Oryginalność. Świetny lekko mroczny klimat. Spokój. Teksty pełne głębokich przemyśleń, ale i te, które nazwać moglibyśmy „sztuką dla sztuki”. Naturalność. Jednym słowem Grammatik i „Ep+”.
Każda produkcja Grammatika diametralnie różni się od poprzedniej, co nie znaczy, że jest gorsza, ale nowa, świeża, po prostu inna.Podobno w muzyce najważniejsze jest to, by nie zamykać się stricte w jednym nurcie, jednym brzmieniu, czy jakkolwiek byśmy tego nie nazwali. Krążki Grammatika, jak i solowe produkcje Elda zaskakują swoją odmiennością, mieszanką stylów, różnorodnością tendencji muzycznych. Ich płyty pokazują, że hip hop ma wiele odmian i twarzy, które należy odsłaniać, po to, by rozumieć tą muzykę ...
Na początku 1999 roku Grammatik, czyli Eldo i Jotuze, przy muzycznym wsparciu Noona wydali własnym sumptem Ep`kę, która zwróciła uwagę społeczności hip-hopowej jako oryginalna i ambitna. Materiałem zainteresowała się wrocławska wytwórnia Blend. Poszerzony on został o nowe utwory i remixy, czego efektem stała się "EP +" wydana jesienią tego samego roku. Był to pierwszy legalny krążek warszawskiego składu.
„Ep+” to przede wszystkim bardzo oryginalne dźwięki autorstwa Noona oraz świetne, przemyślane i dojrzałe teksty. Jednym słowem – mądry, solidny hip hop.
17 tracków niezwykłej koncepcji muzycznej i stylistycznej w ciekawym połączeniu ze skitami z „Mszy wędrującego” Edwarda Stachury stworzyło historię o początkach muzycznej działalności ikony polskiego hip hopu.
Na szczególną uwagę z pewnością zasługuje jeden ze sztandarowych utworów, „Czasem” z gościnnym udziałem Asha. Siłą utworu zdaje się tu być muzyka, sprawiająca wrażenie instrumentala, a jednocześnie zaskakująca mocnymi uderzeniami stopy.
Choć Noon dopiero po kolejnej produkcji Grammatika, „Światła miasta” został okrzyknięty jednym z najlepszych polskich bitmakerem, to właśnie na „Ep+” zapoczątkował swój jedyny i niepowtarzalny styl. Nie można jednak nie wspomnieć o wyjątkowym flow chłopaków. To właśnie nawijka Jotuze w „Czasem” uznana została za „zwrotkę jego życia”, nie wspominając o Ashu, czy Eldoce.
Płyta zawiera również jedną z najpiękniejszych „ballad” polskiego hip hopu pt. „Moja historia”. Niezwykle liryczne wersy w połączeniu z kolejnym bitem, gdzie dźwięki gitary i pianina stanowią podstawę składają się na niepowtarzalną opowieść o miłości do muzyki. To coś więcej niż same słowa i o wiele więcej, aniżeli zwykłe dźwięki - to prawdziwe uczucie i pasja, która daje się wyczuć w każdej sekundzie utworu.
Druh Sławek okrzyknął tą produkcję najlepszą polską płytą hiphopową, jaka wyszła na naszym rynku do momentu jej wydania. I miał rację. To klasyk, który trzeba znać i co pewien czas odkurzać po to, by pamiętać, jak hip hop wyglądał kiedyś.
Jest w niej coś porysowanego, jakiś żwir, który w gruncie rzeczy świadczy o mocy tej płyty, tak jakby coś obcego tworzyło przez ludzi, słowa powstają same, mimochodem. Wiele utworów wydaje się być niedopracowanych, niedokończonych, jakby były jedynie szkicem czegoś, co dopiero powstanie. Pozostaje niedosyt, pragnienie kolejnego przesłuchania – drugiego, trzeciego, piętnastego. Być może właśnie na tym polegał zamysł artystyczny i w tym zawarta jest siła płyty.
„Ep+” jest jedną z tych produkcji, które nigdy się nie nudzą, które są nieśmiertelne, do których wiele osób bardzo często powraca. Tutaj hip hop był prawdziwy, regionalny, osobisty, piękny ... szkoda, że dziś brakuje właśnie takich płyt.