O poprzedniej i przyszłej płycie, autorytetach, szacunku i emocjach związanych z tworzeniem muzyki w wywiadzie dla Wywroty mówi Mam Na Imię Aleksander.
Aleksandra Stolarczuk: Mam dzisiaj przyjemność rozmawiać z autorem płyty Nie myśl o mnie źle, której premiera miała miejsce we wrześniu 2013 roku. Mam Na Imię Aleksander – wielkie dzięki za spotkanie.
Mam Na Imię Aleksander: Zgadza się, dzień dobry. Mam Na Imię Aleksander, bardzo mi miło, cześć.
2013 rok był przełomowy dla twojej kariery. Które wydarzenie pozostanie w twojej pamięci najdłużej?
Na pewno przełomowe w mojej świadomości było to jak zagrałem koncert w Zielonej Górze. To było jeszcze przed przed premierą płyty (recenzja Nie myśl o mnie źle ukazała się na łamach Wywroty), ale już po premierze singla Tlen. Zagrałem koncert i było tam około 300-400 osób i ludzie znali refren. Dla mnie to było w ogóle ciężkim szokiem bo zawsze jak grałem to krzyczałem do tych ludzi zróbcie to, zróbcie tamto i oni mieli to w dupie. Wtedy było inaczej. To było chyba najbardziej przełomowe. Następnym breaking pointem był koncert premierowy we Wrocławiu, gdzie nie miałem żadnych supportów, gdzie wiedziałem, że jeżeli ktoś przyszedł to przyszedł dla mnie. I przyszło dosyć sporo ludzi. Klimat tego koncertu był naprawdę świetny. Także chyba te dwa koncerty właśnie były najfajniejsze. Wiadomo, że wcześniej jeszcze kontakt od Miuosha, że „słuchaj stary, może byś coś wydał w Fandango” – to było świetne, ale nie docierało do mnie tak od razu, nie było takiego bang!, więc jeśli chodzi o rzeczy, które spadały nagle z nieba to chyba właśnie te dwa koncerty.
No właśnie, wracając do Miuosha, jak myślisz, co skłoniło go do wybrania cię spośród innych dobrze zapowiadających się młodych artystów sceny rapowej?
Nie wiem, trzeba by było jego zapytać. Ja miałem wtedy na koncie tylko EPkę i numer Pręgi. Później wysłałem mu jeszcze wersję live Tlenu. On to usłyszał i powiedział „kosa, robimy to”.
Jakie są wady i zalety wydawania w „legalnej” wytwórni?
Na pewno wadą i zaletą w jednym jest zasięg tego jak daleko leci twoja muzyka. Im większy zasięg, tym więcej przypadkowych ludzi. Już w tym momencie musisz być mega czujna i bardzo rozważnie kierować każdy swój krok. Nie wiem… zaletą, jest to, że mogę mieć ładny obrazek, zobaczyć płytę w sklepie. Mogę mieć producentów, z którymi pewnie bym nie współpracował ze względu na to, że… business is business. Jest właśnie jakieś takie zaplecze, mogę sobie pozwolić na więcej ruchów, na dotarcie do większej ilości osób. A jakie są wady? Nie ma wad! Wszyscy niech wydają na legalu, jest dobrze! (śmiech)
Jak widziałeś swoją płytę na początku a jaki był efekt końcowy?
Myślałem, że będzie bardziej kolorowa, że nie będzie taka szaro-bura. Ale zawsze jak zaczynam płytę mówię kurwa, teraz będzie przyjemnie, będzie sialalala, będzie koncertowo. Płyta wydaje się zamulająca w pewnym stopniu, aczkolwiek bardzo dobrze mi się z nią gra. Także z jednej strony nie spełniłem swojego celu, ale z drugiej strony gra mi się koncerty dobrze, więc można powiedzieć, że jest koncertowa. Ale powiedziałem! (śmiech) Także na początku wydawało mi się, że będzie bardziej zbilansowana, że będzie więcej numerów na oddech, a tam jest najebane tyle treści, że nie ma chyba takiego lekkiego momentu. Jest? Drugi numer jest taki w miarę lekki, ale on mi się nie podoba. Tak, on mi się nie podoba. Na drugiej płycie chciałbym zrobić to troszeczkę inaczej. Teraz już wiem, bo mam doświadczenie, bo wydałem legalną płytę (śmiech).
