Wyrwać się z ciszy

Łukasz Sroczyński
Łukasz Sroczyński
Kategoria muzyka · 4 czerwca 2012

Sosnowiecka klubokawiarnia Pod spodem 24. maja zapoczątkowała, przy wsparciu Gminy Miasta Sosnowiec, cykl filmów niemych z muzyką na żywo w ramach przedsięwzięcia Sosnowiec Sound – Miasto Dobrych Dźwięków. Gościem pierwszej edycji był Sebastian Pypłacz ze swoim projektem Meet The Ambient.

 

Muzycznie, Meet The Ambient, porusza się wśród dźwięków elektroniki, z naciskiem na ambient. To szczególny gatunek muzyki elektronicznej, który w założeniu odchodzi od klasycznie rozwijanej linii melodycznej – nie ma linearności, są dźwiękowe plamy nasycone różną intensywnością barw. Artysta tworzy muzykę tła, którą słuchacz może nieustannie odnajdywać/odkrywać w swoim życiu. Tym samym staje się idealnym produktem dla ożywienia za pomocą dźwięku klasycznego kina niemego. 

 

Na pierwszy rzut wybrano film Puszka Pandory w reżyserii G.W. Pabsta. Film, który otworzył drzwi do kariery Louise Brooks, czyli filmowej Lulu. Słodka istota, która skrywa w sobie diaboliczność. To kobieta fatalna, a jej każdy czyn kierowany jest nakazem ciała. Tak też śledzimy na ekranie krok po kroku ukryte działania namiętności, napór instynktu. Lulu powoli niszczy każdego, kto poddaje się jej urokowi, co ostatecznie przynosi smutny finał także jej samej.

 

Muzyka Meet The Ambient to przede wszystkim nastrój. Szczególnie na początku można było poczuć klimat prawdziwej, nadnaturalnej grozy. Artysta inspirowany opowiadaną w filmie historią od czasu do czasu pozwalał sobie na coraz więcej swobody, a to nie zawsze sprzyjało widowisku. Niejednokrotnie charakter utworów odbiegał od tego, co było widać na ekranie. Dodatkowo warunki realizacyjne projektu nie sprzyjały skupieniu – trudno było się wyizolować. 

 

W tym momencie mam wiele niewesoło brzmiących słów do powiedzenia. Być może powinienem chwalić, bo pomysł jak najbardziej na to zasługuje, ale w pewnym stopniu wchodzi tutaj w grę honor trzeźwego, beznamiętnego recenzenta. Realizacyjnie było po prostu do kitu. Przede wszystkim w sali, na której miała miejsce projekcja, było zbyt widno, dochodziło światło i dźwięki z zewnątrz. Był problem z nagłośnieniem, ponieważ muzyka była mementami zdecydowanie zbyt głośna. Film wyświetlany był jedynie w wersji z napisami angielskimi – bardzo się cieszę, że tak mocno docenia się widza, ale nie rozumiem, dlaczego zainteresowani muszą koncentrować swoją uwagę na tłumaczeniu sobie w myślach wypowiadanych dialogów, nie mogąc jednocześnie skupić się na muzyce. Ponadto, w dalszej fazie, docierały do nas szumy, które wynikały z pojawienia się stałej klienteli lokalu. To banalne powiedzieć, że zmusiło to widzów do przykrej formy obcowania z innymi ludźmi, ale takie banały trzeba uświadamiać organizatorom. Konieczność dzielenia w tej samej przestrzeni z ludźmi, z którymi nie ma się nic wspólnego oraz wszystkie pozostałe elementy stały się przyczyną irytacji i źródłem udręki słuchaczy i widzów. 

 

Dalsze losy cyklu były uwarunkowane zainteresowaniem publiczności, która na społecznościowym portalu facebook zapowiedziała się licznie. Okazuje się jednak, że wirtualność wcale nie tak intensywnie przenika do realności. Pojawiło się kilkanaście osób (bliżej dziesiątki niż dwudziestki), które miały ochotę napić się piwa przy muzyce i filmie. Co ważne, niewielkie zainteresowanie, nie zniechęciło Meet The Ambient. Artysta z zaangażowaniem i zapałem bawił się muzyczną formą. To cieszy i napawa optymizmem. Mam nadzieję, że projekt nie zostanie porzucony. Jest sporo do poprawy, ale nie są to rzeczy niemożliwe do zrealizowania. Także liczę, że wkrótce nieme kino znów wyrwie się z ciszy dzięki psychodeliczej muzyce Meet The Ambient.

 

 

 

Łukasz Sroczyński

 

24 maja 2012

Meet The Ambient (koncert w ramach Miasto Dobrych Dźwięków)

Klubokawiarnia Pod Spodem, Sosnowiec