Historia, muzyka i filozofia jednej z kilku najbardziej klimatycznych i twórczych kapel świata...
Tool to niebywała kapela z Los Angeles, której stylu muzycznego nie da się łatwo określić. Mają swoją własną, charakterystyczną muzykę, której jeszcze nikomu nie udało się podrobić. Zlepek hard-rock'a, soft-rock'a, zgrzytającego zawodzenia narzędziami, demonicznego, tajemniczego mroku i miejscami anielskiego piękna. Grupę tworzy czterech niebywałych artystów.
James Maynard Keenan (wokalista) urodził się 17 kwietnia 1964 roku w Ankron (Ohio) w rodzinie baptystów. Dorastał w Ravenna (Ohio), gdzie pobierał pierwsze nauki (Brown Jr High oraz Ravenna High). Potem przeniósł się do Michigan, gdzie uczęszczał do dwóch akademii wojskowych: West Point i U.S. Military Academy School. W 1982 roku wstąpił do wojska. Zakończył swoją wojskową edukację na rzecz sztuki. Studiował w College of Art & Design, po czym osadził się w Los Angeles, gdzie przez jakiś czas zajmował się projektowaniem wnętrz. W końcu spotkał się z przyjacielem, Adam'em Jones'em, który namówił go na wspólne muzykowanie. Zanim jednak powstał Tool, Maynard działał w Children Of the Anachronistic (C.A.D.). Wypuścił z nimi materiał pt. "Fingernails". Poza tym, James grał w TexAns. To było w latach 80-tych, a ostatnio, oprócz Tool'a Keenan działał w A Perfect Circle, które było częściowo jego własnym projektem. James ma obecnie synka o imieniu Devo. Maynard poznał Danny'ego Carey'a (perkusistę Tool'a) również w Los Angeles. Byli tam sąsiadami, a po jakimś czasie znaleźli się też w jednej kapeli. Pierwsze próby w dodatkowym towarzystwie Adama Jones'a odbywały się właśnie w domu Carey'a.
Danny urodził się 10 maja 1961 roku. Dorastał w Paola (Kansas). Jego ojciec pracował w firmie ubezpieczeniowej, a matka była nauczycielką. Ma dwóch braci, z których jeden jest starszy, a jeden młodszy. Danny przez trzy lata studiował muzykę na uniwersytecie w Missouri (University of Missouri). Na perkusji zaczynał grać już w wieku 10-11 lat, ale jego pierwsze sukcesy nie były związane z muzyką. Carey miał sporo ciekawych ofert gry w koszykówkę. Kilka uniwersytetów proponowało mu właśnie taką przyszłość. Danny zrezygnował z koszykówki z uwagi na zbyt dużą konkurencję. W 1986 roku przeniósł się do Los Angeles. Mocno zaangażował się w elektryczne bębny, pracował w Electronic Drum Sets. Z czasem zainteresował się bardziej tradycyjnymi zestawami perkusyjnymi i tak już zostało. Danny lubi grać jazz, współpracował również z grupą ZAUM.
Adam Jones przyszedł na świat 15 stycznia 1965 roku w Illinois. W pierwszej klasie szkoły średniej należał do orkiestry, gdzie grał na skrzypcach. Swoje strunowe przygody zaczynał jeszcze w szkole podstawowej. Grał wtedy na wiolonczeli. Gitara basowa również nie była dla Adama obcym narzędziem. Grał na basie w Electric Sheep, gdzie Tom Morello z Rage Against The Machine zaczynał swoje gitarowe przygody. Jones uwielbia skateboarding. Deskorolki to jego wielka pasja. Adam z zawodu zajmuje się efektami specjalnymi w filmach i nie tylko. To, do czego doszedł wypracowywał na drodze robienia makijażu i rzeźbienia. Były to początki jego edukacji filmowej. Dzisiaj ma za sobą "Terminatora 2", "Jurassic Park" i "Predator 2", trzy najbardziej popularne filmy, w których widać efekty jego pracy. Poza kilkoma innymi filmami Adam robi teledyski. Jest głównym autorem i wykonawcą wszystkich teledysków Tool'a, gdzie jego mistrzostwo udowadnia się po raz kolejny. Świetne sekwencje filmowe, nieziemsko oddające klimat utworów filmiki, towarzyszące koncertom Tool'a to też jego sprawka. To właśnie Adam zepchną Maynarda i Danny'ego na muzyczną drogę. Z Carey'em poznał ich Tom Morello. Z James'em razem zaczynali pisać teksty.
Pierwszym basistą Tool'a był Paul D'Amour. Urodził się 12 maja 1967 roku w Spokane (Washington). Do Los Angeles przyciągnął go przemysł filmowy. Miał dość dużą przerwę w graniu. Również w tym przypadku Adam Jones maczał swoje palce. Namówił Paul'a do ponownego grania, Tool okazał się dla niego idealnym wyjściem. Odszedł w 1995 roku, po czym założył własną kapelę Lusk.
Paul'a zastąpił urodzony 19 listopada 1969 roku Justin Chancellor. Z Tool'em po raz pierwszy zetknął się w swoim rodzinnym Nowym Jorku. Jakiś czas później grupa Justina (Peach) koncertowała z Tool'em po Europie. Po odejściu D'Amour, panowie z Tool'a skontaktowali się z Justinem. Po krótkim namyśle Chancellor zgodził się.
