Jan Jarmuż. „SKAndalista"

sqrka
sqrka
Kategoria muzyka · 30 maja 2013

Łódzka The Stylacja, to zespół tworzący muzykę ska z dodatkiem jazzu, swingu i punkrocka. Supportowali ważniejszych przedstawicieli gatunku: amerykańskie The Toasters, francuskie Skarface, szwedzkie The Sensitives.Rozmowa z Janem Jarmużem, pianistą.

Niektórzy muzycy mawiali, że zajęli się muzyką, aby podrywać kobiety. Inni, żeby zarabiać pieniądze i jeździć po świecie.  Jaki był Twój powód, aby być muzykiem?

 

Nie zająłem się muzyką, aby podrywać kobiety, gdyż fortepian nie należy do grona instrumentów przesadnie ociekających seksem, w przeciwieństwie do waltorni czy puzonu.

 

Czemu akurat waltornia i puzon?

 

Wyobraź sobie, że grasz dwugodzinny koncert na puzonie. Dwie godziny dmuchania; spotkałaś się z czymś takim ?

 

The Stylacja to ośmiu młodych mężczyzn. Macie groupies?

 

Naturalnie. Wszędzie za nami jeżdżą członkinie Seniorskiego Klubu Sympatyków Muzyki i Białego Sera w Koluszkach. To nasze najstarsze fanki… dosłownie.

 

W zespole często dochodzi do kłótni?

 

Nie. Żeby rozwiązać problem konfliktów i kłótni, postanowiliśmy w ogóle ze sobą nie rozmawiać. (śmiech)

 

Jesteście bardzo różni…

 

Nasza grupa to zbiór indywidualności. To tak, jakby spotkali się Stanisław Jerzy Lec, Franz Beckenbauer i Kazimierz Kutz i założyli zespół. Każdy z innej parafii. Każdy pokręcony na swój sposób.

 

Twoje muzyczne guru?

 

Giacomo Puccini.

 

Jak, Twoim zdaniem, brzmi definicja popularności?

 

Popularność to tańsze używki, zapewnione miejsce siedzące w PKSie, wieczory literackie, na których można spotkać Natalię Siwiec, kebab z dodatkowymi, darmowymi warzywami. Nie wiem! Nie mam pojęcia czym jest popularność, bo i skąd wiedzieć mam.

 

Faceci grający w kapelach mają powodzenie u kobiet…

 

Faceci grający w kapelach mają takie samo powodzenie u kobiet jak faceci nie grający w kapelach, hydraulicy, piekarze, profesorowie socjologii i inne jednostki płci męskiej.

 

Pierwszy koncert, na którym byłeś?

 

Uczyłem się w szkole muzycznej i co pewien czas, odbywały się w niej tzw. popisy uczniów, czy też koncerty zaproszonych solistów i orkiestr. Zapewne, pierwszym koncertem był występ jakiejś koleżanki z klasy, która w wieku lat siedmiu próbowała ogarnąć menueta, tudzież inną etiudę.

Były to także moje pierwsze koncerty w roli wykonawcy, gdyż również tłukłem sonatiny, albo inwencje wielogłosowe.

 

Podobno piszesz monodram?

 

To zbyt wiele powiedziane. Mam tytuł. I kilka zdań.

 

Chciałbyś go kiedyś wystawić? Kogo widziałbyś na scenie?

 

Obawiam się, że zanim skończę pisać, to wszyscy wybitni aktorzy poumierają.

Nie podchodzę do tego szalenie poważnie. To tylko zabawa, która wypełnia wolny czas.

 

Życzę Ci wytrwałości. Dziękuję za rozmowę.

 

Dziękuję uprzejmie.

 

 

Rozmawiała Kasia Bagińska