Swingujące 3-miasto – zajrzeć w przeszłość, pokazać właściwie dowód na jej istnienie. Spróbować odbudować powoli zapominany rozdział polskiej muzyki.
Płyta BASZTY otwierająca serię Swingujące 3-miasto to solidna dawka muzyki spod znaku jazzu zaserwowana przy użyciu naprawdę imponującego instrumentarium. Całość – bagatela 19! utworów – dzieli się na dwie części. W ten oto sposób dostajemy płytę studyjną i koncertową. Obie warte odsłuchania.
Zajrzeć w przeszłość. Pokazać właściwie dowód na jej istnienie. Spróbować odbudować powoli zapominany rozdział polskiej muzyki. Takie cele wydaje się mieć przedsięwzięcie Swingujące 3-miasto. Pierwszą próbką mają być dźwięki zarejestrowane w latach 70. ubiegłego wieku. BASZTA – tak brzmi nazwa formacji, która była przecież laureatem festiwalu „Jazz nad Odrą '77”.
Pozostaje pytanie, czy to potrzebny kawałek historii.
Można powiedzieć, że sami panowie (tzn. BASZTA) zabierali w przeszłość wtedy, gdy tworzyli covery, gdy na nowo przedstawiali utwory Wondera, Beatlesów, Newmana i innych. Od strony zespołu grającego „pożyczone” kompozycje dają się głównie poznać z wersji live. Kolejne utwory przerywane są zasłużonymi brawami. Zdaje się, że atmosfera w Żaku w 1976 dopisywała. Dopisuje również mi, gdy odsłuchuję tych nagrań dzisiaj. Cały ów koncert miał na celu dać satysfakcję słuchaczom i... grającym. Nie aspirował raczej do wydarzenia artystycznego przez duże A.
I dobrze.
Ponieważ takie zadanie w zupełności spełnia pierwsza, studyjna część płyty. O ile oczywiście koncertowo-coverowe granie wzbogacone było wokalnie, o tyle studyjne aranżacje oparte głównie o pomysły BASZTY częstują nas samą muzyką. Subtelnie, wysmakowanie.
Odnajdziemy tutaj również standardy innych twórców.
Z całej płyty najciekawiej brzmi utwór Herbiego Henckoka. Watermalon Man zaaranżowany
przez polski zespół dostał nowej głębi i innego wyrazu. Warto zauważyć, że obok Pick Up The Pieces (z repertuaru Average White Band) stanowi jedyny kawałek zaprezentowany również na żywo. Wersja koncertowa zdecydowanie bardziej pędzi. Odnoszę wrażenie, że wynika to
również z reakcji publiczności.
*
Całość jest więc bardzo różnorodna. Nie tylko ze względu złączeni koncertu z nagraniami w studio. Raz jest dynamicznie, raz – lirycznie. Trudno jednak uznać to za minus albumu, gdyż należy pamiętać, że powstał on w skomplikowany sposób. Zdjęcia w książeczce uświadamiają nam, że minęło bez mała czterdzieści lat od zarejestrowania owych dźwięków. Płyta stanowi raczej swoisty dokument tamtego czasu, ale i tak broni się muzycznie do dziś.
Warto zatem ją polecić nie tylko fanom jazzu.
© Michał Domagalski
BASZTA
w ramach projektu Swingujące 3-miasto
Solition, 2011
1CD, 19 utworów