W kwietniu 1991 roku Tool rozpoczął swoją działalność. Sześć miesięcy później James Maynard Keenan, Adam Jones, Danny Carey i Paul D'Amour podpisali kontrakt z Zoo Entertainment. Jeszcze przed wydaniem pierwszej płyty Tool rozpoczął swoją pierwszą, dużą trasę koncertową u boku Rage Against The Machine (wynik dobrej znajomości Adama Jones'a i Toma Morello). W marcu 1992 "Opiate" ujrzało światło dzienne. Wspaniała EP-ka od razu wzbudziła spore zainteresowanie swoim nowatorskim, charakterystycznym stylem. W tym samym roku powstał pierwszy szokujący klip - "Hush", a zespół kontynuował koncertowanie, tym razem u boku The Rollins Band. Była to ich pierwsza trasa po Ameryce. Po jej zakończeniu, w kwietniu 1993 roku Tool doczekał się pierwszego long playa. "Undertow" po raz kolejny zaskoczył. Pokazał, że Tool może okazać się niebywałą kopalnią pomysłów. Kiedy gorączka "Undertow" jeszcze trwała (czerwiec 1993), zespół wyruszył w trasę Lollapalooza. W sierpniu można było zobaczyć powalający klip do "Sober". Ekranizację "Prison Sex" MTV wyemitowało po raz pierwszy w kwietniu 1994 roku. W sierpniu aktualny wówczas album Tool'a otrzymał platynową płytę w Stanach Zjednoczonych. Pod koniec roku Tool koncertując, poznał swojego przyszłego basistę, który dołączył do grupy w listopadzie następnego roku. W grudniu "Undertow" otrzymał platynową płytę również w Kanadzie, a ku wielkiemu zdziwieniu, w pierwszych dwunastu miesiącach 1996 roku w USA przybrano złotem pierwszy krążek Tool'a. "Opiate" sprzedawało się coraz lepiej, a popularność kapeli wcale nie malała. Wszystko nieco ucichło i dopiero w maju 1996 roku serwis internetowy Tool'a (www.toolband.com) podał informację, iż grupa zaczęła prace nad kolejnym albumem. Panowie uwinęli się dość szybko i "Aenima" była dostępna już w październiku. W tym samym miesiącu grupa rozpoczęła trasę po USA. Na początku 1997 roku Tool koncertował też w Australii. Do 2000 roku o grupie było dość cicho, poza jednorazowymi współpracami i drobnymi wydarzeniami życiowymi członków zespołu. Pod koniec 1999 roku powstało trochę szumu wokół nowego projektu Maynarda. James wraz z Billy'm Howerdel'em powołał do życia genialne A Perfect Circle, którego egzystencja wygasła tuż po zakończeniu trasy koncertowej, która szalała głównie po Ameryce. Wokalista i techniczny od gitar Tool'a z pewnością zaspokoili głód fanów zespołu, choć muzyka APC jest czymś zupełnie innym. Tak więc, grupa nadal nie była gotowa na zaprezentowanie światu następcy "Aenimy". Kolejnym kąskiem, który zahaczał o burzę A Perfect Circle była premiera krążka "Salival". To mini-box set, który nie okazał się taki mini. W jego pełnym wydaniu można było znaleźć dwie płyty. Jedna to zwykła audio, na której znalazły się dwa utwory z "Aenimy" i jeden z "Opiate". Były to wersje 'live'. Poza tym sześć nowości: cztery studyjne i dwie koncertowe. Druga płyta to krążek DVD, na którym znajdują się cztery dotychczasowe, absolutnie genialne teledyski Tool'a. Koniec maja 2001 roku przyniósł nam długo oczekiwany album. "Lateralus" udowodnił, że Tool po ośmiu latach pracy w swojej branży wcale nie ma zamiaru opuszczać poprzeczki. Płyta poprzedzona była singlem "Schism", którego ekranizacja skutecznie przygotowała fanów na nadejście "Lateralusa". Po raz kolejny udowodniła też, że Adam Jones jest naprawdę mistrzem. Kolejny powalający klip Tool'a. Serce szybciej mi bije, kiedy pomyślę, co może następnym razem wymyślić Adam Jones.
Poniżej postaram się dość dokładnie zagłębić w strukturę muzyczną i niesamowicie odporną skorupę tekstową Tool'a. Wiadomości, które tu zawarłem są chyba najpełniejszym zlepkiem informacji, jaki udało mi się stworzyć. Budowałem go na podstawie co najmniej 10 tekstów o Lachrymologii, dziesiątkach przemyśleń, dotyczących poszczególnych tekstów Tool'a i własnych analiz utworów (Zaznaczam, że z nie wszystkimi prawdami i przemyśleniami się zgadzam i popieram. Choć stoję po stronie pokaźnej liczby przekonań, jest to czysto Tool’owe spojrzenie, odkrywane przez wielu ludzi i po części potwierdzone przez grupę). Analiza tekstów Maynarda jest ściśle związana z pewną filozofią. Lachrymologia to termin, który nierzadko przewija się przez uszy każdego bardziej zaangażowanego fana Tool'a. Filozofia ta jest mocno ukorzeniona w niezmierzonym systemie przesłań piosenek zespołu. Żeby zrozumieć teksty, które nie należą do łatwych należy zapoznać się nieco z głównymi założeniami tej filozofii. Według większości źródeł, w które dane mi było zajrzeć, początki Lachrymologii skupiają się wokół osoby niejakiego Ronalda Vincenta. W 1948 roku wydał on książkę "A Joyful Guide To Lachrymology", w której zawarł wiele prawd dotyczących swojej filozofii. Zbudował ją na podstawie własnych przemyśleń, ale korzystał również z filozofii Bacon'a, Friedrich'a Nietzsche i 20-lecia międzywojennego. Główną przyczyną skrystalizowania przemyśleń Ronalda była śmierć jego żony, która zginęła w tragicznym wypadku. Po jej odejściu Vincent nie mógł żyć normalnie. Nie pozwalał mu na to wielki ból, jaki odczuwał po stracie tak bliskiej osoby. Cierpienie coraz bardziej związane było z koszmarnym życiem z dnia na dzień. Bolesne utrzymywanie się przy nim było nie do zniesienia. Kolejnym gwoździem okazała się II Wojna Światowa i Holocaust. Swoje piętno na Vincencie odcisnął również brak szacunku dla ludzkiego życia. Jeszcze przed śmiercią Ronald spotkał się z Adamem Jones'em. Gitarzysta Tool'a otrzymał wielką inspirację, dzięki której Narzędzie stale rozwija założenia Lachrymologii. Tytuł dzieła Ronalda Vincenta jest dość rozpowszechnioną nazwą, której tak naprawdę nigdzie nie można znaleźć. Po krótkich poszukiwaniach wielu zrezygnowało, a Tool sporo stracił w ich oczach. W takiej sytuacji nie łatwo dojść do wniosku, że grupa równie dobrze mogła wszystko wymyślić, aby wyróżnić się w tłumie innych zespołów. Panowie chcieli mieć swój własny klimat i mistyczną otoczkę, a więc wymyślili jakąś filozofię i teraz usilnie ją maltretują. Osobiście uważam, że to bzdura. Wiadomo, że Ronald Vincent żył naprawdę, jego spotkanie z Jones'em wiele by wyjaśniało, a sfera liryczna grupy dzięki takiej właśnie historii i filozofii zyskuje wielki sens. Myślę, że do tak dziecinnego posunięcia przy tworzeniu kapeli nie doszło. Skoro twórca filozofii, której poznanie odbywa się na bardzo długiej drodze żył na pewno, to wątpliwe jest budowanie tak wielkich prawd jedynie dla potrzeb komercyjnych. Tool jest grupą, która powstała z wielkiej inspiracji, o której wiedział na początku sam Adam Jones i być może James Maynard Keenan. Przez całą swoją twórczość grupa rozwijała skrzydła Lachrymologii. Zagłębiała