Dzięki temu, że nie wiemy, co się wydarzy, jest ciekawiej na scenie. Wywiad z zespołem Tune

Patrycja Badysiak
Patrycja Badysiak
Kategoria muzyka · 4 lutego 2015

Tune to ambitny, określany jako art rockowy zespół, którego pierwsza, nagrana w 2011 roku we współpracy ze zdobywcą nagrody Grammy, Robertem Hadleyem, płyta „Lucid Momenst” została doceniona przez krytyków krajowych i zagranicznych. Dzięki autorskim kompozycjom w następnym roku zespół doszedł do finału 4. edycji programu Must Be The Music. Obecnie kończy trasę koncertową promującą drugi, wydany jesienią zeszłego roku album „Identity” i już planuje pracę nad nowym materiałem. Z założycielami grupy, gitarzystą Adamem Hajzerem i basistą Leszkiem Swobodą po styczniowym koncercie w Krakowie rozmawiała Patrycja Badysiak.

 

Staliście się rozpoznawalni za sprawą akordeonu i przez charyzmę wokalisty, Jakuba Krupskiego. Sami przyznajecie też, że program Must Be The Music przyniósł wam większą popularność. Na początku kojarzono Was tam jednak z poprzednim zespołem Kuby, Kamień Kamień Kamień. To pomogło czy było raczej przeszkodą?

 

Adam Hajzer: Odpowiem na to pytanie wprost: nie, to nie pomogło. Musieliśmy przejść normalnie całe eliminacje i nawet nam to przeszkadzało, bo drugi raz ten sam frontman to jest problem w takim programie. Producenci muszą ewidentnie bardzo chcieć zespół i nowy projekt. Tak czy tak MBTM to darmowa reklama i niecodzienna możliwość zaprezentowania swojego autorskiego materiału.

 

A jak właściwie doszło do rozpoczęcia Waszej współpracy z Kubą? Mówiliście w wywiadach, że sami poznaliście się na próbach, a z jego zespołem graliście razem koncert. Kiedy jednak nastąpił taki moment, że postanowiliście tworzyć jedną grupę?

 

Leszek Swoboda: Cała pierwsza płyta była robiona przez nas kompletnie na wariata i nie do końca byliśmy przygotowani do wejścia do studia, do zaczęcia procesu nagrywania, nie mieliśmy do końca ustalonego składu. W pewnym momencie coś tam nie zagrało z naszym poprzednim wokalistą. A Kubę poznaliśmy przypadkiem, przez znajomego znajomego, który puścił mi jeden utwór wykonany przez Kubę i stwierdziłem, że to może pasować. Zadzwoniłem, wysłałem pierwsze kompozycje, Kuba coś tam zrobił, spotkaliśmy się w studiu. Tak więc najpierw nagraliśmy płytę, potem graliśmy koncert, a potem dopiero zrobiliśmy próbę, czyli wszystko było całkowicie na odwrót.

 

Jesteście zespołem pochodzącym z Łodzi, prawda?

 

Adam: Tam się poznaliśmy.

 

Niektóre zespoły z tego miasta, takie jak Coma czy Cool Kids of Death, często mają wobec niego dwuznaczny stosunek.

 

Adam: Wiesz co, dla artysty każda rzeczywistość, która go otacza, jest inspirująca, a Łódź ma masę wad, ale jest też piękna i nie odważyłbym się powiedzieć, że to miasto jest kiepskie, choć słyszy się czasem, że coś tam się dzieje złego czy ludzie są jacyś dziwni. Faktycznie, w każdym mieście społeczeństwo ma jakiś charakter i można poznać, że ten człowiek jest z Warszawy, ten to Poznaniak, a ten Łodziak. Ale dla nas jest to miasto jest po prostu inspirujące.

 

Leszek: Dla mnie szczególnie. Ja traktuję to miasto jako inspirację, dlatego, że sam nie pochodzę z Łodzi i sentyment mam do miasta, w którym się urodziłem, wychowałem i mieszkałem aż do czasów studiów, czyli do Rzeszowa. Ale uznaję Łódź za bardzo ciekawe miasto.

 

Adam: Ja jestem z Łodzi i bardzo ją lubię. Jest fajna, bo nie jest przesadzona, jeśli chodzi o polskie warunki. To jest stare miasto, bardzo mało odnawiane i poza nieszczęsnymi marketami nikt tam nie nawpychał wieżowców i nie wiadomo czego, tak jak w Warszawie. Z tą całą architekturą secesyjną jest ono po prostu ładne, trochę jak taki ubogi Wiedeń. Polecam bardzo, jeśli ktoś nie był w Łodzi, jest co zwiedzać.

 

Przenosząc się z tematów lokalnych na bardziej światowe, chcę zapytać o podbijanie przez Was zachodniego rynku, bo jakieś kroki już w tę stronę poczyniliście, między innymi wydając płytę u zagranicznego wydawcy. Jak się przedstawia ta sytuacja obecnie?

 

Adam: Na razie robimy to w barterze. Chodzi o to, żeby zrobić sobie jakiś PR. Bo wyjechać i spróbować mieć znanym jest łatwo, tylko trzeba mieć na to pieniądze. Każdy zespół to wie i to żadna filozofia. A my musimy docierać do tamtej publiczności, jakimi tylko kanałami możemy, tak jak robiliśmy to w Polsce.

