...by głosy Wielkich Mistrzów odżyły

Redakcja
Redakcja
Kategoria muzyka · 4 września 2012

Rozmowa z Lebowskim, z zespołem muzycznym zakochanym w polskim kinie.

 

Wasz debiutancki album to zbiór kompozycji będących hołdem dla największych twórców polskiej kinematografii. Czy każdy z utworów odnosi się do jakiegoś konkretnego filmu, aktora bądź reżysera?

Nie, nie chodziło nam o dedykowanie konkretnej piosenki konkretnemu twórcy, lecz raczej zanurzenie płyty jako całości w filmowym klimacie. Na ogół proporcje są właśnie takie – na jeden utwór cytaty z jednego filmu – ale nie jest to reguła. Zależało nam, by głosy Wielkich Mistrzów odżyły na nowo, w innym od pierwotnego kontekście, by wypowiadane przez nich słowa nabrały bardziej uniwersalnego charakteru. Myślę, że ta sztuka nam się udała.

Dużo mówicie o tym, jak inspirujący potrafi być film, a co z kolei fascynuje Was w muzyce? Przedstawcie nam kilku spośród swoich muzycznych mistrzów.

Każdy z nas – członków Lebowskiego, ma własny gust, własnych mistrzów i inspiracje, każdy dochodził do obecnego poziomu muzycznego rozwoju inną drogą, ale z pewnością jest kilku artystów, których wspólnie darzymy ogromną estymą. Z pewnością są to np: Peter Gabriel, David Sylvian, Pat Metheny, Jeff Beck, Esbjörn Svensson, Dave Matthews, Nils Petter Molvaer, czy Brendan Perry (Dead Can Dance), obok którego mieliśmy zaszczyt występować w ubiegłym roku.

W wielu kompozycjach słyszymy autentyczne głosy aktorów pochodzące ze znanych polskich filmów. Czy w warstwie muzycznej również możemy doszukać się fragmentów oryginalnych tematów filmowych?

Nie, nie ma żadnych bezpośrednich cytatów, choć wielu ze słuchaczy doszukuje się inspiracji słynną „Kołysanką” Krzysztofa Komedy w wokalizie utworu 137 sec. Jednak jest to raczej nieświadome nawiązanie do klimatu tego genialnego utworu, niż cytat muzyczny. Niezwykle rzadko sięgamy po cudzą twórczość – obecnie, jedynym coverem, jaki można usłyszeć w wykonaniu Lebowskiego jest temat Romeo & Juliet Nino Roty.

Zapewne niejednokrotnie mieliście już okazję prezentować materiał z płyty Cinematic na żywo. Czego możemy spodziewać się po Waszych koncertach, czy to intymne, kameralne występy czy może duże multimedialne show?

Myślę, że zarówno jedno i drugie. Zależy nam na nawiązaniu intymnej więzi ze słuchaczem, wprowadzeniu go w nastrój, który sami odczuwamy grając te nuty. Zdarza nam się obserwować ludzi słuchających naszych koncertów z zamkniętymi oczami - mamy tylko nadzieję, że nie jest to reakcja na naszą olśniewającą urodę osobistą, ale efekt klimatu, jaki udaje nam się wytworzyć (śmiech-przyp.red). Z drugiej strony oprawiamy koncerty wizualizacjami, za które odpowiedzialny jest nasz manager Radek Ratomski. Autorami większości obrazów jesteśmy sami, udało nam się jednak nawiązać współpracę z interesującymi twórcami filmowymi, których prace doskonale współgrają z tym, co robi Lebowski. Stanowią one istotną część koncertu. Mamy w dorobku zarówno koncerty kameralne, klubowe, jak i prezentacje na dużych festiwalowych scenach i sądząc z reakcji publiczności, z obu wychodzimy obronną ręką.

Na swoim koncie macie już kilka nagród oraz wyróżnień. Wasz album został uznany za jeden z najlepszych polskich debiutów według magazynu Metal Hammer. Czy takie pozytywne przyjęcie Waszej muzyki, to dla Was motywacja do dalszej wytężonej pracy oraz jeszcze lepszego zaprezentowania się na kolejnym albumie?

Każdy lubi być chwalony i doceniany, zwłaszcza, gdy tego się nie spodziewa, prawda?(śmiech-przyp.red) Tak się złożyło, że spora część nowego materiału powstawała jeszcze przed ukazaniem się Cinematica, więc jest wolny od jakichkolwiek merkantylnych pokus. Nie grozi nam również woda sodowa czy zawrót głowy, gdyż wyróżnienia o jakich mówimy, mimo iż są bardzo miłe, mają charakter czysto honorowy i jako takie nie wpływają specjalnie na status zespołu. Dały nam one jednak trochę więcej pewności siebie i wiary w to, że nasza muzyka może być interesująca nie tylko dla nas samych.

Czy po tak dobrych recenzjach albumu Cinematic i zaprezentowaniu swoich nieprzeciętnych zdolności kompozytorskich, dostaliście propozycję napisania muzyki do jakiegoś filmu?

