Rozmowa z wokalistką jazzową Tamarą Raven, o debiutanckiej płycie: „A few of my favorite”, bliskiej sercu muzyce oraz o tym, jak widziana jest Polska oczami artystki. Wywiad został przeprowadzony specjalnie dla portalu Wywrota.pl; płyta artystki objęta jest patronatem medialnym Wywroty.pl
Bartosz Domagała [Wywrota.pl]
Tamaro, masz wspaniały głos, którego bardzo przyjemnie się słucha. Bardzo podoba mi się także Twoja otwartość umysłu. Na płycie w wielu jazzowych wokalizach przemycasz charakterystyczną dla klasycznego śpiewu ornamentykę. Czy oznacza to, że oba te muzyczne światy są dla Ciebie bardzo bliskie i nie chcesz ich od siebie oddzielać?
Tamara Raven
Studiowałam śpiew klasyczny, ale od dzieciństwa śpiewałam dwoma głosami – tym, operowym oraz bardziej popowym. Zawsze łączyłam te dwa sposoby śpiewania i kiedy śpiewam – nigdy nie myślę czy chcę je od siebie oddzielić, po prostu śpiewam jak mi się podoba, albo jak – moim zdaniem – pasuje do danego utworu.
B.D.
Swoją przygodę z muzyką rozpoczęłaś bardzo młodo, mając pięć lat występowałaś już w Filharmonii Abchaskiej. Jakie to uczucie, kiedy właściwie od zawsze wszystkiemu w Twoim życiu towarzyszy muzyka? Czy nie potrzebujesz czasem momentów zupełnej ciszy?
T.R.
Na razie nie jestem zmęczona... wiele zależy od nastroju. Słucham bardzo różnych gatunków muzycznych, więc zawsze mogę dobrać coś do nastroju. Czasami chcę mi się słuchać muzyki cichutko, ale żeby nie chciało się słuchać jej wcale – to rzadkość [śmiech].
Pochodzisz z Abchazji, wychowałaś się u wybrzeży Morza Czarnego. To zapewne bajecznie piękne rejony o bardzo bogatych tradycjach i folklorze. Czy nie miałaś czasem ochoty iść śladem takich artystek, jak np. pochodząca z Uzbekistanu Sevara Nazarkhan i stać się „artystyczną ambasadorką” Abchazji w Europie, wplatając w muzykę jazzową właśnie elementy folkloru swojej ojczyzny.
Folklor obecnie jest bardzo modny i bardzo wielu muzyków czerpie z niego. Ja nie jestem wielką fanką tego gatunku muzyki... mogę czasami czegoś posłuchać, ale w chwili obecnej nie czuję się zainspirowana na tyle by „zmierzyć się z folklorem”. Może w przyszłości zrobię jakiś utwór w języku abchaskim, ale będzie to raczej jakiś abchaski utwór w mniej-więcej standardowej aranżacji [jazzowej]. Trudnością jest także to, że… nie znam języka abchaskiego – a język ten jest niesamowicie skomplikowany [śmiech].
W swoim debiutanckim albumie prezentujesz nam garść bliskich Twemu sercu kompozycji. Przypuszczam jednak, że oprócz tych dziewięciu piosenek jest ich znacznie więcej. Opowiedz o swoich muzycznych fascynacjach i ukochanych artystach, zarówno tych klasycznych jak i jazzowych.
Słucham różnych gatunków muzyki. Jeśli chodzi o jazz, to przede wszystkim są to Billie Holliday i Ella Fitzgerald oraz Judy Garland. Ona jest trochę inna, ale uwielbiam ją. W muzyce klasycznej: Maria Callas – ona jest niesamowita! Ale lubię też Stinga, Michaela Jacksona, Marvina Geya, Luthera Vandrossa, Simply Red, Whitney Houston, Madonnę...i wielu innych. Słucham muzyki współczesnej, cały czas śledzę nowości na rynku. Czasami współpracuję z DJ-ami – więc bardzo lubię też muzykę taneczną...
