Czy płyta pozbawiona kalek, nie próbująca wpisywać się w popkulturową degrendoladę i fałszywy obraz „przeciętnego” słuchacza, a w dodatku sięgająca po tekst poetycki i w sposób swobodny operująca klasyczną instrumentacją może się jeszcze podobać? Wydaje mi się, że takie właśnie pytanie towarzyszyło Krzysztofowi Napiórkowskiemu w czasie nagrań do Ziemi obiecanych - trzeciego studyjnego krążka wydanego w 2014 roku nakładem Warner Music Poland.
Nie ma co ukrywać, że status piosenki literackiej, czyli utworu muzycznego operującego tekstem literackim, jest w Polsce dość niejasny. Z jednej strony co roku wspominamy teksty i wykonania Wojciecha Młynarskiego, a z drugiej z milczącym przyzwoleniem dajemy się zalewać krzykliwymi wydawnictwami spod znaku american celebrity. Czy stać nas jeszcze na spokój? Czy istnieje jeszcze jakaś nić porozumienia między muzyczną jakością i masową wyobraźnią? Odpowiedź na to pytanie mogą dać właśnie Ziemie obiecane.
Krzysztof Napiórkowski jako producent, kompozytor i twórca tekstów jest obecny na polskiej scenie od ponad 10 lat. W tym czasie udało mu się zgromadzić imponujący zestaw muzycznych interpretacji, które okresowo przebijały się w stronę szerszej publiczności. Wspomnę tu o teledyskach do utworów Jest pięknie czy Na ulicach nagranego we współpracy z Grzegorzem Turnauem, plebiscytach Polskiego Radia, w których niespodziewana popularność tej twórczości jakby przeczyła założeniu, że przecież wiersz i poezja dawno temu wyszły już z mody, czy ciepło przyjętych i niezwykle udanych interpretacjach wierszy Bolesława Leśmiana, Wojciecha Kassa i Zbigniewa Herberta. Twórczość autorska zawsze głęboko związana była z literaturą wysokiej próby. Muzyczne interpretacje poezji tworzyli zarówno Edith Piaf, Bob Dylan, czy znany nam lepiej Czesław Niemen, jednak nigdy nie udało się stworzyć dla tego rodzaju twórczości precyzyjnych ram gatunkowych, czego powodem jest prawdopodobnie charyzma twórcy pozostawiająca trwały, unikalny odcisk na tekście literackim.
Przyznam, że Ziemie obiecane z początku wydały mi się krążkiem oczywistym o lekkiej, niewymagającej, nieco melancholijnej formie. Z pewnością nie jest to album, który można zrozumieć po jednym tylko odsłuchu, zwłaszcza, że teksty autorskie oraz poezja Kassa i Leśmiana, pojawiająca się na Ziemiach Obiecanych, pozostają względem siebie komplementarne i trudne do odróżnienia bez dobrej znajomości twórczości poetów. Potwierdza to fakt dużej erudycji Krzysztofa Napiórkowskiego, który jako artysta doskonale radzi sobie zarówno na polu kompozytorskim i wokalnym (kompozycje, śpiew, fortepian, pianino Rhodes, gitara klasyczna, gitara akustyczna, elementy perkusyjne) oraz tekstowym (większość tekstów jest autorstwa muzyka). W sumie dostajemy 11 różnorodnych kompozycji, w których nie żałowano czasu na solowe partie instrumentalne ukazujące świetny warsztat wszystkich muzyków biorących udział w projekcie, w tym m.in. jednego z czołowych polskich gitarzystów jazzowych – Marka Napiórkowskiego, ani dopracowane, jakby naturalne głosy towarzyszące – nie mniej interesujących Doroty Miśkiewicz oraz Olgi Boczar. Ziemie obiecane zaimponowały mi radosnym spokojem oraz ogromnym dystansem z jakim potraktowano aranżacje i tekst. Płyta w żaden sposób nie obciąża słuchacza, brzmienie jest łagodne, ciepłe, bogate i czyste, ale nie proste, czy pozbawione pointy. Najlepiej wypada ona jednak przy kolejnych przesłuchaniach, gdy zaczynamy łączyć poszczególne akcenty muzyczne z urokliwym, skrajnie optymistycznym przesłaniem poszczególnych kompozycji.
Na pytanie jest jest zatem świat Krzysztofa Napiórkowskiego, odpowiem zatem słowami Bohumila Hrabala, których użył w jednym z zwiadów: jest szaleńczo piękny, nie dlatego że jest, ale że takim się go widzi. Zachęcam do odsłuchów i z dużą nadzieją wypatruję nowej płyty.
Janek Kozyra
Tytuł: Ziemie Obiecane
Wykonawca: Krzysztof Napiorkowski
(Warner Music Poland, 2014)
Więcej o artyście:
http://www.krzysztofnapiorkowski.pl/
https://www.facebook.com/KrzysztofNapiorkowskiMusic