Trochę z Ciechowskiego, trochę z siebie („Nowe konstelacje” DREKOTY)

Michał Domagalski
Michał Domagalski
Kategoria muzyka · 10 listopada 2015

Płyta zdaje się być – podobnie jak koncert z 2013 roku – poświęcona pamięci Grzegorza Ciechowskiego.

 

Dopóki w moim odtwarzaczu nie zagościły Nowe konstelacje, nie pomyślałem, że to może się udać. Drekoty grają Republikę. A precyzyjniej – biorą na warsztat twórczość Grzegorza Ciechowskiego. Dopóki nie usłyszałem Kombinatu w nowej aranżacji, a zaraz po nim Fanatyków ognia, Sam na linie oraz Udajesz, że nie żyjesz… Dopóki nie usłyszałem, jak radzą sobie Drekoty z owymi utworami, nie zauważyłem łączących te dwa projekty1 wspólnych elementów.

 

Najlepszym dowodem na to zdaje się być znana z wcześniejszego singla kompozycja Oli Rzepki – Spokój. Pewna powtarzalność, muzyczne rozwiązania – choć pozornie inne od tego, co proponował Grzegorz Ciechowski, to jednak zbieżne. Spokój wtapia się w pozostałe cztery utwory, dopełniając jednocześnie ten skromnych rozmiarów album.

 

Trzy z utworów Drekoty zaprezentowały już wcześniej, na koncercie pamięci Grzegorza Ciechowskiego w Toruniu, w 2013 roku. Teraz właśnie one zostały wrzucone w środek. Całość otwiera Kombinat, a zamyka – wspomniany już – Spokój. Taki układ pozwala wydobyć granie na żywo z pierwotnego kontekstu i Nowe konstelacje brzmią dzięki temu spójnie.

 

Jak sam tytuł, odwołujący się także – co nazbyt oczywiste – do twórczości Grzegorza Ciechowskiego, wskazuje, płyta Nowe konstelacje to nie tylko kopia utworów wyciągniętych z archiwum polskiego rocka. Naśladownictwa tutaj nie będzie. Drekoty, mimo że – jak się rzekło – kroczą podobnymi ścieżkami, to coverowane utwory zanurzają w nastroju budowanym już całkowicie przez siebie.

 

Drekoty nadal idą swoją drogą. Drogą, która bardzo mi się podoba. Nowe konstelacje tego nie zmieniają. Czekam z niecierpliwością na kolejne dokonania zespołu. I trzymam kciuki.

 

 

Michał Domagalski

 

Nowe konstelacje

DREKOTY

Thin Man Records, 2015.

 

 

Dla płynności wywodu całą twórczość Grzegorza Ciechowskiego potraktowałem jako jeden projekt.