Przeciwziemia

Redakcja
Redakcja
Kategoria muzyka · 4 sierpnia 2012

O różnorodności Przeciwziemian oraz surrealistycznej filozofii stopionej w muzyce, obrazie i słowie.

 

Wasza muzyka, wizerunek oraz surrealistyczna filozofia towarzysząca całej Waszej działalności, stanowią jedną i nierozerwalna całość. Czy aby zrozumieć to, co do przekazania ma zespół Przeciwziemia należy postrzegać Was właśnie jako taki wielowymiarowy artystyczny twór?

Tak, Przeciwziemia to nie tylko muzyka. To także słowo i obraz. Przeciwziemianie różnią się. Jednak z tego zamętu chcemy wyciągnąć monolit, mamy wiele głów - jedną szyję. Myślę, że to najtrudniejsze w procesie twórczym, w którym uczestniczy wiele osób, wydobyć styl z wielu pozornie nazbyt różniących się elementów. Taka idea jest dla nas wyzwaniem i celem. Nie dotyczy to tylko dźwięków. Tak, chcemy stworzyć jakość, w której idea łączy się z muzyką i przedstawieniami wizualnymi, tworząc zsynchronizowaną całość.

,,Na Przeciwziemi wszystko jest tak samo tylko, że na odwrót”, czytamy na waszej stronie internetowej. Czy rzeczywiście tylko tyle wystarczy, aby ,,ziemska” muzyka stałą się niesztampowa i oryginalna?

Być może to stwierdzenie jest zbyt upraszczające. Przeciwziemi nie zależy, żeby być na odwrót, zależy raczej - aby być Przeciwziemią. Jeśli bylibyśmy tylko na odwrót oznaczałoby to, że jesteśmy reaktywni, że tworzymy siebie na podstawie negatywnego odbicia innych ludzi. Nie sądzę, że tak jest u nas. Oczywiście, oddziaływują na nas pewne postaci czy style - dotyczy to każdego człowieka - ale szukamy własnego tropu, własnej niszy, nie przejmując się poprawnością muzyczną czy przynależnością gatunkową.

Nie boicie się eksperymentów, a muzykę traktujecie jako bardzo elastyczne tworzywo. Czy taka efemeryda jest wynikiem Waszych inspiracji i doświadczeń, które zbieraliście przez całą swoją artystyczną działalność?

Cała nasza twórczość to próba zmieszczenia tego, co improwizowane w ramy skomponowanego utworu. Czasami nasze improwizacje mają to do siebie, że zaglądają do różnych światów, tkwiących w naszych głowach. Te światy zbudowane są na różnych doświadczeniach. Ale często dochodzi do głosu coś krótkotrwałego: uczucia, nastroje, emocje. Myślę, że to stąd właśnie pochodzi tak zmienny i rozmaity charakter Przeciwziemi. Nasze utwory to chyba jakaś forma muzycznej rozmowy członków zespołu, a rozmowy mogą wyglądać bardzo różnie.

Wiele Waszych kompozycji zawiera części oparte na improwizacji. Czy to z kolei wyraz fascynacji wolnością jaką daje muzyka jazzowa?

To zaskakujące jak często ,,posądza" się nas o improwizacje (śmiech-przyp. Red.) Pewne partie naszych utworów, którym często przypisywany jest improwizowany charakter są jednak skomponowane od A do Z. Co oczywiście nie oznacza, że nie improwizujemy. Nasze koncerty znamionuje ta cecha. A! Jeszcze jedno - nasze próby. Czasami wchodzimy na salkę i improwizujemy przez całą próbę, a nic z tego nie zostaje zarejestrowane na jakimkolwiek nośniku, po prostu mamy duży ubaw z takiego uprawiania muzyki.

Dużym zaskoczeniem było dla mnie wysłuchanie koncertowych wersji Waszych kompozycji. Nie tylko nie odbiegają one jakościowo od oryginału, ale rzucają słuchacza na kolana bijącą od nich energią. Czy scena jest takim miejscem gdzie zawsze dajecie z siebie wszystko?

Wiesz, bywają takie koncerty gdzie jesteśmy naładowani energią i przekazujemy ją odbiorcom. Często jest tak, że im mniej myślisz o tym, że właśnie grasz koncert tym lepiej jesteś w stanie oddać się muzyce. Zapominasz o tym, że jesteś tutaj, aby zagrać jak najlepiej, jak najdokładniej i wsiąkasz w spektakl, podczas którego jedynym narratorem jest muzyka i tekst. Uważam, że jest ta wielka umiejętność wczucia się na scenie jest niezmiernie trudna - przecież to NAGLE zaczynasz koncert - nagle przestawiasz się na inne fale, wcześniej ewentualnie nastrajasz się, każdy robi to inaczej. Czasami oczekuje się od ciebie, że po bardzo szybkim ,,umeblowaniu się" na scenie zaczniesz grać czy śpiewać i będziesz to robił autentycznie. Przed chwilą jeszcze dźwigałeś sprzęt, a teraz masz śpiewać o losach świata. To bardzo trudne, niekomfortowe. Jest tak w przypadku różnych przeglądów, festiwali. Dlatego, jeśli decydujemy się na koncert, dbamy o to, aby oddzielić czasowo kwestie organizacyjne od samego spektaklu.

