Choć MAGIK był osobą publiczną, to nikt oprócz jego najbliższych właściwie go nie znał, nic o nim nie wiedział. Ludzie widzieli w nim zwykłego chłopaka – Piotra Łuszcza – ci, którzy, go lubili – młodego, zdolnego MC, a ci, którzy go nienawidzili – mówili, że to zwykły ćpun bez przyszłości. Dla mnie był najlepszym przyjacielem, kimś kogo nigdy nie zapomnę . . .
Już dawno chciałam napisać o Piotrze, jednak wokół tego tematu było za dużo szumu i zamieszania, by znów go wałkowac , za bardzo bolało...Od śmierci Piotrka, znanego bardziej, jako „Magika” minęły juz prawie 4 lata – chyba wreszcie nadszedł czas, by o tym napisać...Nie chcę, aby ten text, był w stylu „katki z pamietnika”, aczkolwiek przytoczenie pewnych osobistych przemysleń i faktów, jest po prostu konieczne.
Piotra poznałam zupełnie przypadkiem, na dworcu w Poznaniu. Zupełnie przypadkiem został moim przyjacielem i podobno też zupełnie przypadkiem nauczył mnie kochać hip-hop, ja jednak wiem, że to było przeznaczenie... Choć nie czułam tego samego, gdy 21 marca 2003 znalazłam się na scenie w katowickim Spodku. Patrzyłam na tysiące ludzi, którzy zapełniali budynek hali sportowej i cały czas zastanawiałam się:po, co to wszystko?po cholere ja tam byłam, goście, którzy przyjechali z całej Polski i Niemiec, skoro zabrakło tej najważniejszej osoby – Piotra Łuszcza...
Ci, którzy znali Magika jeszcze przed jego spotkaniem z Paktofoniką, dobrze wiedzą,że był pionierem hip-hopu w Polsce, on chodził, gdy pozostali MC jeszcze raczkowali...Gdy odszedł z Kalibra 44, ten skład stracił wielką iskrę-później muzyka chłopaków już nigdy nie była taka sama, już nigdy nie sprzedali tylu płyt, podobnie było z PFK...
Tata Piotra na pożegnalnym koncercie, powiedział:”Nie poddawajcie się, walczcie..” a ludzie, którzy tłumnie zapełniali katowicki Spodek, zaśpiewali: sto lat ! Kilka dni wcześniej bowiem, dokładnie 18 marca,Piotrek, skończyłby 25 lat, gdyby żył... Płakałam...zresztą nie tylko ja. Śmieszne dla wielu ludzi wydaje się stwierdzenie, że hip-hop może dawać siłę, nadzieję, odwagę!a jednak w dużej mierze to prawda, ja to czułam właśnie w tamtym momencie. Magik był szczególny-jego muzyka też taka była, niosła ze sobą motywację, wiarę, była swoistym lekiem na całe zło. Jego rymy były głębokie i szczere do bólu, potrafiły zmieniać świat i zresztą nadal to potrafią...Choć PAKTOFONIKI już nie ma, iskra ta na zawsze pozostanie w sercach wielu ludzi, którzy w hip-hopie widzą, jakby zarymował Piotrek:”everest swoich marzeń”. Fokus i Rah poprosili mnie, żebym zarymowała z nimi na tym ostatnim koncercie kawałek: „Nie ma mnie dla nikogo”- zgodziłam się, to przecież był zaszczyt.Wiedziała, że tysiące ludzi chciały być na moim miejscu, Piotrek też był w Katowicach – to się czuło!jego głos było słychać wśród krzyków publiczności, powtarzających jego zwrotki, wśród ludzi, którzy też za nim tęsknili – tęsknią...
Mam nadzieję, że podobało ci się Piotrze...