 

Leszek: Wydaje mi się, że na Zachodzie jesteśmy o jedną płytę do tyłu, bo tam o nas wcześniej praktycznie nikt nie słyszał i teraz dopiero powoli budujemy tam tę swoją markę. Myślę, że z każdym miesiącem i – daj, Boże – z każdą płytą będzie coraz lepiej.

 

A chcielibyście wystąpić na przykład na Open’erze?

 

Adam: Nie no, po co? [śmiech] No jasne, to jest bardzo elitarny festiwal, gdzie są zapraszane naprawdę fajne zespoły.

 

Leszek: Ale fajnie byłoby wystąpić na jakiejś sensownej scenie, nie jakiejś bocznej, o 13.

 

Adam: Tak, wydaje mi się, że gdybyśmy się bardzo uparli, to może już by się nam to udało, ale wolimy chyba trochę poczekać. Tu chodzi o pozycję zespołu na danym etapie w negocjacjach z organizatorami. Kiedy uda nam się wynegocjować jakąś dobrą scenę i sensowną godzinę, to wtedy się tam pojawimy i na innych festiwalach też.

 

No, to życzę Wam występów na wielu festiwalach, także zagranicznych. A macie jakieś konkretne plany na ten nowy rok?

 

Leszek: No na pewno musimy skończyć obecną trasę koncertową, później fajnie by było parę tygodni sobie odpocząć, bo na razie co tydzień jesteśmy w innym mieście.

 

Adam: Nie będziemy grali wielu koncertów, bo więcej czasu chcemy poświęcić na pracę nad materiałem. Być może ukaże się on jeszcze w tym roku, ale wcześniej będziemy o tym informować, to nie będzie tak, że zespół zniknie. Nagrywanie poprzedniej płyty trochę przeciągnęliśmy w czasie, co nie jest dobre ani dla fanów, ani dla nas, ze względów finansowo-marketingowych.

 

A jak oceniacie obecną trasę koncertową?

 

Leszek: Jest zupełnie inna energia niż na trasach promujących poprzednią płytę, co wynika z charakteru muzyki, która jest zawarta na drugim albumie. Pierwsza była bardzo melancholijna i tak też ludzie reagowali na koncertach. Tutaj jest trochę więcej energii i to nas cieszy, bo wszyscy zawsze słuchaliśmy rock’n’rolla, jesteśmy takimi rockmanami z krwi i kości, no i fajnie jest sobie trochę poszaleć na koncercie.

 

Adam: Zwłaszcza, że ludzie wtedy też się bawią, a nie tylko słuchają.

 

Leszek: Poza tym sporo zależy też od miasta. Ludzie bardzo różnie reagują na nasze występy w Krakowie, w Poznaniu i w Warszawie. Te reakcje są inne, ale wszystkie są pozytywne.

 

Adam: W Poznaniu ludzie bardziej słuchają – stoją, „kontemplują”. To jest bardzo ciekawe doświadczenie.

 

Leszek: Wrocław szaleje…

 

Adam: Tak, Wrocław krzyczy, skacze, turla się po ziemi. Kuba potrafi powiedzieć, żeby wszyscy usiedli, to robią to i nie mają z tym żadnego problemu. Takie akcje się zdarzają na koncertach.

 

Ze względu na ekspresyjne czy teatralne wręcz wykonania utworów o Waszych koncertach pisze się, że mają nieraz charakter performansu. I faktycznie, ten dzisiejszy występ też miał niezwykłą siłę wyrazu. Dlatego ciekawi mnie, na ile to działanie na scenie jest zaplanowane, a na ile spontaniczne.

 

Leszek: Wszystko jest w całości spontaniczne i zależy od tego, jaka energia do nas wraca z publiczności. Dzisiaj było świetnie, ludzie chyba bardzo czuli to, co gramy, a to nas nakręca i to oddajemy.

 

Adam: My między sobą też czasami mamy jakąś dziwnie świeżą energię. Na przykład dzisiaj nasz wokalista, Kuba Krupski, ubrał się w kolejny strój, o którym nie mieliśmy pojęcia. To jest pozytywne, że on się pojawia na scenie jako niespodzianka, bo za każdym razem inaczej reagujemy.

 

Leszek: Kuba nigdy nie zdradza nam swoich planów, więc zawsze jesteśmy zaskoczeni, ale dzięki temu, że nie wiemy, co się wydarzy, jest ciekawiej na scenie.

 

Adam: Inaczej można by się zamęczyć na śmierć jeżdżeniem i graniem tych samych koncertów.

 

Czytałam, że nie przepadacie za supportami, ale jeśli mielibyście wybrać się z kimś we wspólną trasę jako drugi, równorzędny zespół, kogo byście najchętniej wybrali?

 

Adam: Chcielibyśmy, żeby to było ciekawe i trzymało podobny poziom, a sporo jest w Polsce takich zespołów.

 

Leszek: Jest kilka takich kapel, a z takich bardziej znanych w tym momencie to fajnym zespołem na pewno jest Tides From Nebula. Jest też Riverside, ale to już trochę wyższa półka. Fajnie by było zagrać niekoniecznie jako suport otwierający koncert, ale wspólnie.