A jeżeli chodzi o produkcję muzyki – miałeś jakiś swój własny wkład w to czy zdawałeś się na specjalistów?
Przy remiksie miałem wkład, bo można powiedzieć, że byłem producentem wykonawczym przy remiksie Tlenu gdzie były „żywe” instrumety. „Żywe” w cudzysłowie oczywiście. No bo zatwierdzałem, że ta linia melodyczna jest spoko, a ta nie jest spoko, a może w tej zostawimy to, a dodamy tamto, z klawiszami czy z gitarą było podobnie. Miałem bardzo duży wpływ na to. Jeśli chodzi o aranżacje oczywiście też, moje sugestie w każdym numerze były brane pod uwagę, no ale jednak jak współpracuje się z kimś takim jak na przykład Szatt, no to jemu nie można nic powiedzieć, bo w jego przypadku akurat sugestie są zbędne. To jest taki fachowiec, któremu nie da się nic powiedzieć, bo jest po prostu zajebisty. Jeszcze Markuszyński nie dostał żadnych uwag. Ja dostałem od niego już zaaranżowany numer i pisałem pod aranżację. Podsumowując, jeżeli miałem jakikolwiek wkład w muzykę, to tylko w małym stopniu w aranżacje.
A co było twoim głównym celem przed rozpoczęciem prac?
Zrobić dobrą płytę – to był mój główny cel. Chciałem trzymać się jakiegoś konceptu jeśli chodzi o płytę. Niektórzy mówią, że ta płyta jest o niczym, że nie ma tam czegoś co spaja. Z jednej strony numery się zlewają albo z drugiej strony nie pasują do siebie w zależności od tego kto napisze. W ogóle recenzje są bardzo różne, ale w żadnej recenzji nie przeczytałem - to jest oczywiście mój błąd, bo jeżeli ktoś tego nie widzi to nie jest jego problem percepcji, tylko ja niezbyt wyraźnie pokazałem to, co chciałem pokazać. Mianowicie chodziło mi o to, żeby przedstawić siebie w taki sposób, żeby w moich negatywnych cechach każdy znalazł siebie. Stąd też tytuł – Nie myśl o mnie źle w sensie takim, żeby dać komuś pretekst, żeby on też nie myślał o sobie źle nawet jeżeli robi złe rzeczy. Dość banalne, ale zadziałało i w każdym numerze jest szczypta tego zamysłu.
Nie myśl o mnie źle promuje jak na razie 5 teledysków. Czy bierzesz udział w całym procesie ich powstawania czy zdajesz się na doświadczenie ludzi, którzy się tym zajmują?
Nie ma takiej rzeczy, którą rzucam sobie ot tak. Nie ma takiej rzeczy. Nawet jeżeli się nie znam do końca na miksie, to staram się brać w tym czynny udział, dopytywać, szukać, proponować. Nie ma takiej sytuacji, że zostawiam coś i mówię dobra, spoko, to ty to zrób, ja to jutro przesłucham jak będzie na youtube. Nie ma takiej opcji. Jeśli chodzi o teledyski to na pewno największy wkład miałem w Kaskadera, bo wymyśliłem fabułę. Skontaktowałem się z chłopakami z Oesvidyo. Bardzo dobrze wspominam tę współpracę. Jeśli chodzi o resztę to też jakiś tam marginalny, powiedzmy. Jeżeli byłoby coś co na przykład bardzo by mi się nie podobało albo miałbym jakiś lepszy pomysł to na pewno zostałoby to uwzględnione.
Gdybyś miał wybrać najbardziej artystyczny numer z twojej płyty który by to był i dlaczego?
