Elektroniczne "Miniatury" świetnie smakują sauté i jako muzyczna inspiracja

Robert Stawski
Robert Stawski
Kategoria muzyka · 27 czerwca 2015

Za pomocą niezawodnych nożyczek, subtelnie i fachowo przycinał nagrane na taśmę magnetyczną dźwięki, tworząc z nich wyrachowany collage ekspresji, a jego kunszt i fenomen szybko dostrzegli wielcy ówczesnego świata muzyki, głównie zza zachodniej granicy i oceanu.

My Polacy tak już mamy, że lubimy bezkrytycznie zachwycać się tym, co obce, zapominając lub po prostu nie wiedząc, jakie skarby i talenty zrodziły się na naszej ziemi. Niestety bywało i tak, że nawet znawcy danej dziedziny nie rozpoznali drzemiącego w nich potencjału lub z różnych pobudek, nie chcieli albo nie potrafili go wykorzystać. Tak też było i jest w muzyce, w której zewsząd zalewa nas fala miernoty, a prawdziwe skarby by zrobić światową karierę, niejednokrotnie muszą uciekać za ocean. W innym przypadku pozostaje im jedynie tworzyć do tzw. szuflady, z której dobrze, jeśli chociaż po śmierci autora, te najwyższej klasy arcydzieła, wyjmie ktoś, dzięki komu ujrzą światło dzienne na właściwym dla siebie poziomie. Dobrze, że są jeszcze takie formy sztuki, jak chociażby film, a jego twórcy pozostają otwarci na nietuzinkowych, a czasem wręcz kontrowersyjnych i jeszcze mało znanych kompozytorów ścieżki dźwiękowej, która szybko staje się prawdziwym hitem.

 

83-letni dziś Eugeniusz Rudnik z zawodu inżynier elektronik, całe swoje życie zawodowe związany był z Polskim Radiem. To tu w istniejącym do 2004 roku, czwartym w Europie Studiu Eksperymentalnym, odkrył swoją pasję do muzyki elektronicznej, z którą nie tylko pracował jako inżynier dźwięku, ale eksperymentował, ujawniając swój talent kompozytorski. Za pomocą niezawodnych nożyczek, subtelnie i fachowo przycinał nagrane na taśmę magnetyczną dźwięki, tworząc z nich wyrachowany collage ekspresji, a jego kunszt i fenomen szybko dostrzegli wielcy ówczesnego świata muzyki, głównie zza zachodniej granicy i oceanu. Niestety w Polsce tylko nieliczni, tacy jak: Krzysztof Penderecki czy Andrzej Dobrowolski, poznali się na niezwykłej twórczości Rudnika, zapraszając go do współpracy przy światowej klasy projektach. Dzięki temu powstała muzyka elektroniczna najwyższych lotów.

 

Na szczęście i dziś w branży muzycznej są obdarzeni świetnym gustem pasjonaci, którzy potrafią odkrywać polskie perły, jeszcze za życia autorów. Zaliczamy do nich m.in. Łukasza Pawlaka, Marka Horodniczego i Bolesława Błaszczyka, którzy dotarli do Eugeniusza Rudnika i z czeluści szuflady, która w jego wypadku jest tapczanem, wyrwali wiele wspaniałych kompozycji. Tak powstało wydawnictwo "Miniatury", zawierające trzy płyty z niezwykłymi autorskimi nagraniami mistrza i czwartą obejmującą reinterpretacje zaproszonych do projektu artystów. Całość zamknięta w kunsztownym sześcianie, noszącym nie bez powodu miano "Kostki Rudnika", odznacza się wyjątkowością formy i treści. Również promujący album koncert, który odbył się 21 czerwca br. w Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN w Warszawie, doskonale podkreślił jak wielkim i inspirującym artystą jest Eugeniusz Rudnik ze swoim dorobkiem muzycznym. Zebrani na jednej scenie współcześni wykonawcy szeroko pojmowanego stylu elektro, tacy jak: Michał Jacaszek, Agim Dżeljilji, Rigor Mortiss, Bolek Błaszczyk (Grupa MoCarta), Dusseldorf, Das Moon, CH District, Vökuró, Adre’N’alin, Bodek Pezda, zaprezentowali ponad godzinny spektakl dla ucha. Najróżniejsze w stylu i dynamice kompozycje, natchnione beat'ami kompozytora, niejednokrotnie sprawiały, że chciałem wstać, by dać się ponieść ekspresji klubowego tańca. 

 

Niedzielna dawka muzycznych wrażeń napawa mnie optymizmem i nadzieją, że coraz częściej będzie nam dane słuchać polskich wirtuozów, którzy w żaden sposób nie odbiegają poziomem od światowej czołówki, a często ją nawet biją na głowę. Tak więc słuchajmy polskiej muzyki, wspierajmy rodzimych artystów i układajmy kolejne "Kostki Rudnika".

 

-------------------------------

Impreza odbyła się w niedzielę 21 czerwca w Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN w Warszawie