Doskonale odnajdujesz się w standardach muzyki jazzowej tworząc ich unikatowe interpretację. Czy poza tym masz w Swoich planach zaprezentowanie całkowicie autorskiego repertuaru? Jeśli tak, to kiedy możemy się tego spodziewać i czy nadal pozostaniesz w jazzowej stylistyce?
Tak, mam bardzo dużo pomysłów i mam nadzieję że następna płyta będzie autorska. Ale raczej już nie będzie jazzowa – zupełnie współczesna, bardziej w stylach pop, funk, R'n'B... Mam też kilka utworów w jazzowym klimacie, ale na razie ich jest za mało, więc, może znajdą się na trzeciej płycie [śmiech].
Miałaś okazję współpracować z wieloma wybitnymi artystami i formacjami muzycznymi. Na swoim koncie masz między innymi wspólne koncerty z orkiestrą Jazz Band Sochi, a także z amerykańską wokalistką jazzową Nicole Henry oraz basistą Toni Simarosi. Jak doszło do Waszego spotkania i jak dziś wspominasz tę współpracę. Zapewne bardzo wiele się nauczyłaś podpatrując „gwiazdy”.
Kiedy do Sochi przybywa jakaś „gwiazda”, a ja w tym czasie jestem w Abchazji – zawsze mnie zapraszają do współpracy. Są to bardzo przyjemni ludzie, nieszpanujący a zarazem bardzo profesjonalni. Uczę się raczej ich zachowania na scenie – amerykanie są w tym chyba najlepsi [śmiech] ale generalnie uczę się od tych „wielkich”, wielu z nich już niestety nie żyje.
Z wykształcenia jesteś klasyczną skrzypaczką. Miałem wielką nadzieję, że na albumie znajdzie się chociaż kilka zagranych przez ciebie dźwięków. Czy jest szansa, że na kolejnym wydawnictwie ujawnisz, także ten drugi ze swoich talentów?
Niestety, w tej chwili prawie nie gram na skrzypcach. Występowałam ze skrzypcami tylko jeden raz, parę lat temu w Tygmoncie. Cały czas obiecuję sobie znowu zacząć grać, ale na razie coś mi nie idzie [śmiech].
Urzekło mnie Twoje wykonanie kompozycji Jej portret, duetu Włodzimierz Nahorny i Jonasz Kofta. Czy kiedy zdecydowałaś się na umieszczenie tej kompozycji na swoim albumie, miałaś świadomość jak wielka odpowiedzialność na Tobie spoczywa? Zdaniem wielu krytyków, kompozycja ta to nasz narodowy skarb, utwór godny miana jazzowego standardu.
Uważam ten utwór za jeden z najpiękniejszych w polskiej muzyce, ale ponieważ płyta jest anglojęzyczna, a nagrywana i wydana w jest Polsce – zdecydowałam się to połączyć. Tekst do tego utworu napisał mój mąż i producent – Dima Biely. Na mojej płycie to jest jeden z najpiękniejszych utworów, [znalazł się] wśród innych pięknych i bardzo znanych na całym świecie.
Bardzo nie lubię szufladkowania artystów, jednak czasem jest to niestety konieczne. Osobiście umieściłbym Ciebie gdzieś pomiędzy Renee Olstead, Melody Gardot i Dianą Krall. Czy odpowiada Ci takie towarzystwo, Tamaro? Czujesz że taka stylistyka muzyczna jest dla Ciebie odpowiednia?
Jak już mówiłam wolę Billie Holliday i Ella Fitzgerald, oraz Judy Garland. To z ich twórczości zaczerpnęłam najwięcej... Takie wykonawczyni jak Renee Olstead, Melody Gardot i Dianą Krall też, w większym lub mniejszym stopniu, są zainspirowane tymi legendami... Co do podobieństwa mojego śpiewu do śpiewu którejś z innych piosenkarek to istnieje wiele zdań [śmiech].