Artystyczny? Ciężkie słowo, jak to zdefiniować w ogóle? Artystyczny czyli jaki? Że taki głęboki, tak? Czy że kompozycyjnie, czy że muzycznie?
A jaką Ty masz definicję słowa „artystyczny”?
Artystyczny to na pewno.. niekonwencjonalny. To jeżeli chodzi o to, to na pewno bardzo lubię Nie myśl o mnie źle z Mają Mai. Bardzo lubię ten tekst. Uważam, że to jeden z najlepszych tekstów na płycie. Jest tam taki wers, który za każdym razem nawet jak czytam, nie muszę go słuchać Chcę pięknej śmierci, ale nie chcę umrzeć – wydaje mi się, że to jest zajebista rzecz, ponadczasowa. Jeżeli wracam do albumu, rzygam nim – nie ukrywam, ale jeżeli wracam do albumu to jest to albo ten numer albo Kaskader. Kaskader – rozwiązanie muzyczne w refrenie uważam za bardzo dobre i jeszcze chyba nie zrobiłem lepszego numeru. Chociaż ten numer na Młode Wilki jest też bardzo gruby.
Czy spodziewałeś się takiego odbioru swojej płyty?
Jak puszczałem jakieś numery przedpremierowo znajomym, to było bardzo dużo głosów, że wow, że rozjeb, że w ogóle „stary, tyle będzie tych wyświetleń, a tyle będzie kliknięć, a tyle, a tyle, a tyle”. Nauczyłem się jednej rzeczy od Filipa Voskovego. On powiedział: „wyobraź sobie, że jak wyjdzie twój klip to będzie miał 5 wyświetleń. Twoje wyświetlenie bo będziesz musiał sprawdzić czy wszystko jest w porządku, moje wyświetlenie bo jestem twoim kolegą, Miuosha wyświetlenie, bo to jego wytwórnia i też będzie musiał sprawdzić czy wszystko jest ok i ewentualnie twoi rodzice i producent to sprawdzą”. Z takiego założenia wychodziliśmy. Jednak cały czas patrzyłem na to przez pryzmat tego, żeby nie zawieść wydawcy. Dałem z siebie wszystko i chciałem, żeby on też był zadowolony.
Czyli to może być wadą wydawania w legalnej wytwórni?
Coś w tym jest. Bo jeżeli robisz nielegal to robisz wszystko na własną rękę, a jeżeli robisz legal, to masz kredyt zaufania. Szczególnie jak ja mam taki układ w Fandango, że lubię, znam, szanuję Miuosha i to nie jest mój pracodawca tylko to jest mój kolega. Więc jeżeli on mi zaufał, zainwestował we mnie czas, energię, pieniądze to chciałbym, żeby to dało mu jakieś wymierne korzyści. Nie mieliśmy jakichś tam założeń. Były osoby, które gdzieś tam liczyły, że będzie tyle wyświetleń albo tyle kliknięć. Wiadomo, obserwowaliśmy wszystko na bieżąco. Ja jestem bardzo zadowolony z odbioru, kurwa, 7 miejsce na Olisie!
A jakie masz największe i najśmielsze marzenie związane z muzyką? Jakaś wymarzona współpraca?
Wiadomo, że chciałbym nagrać numer z Eminemem. Jeśli chodzi o polską „branżę” dochodzę do wniosku, że nie sztuką jest nagrać z kimś, sztuką jest zrobić zwrotkę, która będzie lepsza niż ewentualny featuring. Jeśli chodzi o featuringi to chłopaki z EgoTrue uświadomili mi, że tu nie chodzi o ksywkę, czy jakieś tam, nie wiem, wartości dodane tylko chodzi o to, że jeżeli masz numer to musisz go w jakiś sposób zbilansować. Jeżeli masz taki, taki, taki numer, to potrzebujesz wokalisty z taką, taką a taką barwą, z taką tematyką, z taką energią i dopiero wtedy wymyślasz kogo chcesz, a nie zastanawiasz się „chcę nagrać kurwa z xyz, to nagrywamy numer, tu mam jakiś bit, to zobaczymy co z tego wyjdzie”. Nie. Jeżeli chcesz, żeby to był twój numer, a gość, żeby wspierał ciebie, a nie robił sobie tam, nie wiem, piknik, no to jednak trzeba to zaplanować zupełnie inaczej. Trzeba zrobić dobry numer, a nie nagrać numer z kimś. Wydaje mi się, że tak powinny wyglądać featuringi.