się w jej zakamarki i pogłębiała jej poznanie. Dodawała do niej swoje doświadczenia i przemyślenia, które razem tworzą coraz bardziej doskonałą odnogę faktycznej Lachrymologii. W tekstach Tool'a można znaleźć odniesienia do Kościoła Scjentologicznego. To sekta, która wyparła w swoim czasie Lachrymologię z listy kierunków na studia. Obecnie znalazła genialne źródło dochodu, jakim są ślepo zapatrzeni aktorzy i bogate osobistości Hollywood. Coraz więcej ludzi wpłaca pieniądze na konta sekty, której założycielem był niejaki Ron L. Hubbard. Zbyt wiele jest tu faktów i genialnie powiązanych wytłumaczeń. Lachrymologia istnieje na pewno, a Tool odwołuje się do wielu spraw natury przyziemnej, wielu problemów społecznych, które przepuszcza przez filtr, który z kolei zamienia wszystko na uczuciowe, pełne głębi i przenośni znaki. Lachrymologia określana jest Sztuką Płakania, Filozofią Płaczu, Filozofią Łez, Studium Płakania lub Terapią Łez. Ma sporo założeń, z których wiele wyjdzie na jaw podczas analizy poszczególnych utworów Tool'a. Główne dotyczy wewnętrznego bólu i cierpienia. Mówi, iż nasz wewnętrzny ból nie może być przenoszony na innych. Ważne jest, aby cierpienie w nas gorejące było źródłem poznania samego siebie. Powinno towarzyszyć naszemu ciągłemu dorastaniu, podczas którego dowiadujemy się wiele o sobie. Poznajemy swoje słabe i mocne strony. Cierpienie jest nam zadawane nierzadko, ale prawie zawsze są to przypadki, kiedy nie wiemy dlaczego tak się dzieje. Filozofia Ronalda Vincenta mówi, że nie powinniśmy się nad tym zastanawiać, ponieważ dochodzimy wtedy do błędnych stwierdzeń i krytycznej samooceny. Kiedy cierpimy, prawie zawsze uważamy to za bezcelowe i nikomu nie służące. Czasami dochodzimy do wniosków, że jest to po prostu kara za jakieś grzechy. Takie możliwości nie wchodzą jednak w grę, ponieważ Lachrymologia odcina się od wszelkich religii, a więc pojęcie grzechu w tej sferze nie egzystuje. Celem cierpienia jest jego poznanie. Kiedy poznajemy swój wewnętrzny ból, wtedy poznajemy również siebie. Rozpracowujemy swoją osobowość i określone zachowania. Z czasem podnosimy rangę swojej świadomości, stajemy się lepsi i jesteśmy w stanie zrozumieć to, co było wcześniej niezrozumiałe i sięgnąć tam, gdzie wcześniej nie mogliśmy. W końcu stajemy na wyższym poziomie i dostępne stają się nam rejony egzystencji ludzkiej, o istnieniu których wcześniej nie mieliśmy pojęcia. Co najważniejsze, nie robimy tego w pełni dla siebie. Ważnym jest, aby poprzez swoje większe możliwości móc robić to dla wszystkich bliźnich. Postawa uzyskana poprzez poznanie swojego wewnętrznego cierpienia jest kluczem do poznania, zrozumienia i polepszenia świata. Tool oznacza narzędzie. To klucz, stanowiący centrum. Studium Płakania ściśle związane jest z wodą. Woda to symbol oczyszczenia i dziewicza, nienaruszalna substancja wprawiająca w życie życie. Woda wprawia w życie. Woda jest też głównym składnikiem łez, które pełnią ważną rolę w filozofii Vincenta. Płacz nas oczyszcza. To tajemnicze i magiczne uzewnętrznianie swoich uczuć. Płacz jest otwarciem się, które prowadzi do pozbycia się wewnętrznego bólu. Kiedyś czytałem jakiś polski artykuł, w którym autor trafnie zauważył, iż Lachrymologii nie można mieszać z religią. Sam Tool często to podkreśla, o czym nierzadko możemy się przekonać. W swoich tekstach Maynard stosuje wiele przenośni i ukrytych znaczeń, które przez samego mistrza są bardzo rzadko wyjaśniane. Można pogrzebać trochę na oficjalnej stronie Tool'a (www.toolband.com), a dla bardziej ambitnych są jeszcze okładki albumów. Podobnie, jak w przypadku Radioheada znajduje się tam sporo wyjaśnień, które czasem potrafią przytłoczyć swoją niezmierzoną głębią. Są też wyjątki, czyli teksty niemal dosłowne, w których artysta chociaż częściowo tłumaczy swoje przenośnie. Na okładce do "AEnimy" grupa umieściła dość jednoznaczny fragment. Traktuje on między innymi właśnie o religii. Spotykamy się tu z ostrą krytyką tych, którzy w imię Boga zabijają bliźnich. Tool mówi, że wiara jest niebezpieczna. Jest przeszkodą do prawidłowego funkcjonowania umysłu. Nie pozwala mu się rozwijać. Narzędzie krytykuje wszelkie religie na świecie. Jest przeciwko wszystkim stowarzyszeniom religijnym i sektom. Ich filozofia pojmuje religię jako środek zatrzymujący pracę ludzkiego umysłu. Ogranicza jego zdolności, nie pozwala na indywidualne spojrzenie i wytycza jedną, tak naprawdę ślepą drogę. Tą niebezpieczną dla umysłu drogą podąża coraz więcej osób. Grupa zwraca uwagę na Hollywood, jako specyficzne, zepsute miejsce na Ziemi. Podziela tu teorię Billa Hicks'a, który również nie pałał zbytnią miłością do Miasta Rozpusty. Bill nie tak dawno temu znany był z propozycji, jaką wysunął. Twierdził, że Los Angeles wraz z całą Californią powinny być zmyte z powierzchni ziemi, a w ich miejscu powinna powstać wielka zatoka. Hicks za życia był w dość dobrych stosunkach z Tool'em. Zgadzał się z poglądami grupy, która z kolei nie stroniła od pochlebiania stwierdzeniom Billa. To praktycznie cały, ogólny zarys tego, co mogło być przyczyną napisania niesamowitych tekstów. To podstawy, jakimi kierował się Maynard i Jones podczas tworzenia warstwy lirycznej Tool'a. To bardzo ogólny zarys filozofii, będącej podstawą i kluczem do zajrzenia w tekstową otchłań pełną mistycznych metafor. Często w otchłani tej znajdujemy odwołania do poszczególnych wydarzeń z życia Maynarda. Nie da się ukryć, że o życiorys James'a nierzadko trzeba będzie zahaczać. Pomocna staje się tu wiedza, którą zawarłem podczas przedstawiania poszczególnych członków zespołu. Informacji o wokaliście Tool'a nie ma zbyt wiele, ale już dzięki tym dostępnym sporo można zrozumieć. Maynard wychowywany był w rodzinie baptystów, w rodzinie, która dała mu szansę religijnego wyboru. Nic nie było mu narzucane. Obecny wokalista Tool’a uczęszczał do akademii wojskowych, po czym służył w armii. Poza rodzinnymi korzeniami i wcześniejszymi zajęciami Maynard lubi oglądać kreskówki. Nawiązania do tych faktów przeplatają się przez sporą część warstwy tekstowej Tool’a. Poza Lachrymologią i związkami z przeszłością Maynarda zespół, w swoich tekstach i symbolice znajduje wiele miejsca dla przeróżnych wierzeń. Nierzadko można spotkać się z wypowiedziami członków kapeli, w których artyści twierdzą, iż warstwa tekstowa Tool’a jest zlepkiem odmiennych przekonań każdego z muzyków. Ostatnimi czasy najbardziej zaangażowanym w swoje wierzenia jest Danny. Tak więc obok całej głębi Sztuki Płaczu występuje tu okultyzm, związek ciała z umysłem, zainteresowanie przeróżnymi filozofiami i poglądami konkretnych autorów. Zacznijmy więc od początku...
