„HELLOWEEN – Unarmed” – uderzenie metalowej orkiestry.

Redakcja
Redakcja
Kategoria muzyka · 16 stycznia 2011

Dwadzieścia pięć lat – dokładnie tyle potrzebowało pięciu wirtuozów, aby stworzyć coś tak wspaniałego jak „Unarmed” – esencja energii, szybkości, sensu, symboliki i zarazem delikatności.

 

  

Istnieją dwa rodzaje zespołów – te, które konsekwentnie grają swój gatunek i stronią od innowacji, by nie zrazić do siebie słuchaczy, oraz takie, których głównym atutem są zmiany stylu i element zaskoczenia. Aby móc porozmawiać o tych drugich, cofniemy się o jeden album wstecz w stosunku do „7 Sinners” i zedrzemy z Helloween wszelką elektryczność, aby wejrzeć głębiej w ich największe hity: ukoronowanie 25-lecia twórczości po prostu nie mogło zostać lepiej przemyślane i dopracowane!

 

   Już samo nazwanie albumu „Unarmed” (ang. „rozbrojony”) sugeruje nam jasno i wyraźnie, że będziemy mieć do czynienia z czymś nietypowym. Okładka płyty – piękna kobieta trzymająca wiolonczelę – potęguje to wrażenie i stanowi mocne przeciwieństwo heavymetalowych twardzieli; Deris, Weikath, Großkopf, Gerstner i Löble stają się kimś więcej, niż długowłosymi specjalistami od ciężkiego brzmienia – są wirtuozami z olbrzymimi muzycznymi horyzontami.

 

   Płytę otwiera pogodny utwór pt. „Dr. Stein” z „Keeper of the seven keys pt. II”. Orkiestrowa aranżacja dodaje mu zupełnie nowej jakości i mimo, iż tekst nie jest wybitnym arcydziełem, całość jest zdecydowanie bardziej dojrzała i jeszcze sympatyczniejsza od oryginału.
    Drugi utwór, „Future World”, tak jak poprzedni, jest jak ulubiona potrawa z innym zestawem przypraw – wszystko niby tak samo, ale uwolnienie go od ciężkich gitar daje wspaniały efekt: lekkość i jeszcze więcej optymizmu, który (za wyjątkiem „7 Sinners” i „The Dark Ride”) jest znakiem rozpoznawczym Helloween.


   Jako iż „Unarmed” jest przekrojem przez całe 25-lecie działalności zespołu, nie mogło zabraknąć w nim utworów, które mają zdecydowanie mniej beztroski charakter. Najlepszym na to dowodem jest „Forever and One” – od samego początku będący piękną balladą. Teraz jego piękno zostało obnażone całkowicie, a Deris dołożył starań, aby wyciągnąć ze swojego wokalu maksimum możliwości. Udało się i to w stopniu, którego nie można opisać, a trzeba posłuchać.


   Moim osobistym faworytem jest najdłuższy, ponad siedemnastominutowy utwór „The Keepers Trilogy”. Jego wstęp można by pomylić z którymś z dzieł sztuki mistrzów muzyki klasycznej. Zaraz po nim następuje coś, czego nie zawaham się nazwać najczystszym geniuszem, czyli połączenie smyczków z potężnym, szybkim biciem perkusji. Podwójny central, mocny wokal i linia melodyczna grana przez pełną orkiestrę – po prostu brak słów. Jedno z największych muzycznych odkryć, jakie słyszałem w całym życiu. Coś, czego brakowało bardzo wielu zespołom: fuzja pozornie nie dających się połączyć gatunków daje w tym przypadku piorunujący efekt i jestem przekonany, że każdy prawdziwy znawca heavy metalu po zapoznaniu się z „The Keepers Trilogy” będzie go słuchał okrągłe 12 godzin, albo i dłużej.

 

   „Unarmed” jest jedną z niewielu produkcji, której nie można zarzucić absolutnie NIC. Od pomysłu, poprzez art, mastering, jakość, aż po technikę album zostawia daleko w tyle wszystkie inne „The Best Of-y” jakie tylko możemy sobie wyobrazić. Nie sztuką jest ulepić płytę z czegoś, co zostało już pokazane. Sztuką jest nagrać to samo, ale zupełnie inaczej. Helloween zrobił to po mistrzowsku, z wielką klasą pokazując, że metal to nie tylko wrzask, machanie włosami i odwrócone krzyże (co oczywiście jest tylko płytkim stereotypem, jak większość podobnych ogólników).

 

   Dwadzieścia pięć lat – dokładnie tyle potrzebowało pięciu wirtuozów, aby stworzyć coś tak wspaniałego jak „Unarmed” – esencja energii, szybkości, sensu, symboliki i zarazem delikatności. Niewiele zespołów kiedykolwiek osiąga taki poziom, a jeśli już tak się dzieje, jest to muzyczna sensacja i miód dla duszy fanów. Z utęsknieniem czekam na kolejną tego typu fuzję, a do tego czasu nie pozostaje nic innego, niż odtwarzanie „Unarmed” niezliczoną ilość razy. Nigdy się nie nudzi.

 

Łukasz Waleszczyński

 

 

 

 

HELLOWEEN
Unarmed - Best of 25th Anniversary
Andreas Andi Deris – śpiew
Michael Weiki Weikath – gitara
Sascha Gerstner - gitara
Markus Grosskopf - gitara basowa
Daniel Dani Löble - perkusja
Wydawca: Victor Entertainment, SPV
Format: CD