Dużą wagę przykładacie do tekstów waszych utworów. Każdy z nich to tajemnicza opowieść odwołująca się czy to do krążących legend czy innych mrocznych historii jak w przypadku utworu Fryderyka. Nie ma dobrej piosenki bez równie wartościowego tekstu?

Jasne. Z reguły jestem współautorem tekstów i wiem z jakim namaszczeniem podchodzimy do ich ostatecznego kształtu. Walczymy o to, aby coś w tekście zakomunikować, aby nie był to komunikat, który jest już wszystkim znany lub dla wszystkich oczywisty. Chcemy podzielić się naszą refleksją, gdzieś zasłyszaną albo zmyśloną ciekawą historią.

Czy Przeciwziemia to ostateczne miejsce Waszej artystycznej podróży czy też wciąż oddziaływują na Was inne muzyczne konstelacje?

Sama Przeciwziemia to nie jedno miejsce. Przeciwziemia to wiele miejsc, wiele światów możliwych. Nie sądzę, aby jeden z nich był najlepszy. Pozostają inne, być może jeszcze nie przedstawione, być może także warte uwagi. Pomimo tej wielości coś te światy łączy - jakaś jedna charakterystyka, właściwość.

W utworze Kanibal sięgacie po orientalne motywy, a w Waszym instrumentarium można znaleźć nietypowe instrumenty. Skąd pomysł na zestawienie mocnego rockowego grania z pozaeuropejskimi tradycjami muzycznymi?

Nasze zachodnie postrzeganie muzyki różni się znaczenie od innych. Zachodnie ucho często odebrałoby to, co muzycznie inne, np. orientalne, jako dysonans. I jest tak właśnie w przypadku instrumentu , którego używam - bağlamy - na której można zagrać nie tylko pół-, ale także ćwierćtony. Orientalna skala pokazuje słuchaczowi dźwięk w nowej perspektywie. Otwiera pole dla zupełnie innej jego percepcji. To wzbogaca. Czyż nie?

 

Wasza pierwsza epka Właściwości zebrała wiele pozytywnych recenzji. Pokazała także, że od samego początku idziecie własną wytyczoną drogą. Czy Wasz kolejny album Tatooed Head Woman, który ukaże się już niebawem będzie kontynuacją tego stylu?

Tattooed Head Woman nawiązuje do Właściwości. Czasami nawet, pół żartem, pół serio przypisujemy pod względem stylu numery z pierwszego albumu utworom z drugiego. Jednak, wedle mojego odczucia, Tattooed jest kolejnym etapem naszej podróży, idzie o krok do przodu. Nie twierdzę, że tamte utwory były złe. Te nowe są po prostu jeszcze lepsze (śmiech-przyp.red). Ten album ma swoją wewnętrzną siłę. Chyba udało nam się przekazać na nim energię. Jestem z tego bardzo zadowolony.

Tattooed Head Woman będzie albumem pełno wymiarowym, a to wiąże się ze sporym nakładem sił. Opowiedzcie nam jak przebiegały prace nad płytą, kto jest autorem muzyki i czy udało Wam się odnaleźć idealne brzmienie?

Tattooed... jest czymś pomiędzy. Nie jest ani pełnowymiarowy, nie jest też tzw. epką. To 4 utwory plus 2 utwory bonusowe (w innych wersjach językowych). W sfinansowaniu albumu pomógł nam portal Megatotal.pl, na którym fani wpłacali pieniądze na nasze wirtualne konto. Następnie trafiliśmy do poznańskiego studia nagraniowego, którego atutem okazał się właściciel i realizator w jednej osobie. Pod względem brzmienia "Tattooed..." prowadzi nas o krok dalej. Studyjnie brzmimy coraz lepiej. Ta płyta po prostu ma kopa. To jest w niej ważne, udało nam się to osiągnąć. Praca nad płytą to zlepek odpowiedzialnego nagrywania z imprezą. Często jednak jedno przechodzi w drugie (śmiech-przyp.red) Co wcale nie jest czymś złym.

Na koniec opowiedzcie o swoich muzycznych planach oraz marzeniach tych spełnionych i tych które jeszcze czekając na realizację?

To co udało nam się osiągnąć oddajemy słuchaczowi w postaci świeżej Tattooed Head Woman. Pozostawiamy muzykę jej/jego opinii. Co chcemy osiągnąć? Z pewnością LP, gdzie przekażemy to, co pokazujemy na koncertach. Chciałbym kiedyś wziąć taką płytkę do ręki i być po prostu z niej dumny!

 

 

 

Rozmawiał: Bartosz Domagała

 

 

Artykuł ukazał się na portalu Katalog Artystyczny.