"Opiate" (1992) to EP-ka, która po raz pierwszy zaprezentowała muzykę Tool’a. Okazała się wspaniałym wstępem i zachętą do kupienia "Undertow". "Opiate" to krążek, który wprowadził solidny powiew świeżego powietrza na scenę muzyczną. Mimowolnie wzbudził szerokie zainteresowanie. Przyczyną był charakterystyczny, dość nowatorski styl, który i tak wtedy nie był wypracowany. Nadal nie jest w pełni ukształtowany (a dokładniej rzecz biorąc – ustabilizowany) i obyśmy go nie zobaczyli w takiej formie przez co najmniej 10 następnych lat. Nie chcę ujrzeć napisu STOP na drodze kreatywności i wszechstronnej twórczości Tool'a. Droga grupy jest wymarzona. Na obecnym rynku muzycznym porównuje ją jedynie z drogą, jaką podąża Radiohead. Genialna dyskografia, która rozwija się w bardzo dobrym kierunku, pokazuje, że zespół jest kreatywny, a artyści w nim zasiadający tworzą niepowtarzalne dzieła. Wracając do pierwszego krążka kapeli Maynarda, "Opiate", jak na EP-kę przystało trwał niecałe 30 minut (wliczając w to jeden ukryty kawałek). Na ”Opiate” zwrócono większą uwagę po premierze "Undertow", do którego fani mieli lepszy dostęp. Po kilku miesiącach debiut Tool'a wydany został na nowo i sprzedając się jak świeże bułeczki jeszcze długo święcił sukcesy. Pomimo najsłabiej rozwiniętej sfery lirycznej ”Opiate” stało się ważnym punktem w karierze grupy.
"Sweat" (”Pot”).
„Pocę się i oddycham, gapię się i myślę, i tonę coraz głębiej.
To prawie tak jakbym płynął.
Słońce ponownie praży żarem swym na myśliwego i na rybaka.
Próbując przypomnieć sobie kiedy, ale tylko zawrotów głowy dostaje.
Wychodzi na to, że byłem tu już wcześniej, wszystko wydaje się znajome tak,
Zdaje mi się, że wślizguję się w sen kolejny wewnątrz snu.
To musi być sposób, w jaki szepczesz.
Słońce chłodem zagasa znów, myślicielem jestem i rybakiem.
I próbuję sobie przypomnieć kiedy, ale zawrotów głowy od tego dostaję.
I pocę się, oddycham, gapię się i myślę i tonę coraz głębiej.
I tak samo niemal jest jakbym płynął.
Wychodzi na to, że byłem tu już wcześniej, wszystko wydaje się znajome tak,
Zdaje mi się, że wślizguję się w sen kolejny wewnątrz snu.
To sposób, w jaki szepczesz. On ściąga mnie w głąb i do domu mnie zabiera.”
Numer otwierający album jest pierwszym zanurzeniem w Lachrymologię. Nie obfituje ono w zbyt wiele stwierdzeń, ale nie jest też płytkie. W ”Sweat” ukazana jest osobowość, która pragnie się zmienić. To postać, która potrzebuje oczyszczenia. Niewykluczone, że temat utworu skupia się wokół Maynarda. Podmiot plącze się, gubi i tonie w otchłani swojego umysłu. Poci się przy tym i niemiłosiernie męczy. Wyzbywa się w pewnym sensie „brudów” swojego umysłu, które są często główną przeszkodą na drodze poznania. Podmiot jest rybakiem, który chce coś złowić, wyciągnąć. Ciągle wraca do punktu wyjścia, kręci się w swoim kole cierpienia, bo nie potrafi się zmienić („...byłem tu już wcześniej, wszystko wydaje się znajome tak...”). Istota czuje, że jest bliska poznania, prawdy, przebudzenia i olśnienia. Tonie w swoim wnętrzu, pływa w sferze bezdennych przestrzeni.
”Hush” (”Cisza”).
„Nie mogę mówić tego, co bym chciał powiedzieć, nawet gdy nie mówię poważnie.
Rzeczy takie jak..."Pieprz się, zabij się, pieprzony gnoju".
Ludzie mówią mi, co sam mówić mam, o czym myśleć i co grać.
Ja mówię "Odejdź, pieprz się, kupo gnoju, może byś tak sam poszedł się zabić?"
Tylko żartowałem.”
To twarde stwierdzenia towarzyszące przeciwstawieniu się narzucaniu innym swoich przekonań. ”Hush” to cisza, która wymuszana przez religie i sekty nie pozwala człowiekowi myśleć i dzielić się swoimi przekonaniami. To protest skierowany przeciwko jednostkom narzucającym swój tok myślenia. Nie pozwalają one mówić tego, co chcemy, mówią nam jak mamy to robić i co myśleć. Możliwe, że w dużej mierze chodzi tu konkretnie o Stany Zjednoczone i o problem wolności słowa. Dosłowne stwierdzenia Maynarda wydają się być bardzo konkretne. Padają tu oskarżenia i twarde przeciwstawienia cenzurze, które zakończone są słowami „tylko żartowałem”. Ostateczne stwierdzenie odcina się od całości tekstu i z wielką ironią zaprzecza prawdzie, w którą autor i tak wierzy.
”Part Of Me” (“Część Mnie”).
