lasu, zamiast słuchać muzyki, natomiast jeżeli czegoś słucham, to dwutorowo. Jedna grupa to utwory współczesne albo rzeczy podesłane przez znajomych (czasem stare). Uzupełniam swoją płytotekę, którą mam w głowie i uczę się teraz tego, co jest modne. Są to rzeczy potrzebne mi do pracy oraz do świadomości tego, co dzieje się z rynkiem muzycznym. Słucham na spotify ciągle nowych list odtwarzania i muzycznych nowości; wszystko co uzupełnia moje braki.

Drugi tor to muzyka tylko dla mnie, do własnego relaksu. Najczęściej są to rzeczy instrumentalne (pewnego rodzaju chillout), coś co mnie odpręża i przy czym nie muszę myśleć pod kątem technicznym. Zazwyczaj jest to muzyka bez wokalistów, abym nie musiała się skupiać na tym, jak oni śpiewają i wtedy przełączam się w stan relaksacji.

Szerokie spektrum zainteresowań.

Bardzo szerokie. Wszelkie ograniczenia uważam za złe. (śmiech)

Dziękuję bardzo za rozmowę.