Socjalistyczny kicz „Zakażonych piosenek” już sam w sobie jawi się prawie niczym ironiczny przekaz.
Zakażone piosenki to płyta jajo. Od początku do końca. Rzec by można jajem podszyta i przesiąknięta. Od okładki zaczynając, przez repertuar przebiegając, a na aranżacjach kończąc. Jak to z jajami bywa, może z niego wykluć się coś wartościowego, a może też zamienić się w zbuka. Co otrzymaliśmy tym razem? Może z tego pisklaka nie wyrośnie przepiękny ptak, może zaledwie jakieś wyszydzające minione czasy ptaszysko, ale ważne, że coś się tam w ogóle wykluło.
Zuch Kazika w postaci CD jest zwieńczeniem pewnej przygody muzycznej, która swoje początki bierze w czasach o tyle słusznie minionych, o ile właśnie w nich pieśni wybrane przez zespół mogły być śpiewane z nienależnym im wzniosłym szacunkiem. Bądźmy precyzyjniejsi! Teksty tych utworów traktowane poważnie powinny wywołać niezamierzony śmiech lub przerażenie.
Nie mi, w krótkiej recenzji, oceniać twórców owych peanów na cześć socjalizmu. Za to ocenić mi przyszło kpiarski projekt Zuch Kazika. Zakażone piosenki zdają się być kontynuacją piosenki z ostatniej płyty Zaciera (stanowiącego bądź co bądź jeden z filarów Zucha Kazika), Dobre rady na życie całe wynikające z doświadczeń własnych z czasów PRL dla synów lub innych osób żyjących współcześnie i nie pamiętających socjalizmu. Tym razem jednak rady ukryły się za ironiczną maską. Założenie owej maski pewnie nie było zbyt trudne. W końcu miejscami socjalistyczny kicz wybranych piosenek już sam w sobie jawi się prawie niczym ironiczny przekaz, jakby prawie niemożliwością było wyśpiewać je poważnie. Zresztą powaga u artysty mogłaby najwyżej wzmóc śmiech u odbiorcy.
Od czasu do czasu wymknie się panom jakaś dodatkowa fraza, gdzieś sobie zabrzmi jakieś przekleństwo… W aranżacjach bez szału, choć trzeba przyznać, że różnorodnie. Dobrze to brzmi. Marsz Gwardii Ludowej w wersji Zucha Kazika będzie rozbrzmiewał u mnie co najmniej tak często, jak wcześniejszy cover Defektu Muzgó. Który akurat wybiorę, będzie zależało od nastroju. Nie ulega wątpliwości, że to najlepiej zakażona piosenka. To właśnie siła gitary Andrzeja Izdebskiego i pęd perkusji Michała Jędrasa wciąga mnie najbardziej. Jest przekonujący. I kiedy będę wybierał zakażanie się tym jajem, kiedy zechcę posłuchać wyklutego z niego ptaszyska, to zapewne, aby sobie zanucić wraz z Kazimierzem Staszewskim: …już zemsty nadszedł czas.
Żarcik przygotowany przez Zucha Kazika jest udany. Czy potrzebny? Zawsze warto się pośmiać. A i pamiętać trzeba, że nauka płynąca z dowcipów potrafi być skuteczniejsza niż powaga paradującego wojska.
Michał Domagalski
Zakażone piosenki
Zuch Kazik
S.P. Records, 2014