Grechuta po liftingu

anonim
Anonimowy użytkownik
Kategoria muzyka · 7 września 2011

Kompozycje zasłużonego dla polskiej muzyki artysty w wykonaniu grupy Plateau dają się przełknąć bez zakrztuszenia.

Są artyści nietykalni, utwory, których na warsztat brać nie należy. Konfrontacja z legendami może być bardzo nieprzyjemna, a upadek ciągnie się za świętokradcą do końca kariery. Chłopaki z Plateau zmierzyli się z utworami w większości skomponowanymi przez Marka Grechutę. Trzeba przyznać, że, pomimo przelotnych burz, wychodzą ze starcia obronną ręką.


Zaczyna się bardzo spokojnie, rzec by można, w klimacie Anawy. Ocalić od zapomnienia, jakby dla uczczenia pamięci artysty umieszczony na początku albumu, nie odbiega specjalnie od oryginału, prawdopodobnie sam Grechuta odnalazłby się w tym brzmieniu. Jednak już po niespełna trzech minutach dostajemy w prezencie skoczną gitarę w utworze, który był hymnem niezliczonej liczby pokoleń. Dni, których jeszcze nie znamy w interpretacji Plateau to nie patetyczna ballada, lecz wesoła festiwalowa pioseneczka do poskakania w błocie. Po pierwszym, drugim i trzecim przesłuchaniu dochodzi się w końcu do wniosku, że tak drastyczna zmiana stylizacji jest całkiem niezłym pomysłem, choć słuchacze, których egzaminy dojrzałości przypadały na okres, kiedy orzełek nie miał korony, mogą nie wybaczyć tej transformacji. Podobnie jest z Będziesz moją Panią: odarty z karoserii i podwozia za pomocą gitary elektrycznej utwór jedynie silnikiem nawiązuje do pierwowzoru.


Nieuniknionych porównań na razie wystarczy, czas spojrzeć na wady i zalety aranżacyjne Plateau. Gołym uchem słychać ponad dziesięcioletni staż zespołu. Gitary bardzo sprawnie współdziałają z linią basu, tworząc miejscami brzmienia niemal psychodeliczne (Wiosna, ach to Ty). Perkusja wybija rytmy urozmaicone, co wysuwa grupę przed szereg polskich zespołów dwudziestego pierwszego wieku, uderzających po bębnach jednostajnie, aż do znużenia. Również wokalista jest łaskawy dla uszu słuchacza, dobrze odnajduje się w trudnej dykcji, szybkim wypowiadaniu tekstu, tak charakterystycznemu dla pierwowzoru. Obraz sielanki wokalnej psuje momentami nieporadność w operowaniu wyższymi partiami narzuconymi przez Grechutę (Gdzieś w nas). Sporo tu przesterowanych gitar i elementów elektronicznych, co troszkę przeszkadza. Kompletnie niepotrzebne użycie efektów dźwiękowych w outro Świata w obłokach zaburza podniosłą atmosferę utworu.


Na szczególną uwagę zasługują dwie kompozycje: Niepewność i Korowód. Pierwsza jest świeżym powiewem dla nieco już zaśniedziałej interpretacji wiersza Adama Mickiewicza. Miarowa, jednostajna praca gitary elektrycznej, wspomagana głębokim rytmem basu, daje efekt hipnotyzującego chilloutu. Bardzo przyjemna w odbiorze, zwyczajnie miła dla ucha piosenka. Gorzej niestety z Korowodem. Jest on podręcznikowym przykładem gwałtu na genialnym utworze, samobójstwem naśladowców, którzy zadają je sobie własną próżnością. Nie wiedzieć czemu, w głowach muzyków z Plateau zrodził się pomysł zwolnienia tempa, tak muzyki jak i wokalu, w stosunku do oryginału. Efekt jest mizerny i gdyby nie zaproszenie Jacka Ostaszewskiego, który aurą tajemniczości swojego fletu oczarowuje słuchacza, to utwór dłużyłby się niemiłosiernie.


Jeszcze słowo o gościach. Wojciech Waglewski i Martyna Jakubowicz świetnie wpisują się w brzmienie albumu, urozmaicając go swoimi głosami. I to tyle, a szkoda, bo można by bardziej wyeksploatować zasłużonych polskiemu rockowi muzyków. Chyba najlepszym utworem na płycie jest singlowy duet z Sonią Bohosiewicz, Wiosna, ach to Ty. Barwy wokalisty, Michała Szulima, i znanej aktorki koegzystują bez przeszkód, tworząc melodię niebywale wciągającą. Artystka nasyca utwór erotyzmem, unoszącym się nad nim niczym woń majowych kwiatów nad polską łąką. Obecność Jacka Szymkiewicza w Dniach, których jeszcze nie znamy potęguje grymas na twarzy słuchacza, wywołany wspomnianą wcześniej żywiołową pracą gitary. Udział w projekcie założyciela zespołu Pogodno nie jest elementem zbędnym, lecz momentami artysta sprawia wrażenie przerysowanego, usilnie starającego się dać coś „od siebie”, niekoniecznie tam, gdzie to coś powinno być.


Projekt Grechuta z pewnością podzieli opinię publiczną na tych, którzy znają i cenią sobie twórczość Marka Grechuty i na fanów Plateau, którzy Wielkiego Nieobecnego kojarzą z dwóch, trzech utworów. Tym pierwszym przypadnie do gustu, bądź nie, z pewnością uczucia będą mieć mieszane. Ci drudzy powinni być zachwyceni, gdyż album wnosi do szarej, polskiej rzeczywistości świeżość, radość i odrobinę spontaniczności. Pomimo pewnej ilości niedociągnięć płyta jest przyjemna w odbiorze i klimat wytworzony przez muzyków pozwala przymknąć oko na mankamenty. Grupa przeżyła konfrontację z legendą, a odniesione rady łatwo dadzą się wyleczyć na koncertach.

 

© Radosław Młynarczyk

 

 


Plateau

Projekt Grechuta

Wydawca: 4 Ever

Data premiery: 21 marca 2011

 

Lista utworów:

1. Ocalić od zapomnienia

2. Dni, których jeszcze nie znamy

3. Będziesz moją panią

4. Wiosna, ach to Ty

5. Twoja postać

6. Gdzieś w nas

7. Niepewność

8. Korowód

9. Świat w obłokach

10. Gdziekolwiek