Pieczołowicie i swobodnie. „Cosovel” by Cosovel

Michał Domagalski
Michał Domagalski
Kategoria muzyka · 20 lutego 2015

Cosovel potrafi wznieść różne budowle z klocków narzuconej sobie stylistyki elektronicznego popu.

To płyta, która w żaden sposób może nie jest zaskoczeniem, ale na pewno jednym z ciekawszych albumów ostatnich miesięcy, jednym z ciekawszych dokonań, jakie trafiły do mojego odtwarzacza. Zaskoczenia nie mogło być, gdyż zanim Cosovel ujrzał światło dzienne, mogliśmy już wcześniej zapoznać się aż z pięcioma na jedenaście utworów znajdujących się na krążku. Trzy znamy już dobrze z Live in Studio EP (recenzja). Choć – jeśli pamięć mnie nie myli – to tym razem A Small Coat  brzmi trochę głębiej. Detektyw Nr 16 i Dhei No nadal sprawdzają się świetnie. Nawet nabierają rumieńców w nowym towarzystwie. W towarzystwie doborowym i zróżnicowanym.

 

Wystarczy przypomnieć sobie dwa utwory zapowiadające debiutancki album (Sorbetowy oraz Bitter Heart), aby dostrzec, jak wiele Cosovel potrafi wznieść budowli z klocków narzuconej sobie stylistyki. Uwodzili nie tylko muzyką, ale także obrazem. Niedawno pojawił się hipnotyzujący swą czarno-białą poetyką Bitter Heart (kilka słów tutaj), świetnie uzupełniający momentami drżący, momentami przenikliwy głos Izoldy Sorenson oraz psychodeliczne dźwięki przemieszane z siłą spokoju…

 

Ostatni z utworów, które mogliście już słyszeć, to Sorbetowy. Są takie utwory, utwory tak zbudowane, że wciągają nas do swojego świata, zasysają. Tworzą oddzielną wartość w naszych głowach i stają się punktem odniesienia. Choć źródeł Sorbetowego można zapewne szukać wśród dokonań innych artystów, to dla mnie jest on tworem wyjątkowym. Nawet na płycie Cosovel.

 

Chociaż nowe kawałki nie pozwolą słuchaczowi się nudzić. W końcu stylistyka elektronicznego popu daje zespołowi – o czym już wspomniałem – duże pole do popisu. Wznoszą te swoje skromne, trzyminutowe kompozycje pieczołowicie, ale swobodnie. I choć to ciągle ta sama poetyka, to nie czuje się ograniczeń. Najlepiej muzyczna wolność słyszalna jest w Cons XY. Lekka, nieskrępowana, wręcz radosna perkusja podparta ciekawie klawiszami oraz basem; penetrujący najróżniejsze miejsca wokal i wreszcie gościnny saksofon Natana Kryszka budujący temu utworowi tło. A może nawet nie tło, ale przestrzeń. Jest szerzej. Bardzo szeroko.

 

Chcecie szukać dla muzyki Cosovel inspiracji? Wygrzebywać z cierpliwością archeologa nazwy zespołów, które już tak grały? Pewnie coś tam odnajdziecie. Pewnie coś się z czymś skojarzy. Niektórzy wysłyszą The Knife, inni dostrzegą Bjork, wyłuskają Deppeche Mode… I choć żadne ze skojarzeń nie zamknie w formułę dzieła Cosovel, to pozwolę dorzucić sobie jeszcze jedno. Wydaje się, że Psy Kwiaty Lokomotywy – ta elektryzująca chłodem liryka i melancholijnie sentymentalny zaśpiew – odnalazłyby się na jakimś solowym projekcie Nosowskiej. I to dla tego utworu na plus.

 

Wymienione powyżej utwory nie zamykają możliwości Cosovel. One je dopiero otwierają, zaznaczają. Debiutancka płyta formacji – nosząca to samo miano co i sama kapela – ma niespełna czterdzieści minut, ale słuchania na pewno wystarczy na dłużej. Każdy pojedynczy utwór zawiera w sobie wystarczająco dużą dawkę emocji, a co za tym idzie, muzycznych spacerów w najróżniejsze strony, że nie skończy się na jednorazowym odtworzeniu.

 

Zawdzięcza to współpracy z Kosovelem (o której kilka słów tutaj), czy osobowości Izoldy Sorenson? Do przemyślenia!

 

 

Michał Domagalski

 

Tytuł: Cosovel

Autor: Cosovel

Data wydania: 2015