Wywiad przeprowadzony podczas koncertu Izraela w klubie muzycznym Łykend we Wrocławiu.
Teksty na Dża Ludzie są spokojniejsze niż wcześniej, skłaniające bardziej do harmonii niż do kolejnej duchowej rewolucji. Jest w niej też mniej elementów bezpośrednio związanych z kulturą rastafari - poza obecnym Jah, oczywiście - których w waszych poprzednich nagraniach było mnóstwo, po tym przecież Izrael był rozpoznawalny. Nie czujecie już potrzeby śpiewania o upadającym Babilonie?
Robert Brylewski : No wiesz, z tego co powiedziałeś wynika, że jesteśmy kapelą z Jamajki, Etiopii, skądś z bardzo daleka. My jesteśmy kapelą stąd, śpiewamy o sprawach, które się tu dzieją. Jak słusznie zauważyłeś, nie ma po co namawiać do rewolucyjnych spraw, nie żyjemy w tej chwili w kraju zagrożonym przez 400 pocisków atomowych, tak jak niedawno. Nie mamy też masowego głodu. Jak się zna nasze płyty, to widać, że są konsekwentne, może tego nie słychać przy pierwszym odtworzeniu.
Paweł Kelner: Ja też tak myślę. Że mniej rewolucyjne to na pewno, ale poruszająca też ważkie tematy wewnętrzne.
Skłania do pewnych przemyśleń, a propos siebie samego, bardziej niż rewolucji, ulicy, Babilonu - a jeżeli już, to tego, który jest w nas.
Czyli w pewnym sensie dalszy ciąg tego, co Izrael już nagrał?
R.B.: Ciąg dalszy, ja myślę.
P.K.: Przede wszystkim dlatego, że to nie są, wiesz, już ci sami ludzie.
Dża Ludzie pełna jest też takich łagodnych fragmentów instrumentalnych. Słyszałem że smyczki były imitowane klawiszami.
R.B.: No, to nie są smyczki, to klawisz, po prostu w Warszawie mieliśmy dużo czasu, bo w Londynie nagrania trwały tylko dwa i pół dnia - w Warszawie siedzieliśmy ponad miesiąc grubo. I tam Piotrek Sobotkiewicz, zwany "Samochód"
mógł nagrać sobie smyczków ile chciał, bawił się samplerami, a później z tego Mario Dziurex z Jarkiem Smakiem jako
Studio As One po prostu to zmiksowali i mamy produkt...
P.K.: ... ze smakiem.
R.B.: Powstawał właściwie od marca do października, czyli pół roku właściwie.
P.K.: W marcu powstał projekt, w kwietniu pierwsze nagrania. 14 numerów.
R.B.: Przede wszystkim mamy dużo psychicznej radości z tego, że nie musimy odwoływać się do jakichś legend i odgrzewać swoje najlepsze przeboje sprzed ćwierć wieku. Możemy sobie na przykład spokojnie repertuar przynajmniej w
połowie odświeżyć no i mieć przede wszystkim poczucie jakiegoś częściowego spełnienia tego, co mieliśmy zrobić.
P.K.: To jest, wiesz, gigantyczna radość dla nas. No bo zespół reaktywował się na prośbę i chęć słuchaczy.
R.B.: Nawet na molestowanie. I jestem bardzo wdzięczny.
Paweł: Właśnie, a dla kogo jest ta płyta? Rozumiem, że dla starych słuchaczy i dla tych nowych,ale komu w pierwszej
kolejności ona się spodoba po przesłuchaniu?
R.B.: Ja mam nadzieję, że przede wszystkim starym fanom się spodoba i ich dzieciom, bo w sumie jest tak, że mnóstwo starszych panów przychodzi na koncerty z dziećmi.
P.K.: Ostatnio był taki kolega, który poprosił o autograf na płycie dla taty, który nie mógł wpaść, a jest naszym fanem.
R.B.: Idą święta i nasza płyta ma taki ukryty, wiesz, hipnotyczny znak na okładce, że będą bezwiednie podchodzić i ją kupować, przekazując sobie znak pokoju i inne sprawy pozytywne. (śmiech)
Mówiliście w jednym z wywiadów, że następnym razem zagracie koncert już nie jako Izrael, ale Palestyna.
P.K.: (śmiech) Wiesz, to był pomysł, żeby zrobić też jakiś skład i żeby wystąpił zespół "Izrael i Palestyna".
Palestyna w Izraelu, Izrael w Palestynie.
R.B.: To miał być symbol, że jesteśmy bezstronni w konfliktach politycznych, nie reprezentujemy żadnych agresywnych form walki między narodami.
Zauważyłem, że każda płyta Izraela była wydawana w innym wydawnictwie. Dlaczego?
R.B.: Nieprawda, pierwsze dwie wyszły w PolJazzie. Dopiero Duchowa Rewolucja pierwsza i druga w Arstonie i 91' w DNA, a później to W Moich Oczach przejęło.
Czyli to były naturalne przejścia z jednego wydawnictwa do drugiego?
R.B.: My pracujemy z tym, kto jest gotowy na rynku, kto wie z kim pracuje, wtedy PolJazz to była bardzo fajna rzecz. Dzisiaj też tak jest, ludzie z którymi mamy do czynienia bardzo dobrze znają się nie tylko na polskiej muzyce, ale też i alternatywnej. Nie walą jakichś kocopałów o Michelu Jacksonie czy o Stingu i tak dalej. Jeszcze dziesięć lat temu pracowali ludzie, którzy głównie faks umieli obsłużyć i powiedzieć parę słów po angielsku - a na muzyce w ogóle się nie znają i nie słuchają. To się na szczęście zmieniło.
