Ser Charles proponuje szesnaście krótkich piosenek stanowiących mieszankę liryczności rodem z poezji Świetlickiego z punkrockowym zamiłowaniem do brudu.
Ser Charlesa najłatwiej znaleźć na obrzeżach rzeczywistości. Niekoniecznie na marginesie, ale na obrzeżach właśnie. Tam, gdzie może dość często zaglądamy, ale jednocześnie nie przyglądamy się niczemu. Biegamy po lince, na której razem z nami znajdują się klamerka, stanik i skarpeta. Rzucamy okiem na przedmioty, pozostawiając je w spokoju. Spokojnie przeskakujemy do następnych elementów świata. Chociaż ten spokój nie jest wcale obiecany. W końcu skoro Nie [został] wyznaczony kierunek pędu, trudno o pewność, o jakąkolwiek stabilność. Bez niej zaś nie sposób trwać w idylli (Never Saved).
Możemy zawsze niczym ojciec (z utworu Vanilla Ice), który zasnął, udawać, że śpimy. Udawać, że jesteśmy jak posłuszny pies. Odsłuchując płytę Ser Charlesa zatopieni zostajemy w śmietniku, w złomowisku paradoksów. Ojciec śpi czy udaje, że śpi? Może tutaj wszystko jest tylko obłędnym udawaniem, realną mistyfikacją. Może spanie stanowi wyłącznie udawanie spania. Inna sprawa, że nie każdy może uciec od jawy. Na jej straży stoi twój zapach, dym i smród. Świat został zwęglony, a nie stworzony. Znaleźliśmy się poza sacrum. Nie ma sacrum. Nigdy nie będzie. Zawsze stanowiło wyłącznie sen. Sen o początku ruchu. Tym mocny, tym cichy. Ucieczka w sferę sacrum jest niczym wiara, nie zaś wiedza. W tym zwęglonym świecie wszystko od rana stworzyło się samo, bez niczyjej pomocy. Jakby nawet nie powstawało w głowie Ser Charlesa, ale do niej tylko zawędrowało. (Czasy)
Nie działają nawet stare maksymy. Chyba że stuningowane. Takie czasy. Taki czas nam nastał; czas, który leczy rany. Nie ma co się oglądać za siebie. Trzeba za Horacym chwytać dzień. Za dupę, za cycki.
Wszystko!
Wszystko to ważne słowo. To słowo pojemne jak płyta Ser Charlesa. Wszystko… Brudne klapki, brudny prysznic, czysta woda oraz biały jeleń, który obleje ci głowę; który wyżre twoje żarcie… znajdzie się też pies sikający na ściankę (Daria). Jednak samo wszystko, same przedmioty nie są nawet połową zabawy. Stanowią dopiero początek jazdy. W niezwykle pojemnym worku Ser Charlesa ważne są także pragnienia: Chciałbym rzucić butelką w sektor gości/ chciałbym Cię tak ugościć (Mager Fan); sytuacje: Wytarłem się nie swoim ręcznikiem (Daria); wydarzenia: Mruczy stalowy kot, wydarzenie (Miasto sportu). Wszystko. Jakby świat już nie bywał poddawany selekcji, jakby właśnie selektywna narracja przestała działać.
Ser Charlesa najłatwiej odnaleźć na obrzeżach oczywistości. Nie w centrum banału, ale na obrzeżach właśnie. Niby jego wypowiedzi nie są odkrywcze, ale potrafią zaskoczyć. Ser Charles występując w barwach rocka zanurza nas w paradoksy bytu, słodząc wulgaryzmami.
Słodzi. Ale nie przesładza. Zresztą, wulgaryzacja nie odbywa się tylko na poziomie leksyki. To nie są wyłącznie jakieś proste, rzucone tu i tam niczym ochłapy mięsa, wyzwiska (choć i te się zdarzają: Do boju, chuje! Do boju, dupy w korach!). Wulgarny stał się świat, więc i jego opis takim musi być. Babcia zsikała się pod siebie, zatykając wam gardła cielęcymi parówami (Kolejne cuda). O tej uległości, o sytuacji, w której purpurowy bada wasze jaja nie da się opowiedzieć delikatniej.
O tych potulnych, ułożonych i śpiących. Tym potulnym, ułożonym i śpiącym (Kolejne cuda). Tym, którzy w swym śnie nadal wierzą w wagę swego buntu, a tak naprawdę są wyłącznie umarłymi za życia. Zawiedli innych, ale w sytuacji, w której purpurowi (nomen omen?) po przebadaniu im jaj, czekają na opuszczenie przez buntowników spodni, potulni, ułożeni , śpiący nadal będą parli w głąb swojej ułudy.
Ser Charles staje po stronie rzeczywistości, w której babie lato traci swoje sentymentalne walory i – tak lirycznie punkowo – przypomina spermę w gorącej wodzie; po stronie jawy, w której niepotrzebne są eufemizmy, ponieważ wszystko można nazwać wprost. Bez owijania gówna w bawełnę.
Warto tego posłuchać. Tych szesnastu krótkich, rzadko wykraczających ponad dwie minuty, piosenek, stanowiących mieszankę liryczności rodem z poezji Świetlickiego z punkrockowym zamiłowaniem do brudu. Piosenek krótkich, ale załadowanych muzyką tak, że tworzą menisk wypukły. Po pierwszym odsłuchu najbardziej pociągają gitary Organka (o jego solowej płycie pisałem tutaj), ale przy kolejnych trudno nie dać się urzec rytmowi bębnów i basu.
W tym rockowym chaosie słów i muzyki dostrzega się niezwykłą precyzję. To płyta co najmniej ciekawa.
Michał Domagalski
Tytuł: Ser Charles
Wykonawca: Ser Charles
Wydawca: Jimmy Jazz Records
Data premiery: listopad 2014
Stefan Kornacki - tekst, wokal; Tomasz Organek - gitara; Adam Staszewski - bas; Paweł Możuch - perkusja
Wykorzystano materiały ze strony fb zespołu.