Debiut raz jeszcze. „Part One” Indios Bravos

Michał Domagalski
Michał Domagalski
Kategoria muzyka · 1 grudnia 2014

Jak brzmi Part One po piętnastu latach? Trudno odpowiedzieć na to pytanie, chociaż wyobraźnia kusi do stworzenia jakiejś okrągłej metafory, czegoś, co uwznioślałoby debiut Indios Bravos, a jednocześnie przeszłość i być może młodość… przynajmniej czasy, w których byliśmy młodsi, w których więcej było nieświadomego szaleństwa niż świadomych wyborów. Prawdą jest, że Part One ukazała się w zupełnie innym świecie. Bez tak powszechnie dostępnego Internetu, bez muzyki w formacie mp3 dobiegającej do naszych uszu z telefonów czy innych przenośnych sprzętów. Nie była to rzeczywistość, w której wystarczyło zasiąść za sterami i wstukać wyszukiwaną frazę, aby za chwilę dowiedzieć się, co ukrywa się za tajemniczą nazwą zespołu. A chyba Indios Bravos pobrzmiewało dla wielu tajemniczo.

 

Sama muzyka na Part One przynosiła oczywiście konkretne skojarzenia. Chciało się umieścić ją w obszernej już wtedy półeczce z napisem reggae. Może gdzieś w okolicach Zion Train. Chociaż nawet tam Indios Bravos zasiadłoby na nowym, specjalnie przygotowanym miejscu. Niosło ze sobą coś nowego. Zupełnie nowego, chociaż stworzonego ze znanych puzzli. Pewnie duże znaczenie dla owej świeżości miał fakt, że były to tak dla Piotra Banacha i Piotra Gutkowskiego niewydeptane jeszcze ścieżki. Pierwszy wylądował na nich z bardzo gitarowego (przynajmniej wówczas) Hey, a drugi – jak wspomina się na wkładce do reedycji – był młodym chłopakiem z zespołu blues rockowego. Piotr Banach – co prawda – grał kiedyś reggae, ale teraz ono zmiksowało się z innymi zainteresowaniami i poszukiwaniami muzycznymi.

 

Słychać na tej płycie twórczą swobodę. Żadnej walki z czasem, żadnego wymuszenia. Nie ma może żadnego kawałka przebojowego, ale też go ten album nie potrzebował i nie potrzebuje. Jest bardzo równy. Wkomponowuje się tutaj elegancko nawet – stworzony wokół telefonicznej rozmowy – Dziuna Dub.

 

Dla tych, którzy Indios Bravos poznali później, zaskoczeniem może być ilość języka angielskiego. Dominuje tutaj zdecydowanie. Zapewne za sprawą Piotra Gutkowskiego, który jest na Part One naczelnym tekściarzem. W następnych latach ową funkcję powoli będzie przejmował Piotr Banach, który tworzy teksty po polsku. Czy to dobrze? To już kwestia gustu.

 

Trudno nie zauważyć, że po tylu latach Part One urosła do rangi płyty kultowej. Próżno byłoby poszukiwać jej na sklepowych półkach, a w sieci pojedyncze egzemplarze osiągały ceny godne prawdziwych białych kruków. Białe kruki doczekały się mniej białego potomstwa. Chociaż przypuszczalnie wersje na winylach szybko może spotkać los pierwowzoru.

 

Zmieniła się okładka, książeczkę Piotr Banach wzbogacił o historię powstania tego wyjątkowego projektu, utwory poddano estetycznym zabiegom, abyśmy mogli odwiedzić przeszłość. To skromna podróż. Bez wybuchów oraz szalonych samochodowych pościgów. Siedzimy raczej przy filiżance espresso w wagonie restauracyjnym, w którym z głośników sączyć się będzie spokojne reggae z domieszką elektroniki (bądź elektronika z domieszką reggae), a koła wystukiwać będą rytm zgodny ze smakiem kontemplacji. Jest przyjemnie odwiedzać te miejsca.

 

 

Michał Domagalski

 

 

Part One

Indios Bravos

Producent: Jimmy Jazz Records

Data wydania: 2014 (reedycja)