A do której płyty macie największy sentyment?
R.B.: To może Paweł odpowie na to pytanie, Paweł tylko dwie płyty nagrał. (śmiech)
P.K.: Siłą rzeczy sentyment mam do pierwszej płyty. Wiesz, generalnie z racji swojej energetyczności jest mi bliska 91. Z Duchowej Rewolucji czy Nabij Faję to jest to samo. Są piosenki, które mnie ściskają za gardło do tej pory.
R.B.: Dla mnie każda płyta to jest taka historia, że bardzo trudno się zdecydować. Drugą płytę nagrywaliśmy korzystając z Orkiestry Górnego w studiu Giełda. Następną z kolei w prywatnym mieszkaniu, koczował nad nami milicjant. Skrajnie różne warunki, nie jesteś w stanie zważyć tych sentymentów i powiedzieć: "O kurczę, to było najlepsze!".
A dlaczego na Dża Ludzie nie ma już tekstów o legalizacji?
P.K.: A tak dużo ich było?
R.B.: Teraz zajmują się tym gazety, które są sponsorowane przez Bóg-wie-kogo, i nie wiadomo co już jest komercyjne.
To już są zupełnie inne czasy.
P.K.: Ileś już tam lat minęło. Problem legalizacji to jest coś bardzo ogólnego, generalnie sprowadza się to do legalizacji używek. Wychodząc na scenę i śpiewając o tym, to wręcz do namawiania. Takiej nie mamy intencji.
R.B.: Jest taki utwór, który krąży gdzieś tam po sieci, Ziele uzdrowieniem narodu. Bardzo dobry utwór, stary!
P.K.: On był popełniony w czasach, w których uważałem, że trzeba otwarcie o tym mówić, natomiast teraz mam dzieci duże i wiesz, nikomu nie będę mówił co ma palić.
R.B.: To była taka apoteoza ziół, tam też inne zioła są wymieniane - rumianek, tymianek... Piosenka Nabij faję - intencje były bardziej indiańskie niż konopne. Ale skojarzenia są, wiesz, bardzo bliskie.
P.K.: Warto o tym powiedzieć, że sprowadzanie rzeczy do tego nędznego punktu "palenie marihuany", "odurzanie się" no to jest w ogóle pomyłka. Wiele rzeczy robimy intuicyjnie i ta intuicja podpowiada nam takie rzeczy.
R.B.: Są teraz ważniejsze rzeczy do propagowania, niewątpliwie.
Brak takich tekstów nie jest spowodowany obecnością Darka Malejonka w Izraelu?
P.K.: Nie ma takich rzeczy, żeby czyjaś obecność drastycznie wpływała na kogoś.
R.B.: Nasza historia jest związana z bardzo dużą tolerancją, w pierwszej drodze punkowej mieliśmy homoseksualistę w zespole, którego nikt nie gnębił z powodu jego opcji płciowej. Później były czasy stanu wojennego i nie było szczucia się na siebie czy uprawiania polityki braci Kaczyńskich, nie? Raczej wprost przeciwnie. Niewiele jest w stanie nam zaszkodzić.
Słuchając muzyki, preferujecie bardziej rodzimą, czy zagraniczną scenę reggae?
P.K.: Trudne pytanie, wiesz? Dlatego, że ja nie śledzę tego rynku, nie słucham nałogowo.
R.B.: Natomiast jeżeli chodzi o polskie zespoły, to ja siedzę w starszych kapelach, bardzo mi się podoba zespół Rebelia, Stage of Unity, oczywiście. Z nowych zespołów to Vavamuffin, Dubska Division - to są zespoły, które zapadną mi w pamięć. Nie jestem kolekcjonerem, ani słuchaczem, mamy za dużo - jak to wcześniej mówiliśmy? - rzeczy do propagowania. (śmiech)
P.K.: Ze sceny nie reggae lubię bardzo zespół Konopians, ska.
R.B.: Kiedyś R.A.P., taki zespół słynny. Reggae weszło na stałe do polskiej kultury, tak jak wcześniej to zrobił jazz i blues. Kiedyś się mówiło "A, biały, to nigdy nie zagra bluesa". Teraz nikt tak nie mówi. Zupełnie.
Prześladowali nas w ten sposób jacyś idioci.
P.K.: Powiedziałbym nawet, że to taki typowo polski mankament. Ciągle porównywanie się do kogoś, czy dorównywanie.
"O już jest prawie jak amerykańskie", "O, zrobił to jak ktośtam".
R.B.: "O grają już jak Red Hot!"
P.K.: A nikt nie powie, że było to po prostu świetne. Dla mnie to jest dowód, że ludzie nie słuchają muzyki, bo
gdyby słuchali np. muzyków reggae z Jamajki, to słyszeliby teksty: "MUSIC INTERNATIONAL".
Jakie są plany na przyszłość zespołu Izrael?
R.B.: Maleo jest w Afryce. Robi film dla Programu Trzeciego Polskiej Telewizji. Wiesz, zawieruchy, misja, trudne współżycie.
P.K.: Wraca na wigilię.
R.B.: Szykujemy płytę dubową, z nowymi kawałkami. Być może także na winylu się ukaże. A reszta planów: to koncerty... Jeszcze klip nakręciliśmy, którego autorem jest Robal z Dezertera. Najłatwiej będzie go znaleźć w internecie.
Rozmawiali
Marcin Sierszyński
Paweł Kaczmarski