Jak połączyć skrzypce i elektronikę?

Marsyn
Marsyn
Kategoria muzyka · 14 stycznia 2009

Wywiad z Wojtkiem Grabkiem

Już 17 stycznia 2009 Wojtek Grabek zagra koncert na antenie Vombat Radio. Będziemy mogli posłuchać go o godzinie 20.00 dzięki transmisji internetowej. Zanim to nastąpi postanowiliśmy zadać mu parę pytań.

 

 

Damian Patoka: Grasz na elektrycznych skrzypcach Teda Brewera. Wyglądają i brzmią ciekawie. Jakie dają Ci możliwości w porównaniu z akustycznymi?

 

Wojtek Grabek: Zasadnicza różnica to brak pudła rezonansowego, które działa jak mikrofon pojemnościowy i sprawia wiele kłopotów podczas występów. Druga sprawa - istotna dla grającego - to wbudowany przedwzmacniacz z dodatkowym wyjściem na odsłuch. Dzięki temu obojętnie jak głośno jest na scenie i bez względu na to, jak ustawione są odsłuchy ja zawsze słyszę siebie "w uchu". No i trzecia sprawa - opatentowana przez Teda Brewera funkcja "sound to light" - czyli efekty świetlne podczas gry. W ciemnościach wygląda to kosmicznie. Oczywiście jest to cyrkowy gadżet, ale czasem się przydaje (śmiech).

 

 

D.P.: W swoich utworach łączysz smyczkowe tekstury z elektroniką. Jak doszedłeś do takiego zestawienia?

 

W.G.: To efekt połączenia moich fascynacji i przewrotności. Pamiętam jak ładnych parę lat temu totalnie wbiło mnie w fotel Massive Attack. Potem zacząłem zgłębiać muzykę Thoma Yorke, Nine Inch Nails, Portishead, aby wymienić tylko kilkoro. Zawsze dostaję przy nich gęsiej skórki. Z drugiej strony moim ukochanym instrumentem od zawsze były skrzypce, a więc, wydawałoby się - kompletnie inny świat. I tak w mojej głowie zrodził się pomysł połączenia tych dwóch zdawałoby się różnych światów. Oczywiście, kiedy już to zrobiłem okazało się, że wcale nie są to takie odległe światy. W ogóle muzyka jest jedna, a podziały to tylko chwyt marketingowy (śmiech).

 

 

D.P.: Jaką rolę odgrywają dla Ciebie muzyczne poszukiwania? Przetwarzanie dźwięku i kreowanie nowych połączeń jest celem czy środkiem?

 

W.G.: Muzyczne poszukiwania to sedno mojej twórczości. Siadając w domu i coś tam sobie szarpiąc na skrzypcach, wymyślając bity, linie melodyczne, do samego końca nie wiem, co z tego wyjdzie. Na przykład teraz pracuję nad trzema nowymi utworami, których zamysł powstał sześć miesięcy temu. Przez pół roku nic z nimi nie zrobiłem, bo w ogóle nie wiedziałem jak je ugryźć. Dopiero dwa tygodnie temu wpadłem na pewien pomysł, ale nawet teraz nie wiem, jak to się skończy. Zatem odpowiadając na drugą część pytania - przetwarzanie, kreowanie nowych połączeń to droga, ale w nieznane.

 

 

 

D.P.: Twoja twórczość jest bardzo nastrojowa, ale i psychodeliczna. Co dla Ciebie w muzyce jest najistotniejsze?

 

W.G.: Zabrzmi to staroświecko i pretensjonalnie, ale dusza. I powiem wam, że duszę można wycisnąć nawet z tak bezdusznej rzeczy jak komputer - jak ktoś nie wierzy niech posłucha "Eraser" Thoma Yorke. I chyba to tyle. Jak w muzyce czuć emocje to jest podstawa.

 

 

D.P.: Miałeś okazję współdziałać z innymi artystami. Jak wspominasz koncert podczas wernisażu Reisefieber, czy pokazy "Pro-eco" performances?

 

 

 

 

W.G.: Reisefieber to było niesamowite doświadczenie, bo byłem prawdę mówiąc jednym z eksponatów tej wystawy sztuki współczesnej, no i był to mój pierwszy koncert w rodzinnych stronach - Katowicach. Przed Pro-eco natomiast strasznie się stresowałem - po pierwsze - wszystko grane było na żywo, na scenie tańczyły baletnice i wszystko musiało być jak w zegarku. To była niezła lekcja dyscypliny. Po drugie - ogromny stres przed moim występem przed Staszkiem Soyką. Na szczęście u mnie stres jest mobilizujący i wszystko wyszło świetnie. A w ogóle, co do współpracy z innymi artystami, to w tej chwili najważniejszy, oprócz mojej solowej kariery, jest mój nowy projekt ze świetną wokalistką Dagą Gregorowicz - projekt "Degradazia". To jest trochę inna muzyczna bajka, ale.... z duszą!

 

 

D.P.: A jak występy klubowe? Jak reagowała publiczność?

 

 

 

W.G.: Lubię występy klubowe, w ogóle jestem zwierzę sceniczne. Natomiast publiczność reagowała i reaguje bardzo pozytywnie. To właśnie publiczność zmobilizowała mnie do nagrania minialbumu. To będzie kolejny frazes, ale odbiór publiczności jest dla mnie bardzo istotny i daje mi kopa do dalszego działania.

 

 

D.P.: Niebawem ukaże się Twoja EPka "mono3some". Jakich kompozycji możemy się spodziewać?

 

 

W.G.: Tak, już niebawem będzie gotowa. Na pewno znajdą się dwa-trzy utwory z MySpace w trochę innych wersjach, a oprócz tego dwie nowe rzeczy. "mono3some" utrzymana będzie w klimacie "nastrojowo-psychodelicznym".

 

 

Pytał Damian Patoka