Koncertowe „Przejście” do dalszego etapu, który zapowiada premierowy „Mokotów” – przedsmak następnej – studyjnej – płyty Strachów Na Lachy.
Oglądanie koncertowego DVD przypomina trochę przyglądanie się zmaganiom sportowców w TV. Brak stadionowcy emocji. Na szczęscie w przypadku Przejścia Strachów Na Lachy naprawdę podobieństwo jest minimalne. Po pierwsze, konferansjerska rola Grabaża, te wszystkie słowne wtręty między utworami oraz budowanie nastroju wspólnej zabawy w trakcie piosenek, zdecydowanie przewyższa dynamizmem poczynania większości komentatorów sportowych – chyba że posłuchamy Tomasza Zimocha, ale radio rządzi się innymi prawami i obowiązkami. Przewyższa poczynania komentatorów sportowych, ale nie wyróżnia się na tle innych wokalistów. Po drugie, praca kamery w trakcie łódzkiego koncertu, który to właśnie mamy przyjemność oglądać na Przejściu, zda się różnorodna, czego nie można powiedzieć o większości widowisk sportowych, dopóki ktoś nie pokazuje replaya. Na szczęście Strachy nie puszczają takowych powtórek. Nie muszą.
To właśnie największa przewaga wydawnictwa DVD nad uczestnictwem w koncercie. Możemy spauzować, wrócić do konkretnego fragmentu, wsłuchać się raz jeszcze. Decyzję podejmujemy sami. Kolejny (wykorzystany także na Przejściu): zaglądamy w miejsca, których nie widać z widowni – dzięki wspomnianej już pracy kamery oraz ekipy montującej „film” (chociaż niektóre decyzje podjęte w trakcie montażu koncertu Strachów wyglądają „weselnie"/kiczowato). Nie zastąpi nam to oczywiście wspólnego podrygiwania z tłumem. Chociaż zapewne są tacy, którzy wolą się nie ocierać o nikogo, słuchając scenicznych wystąpień artysty. W takowym przypadku plusów wydania DVD nie da się przecenić.
Na koncertach większość kapel zamienia się przede wszystkim w grajków, ginie gdzieś wyrażanie myśli. Nawet jeżeli ktoś traktował słowa piosenki przede wszystkim jako słowa właśnie, tak na koncercie wokal staje się – głównie – po prostu kolejnym instrumentem. Jeżeli zaś dochodzi do wyrażania myśli, a raczej emocji, odbywa się to na zasadzie pewnego wspólnego wykrzykiwania kolejnych zwrotek. Strachy Na Lachy rewelacyjnie wywiązują się z obowiązku bycia zabawiaczami. Nie zapominają o emocjach.
Koncertowe wykonania poszczególnych utworów zda się, że są nimi o wiele bardziej przepełnione niż studyjne odpowiedniki. Rwą z kopyta. Brzmią mocniej. Pełne wyrazistości instrumentarium spokojnie daje sobie radę nawet bez wokalu. A może właściwie radzą sobie lepiej niż wokal. To już po części zapewne kwestia tzw. gustu, ale wg mnie najsłabiej prezentuje się na Przejściu Krzysztof Grabowski. Za to chłopacy z instrumentami zrobili dobre wrażenie – pokazali, że potrafią grać i to nie tylko kopiując sami siebie.
Kiedy siadamy w domu sami i patrzymy na poczynania muzyków oraz wokalistów na wielu koncertowych DVD, często łatwo zauważamy, że w trakcie występu zaczynają się męczyć i... „sapać”. Strachy Na Lachy przeszły całość w znośnej formie. Dotarli do końca nawet z zapasem energii. Spokojnie można przejść to z nimi, włączając sobie Przejście.
Przejść do dalszego etapu, który zapowiada premierowy Mokotów – wykonanie koncertowe bez kobiecego głosu, który rozbrzmiewa w wersji teledyskowej. Mokotów to przedsmak następnej płyty zespołu. Jeżeli zabrzmi cała tak, będzie przyjemnym doświadczeniem. Coś, co wielu lubi u Strachów. Muzyczna lekkość i dobrze zbudowany tekst. Więcej przyjemności niż mocy, ale chyba tego oczekuje się od tego zespołu.
Przejście to nie tylko smaczny kąsek wspomnień dla wszystkich tych, którzy wzięli udział w łódzkim koncercie, w Wytwórni 17 grudnia 2011. Udało się nagrać krążek ciekawy i – w stosunku do dotychczasowych dokonań – Strachów Na Lachy wyjątkowy, chociaż jednocześnie głównie dla tych, którzy lubią taką „nutę”.
© Michał Domagalski
Tytuł: Przejście
Wykonawca: Strachy na Lachy
Data premiery: 2012-10-01
Nośnik: DVD
Ilość nośników: 1
Koncert odbył się: 17 grudnia 2011 w Wytwórni w Łodzi
----------------------------------------------------------------------
O występie na żywo Strachów pisała niedawno na Portalu Wywrota.pl Kaśka Szumlas: