Ciekawa książka, której ukazanie zbiegło się w czasie z wydaniem autobiografii Krzysztofa Grabowskiego „Dezerter. Poroniona generacja". Z kolei Cezary Marszewski, Tomasz Nuzban i Marek Świerk montują pełnometrażowy film o wrocławskiej scenie punkowej. Czyżby punk rock przechodził do historii?
Nie będę wisiał ukrzyżowany Jakuba Michalaka jest historią pierwszych lat punkowej zadymy opowiedzianą ustami jej uczestników. Autor dotarł do pierwszych wrocławskich załogantów. Przeprowadził rozmowy z ponad dwudziestoma muzykami z dolnośląskich zespołów. Ze wspomnień i opowieści wyłania się interesujący obraz tamtego czasu. Dużą zaletą publikacji jest mnogość zacytowanych tekstów piosenek.
Wrocław i Dolny Śląsk to – obok Warszawy i Trójmiasta – jeden z najważniejszych ośrodków, w których rodził się polski punk. We Wrocławiu najpierw pojawił się Poerocks, potem grający ze słuchu covery zespół Sheck’80, dalej Zwłoki z dojrzałymi tekstami Cezarego „Skutera” Kamienkowa i wreszcie Sedes, który zdaniem jednego z bohaterów książki „był zespołem idealnym na tamten czas”. Z Wałbrzycha pochodzi Defekt Muzgó. Z Jeleniej Góry – Fort BS. W Legnicy legendą obrosła grupa Strefa Destrukcji – niestety bez nagrań.
Może trudno w to uwierzyć, ale kiedyś nie było Internetu… Płyty przywoziło się zza zachodniej granicy lub dostawało w paczkach od cioci z Londynu. Handlowało lub wymieniało się nagrania na giełdach – we Wrocławiu takowa odbywała się regularnie pod Pałacykiem. Wspólnie słuchało się najnowszych zdobyczy u znajomych, którzy mieli dostęp do płyt i sprzętu. Z radiem przy uchu wyczekiwało się tego, co puści Trójka lub jakaś trzeszcząca stacja z Zachodu – przy odpowiedniej pogodzie łapana z wykorzystaniem skomplikowanych konstrukcji antenopodobnych. Jakoś przez kurtynę trudności przedzierały się nowe rzeczy – i nowe trendy. Rozchodziły się informacje o modzie, która pojawiła się w Anglii, o młodych ludziach ubranych w skóry i podarte dżinsy, odrzucających autorytety i głoszących hasło „No future”, o muzykach tworzących zupełnie nową estetykę. Ten i ów szósto- czy ósmoklasista w okresie buntowniczych poszukiwań postanawiał zostać punkiem.
„Zostać punkiem” zazwyczaj oznaczało dobrowolnie skazać się na kłopoty – problemy z rodzicami, szkołą, milicją czy gitowcami ze swojej parafii. „Punkowcy bawili się na swoich koncertach, szokowali – mówi Mariusz „Kajtek” Janiak z Sedesu. – To była zbieranina różnych społeczności. I w tej zbieraninie każda jednostka próbowała znaleźć ujście dla swojej frustracji i buntowniczej natury. Chcieliśmy być takimi samymi punkowcami jak ci z Londynu. To władzy nie grało.”
Pierwszy wrocławski koncert punkowy miał miejsce w 1978 roku w klubie „Pod Jaworami” na Krzykach. „W rocznicę rewolucji październikowej” – jak zapowiedziała jedna z wrocławskich gazet – zagrał zespół Poerocks. „Na tym koncercie zobaczyłem ponad setkę ludzi, którzy przyszli posłuchać punk rocka – wspomina Radek Jankowski – i nagle okazało się, że jest już nas dużo więcej. Że to nie jest wcale niszowe. Po tym koncercie zorganizowaliśmy spontaniczny przemarsz. (…) Przeszliśmy aż pod arkady, na Świdnicką. Na tamte czasy taka manifestacja ponad stu punkowców to był szał. Ale pod arkadami milicja nas rozgoniła i było po wszystkim.”
Z jednej strony komuna, z drugiej Solidarność, a po środku zbuntowana młodzież, która nie chce opowiadać się po żadnej ze stron. Nie można być za komuną, ale jak być za Solidarnością, której ostoją są kościoły i tradycyjne wartości, a jej członkowie gardzą punkami tak samo, jak punki gardzą szarymi ludźmi sprzedającymi wolność za mizerny byt? Punk był pierwszym ruchem, który w tak wyrazisty sposób stawał w poprzek wszelkich wartości. Z czasem powstał szeroki oddolny ruch wydawniczy. „Trzeci obieg” to setki tekstów, grafiki i muzyki wydanych metodą rękodzielniczą, zarówno poza oficjalnymi wydawnictwami, jak i solidarnościowym „drugim obiegiem”.
Od początków punk rocka minęło lat trzydzieści z hakiem. Trzydzieści lat dla takiej monografii to chyba czas idealny. Żyje większość uczestników wydarzeń, a czas nie zdążył jeszcze zatrzeć w pamięci smacznych detali. Dzięki temu dowiadujemy się, że Sedes odkupił piosenkę od zespołu Zwłoki, płacąc za nią dwa wina, a współzałożyciel Fortu BS za swój punkowy debiut uznaje wykonanie Ballady o Felku Zdankiewiczu na przeglądzie piosenki przedszkolnej. Trzydzieści lat to też dość czasu, by bohaterowie wydarzeń mogli z dystansem spojrzeć na tamten okres, na artystyczną wartość ówczesnej muzyki i na to, jak przygoda z punkiem wpłynęła na ich życie. Ciekawa książka, której ukazanie zbiegło się w czasie z wydaniem autobiografii Krzysztofa Grabowskiego Dezerter. Poroniona generacja. Z kolei Cezary Marszewski, Tomasz Nuzban i Marek Świerk montują pełnometrażowy film o wrocławskiej scenie punkowej. Czyżby punk rock przechodził do historii? Nie, nie… Punk’s not dead!
©Artur Żejmo
Jakub Michalak, Nie będę wisiał ukrzyżowany
Redakcja: Anna Matuszewska
Oficyna Wydawnicza ATUT – Wrocławskie Wydawnictwo Oświatowe, Wrocław 2010
Ilość stron: 212
Oprawa miękka.
http://www.atut.ig.pl/
Zob.też: http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/51,88344,8285927.html?i=0