Siła piosenek tkwi w tekście. Rozmowa z Natalią Grosiak z Mikromusic

Patrycja Badysiak
Patrycja Badysiak
Kategoria muzyka · 6 listopada 2014

Mikromusic, zespół swobodnie łączący takie gatunki jak jazz, rock, pop i trip hop, już od 12 lat urzeka słuchaczy przede wszystkim oryginalnym wokalem, niebanalnymi tekstami oraz melodyjnymi utworami, które z czasem zyskują kolejne, nowe aranżacje. Wzbudza podziw konsekwencją w utrzymywaniu artystycznej niezależności, intryguje swoimi teledyskami. Szerszej publiczności dał się poznać dzięki przełomowej piosence Takiego chłopaka z zeszłorocznej płyty Piękny koniec. Obecnie grupa szykuje się do wydania drugiego już albumu koncertowego oraz piątego studyjnego. O koncercie w Krakowie, własnym i cudzym pisaniu tekstów, Wrocławiu oraz o najnowszych kompozycjach opowiada wokalistka Mikromusic, Natalia Grosiak.

Patrycja Badysiak: Jak się dzisiaj pani grało i jak ocenia pani krakowską publiczność?

 

Zacznę od tego, że dzisiaj w czasie którejś piosenki podchodzę do Dawida i mówię: „Ale żre! Ale dzisiaj jest dobrze”. Mimo, że publiczność siedziała, a to zawsze zabiera pięćdziesiąt procent energii, znakomicie się bawiliśmy na scenie.

 

A czy to nagranie publiczności na koniec, podczas bisu, było wcześniej zaplanowane czy taka decyzja zapadła w trakcie koncertu?

 

To wynikło parę dni temu. Kończymy już miks naszej płyty live, która zostanie wydana za miesiąc. Na niektórych piosenkach ludzie sobie śpiewają z nami i słychać głos tłumu.  Natomiast zdarzyła się taka sytuacja, że w pewnej piosence wybił się głos tylko jednej dziewczyny, a drugi mikrofon nie zadziałał. Nie wiedzieliśmy, co z tym fantem zrobić. Na pomysł wpadł Robert Szydło, który tę płytę miksuje. Powiedział: „Słuchajcie, jedziemy teraz w trasę, nagrajmy Białystok, nagrajmy Warszawę, Kraków i Rzeszów”. Codziennie gramy więc bis, wtedy prosimy publiczność o pomoc i spotyka się to z wielkim zaangażowaniem.

 

Zauważyłam, że podczas dzisiejszego koncertu była pani bez butów. To taki element scenicznego wizerunku czy po prostu pani tak lubi?

 

Powiem szczerze, że bardzo mi jest wygodnie na boso i jeżeli tylko warunki sprzyjają, czyli nie ma drzazg lub nie jest jakoś super zimno, to zazwyczaj występuję na boso.

 

W wywiadach wspomina pani nieraz o swoich ulubionych piosenkach. A czy jest jakiś utwór, za którym pani nieszczególnie przepada albo który panią znudził?

 

Tak, są takie piosenki. W sumie wykluczyliśmy kilka z repertuaru i spotkało się to oczywiście z dużym żalem zespołu, przede wszystkim ze strony Dawida, który te piosenki bardzo lubi: na przykład Maliny. Aranżacyjnie tam się wszystko zgadza, ale nie jestem zadowolona z mojej linii melodycznej i z tego, jak to śpiewam, więc zrezygnowałam ze śpiewania tej piosenki na żywo.

 

W utworze Pod włos śpiewa Pani o trudnej miłości do Wrocławia. Udziela się też Pani w utworze L.U.C.-a  Otucha Miasta Stumostów. Jest Pani rodowitą mieszkanką tego miasta? Jaki ma pani do niego stosunek?

 

Jestem przyszywaną wrocławianką. Przyjechałam do Wrocławia na studia po liceum i tam zostałam na stałe. W tym momencie mam już meldunek, jestem wrocławianką pełną gębą. Uwielbiam sam Wrocław, uwielbiam ludzi, zieleń i generalnie potencjał tego miasta. Problem z tym, że nagminnie wycina się strasznie dużo drzew. Mam problem z tym, że władze miasta promują Wrocław w taki nadmuchany sposób, marnując pieniądze na sprawy związane z wizerunkiem Wrocławia, a zapominają, że tak naprawdę najważniejsi są zwykli mieszkańcy, czyli na przykład ja, moja sąsiadka, moi znajomi. Mam problem z tym, że we Wrocławiu bardzo często organizowane są nazistowskie parady, o czym też śpiewam w tej piosence. Ale z drugiej strony, to jest moje ukochane miasto, w którym mieszka tyle wspaniałych, kreatywnych ludzi. Jest to rowerowe miasto. Ja i moi znajomi jeździmy na rowerach i widzimy, że jest coraz więcej ścieżek rowerowych. Dzieje się bardzo dużo, jeżeli chodzi o towarzyskie życie muzyczne – dużo koncertów, jam session, fajnych miejsc. Myślę, że każde miasto ma swoje lepsze i gorsze strony. Nie ma sytuacji idealnych, dlatego też o miłości idealnej nie będę śpiewać. Śpiewam o miłości trudnej, aczkolwiek o miłości.