„Dobrze cię znam, jesteś częścią mnie.
Znam cię lepiej niż siebie samego.
Znam cię najlepiej, lepiej niż ktokolwiek inny.
Znam cię lepiej niż siebie samego.
Ty nie oceniasz, mówić nie możesz,
Odejść nie możesz, i mnie skrzywdzić też nie.
Jesteś tu dla mnie, tylko po to bym mógł cię wykorzystać.
Znam cię najlepiej, lepiej niż ktokolwiek mógłby pomyśleć.
Znam cię lepiej niż siebie samego.
Czas teraz na ciebie, by ofiarę uczynić i poświęcić się.
Czas skonać odrobinę, poddaj się,
Jesteś częścią mnie.”
Utwór można zinterpretować częściowo na tle religijnym. Autor pokazuje tu jak wielką moc ma człowiek naśladowywany, w porównaniu do tego, który go naśladuje. Tak, jak w większości religii bywa – są jednostki, które będąc autorytetem dla mas wielce wpływają na decyzje swoich poddanych. Nie chodzi wyłącznie o religie, bo do sytuacji opisanej w ”Part Of Me” bardziej pasują sekty, za którymi Tool również nie przepada. Słabi, nieświadomi ludzie stają się bezmyślni. Nie potrafią podejmować decyzji i myśleć. Często autorytet przejmuje umysły swoich naśladowców i „głuchych słuchaczy”. Tool po raz pierwszy dał znać, że bardzo ważnym jest myśleć samodzielnie i przetrwać rozwijając swoje wnętrze bez przyjmowania obcych, nie poznanych prawd.
”Cold And Ugly (live)” (“Zimna i Brzydka (na żywo)”).
„Pod jej skórą i biżuterią, ukryty w słowach jej i oczach mur istnieje, który zimny jest i brzydki.
A ona cholernie przerażona jest.
Drżąc na myśl o uczuciu.
Przytomna bardzo i trzymająca dystans.
Nic nie wydaje się ją przenikać.
Cholernie przerażona jest.
Ja też jestem wystraszony.
Przytomny i trzymający dystans między mną a moją duszą.
Jestem przerażony tak jak ty.”
To po części przykład osoby z tekstu poprzedniej piosenki. Kobieta, której obce jest człowieczeństwo. Jednostka, która przez cały czas udaje. Jest sztuczna i oziębła. Nie okazuje żadnych uczuć, boi się. Trzyma dystans między sobą a jej emocjami, wnętrzem, duszą. Najprawdopodobniej tekst traktuje o aktorkach Hollywoodu, o zepsutych i paskudnych istotach, które kryją się pod maską swojego zakłamanego wizerunku. To jednostki pozbawione możliwości dotarcia do swojego wnętrza. Płaszczyzna uczuciowa znajduje się dla nich bardzo daleko. Nie potrafią do niej dotrzeć, bo przyziemne przyjemności i prosta, aczkolwiek sycąca przyjemność, płynąca z bycia adorowanym okazały się za dużą przeszkodą.
”Jerk-Off (live)” (”Palant (na żywo)”).
„Ktoś powiedział mi pewnego razu, że jest Dobro i Zło.
A kara sroga dosięgnie tych, którzy ośmielą się przez linię przekroczyć.
Lecz to nie musi być prawdą, dla takich palantów jak ty.
Może więcej czasu trzeba, by złapać totalnego dupka, ale jestem już znużony czekaniem.
Może to po prostu kit i powinienem zagrać rolę Boga.
I zastrzelić cię własnoręcznie.
Bo zmęczony już jestem czekaniem.
Konsekwencje dyktują bieg naszych działań i nie ma znaczenia co jest dobre, źle jest tylko wówczas, gdy dasz się złapać.
Więc jeśli konsekwencje dyktują bieg mych działań, powinienem zabawić się w Boga i własnoręcznie cię zastrzelić.
Jestem bardzo zmęczony czekaniem.
Powinienem kopnąć cię, stłuc cię, zerżnąć cię, a potem strzelić ci w ten głupi łeb.”
Kolejne nawiązanie do wierzeń. Podmiot wykazuje wielką chęć odegrania roli Boga. Nie nawołuje jednak do zbrodni. Wskazuje jedynie na obecność podobnej chęci w wielu z nas. Podobnie, jak praktycznie wszystkie utwory Tool’a ”Jerk-Off” nie może być brany dosłownie. W prawdziwym przesłaniu tekst ten traktuje o relacjach między ludźmi. Nie można decydować za kogoś innego, nie można czuć się w porządku władając lub próbując władać czyimś życiem. Druga jednostka jest również samodzielna i nie można ingerować w jej egzystencję. Wyczuwam tu obecność kolejnej rady, w której Tool przemawia: „Patrz w przyszłość i myśl przy tym. Nie podążaj po trupach, nie czekaj na wyniki i tragiczne konsekwencje swoich poczynań. Działaj tak, żebyś nie wyszedł w oczach innych na takiego samego debila, za jakiego wziąłeś tamtego idiotę. Nawet, jeżeli pomyślałeś tak o nim jedynie przez chwilę. Nie bądź zapatrzonym w siebie, dostrzeż konsekwencje swoich czynów zanim do nich dojdzie. Dostrzeż drugą stronę, która może ucierpieć w wyniku twoich poczynań. Nie bądź morderczym palantem”.
”Opiate” (”Opiat”).
„Wybory zawsze były problemem dla ciebie, czego potrzebujesz, to ktoś silny by mógł cię prowadzić.
Głuchy, ślepy i niemy, urodzony by iść ciągle za kimś.
Czego potrzebujesz, to ktoś silny, kto mógłby cię użyć jak ja, jak ja.
Jeśli duszę chcesz do nieba zaprowadzić, mnie zaufaj.
Nie osądzaj i nie pytaj.
Złamanym jesteś teraz.
Lecz wiara uzdrowić cię może.
Rób po prostu wszystko, co powiem ci, że zrobić masz.
Głuchy, ślepy i niemy, urodzony by iść tylko za kimś.
Pozwól by ręka moja święta spoczęła na tobie.
Wola mych bogów, stanie się mną.
Gdy on przemawia, to mówi przeze mnie.
Ma też potrzeby, tak samo ja mam.
Obydwaj chcemy cię zgwałcić.
Jezu Chryste, może byś tak przyszedł i moje życie ocalić,
Otwórz mi oczy, oślep światłem twym i kłamstwami.”