Po cichu liczyliśmy na taką współpracę, ale widocznie nasi filmowcy nie są skłonni do podejmowania nowych wyzwań. Dużą przyjemność sprawił nam natomiast młody reżyser Marcin Gałczyński wykorzystując kilka tematów z Cinematica w swoim filmie dokumentalnym Mistrzowie drugiego planu. To wzruszająca opowieść o ludziach pracujących na planie filmowych największych polskich filmów – oświetleniowcach, wózkarzach, operatorach, itd., którzy dla widza na ogół pozostają anonimowi. Widzieliśmy już kilka fragmentów filmu – zapowiada się smakowicie.

Obecnie coraz rzadszym zjawiskiem w polskiej kinematografii jest komponowanie muzyki specjalnie na potrzeby filmu. Tę rolę spełniają dziś soundtracki złożone z popularnych piosenki różnych wykonawców. Czy nie uważacie, że film wiele traci, gdy muzyka nie jest zainspirowana obrazem i jego klimatem?

Pełna zgoda. Nie bez powodu tyle znakomitych tematów muzycznych przeszło do historii kina, wystarczy wymienić choćby Ojca chrzestnego, ET, Gwiezdne Wojny, Dziecko Rosemary, Ostatnie kuszenie Chrystusa, Ptaśka, Dobrzy, źli, brzydcy i dziesiątki, dziesiątki innych wybitnych filmów, z których muzyczne motywy zna każdy szanujący się miłośnik kina. Często duety reżyser - kompozytor bywały niezwykle trwałe jak choćby Sergio Leone - Ennio Morricone, Steven Spielberg – John Williams, czy choćby Krzysztof Kieślowski - Zbigniew Preisner. Niestety wygląda na to, że te czasy mamy już za sobą. To wielka strata zarówno dla kina jak i muzyki.

 

Waszą muzykę cechuje mnogość barw i bogate aranżacje. Czy kiedy pracujecie nad nowym materiałem staracie się do perfekcji doprowadzić każdy szczegół oraz każdą nutę i nie godzicie się żadne kompromisy i sztampowe rozwiązania?

Jak mawiał kasiarz Kwinto – jesteśmy szczególarzami, staramy się by partia każdego z instrumentów dopełniała pozostałe i wnosiła coś istotnego do utworu. Przykładamy dużą wagę do detali, pozornych drobiazgów, których wypadkowa często decyduje o finalne jakości utworu. Kompromis jest jednak przy pracy zespołowej, jaką wykonujemy, rzeczą nieodzowną – chodzi o to, by każdy z członków zespołu miał satysfakcję z wykonanej pracy i czuł się ważną częścią projektu. Trzeba wiedzieć kiedy odpuścić, zrezygnować z osobistych ambicji, schować dumę do kieszeni, z korzyścią dla zespołu. Duma bywa złym doradcą.

Gracie muzykę czysto instrumentalną i świadomie zrezygnowaliście z partii wokalnych, a wiele z Waszych kompozycji posiadają bardzo rozbudowaną formę. Czy w typowych piosenkowych ramach czuliście się skrępowani i nie mogliście w pełni wyrazić siebie?

Konwencja muzyczna, którą sobie wypracowaliśmy daje nam pełną wolność i pewien dreszczyk emocji. Zaczynając nowy utwór nigdy nie wiemy dokąd nas zaprowadzi i jaki ostateczny kształt przybierze. Mamy ogromną frajdę ze wspólnej pracy – rozpoczynamy ją zazwyczaj od wspólnej improwizacji i jeśli tego dnia Pegaz jest łaskawy, zdarza się, że coś zaiskrzy między nami, nastąpi pozawerbalne porozumienie, nić transcendencji – uwielbiamy te chwile. Za czasów, gdy bywali z nami wokaliści, taka chemia się nie zdarzała, przypominało to raczej przestawianie klocków niż artystyczne poszukiwania. Wygląda więc na to, że Lebowski pozostanie kwartetem, choć niewykluczone, że na nowy album uda nam się zaprosić interesujących gości – kto wie?

Na koniec opowiedzcie o swoich muzycznych planach oraz marzeniach tych spełnionych i tych które jeszcze czekając na realizację?

W tej chwili pracujemy jednocześnie nad wydaniem Cinematica na podwójnym kolekcjonerskim winylu i nad nowym singlem, który ma pokazać nowe oblicze Lebowskiego. Myślimy również intensywnie nad wydaniem nowego albumu, na który materiał muzyczny mamy już przygotowany. Bardzo zależy nam również na prowadzeniu intensywnego życia koncertowego, ale niestety w obecnych realiach to nie jest to łatwy temat i z przyczyn obiektywnych nie udaje nam się prezentować na żywo muzyki Lebowskiego tak często, jak byśmy sobie tego życzyli. Może po kolejnym albumie to się zmieni – kto wie?

 

Rozmawiał: Bartosz Domagała

 

 

 

Artykuł ukazał się na portalu Katalog Artystyczny.

 

 

____________________________________________________________

 

 

Na Portalu Wywrota.pl: znajdziecie również recenzję wspomnnianej płyty:

Michał Domagalski: Cinematic Lebowskiego - zjawisko muzyczne i... filmowe