 

Jest pani doświadczoną, wieloletnią tekściarską, w pisaniu pomaga pani innym, na przykład Marcelinie. Chciałabym jednak zapytać, czy są jacyś inni polscy tekściarze, których pani ceni?

 

Cenię na pewno Katarzynę Nosowską za niesamowite nazywanie emocji. Ostatnio miałam przyjemność spotkać ją pierwszy raz, twarzą w twarz, i po prostu wyjawić jej moją miłość do jej głosu i do tego, jak pisze swoje teksty. Bardzo szanuję Marysię Peszek za szczerość, za to, że się nie boi mówić prawdy w tekstach i nie owija w bawełnę. Marysia dodała mi odwagi, dzięki niej ja też zaczęłam pisać bardziej odważnie. To są takie dwie osoby, które bardzo, bardzo cenię.

 

Często w swoich piosenkach nawiązuje pani do natury i cielesności, a w wywiadach bardzo pozytywnie wypowiada się pani o kobiecości. Czy można w takim razie mówić tu o pewnym typie kobiecej wrażliwości? Zauważa pani jakieś powinowactwo z innymi tekściarkami lub pisarkami?

 

Oczywiście. Siła kobiet tkwi w tym, że kobiety się solidaryzują, pomagają sobie. Są takie sytuacje, w których kobiety są sobie wrogie, ale bardzo rzadko, na szczęście, dotyka mnie ten problem. W moim środowisku dziewczyny trzymają się razem i tworzą tym naprawdę wielką siłę. I o tym też opowiadamy w swoich piosenkach, w swojej twórczości.

 

Poza jednym utworem, Thank God I’m a Woman, wszystkie pani teksty są napisane po polsku.

 

W ogóle zdecydowałam się ostatnio tylko na język polski. Rozstałam się z zespołem Digit All Love, w którym śpiewałam po angielsku, dzięki czemu mogłam pisać bardzo fajne dziwolągi, które po polsku nie brzmiałyby dobrze. Natomiast parę lat temu język polski stał się dla mnie wyzwaniem. Kiedyś dziennikarze pytali, dlaczego piszę po angielsku i myślałam: „bo mi się tak chce i mam prawo to robić”, ale dorosłam. Dojrzałam do tego, żeby wyrażać się w języku ojczystym. To jest trudniejsze, ale daje mi większą siłę ekspresji. Te emocje są naprawdę moje i są określone w taki stuprocentowy sposób, są dosadne. To jest spełnienie się w języku polskim i bardzo to sobie cenię. Generalnie siła piosenek tkwi w tekście. A jeżeli tekst jest w naszym ojczystym języku i jest wyrazisty, to robi z piosenką niesamowitą rzecz. Wydaje mi się, że przykładem może być piosenka Takiego chłopaka, której melodia bez tego tekstu nic by nie narozrabiała.

 

W swoich wypowiedziach podkreśla pani niekiedy, że lubi pani smutne melodie i melancholijny nastrój. Czy to się jakoś uwidacznia w życiu codziennym czy też przelewa pani te emocje na piosenki?

 

To jest dobre pytanie. Ja bardzo lubię smutne, emocjonalne piosenki. Nie wiem, skąd to się bierze, tym bardziej, że moje życie jest od paru lat bardzo radosne i nie mam żadnych powodów, żeby dużo narzekać. Moje nastawienie do piosenek ostatnio się jednak zmienia i melancholia czasami przeradza się w taką „piosenkę z dreszczykiem”. Pożar jest dobrym przykładem. Jest niby melancholia i trochę smutku, ale trochę więcej niepokoju. Przedstawiam coś, co sobie bardziej wyobrażam, co sobie projektuję, ale co tak naprawdę nie dotyczy moje życia. To troszeczkę tak, jak pisanie książki o czymś, co nie istnieje.

 

Na drugiej płycie znajduje się Kołyskanka Karolinki, a kilka lat później została pani mamą. W związku z tym mam pytanie, czy śpiewa pani córce własne utwory i czy zamierza pani nagrać jakąś płytę dla najmłodszych słuchaczy?

 

Cały czas śpiewam mojemu dziecku wymyślone piosenki. Czasami kończy mi się repertuar tych, które znam i które są już gotowe, więc śpiewam Kai różne wymyślone rzeczy i wydaje mi się, że rzeczywiście kiedyś trzeba je będzie nagrać. Myślę, że każda śpiewająca matka ma taki pomysł. 

 

Na koniec chciałam zapytać o plany na przyszłość. Czego możemy się spodziewać po nowej, studyjnej płycie?

 

Do studia wejdziemy dopiero na początku nowego roku, piszemy już piosenki. Co tam będzie? Na pewno będzie dynamicznie, bo jesteśmy na takim etapie, że podoba nam się dynamiczne granie. Dobrze się z tym czujemy i to nam bardzo pasuje. Teksty wychodzą mi bardzo ironiczne na razie, więc myślę, że to będzie kontynuacja Pięknego końca, tylko jeszcze bardziej z pazurem.