Na albumie towarzyszy Ci rewelacyjny zespół, złożony ze wspaniałych muzyków. Myślę, że nie ma tu miejsca na podział ról i obowiązków i każdy z nich włożył tu tyle samo pracy oraz talentu. Jak udało Ci się skompletować taki skład, opowiedz o swoim zespole.
Tak, każdy z nich jest wspaniały i każdy z nich był bardzo zaangażowany w tworzenie tej płyty. Z tymi chłopakami gram bardzo dawno, zaczęło się wszystko kiedy poznałam pianistę na jam session, a potem poznałam i innych. W tym składzie gramy już parę lat i jestem szczęśliwa, że współpracuję z nimi.
Z niecierpliwością czekam na trasę koncertową w Polsce, zapewne mieliście już okazję zagrać repertuar z płyty na żywo. Czy podczas występów staracie się trzymać „płytowych” wersji kompozycji, czy jest także miejsce na niczym nieskrępowaną improwizację?
Pewnie że tak! Jesteśmy bardzo zgranym zespołem, więc w czasie koncertów niespodzianki zdarzają się często! W ogóle, jestem wielbicielką improwizacji, ale nie lubię z tym przesadzać... Wszystko zależy od miejsca i publiczności [śmiech].
Chciałbym zapytać o to, czy wykształcenie klasycznego muzyka i doświadczenia, które za tym idą, czyli ogromna dyscyplina i wieloletnia ciężka praca wpłynęły na Ciebie jako osobę. Jesteś perfekcjonistką, która chce sprostać wszystkim wyzwaniom jakie rzuca nam życie?
Tak, oczywiście że wpłynęły... Odkąd pamiętam – śpiewam, gram... Jestem bardzo samokrytyczna, ale, tak naprawdę, bardzo lube śpiewać!!! To jest mój lek na wszelkie problemy i choroby. Więc teraz, kiedy śpiewam – nie myślę, że to jest jakaś praca... ciężka, wieloletnia... mam z tego wielką frajdę i świetnie się bawię [śmiech].
Od ponad siedmiu lat mieszkasz w Polsce. Jak postrzegasz nasz kraj, jego kulturę, a przede wszystkim muzykę. Co Cię fascynuje, a co być może wydaje się dziwne i denerwujące?
Uwielbiam słuchać Chopina na trawie w Łazienkach, bardzo podoba mi się architektura i klimat starych miast. Uważam że polska muzyka ludowa jest bardzo ciekawa. Co mnie dziwi? Chyba nic, bo bardzo trudno mnie czymkolwiek zdziwić... [śmiech].
Generalnie nie lubię disco polo... – na początku w ogóle nie mogłam zrozumieć, co to jest disco polo, więc myślałam, że to rodzaj tradycyjnego Disco z lat 70-80’ [śmiech].
Jeśli chodzi o to, co mnie denerwuje – Dużo osób mówiło mi, że skoro przyjechałam ze „Wschodu” – mam śpiewać romanse rosyjskie [śmiech]. Z kolei często jest też tak, że jeśli osoba kiepsko śpiewa, albo gra, ale jest na warsztatach, albo studiowała w Stanach – to już mówi się o niej dobrze, bez względu na to, jaki poziom tak naprawdę reprezentuje jako wykonawca.
Na koniec chcę zapytać o to, jakie miejsce w Twoim życiu zajmuje muzyka? Czy znajdujesz także czas na inne, pozamuzyczne pasje?
Na pierwszym miejscu dla mnie jest moja córka... Mam różne zainteresowania... zwykle jedna pasja przechodzi w drugą – czytam, lubię sadzić kwiaty, czasami „siedzę” w Internecie, chodzę na siłownię. Chcę zająć się jogą, uwielbiam podróżować… Na jakim miejscu jest muzyka? Chyba na żadnym, bo muzyka to moje życie, ona zawsze jest ze mną [śmiech].
Dziękuję za rozmowę.
Z Tamarą Raven rozmawiał Bartosz Domagała
© by Bartosz Domagała & Wywrota.pl
zob. też:
http://www.wywrota.pl/db/artykuly/17871_tamara_raven_a_few_of_my_favorite_bartos.html