Wspomniałeś, że pracujesz już nad nową płytą, czy możesz już coś zdradzić na ten temat?
Zdradzić mogę jedynie to, że chciałbym się w swoich tekstach skupić nie na sobie, a bardziej na otoczeniu. Także mniej jakichś tam wycieczek emocjonalnych. Nie wiem na ile mi się to uda, no bo jednak, no nie oszukujmy się, bardzo często mam jakieś tam burze w środku, z którymi walczę właśnie w taki sposób, że je opisuję i niektóre rzeczy nie są planowane. Po prostu wypływają ze mnie. W każdym razie koncept, który mam w głowie w przeciwieństwie do poprzedniej płyty, będzie wymagał bacznej obserwacji otoczenia, nie siebie.
Fani w komentarzach pod twoimi kawałkami dopytują o feat z Biszem. Czy są już jakieś plany odnośnie takiej współpracy?
Chyba tak, albo nie. Wiem, że mamy w planie coś pod szyldem Fandango. Jeżeli on powstanie, to pewnie siłą rzeczy powstaną jakieś kolaboracje z Fandango, gdzie będzie Mioush, będzie Bisz. Może będzie numer na przykład nie wiem, Miuosh, Bisz i ja. Ale oczywiście mogę sobie gadać, ale w ogóle zacznijmy od tego, że nie wiem, czy Bisz jest zainteresowany współpracą ze mną.
A czy masz jakiś wymarzony profil, portret słuchacza, odbiorcy twojej twórczości?
Mam. Rozmawiałem z taką dziewczyną. To jest wymarzony profil słuchacza. Podeszła do mnie dziewczyna po koncercie i powiedziała krótkie zdanie: „Słuchaj, chcę, żebyś wiedział, że to co robisz jest dla mnie bardzo ważne”. To mnie rozjebało na łopatki. I to jest słuchacz, którego ja bym sobie życzył i życzyłbym wszystkim artystom. Dla takiego rapera jak ja, słuchacz, który utożsamia się z tym co robię to kosmiczne doładowanie. Czujesz, że nie robisz tego tylko dla siebie i tylko dla muzyki, tylko, że jest jeszcze w ogóle coś ponad to.
No właśnie, dużą rolę w rapie odgrywa szacunek, za co szanujesz innych raperów?
Numer 1 – konsekwencja. Są raperzy, których nie szanuję muzycznie, ale widzę, że ktoś napierdala dwunastą płytę i ma jakiś progres z płyty na płytę nawet jeżeli jest niewielki. To szanuję bardzo. Szanuję wytrwałość, szanuję dbałość o szczegóły i taką kompletność. Jeżeli jest raper, który ma zajebiste bity z zajebistą aranżacją, mixem, kombinuje, nie wiem, czy z rapowaniem czy z podśpiechujkami czy z efektami, ma dobrą oprawę graficzną, ma dobre teledyski, a jednocześnie nie jest raperem z kilkudziesięciotysięcznym budżetem, więc masz pewność, że dba o to sam – podziwiam. To nie jest tak, że raper może mieć to wszystko nie angażując się. Jeżeli widzisz, że ktoś ma taki komplet wokół siebie to kumasz, że jest dobrym menadżerem. To również bardzo szanuję, taką kompletność i dbałość o szczegóły.
A jakich cech się wystrzegasz?
Wystrzegam się jakiejś przesadnej wczuty i zastanawiania się, kto, co, gdzie, z kim. Na chuj to? Robię swoje.
A o czym Mam Na Imię Aleksander nigdy nie zarapuje?
Nie wiem czy jest taka rzecz, o której nigdy nie zarapuje. Chyba nie ma.
