Przepraszam, czyli opowieść o udręczeniu, jakie niesie ze sobą filozofia.

nF
nF
Kategoria muzyka · 18 lutego 2008

(...) słowo „przepraszam” unika bezpośrednich skojarzeń, ma coś wspólnego z jakimś prostym żartem, który – jeśli się nad tym zastanowić – wcale nie jest śmieszny.

To parafraza tytułu artykułu, który napisał Bohdan Chwedeńczuk opisując studia filozoficzne jako jedno wielkie (z góry przegrane) starcie z absurdem i bezsensem. A Przepraszam to nazwa warszawskiego zespołu, który stworzyli właśnie ex studenci filozofii. Szukamy punktów wspólnych. Już na samym początku jest dziwnie – słowo „przepraszam” unika bezpośrednich skojarzeń, ma coś wspólnego z jakimś prostym żartem, który – jeśli się nad tym zastanowić – wcale nie jest śmieszny. W poszukiwaniu muzycznej anegdoty, która mogłaby nawiązać do nazwy zespołu, przypomniała mi się piosenka Nicka Cavea „Thirsty dog” w której podmiot po kolei przeprasza nas za całe zło tego świata. Takie pijacko-psychopatyczne wykrzyknienia „I'm sorry! I'm sorry!” w jakiś urokliwy sposób oddają sedno poczucia humoru Przepraszam.

Ale wróćmy do samego zespołu. Muzykę Przepraszam ciężko jest opisać, zdecydowanie lepiej radzi sobie z porównaniami. Wyobraźcie sobie Pogodno w okolicach płyty „Pogodno gra Fochmann'a”, dodajcie do tego bardziej poetyckie teksty w stylu Maleńczuka (te śpiewane bardziej z przymrużeniem oka), kobiecy głos towarzyszący, operujący raczej w wyższych rejestrach, kojarzący się trochę ze śpiewem operowym (albo gotyckim, jakie tam kto ma preferencje). Ten wesoły miszmasz o dziwo współgra ze sobą wyśmienicie. Całości dopełnia koncertowy image zespołu, trochę w stylu Velvet Goldmine. Gdybym miał tendencję do niepotrzebnych metafor, powiedziałbym że Przepraszam to taki muzyczny kaczkokrólik. Znacie ten rysunek? Widać na nim głowę królika albo głowę kaczki, ale nigdy jedno i drugie na raz.

Bardzo ważnym elementem w muzyce Przepraszam jest tekst. Właściwie należałoby w tym miejscu zacytować w całości parę piosenek, ale ponieważ kłóci się to z prawami autorskimi, a wyrywanie z kontekstu i dorabianie ideologii to świetna zabawa, będę bardziej interesował niż edukował. Zaczniemy od postmodernistycznego pełnego melancholii kawałka Bajka, z którego dowiadujemy się, że: Pszczółka Maja jest już stara | a Reksio się zapił na śmierć | teraz Maja rzadko wstaje | jest smutna i nie chce nic jeść. W ten sposób sympatyczni bohaterowie dzieciństwa stają się ohydnymi antybohaterami naszej dorosłości. O zderzeniu cukierkowej fikcji ze światem realnym opowiada również utwór Mieszkanie: Bułgarscy sztangiści (w moim mieszkaniu) | norwescy drwale (w moim mieszkaniu) | (...) | Joanna Brodzik (w moim mieszkaniu) | Pan Samochodzik (w moim mieszkaniu) | sztangista się do nich przyczepił za dużo wypił | Marcin Świetlicki (a moim mieszkaniu) | (...) | przyszedł w czarnym swetrze mówi swoje wiersze. Podmiot liryczny sam komentuje ten dysonans w utworze Świeczka: Nie wychodzę bo nie mogę muszę gwiazdy porozwieszać | nie wychodzę bo nie mogę muszę łąkę wyjąć z pieca. Myśl i nostalgia zawarta w tych cytatach jest tak prosta i naturalna, że mogłaby wyjść spod pióra każdego człowieka. Ale nie wyszła.

Właśnie złapałem się na tym, że napisałem pełno abstrakcyjnych i pełnych ezoteryki zdań, a przecież powinienem napisać coś o konkursach, które wygrał zespół i o samym składzie. Do dzieła zatem: zespół Przepraszam wygrał trzy konkursy, a wokalistka ma na imię Joanna. Reszta informacji nie ma specjalnie znaczenia w konfrontacji z tym, co dzieje się na koncertach. A dzieje się niezwykle. Czego i Państwu życzę.