Zacznijmy od tytułu utworu, który stanowi również nazwę płyty. Opiaty to inaczej peptydy opioidowe (opiatowe) lub enkefaliny. To grupa endogennych peptydów pobudzających. Występują głównie jako neuropeptydy w neuronach mózgowych, rdzeniowych i obwodowych ssaków, ale również w komórkach glejowych, komórkach układu immunologicznego i innych. Enkefaliny hamują funkcje neuronów, działają przeciwbólowo (endorfina, morfina, heroina, kodeina). Biorą udział w regulacji hormonalnej i wegetatywnej, w odpowiedzi na stres, modulują aktywność drgawkową. Uważa się, że odgrywają ważną rolę w stanach zaburzonej homeostazy organizmu, w stanach stresu, bólu, choroby. W stanach równowagi są mniej aktywne. Nadużywane jako leki przeciwbólowe prowadzą do uzależnienia, a z czasem wyniszczenia psychicznego i fizycznego. To „króciutkie” objaśnienie tytułu z pewnością się przyda. Nie bezużyteczne jest też w tym przypadku stwierdzenie Karola Marksa, który powiedział kiedyś: „Religia to opium dla mas”. Konkretne stwierdzenie, będące krytyką wszystkich tych, którzy nie potrafią myśleć samodzielnie. Podobnie jest z ”Opiate”. To anty-religijny protest, który ironicznie kpiąc z Jezusa Chrystusa wyśmiewa wszelkie religie i sekty. Wyśmiewa tych, którzy muszą być prowadzeni za rączkę, bo sami boją poruszyć, mówi, iż ludzie werbowani do sekt to właśnie takie sparaliżowane, bezsilne, dające się wykorzystać istoty.
”The Gaping Lotus Experience” (“Przeżycia rozdziawionego lotosu”).
„Miałem przyjaciela, pewnego dnia wziął trochę kwasu.
Teraz myśli że jest hydrantem przeciwpożarowym, wszystko fajnie, dopóki nie osika ci zapalniczki. Nieźle pachnie, jest super, dosyć śmiesznie w każdym razie.
satan....satan....satan....
Miałem przyjaciela, dopóki raz nie wziął ecstasy.
Próbował mnie poślubić i każdego gościa w pokoju też, niezły to sposób kochania i troski o innych, nieźle, nawet próbował zrobić mi laskę.
Zapaskudził mi mocno wszystkie zasłony, futra na fotelach, poduchach i dywanach.
satan....satan....satan....
Zaczynam się nudzić...”
Ukryty kawałek jednoznacznie tłumaczy działanie narkotyków. Pokazuje jak wszechobecne, normalne i nie poruszające jest ich zażywanie w dzisiejszych czasach. Ustanawia w oczach słuchacza kolejny toolowy pogląd. Jednocześnie kończy płytę i zamyka worek informacji zebranych podczas wsłuchiwania się w materiał. Wiemy już co nieco o Sztuce Płaczu, częściowo poznaliśmy stosunek grupy do zepsucia i braku zaangażowania w swoje wnętrze.
W warstwie muzycznej ”Opiate” możemy znaleźć wiele nowości. Brzmienie jest dość alternatywne, a dwa koncertowe utwory dodatkowo pogłębiają ten klimat. Ciekawe linie melodyczne, w których perkusja nieustannie walczy z naśladującym ją basem i miejscami wygasającą gitarą. Wokal Maynarda jest wściekły, krzykliwy, ale wyważony. ”Opiate” to dobre muzyczne wejście, ale jej klasa jest wyraźnie podwyższona przez kolejne dzieła i poniekąd warstwę tekstową. Gdybym opisywał ”Opiate” jako jedyny album Tool’a, to wątpię czy zagłębiłbym się w niego tak, jak teraz. Podobnie jak teksty, również i muzyka wymaga analizy i poznania. To chyba kolejny dowód na to, iż prześwietlenie płyty wszerz i wzdłuż pomaga odkryć jej często niespotykane walory.
”Undertow” (1993) to druga płyta i pierwszy wymiarowy album Tool’a. Lepsza dystrybucja i przede wszystkim nieziemski materiał znacznie powiększył liczbę fanów Tool’a. Sfera tekstowa uległa wielkiemu rozwojowi, muzyka również poszła w dobrym kierunku. Tool wyraźnie podjął się skrystalizowania swoich poglądów, stąd bardzo dobra liryka, która nie stroni od kunsztownej szaty muzycznej. Drugi album Tool’a to zupełnie inna aranżacja, to dłuższe, bardziej rozbudowane utwory, trochę inne brzmienie i rozwinięte podejście do muzyki.
”Intolerance” (”Nietolerancja”).
„Nie chcę być wrogi, nie chcę być posępny, ale nie chcę też z kolei gnić w apatycznej egzystencji.
Widzisz, chcę ci wierzyć i chcę ci ufać i chcę mieć dość wiary by sztylet odrzucić.
Ale ty kłamiesz, oszukujesz i kradniesz, a jednak ciągle cię toleruję.
Welon cnoty, zawieszony twe metody skryć, podczas gdy ja raduję się, śmieję i tańczę wychwalając twoją chwałę i sławę.
Całun cnoty, zawieszony by maskować twoje piętno, podczas gdy ja raduję się, śmieję i tańczę wychwalając twoją sławę, kiedy ty kłamiesz, oszukujesz i kradniesz.
Jakże mogę cię tolerować.
Nasza wina , nasza bardzo wielka wina.
Byłem o wiele zbyt współczujący.
Nasza krew, wady nasze.
Byłem o wiele zbyt współczujący.
Nie jestem niewinny. Nie jesteś niewinny. Nikt nie jest niewinny.
Nie mam zamiaru dłużej cię tolerować, nawet jeśli musiał będę upaść przed tobą, gdyż nikt nie jest niewinny.”
Jedna z dwóch najbardziej prawdopodobnych możliwości interpretacyjnych ”Intolerance” mówi o stosunkach międzyludzkich. Już na samym początku występuje sztylet. To zdrada, którą podmiot pragnie odrzucić. Nadmierne zaufanie, które się nią kończy i rozczarowanie. Maynard wykorzystał tu fragment kodeksu honorowego z West Point („... I will not lie, cheat, steal, or tolerate those who do…”). Pod koniec tekstu występuje stwierdzenie: „ Nikt nie jest niewinny”, co po części usprawiedliwia dozę nietolerancji w wielu z nas. Podobnie jak ”Jerk-Off” również i ten numer nie nawołuje do tego, co usilnie ukazuje. Tym razem spotykamy się z prawdą, traktującą o tym, jacy jesteśmy. Nikt z nas nie wie, co kryje się w drugim człowieku. Możemy poznać siebie, poznać swoje wnętrze, ale drugiego człowieka nie rozgryziemy, bo to co widzimy nie jest jego prawdziwym obrazem. Wszystko dotyczy wyłącznie ludzi, z którymi nie żyjemy bardzo blisko. Podczas otwierania się osób i bardzo bliskiego współżycia może dojść do poznania wnętrza drugiej osoby. Tekst usprawiedliwia po części nietolerancję.