Co daje Ci rapowanie, jakie się wiążą z tym emocje?
Satysfakcję, że robisz coś od A do Z, szczególnie jak już trzymasz w ręku płytę to przypominasz sobie ile pracy cię to kosztowało. Na pewno to buduje w jakiś sposób charakter, pewność siebie. Na pewno uczy pokory, bo to nie jest tak, że można sobie przysiąść, napisać coś na kolanie i rzucić w świat. Tak jest spoko, jak robisz pierwszą płytę, masz 14 lat i chcesz zaimponować kolegom na podwórku czy tam kolegom w klatce. I to jest łatwe jak na klatce pchasz swój skowyt, gdy twoi słuchacze to tylko znajomi – jak nawinąłem w numerze, który wyjdzie jutro. Rap daje mi satysfakcję i uczy pokory – zdecydowanie.
A jakie są twoje muzyczne autorytety? Na kim się wzorujesz?
Miuosh mi bardzo imponuje, naprawdę. Imponuje mi charyzmą. Gadasz z tym kolesiem trzy minuty i mu ufasz. Ja tak przynajmniej miałem. To jest gość, który jest długo na scenie, który dużo osiągnął i który tak twardo stąpa po ziemi, że kurwa nic nie jest w stanie go przewrócić. Kto mi imponuje muzycznie? Na pewno wszyscy raperzy, którzy bardzo długo dochodzili do swoich sukcesów. Na pewno głośne płyty z 2012r., Zeusa i Bisza, bo oni walczyli o swoją
pozycję bardzo długo. Dłubali, dłubali, dłubali i kurwa wydłubali. To jest niesamowite. VNM – ile on wydał tych płyt? Dwanaście? Trzynaście? Możesz tego nie lubić, może Ci się to nie podobać, ale nie powiesz, że to jest chujowe. To mi imponuje. Eminem jest gościem, który od pierwszej płyty do teraz cały czas się rozwija, on cały czas zalicza ogromny progres. Kanye West – to jest w ogóle kosmita. Słucham jego płyt i jestem zafascynowany. Nowa płyta wywołuje we mnie skrajne emocje. Niektórzy mówią, że to jest kakofonia, dla mnie to jest znalezienie nowych znaczeń dla rzeczy, których wcześniej nikt nie umiał docenić, dostrzec.. To jest inspirujące, bo widzisz jak ktoś łączy rzeczy, których tak naprawdę nie wypadałoby łączyć. Kto jeszcze? James Blake – kosmita. Wrażliwość, sposób postrzegania, wyobraźnia muzyczna. No i oczywiście Michael Jordan, nie? (śmiech)
To tak już poza muzyką, a muzycznie co chciałbyś jeszcze dać od siebie?
Wiesz, fajnie jest dawać ludziom nadzieję jakąś tam. Cokolwiek. To jest zajebiste. Robić muzykę, a jednak dawać ludziom nie tylko ją. Muzycznie chciałbym być zajebiście dobry wokalnie. Chciałbym śpiewać najlepiej w kraju.
I planujesz rozwijać się jakoś w kierunku wokalnym?
Tak, już mam umówione spotkania z logopedą, powoli odkładam hajs i będziemy chodzić z Emesem na lekcje śpiewania, typowo emisji głosu, także mam nadzieję, że to zaprocentuje. To znaczy, mam nadzieję... Na pewno zaprocentuje. Ciężka praca. Teraz mam sesję, więc trochę odpuściłem, ale chcę przejść na tryb pracy. Kiedy mam zajęcia to mam zajęcia, ale kiedy mogę to wstaję o siódmej, idę do studia i napierdalam. Teraz albo nigdy. Mam kilka lat, które mogę wykorzystać na muzykę, mogę sobie na to pozwolić w jakiś tam sposób. Jeżeli przyjdzie etat, no to nie będę mógł się tak efektywnie rozwijać, więc póki mogę to wykorzystuję ten czas. Chciałbym być dobry wokalnie. Ufam sobie. Nie wstydzę się tekstów, które pisałem jak miałem 17 lat, nie wstydzę się tekstów, które pisałem jak miałem 20, nie wstydzę się jak mam 23 i nie będę się wstydził jak będę miał 30, więc o to się nie boję, ale jednak w tym momencie ważniejsze jest dla mnie, żeby rozwijać warsztat wokalny i warsztat muzyczny niż tekstowy.
