O tym, co jeszcze nie chce się wydostać. „Wydostać” zespołu Lecter

Michał Domagalski
Michał Domagalski
Kategoria muzyka · 29 lipca 2014

Płyta Lecter jest jednolita, choć opowiedziana z młodzieńczą werwą, silnie zmetaforyzowana i bardzo… może aż za bardzo…

 

Od pierwszego utworu odnosi się wrażenie, które później wcale nie znika, że płytę zespołu Lecter można polecić ludziom w muzyce szukających energii, energii czasami nieokiełznanej, może momentami wymykającej się nawet swym twórcom (a głównie Romanowi Bereźnickiemu odpowiedzialnemu za teksty i – prawie w całości – za muzykę). Jakby właśnie wers „walczę chociaż nie wiem z kim” (z utworu Najdalej stąd) mówił o przygodzie kapeli z własnym materiałem. Znaleźli się gdzieś „między dobrym i złym”. Brzmi naiwnie i banalnie? Właśnie, ale z drugiej strony trudno opowiedzieć o tym innymi słowami. Czy naprawdę tworząc album Wydostać nie stanęli „sami przeciwko sobie?” Chcą być jak „najdalej stąd” i właśnie dlatego robią to (nagrywają muzykę?)… Robią to po to, „by nie chciał ich nikt. Ale gdzieś podskórnie wiemy: ucieczka się nie uda. Album mamy w rękach. Udany? Wtórny? Oryginalny? Banalny? O problemach, o których opowiada się na Wydostać trzeba opowiedzieć w ten sposób. Inna sprawa, kto o tych problemach chce słuchać. Odnosi się wrażenie, że Lecter celuje głównie w młodego odbiorcę.

 

Płyta Lecter jest bardzo spójna. To paradoks, gdy pomyślimy, że opisuje ona głównie emocje tak silne, że prawie nienazywalne. Jednolita, choć opowiedziana z (niech tak to określę) młodzieńczą werwą. Wszystko tutaj (jak to w młodzieńczych tekstach bywa) silnie zmetaforyzowane (przenośnie mało wyszukane, a nawet zużyte stanowią zapewne największy minus albumu), bardzo ogólne…

 

I kiedy dla Najdalej stąd w pierwszym akapicie odnalazłem konkretny kontekst, to tylko na potrzeby tego artykułu. Tak samo dzieje się z pozostałymi utworami. Na przykład w, użyczającym tytułu dla całej płyty, Wydostać, gdzie krótki tekst po raz kolejny opisuje emocje, potrzeby, to, co skrywa się „na skraju lęku”, choć przecież tylko „w głowie i w sercu”. Coś chce się wydostać przez usta na okładce, ale jeszcze nie może, pozostaje więc nienazwane.

 

I niewiele więcej możesz się słuchaczu spodziewać. I niczego mniej nie możesz się spodziewać.

 

Podobnie zbudowane są Na zawsze, Jest mi dobrze, Tyle mi zostało. Zresztą nawet utwory z dłuższymi tekstami (np. Znam to, Nie było mnie tu) trzymają się tej samej poetyki. Tak w tekstach, tak i w muzyce. Przecież instrumentalny Connect stanowi na Wydostać właśnie opowieść o nastrojach pominiętych w pozostałych kawałkach. I bardzo dobrze wpisuje się w całość, dodając płycie smaczku i serwując słuchaczowi chwilę wytchnienia przed zamykającym całość, wspomnianym już Wydostać.

 

Kiedy słucham dzieła Lecter, najczęściej przypominają mi się niektóre dokonania Agressiva 69 (szczególnie w Na zawsze, Wielki wóz). I to, choć dotyczą tylko samej muzyki, są pozytywne skojarzenia. Pytanie, czy lepiej posłuchać propozycji zespołu Lecter, czy starych płyt Agressiva 69… pozostawiam bez odpowiedzi, gdyż to już naprawdę kwestia gustu.

 

Trudno mi jednoznacznie polecić Wydostać, ale trudno także zupełnie odsądzić ją od czci i wiary. Mam świadomość, że wielu może się spodobać ta nieskomplikowana moc, ale będą też tacy, którzy uznają ją za prostactwo. Do której grupy się zaliczacie?

 

 

© Michał Domagalski

 

 

Tytuł: Wydostać

Wykonawca: Lecter

Wydawca: Fonografika