Druga możliwość związana jest z religią. Autor staje przeciwko jakiemuś bóstwu, mówi: „Całun cnoty, zawieszony by maskować twoje piętno, podczas gdy ja raduję się, śmieję i tańczę wychwalając twoją sławę, kiedy ty kłamiesz, oszukujesz i kradniesz.”. Poza tym, występuje tu małe nawiązanie do modlitwy chrześcijańskiej: „Nasza wina , nasza bardzo wielka wina.” To zwroty do Boga, którego według podmiotu tak naprawdę nie ma. Autor w prosty i zrozumiały dla wierzących sposób ukazuje swój negatywny stosunek do wiary („Nie mam zamiaru dłużej cię tolerować, nawet jeśli musiał będę upaść przed tobą.”). To wyraźnie przeciwstawienie się i określona postawa wobec bóstwa.
”Prison Sex” (”Więzienie Płci / Więzienny Sex”).
„Czasu tak dużo zajęło by przypomnieć sobie, co się wydarzyło właśnie.
Byłem wtedy tak młody i dziewiczy, wiesz, że to mnie bolało, lecz oddycham, więc zgaduję, że wciąż żywy jestem.
Nawet jeśli niektóre znaki wydają się mówić mi co innego.
Związane mam ręce, ma głowa spuszczona, me oczy zamknięte,
A gardło szeroko otwarte.
Czyń innym to, co zrobiono tobie.
Stąpam po wodzie, potrzebuję snu choć chwilę.
Baranku mój i męczenniku, tak cennie w mych oczach się jawisz.
Dlaczego nie podejdziesz bliżej, blisko tak bym mógł twój zapach poczuć?
Potrzebuję cię by poczuć to, nie mogę znieść tego że płonę już za długo,
Uwolniony w sodomii.
Dla tej jednej chwili słodkiej cały jestem.
Robię ci teraz to, co mnie uczyniono.
Oddychasz, więc zgaduję, że ciągle żywy jesteś, nawet jeśli niektóre znaki wydają się mówić co innego.
Dlaczego nie podejdziesz choć trochę bliżej, blisko tak bym mógł twój zapach poczuć?
Potrzebuję cię by poczuć to, potrzebuję tego by całym mnie uczynić.
Oto uwolniony zostałeś dzięki sodomii.
Ja świadkiem twoim jestem, że ciało i krew zaufanie duszy nieść mogą.
I tylko to jedne święte objawienie pokój mym myślom przynosi.
Zwiąż ręce, spuść głowę, zamknij oczy.
Tak cennie teraz wyglądasz.
Znalazłem coś w rodzaju tymczasowej poczytalności w tym gównie, krwi i spermie na mych dłoniach.
Zatoczyłem pełny krąg.
Baranku mój i męczenniku, już wkrótce kres tego wszystkiego.
Wyglądasz tak cennie.”
I tu się zaczyna kotłowanie myśli. Już ”Intolerance” nie był łatwym utworem, a tutaj, jak się okazuje, Tool wyraźnie dorasta. Na początku też nie miał głupich tekstów, ale ”Prison Sex” przysparza już sporo problemów. Czytałem już bardzo wiele interpretacji tego tekstu, wiele zrodziło się w mojej głowie od razu po przeczytaniu tekstu. Na żadną konkretną nie mogłem się zdecydować. Możliwe, że tekst mówi o wykorzystywaniu seksualnym. Pasuje do tego wiele fragmentów w tekście. To było moje pierwsze skojarzenie po zapoznaniu się z tekstem. Po przeczytaniu rozważań innych, po zagłębieniu się w inne możliwości zwątpiłem. W tekście jest bardzo dużo symboli i bardzo możliwe, że dotyczą one czegoś innego. Możliwe też, że trafiłem tylko częściowo, że tekst zahacza o kilka tematów, w tym wykorzystywanie seksualne. To jest stały problem, z którym styka się każdy interpretator warstwy lirycznej Tool’a. Teksty pisane są bardzo tajemniczo. Liczba przenośni i przeróżnych znaczeń jest ogromna. Również Lachrymologia potrafi namieszać. Dlaczego? Proste. Zapoznajesz się przez długi czas z głównymi założeniami i poglądami grupy i wtedy każdy, nawet najmniejszy ich element może sprowadzić cię na niewłaściwą ścieżkę. Problem będzie występował jeszcze niejednokrotnie, a więc interpretacje piosenek, które tu zamieszczam nie muszą być koniecznie prawidłowe. Chyba nikt tego nie sprawdzi, bo jedynie autor tekstu wie co miał dokładnie na myśli. Często temat jest oczywisty i interpretacja trafia w dziesiątkę, a jak nie w sam środek, to bardzo blisko. Często sam autor tekstu pomaga czytelnikom i słuchaczom poprzez konkretne naprowadzenie. Tak jest również i w przypadku Tool’a. Czasem można coś znaleźć na oficjalnej stronie grupy (www.toolband.com), czasem Maynard podpowie coś w wywiadzie. Wracając do ”Prison Sex”, w utworze tym również występuje motyw wody. Nie potrafię skleić go z jakimkolwiek znaczeniem utworu, ale na pewno coś w tym jest. Jeden z moich znajomych usilnie próbował mi wmówić, że utwór traktuje o szufladkowaniu czegoś, o przypisywaniu rzeczy i ludzi Zaczynałem w to wierzyć, szczególnie, kiedy zobaczyłem teledysk do ”Prison Sex”. Jednakże nie mogłem tego wytłumaczyć ani jednym fragmentem tekstu. Totalnie zwątpiłem w tę teorię, gdy zobaczyłem, że internetowy kolega przeczytał „swoją” interpretację na jakiejś polskiej stronie i usilnie mi ją wmawiał, chociaż też nie widział jej potwierdzeń. Błądzić w tym głębokim temacie interpretacji można niezmiernie. Może takie było zamierzenie autora? Odrębne interpretacje dla każdego umysłu? Nic konkretnego i ustalonego? Wszystkie interpretacje po części prawdziwe? Nie sądzę...
”Sober” (”Trzeźwy”).
„Jakiś cień tuż zaraz za mną , uciszający każdy oddech wzięty, czyniący każdą obietnicę pustą, wskazujący każdym palcem na mnie.
W postaci wyprostowanego służbiście lokaja na skinienie palca czeka.
Unicestwia teraz wybór zwany "musimy".