A czy w planach na 2014 rok znajdzie się trasa koncertowa obejmująca większą część Polski?
Póki co mam tego samego menadżera co Miuosh, więc możliwe, że coś tam będzie zaplanowane, ale dokładnie nie wiem. Był jakiś tam pomysł na tour z Fandango, gdzieś tam się to rozmyło, zobaczymy jak to będzie. Jest jeszcze kilka miast, w których nie byłem, a w których myślę, że ludzie chcieliby mnie zobaczyć, bo dostaję pokaźne ilości wiadomości. Nie wiem czy to będzie pod szyldem jakiejś konkretnej trasy, ale mam nadzieję, że się ruszy teraz z koncertami. W zimie zagraliśmy kilka ładnych sztuk, teraz styczeń - może to i dobrze - mniej, a teraz mamy znowu na luty, na marzec jakieś tam rzeczy, powoli się bookują jakieś tam dalsze terminy, więc myślę, że będziemy grać. Nie będzie to trasa koncertowa, ale będzie tego niemało.
To skoro już jesteśmy przy 2014 roku, czym zaskoczysz swoich fanów?
Nie wiem czy zaskoczę. Chcę wydać płytę, no nie oszukujmy się, mam teraz warunki i mam możliwości, jestem w cugu, że tak powiem. Miałem lekką przerwę po wydaniu płyty, dosięgnęła mnie taka niemoc twórcza, ale to był krótki okres. Dużo stresu, trzeba było to oddać, trzeba było się spinać, zrobiłem sobie małe wakacje, ale znowu jestem w transie, napierdalam. Mam jakieś tam propozycje featuringów, niektóre są dla mnie mega wyróżnieniem. Chciałbym nagrać płytę, która będzie już daleko bardziej eksperymentalna niż to co było do tej pory. Chciałbym, żeby tam było dużo więcej elementów czysto muzycznych niż stricte rapowych. Chciałbym, żeby ta płyta również opierała się tak jak rzeczy newschoolowe w jakiejś tam mierze na miksie, na efektach, chciałbym, żeby tam było dużo śpiewania, no i chciałbym, żeby kompozycje były troszeczkę inne w dotychczasowych trackach, żeby było może coś takiego jak Diset teraz zrobił - intro, które trwa siedem minut. Może takie rozwiązania. Mam kontakt bardziej z producentami elektronicznymi niż hip-hopowymi. Bo jeżeli EljotSounds robi bity hip-hopowe no to już Szatt nie robi bitów stricte pod nawijkę. Mam jakiś tam kontakt z Suwalskim, chciałbym się skontaktować z Du:it'em. Pokombinujmy. Czemu nie może być zwrotki, która ma 30 wersów, a później nie wiem, 20 wersów śpiewania, czemu tak nie może być? Oczywiście, wiadomo, że muzyka rządzi się swoimi prawami. Równe zwrotki, proste refreny, powtarzalność, ale będę z tym igrał. Chciałbym zaprosić wokalistów, może prześpiewam cały numer, czemu nie? Zobaczymy.
I tego ci życzę! Mam Na Imię Aleksander – dzięki wielkie za poświęcony czas.
Dzięki również.
©Aleksandra Stolarczuk
Przeprowadzono dnia 14 stycznia 2014r.
Strona Mam Na Imię Aleksander: www.facebook.com/mamnaimiealeksander
Zdjęcia: www.facebook.com/grymuzaPHOTOGRAPHY , Gabriel Kondras
Recenzja płyty "Nie myśl o mnie źle": www.wywrota.pl/album-muzyczny/23982-uniesienie-ciezaru-pierwszego-legala-nie.html