Projekt Euforia w Centralnym Basenie Artystycznym – szybkie wspomnienia

Dominik
Dominik
Kategoria muzyka · 2 maja 2008

W dniach 24, 28 i 29 kwietnia nieformalna grupa artystyczna INGAI przygotowała wydarzenie o nazwie Projekt EUFORIA. Zaproszenie na podróż przez alternatywną kulturę miasta.

 
Do Centralnego Basenu Artystycznego wcale nie jest tak trudno trafić jak to się początkowo wydaje. Kilka zakrętów, Sheraton, i byłem na miejscu. Dla niezorientowanych osób dodam, że CBA mieści się zaraz obok teatru Buffo. W ciągu czterech lat swojej działalności CBA gościł wiele spektakli, wernisaży i muzyków. Swoją atmosferą przyciąga do siebie kolejnych artystów.

 

Poniedziałkowy etap Euforii rozpoczął zespół "Przepraszam" w połączeniu z Grupą Inicjatyw Twórczych Samowar. Przedstawili oni "Dotlenienie. Montaż". Spektakl na podstawie "Tlenu" Iwana Wyrypajewa. Przedstawienie uhonorowane Nagrodą Główną - Trójzębem Neptuna (ex aequo) - na 36. Festiwalu Artystycznym Młodzieży Akademickiej FAMA w Świnoujściu w 2006 r. Używanie pojedynczych określeń konwencji takich jak spektakl czy koncert w wypadku "Dotlenienia" w bardzo małym stopniu definiuje formułę tego wydarzenia artystycznego. Ten eksperymentalny mix stał się wybornym punktem wieczoru. Przyprawiony clipami video autorstwa grupy Samowar zlał się w jedną skonsolidowaną całość. W uniwersalną historię opowiedzianą na fundamencie dramatu Wyrypajewa, jednak wzniesioną według własnego projektu. Historię wciągającą publiczność i pochłaniającą aktorów w realną nierzeczywistość wyświetlanych fragmentów video. Przeskakiwanie pomiędzy wyświetlanym światem 2D i postrzeganą trójwymiarową przestrzenią wypełnioną zespołem, aktorami i narratorem, lub według nomenklatury Wyrypajewa DJ'em, przenosi spektakl do zupełnie innej przestrzeni niż Centralny Basen Artystyczny. Nagle dzieje się wszędzie, na ulicach Warszawy, Moskwy i bezimiennych wsiach. Zamienia się w świat. Nic dziwnego, że spektakl został uhonorowany tyloma nagrodami.

 

Po krótkiej, technicznej przerwie pojawił się drugi zespół planowany na ten wieczór - Organizm.
Zespół który wchodzi szturmem na polską scenę muzyczną. Jako wstęp wystarczy powiedzieć, że "Machina" stawia ich w jednym szeregu z takimi zespołami jak "Kawałek kulki" i "Muchy". Nie trudno się domyśleć koncert był bardzo dynamiczny. Głos Jędrka Dąbrowskiego w połączeniu z basem w jego rękach tworzą klimat zbliżony do Joy Division. Pomimo małej publiczności zespół dał z siebie 100% dzięki temu, nawet siedząc na krześle można było poczuć się jak w środku koncertowego tłumu. Grając wytwarzają tyle funkowo-rockowej energii, że niemożliwością staje się ustanie w miejscu. Wydobywają wszystko z ascetycznego zestawienia gitary, basu i perkusji. Dodając do tego mnogość perkusji powstają przestrzenie, które wydawały się już pomału zapominane przez polskiego, alternatywnego rocka. Po takiej dawce energii naprawdę ciężko było zasnąć.

 

Niezbędną dawkę snu odzyskałem w ciągu następnego dnia w samą porę by dotrzeć na ostatni dzień koncertów Euforii.
Na "dzień dobry", a właściwie "dobry wieczór" imprezę rozpoczął "Kolorofon". Zespół oscylujący wokół melodycznych dźwięków i tekstów znanych z dokonań składów szalejących po undergroundzie polskich wesel. Z wyborną vocalno klaskaną rybią przyśpiewką na pewne wkomponowali by się w ten dziwny tłum. Z drugiej strony odkrywają swoją gitarowo klawiszową estetykę rodem z Sonic Youth czy nawet Felix Da Housecat. Koniec końców jest to projekt rockowo funkowy, stąd sens i geneza niektórych utworów może pozostać odkryta jedynie dla autorów. W najmniejszym stopniu nie przeszkadzało to jednak w czerpaniu przyjemności z koncertu. Szczególnie, wykonanie "Kapitana Skały" podniosło poziom endorfiny w organizmie moim, i mam nadzieję, całej publiczności. Na scenie zdetonowali bombę atomową, a to był dopiero pierwszy koncert.

 

Ostatni wystąpił skład "Plazmatikon". Określający się jako socrealistyczny drum'n'base. Zespół składający się z dwóch gitarzystów, klawiszowa i "operatora" drum maszyn nie wspierając się żadnym vocalem zbudował klimat, który jest niemożliwy do skopiowania. Dźwięki klawiszy z zeszłej epoki rozciągały czasoprzestrzeń w taki sposób, że lata 80 nagle stawały się teraz, nic nie robiąc sobie z tego że żyjemy w 2008 roku. Jakby na jednym ekranie puścić "Starskiego & Hutch" oraz "CSI".
Artyści czuli się doskonale na scenie transowo rozkręcając publiczności. Utwory składające się z kilku części budowały wrażenie klasycznego koncertu jednocześnie nie tracąc ani grama break beatowego klimatu. Totalna "instrumentalności" - cecha charakterystyczna koncertu oddzielała go grubą kreską od innych formacji poruszających się w podobnej estetyce. 
Spośród wszystkich zaprezentowanych kompozycji motyw gitary uzupełniającej się z klawiszami w "Ona mnie zdradza" szczególnie przykuł moją uwagę. Takie rozwiązania podkreślają kunszt wszystkich kompozycji.
Koncert zakończyli bisując kawałkiem "Podróż na wyspę seledynowych bananów". Tylko, że nikt nie chciał się nigdzie ruszać.

 

Projekt Euforia pomimo wąskiej publiczności był wydarzeniem, w którym warto było wziąć udział. Te kilka koncertów pozwoliło zapoznać się z warszawską sceną muzyczną i zobaczyć na żywo jak radzą sobie na scenie. Pomimo wszechobecnej dominacji "Feel" jestem spokojny o przyszłość polskiej muzyki.