Tuż zanim Syn z nieba zstąpił.
Chryste, kurwa, ześlij wreszcie coś nowego, nie ten kit!
Dlaczego nie możemy być trzeźwi ?
Ja tylko chcę zacząć to od nowa.
Dlaczego nie możemy pić przez wieczność ?
Chcę tylko zacząć wszystko na nowo.
Jam tylko bezwartościowym kłamcą.
Imbecyl - oto ja.
Tylko w głowie ci namieszam, zaufaj mi, a upadniesz - to pewne.
Ja odnajdę środek w tobie.
Przeżuję go i zniknę dla ciebie, będę pracować by cię wznieść w górę, tylko po to, by cię później zepchnąć w dół.
Zaufaj mi
Zaufaj mi
Zaufaj mi
Zaufaj mi
Do cholery, Mario w Niebie, szepnij o czymś nowym wreszcie!
Dlaczego nie możemy być trzeźwi ?
Ja tylko chcę zacząć to od nowa.
Dlaczego nie możemy spać wiecznie ?
Chcę tylko zacząć wszystko na nowo.
Chcę tego, czego chcę.”
Teledysk do ”Sober” był drugą ekranizacją spod znaku Tool’a. Pomógł nieco w interpretacji utworu, którego wiele osób rozumie bardzo podobnie. Na samym początku warto zwrócić uwagę na mroczną mgłę, która otula cały utwór. Kiedy dołożymy do fonii teledysk, to podróż w mistyczną krainę Maynarda gwarantowana. Ciemność, przytłoczenie, mrok i ukryte przerażenie. Podmiot buduje stwierdzenia w stanie zamroczenia. Niewykluczone, że jest to stan po zażyciu narkotyków. To w pewnym sensie hipnoza, podczas której podmiot tworzy w dość charakterystyczny, mroczny sposób. Krótkie nawiązania do religii dopełniają przesłania autora. Zaznacza się tu niemalże wstręt do konkretnych wierzeń. Autor tekstu kpi z ograniczających poznanie zasad religijnych. Zadaje wiele pytań egzystencjalnych. Postać, o której mówi nie jest pozytywnie przyjmowana przez ludzi z zewnątrz. Wszyscy zdają się naciskać i krytykować artystę ‘on high’. Nie widać tego od razu. Wszystko przykrywa jak zwykle dość gruba warstwa metafor, choć piętnujących można rozpoznać już na samym początku, we fragmencie: „Jakiś cień tuż zaraz za mną , uciszający każdy oddech wzięty, czyniący każdą obietnicę pustą, wskazujący każdym palcem na mnie. W postaci wyprostowanego służbiście lokaja na skinienie palca czeka. Unicestwia teraz wybór zwany "musimy". Tuż zanim Syn z nieba zstąpił. Chryste, kurwa, ześlij wreszcie coś nowego, nie ten kit!”. ”Sober” jest bardzo klimatycznym dziełem. Fascynacja jego mrokiem często przesłania czyste znaczenie, ale nie jest to żadna przeszkoda, aby choć po części zrozumieć dlaczego Tool napisał taką właśnie muzykę, zrobił tak genialny teledysk, dlaczego liryka utworu wygląda tak, a nie inaczej.
”Bottom” (”Dno”).
„Me współczucie jest teraz złamane, ma wola ograniczona, pragnienia skradzione.
I to właśnie sprawia że podle się czuję. Słaniam się na kolanach i płonę. Mój mocz i jęki są paliwem.
I podpalam nim mą głowę. Poczuj zapach spalonej duszy mojej, jestem złamany, patrząc w górę nieprzyjaciela dostrzegam, ale przełknąłem truciznę, którą mnie karmisz, ale przeżyłem truciznę, którą mnie karmisz.
I zostawiasz mnie nakarmionego winą, nakarmionego słabością, nakarmionego nienawiścią.
I to właśnie sprawia, że czuję się podle.
Słaniam się na kolanach i płonę.
Mój mocz i jęki są paliwem.
I podpalam nim mą głowę.
Jestem martwy wewnątrz.
Gówna wciąż na Dnie przybywa.
Gdybym ci pozwolił, sprawiłbyś że zniszczyłbym siebie samego, a jeśli mam ocalić ciebie, muszę wpierw samego siebie uleczyć, nie mogę już tonąć dalej, a nie mogę ci wybaczyć, nie mam wyboru innego niż stanąć przed tobą, niż zmierzyć się z tobą, wymazać cię.
Przebyłem wielkie odległości by poszerzyć granicę bólu własnego.
Użyję swoich pomyłek przeciwko tobie.
Nie ma innej drogi.
Jestem teraz bezwstydny, bezimienny, jestem niczym i nikim, lecz ma dusza musi być z żelaza, bo mój lęk jest nagi.
Jestem nagi i nie lękam się, a mój lęk jest teraz nagi.
Ale jestem martwy w środku.
Teraz bezimienny, bezwstydny, jestem niczym i nikim.
Gówna przybywa.
Widzisz mnie teraz nagiego, pozbawionego strachu, nagiego i pozbawionego strachu. Gówno do gówna. Ciągle przybywa.
Zostawia mnie martwego w środku, martwego w środku.
Widzisz, nienawiść utrzymuje mnie przy życiu.
Tchórzostwo utrzymuje mnie przy życiu.
Słabość utrzymuje mnie przy życiu.
Wina utrzymuje mnie przy życiu.
To moje.”
W ”Bottom” gościnnie wystąpił Henry Rollins. Wokalista The Rollins Band czyta fragment od „Gdybym ci pozwolił...” do „...a mój lęk jest teraz nagi”. Jak już wcześniej mówiłem, woda w Filozofii Płaczu odgrywa wielką rolę. Lachrymologia zaznaczyła się również i w tym utworze. Autor połączył ją z problemem poznania samego siebie, z problemem dna ludzkiej egzystencji. Częściowo ukazana jest do niego droga, aczkolwiek autor wyraźnie zaznacza jej długość. Potrzeba naprawdę wielu czynników, aby tam dotrzeć. Należy wyeliminować wszelkie „gówna”, czyli zanieczyszczenia blokujące nasz umysł. Brudy te gromadzą się i zasłaniają dno, czyli pełnię zrozumienia i zagłębienia się w samego siebie. Poza tym, standardowo, wiele tu elementów, pobocznych jednostek i przenośni. Podróż bez końca.
”Crawl Away” (”Odpełznięcie”)
„Odpełzłaś ode mnie, wyśliznęłaś mi się.
Próbowałem zatrzymać cię bez ruchu, lecz nie było nic, co mógłbym ci powiedzieć
Ześliznęłaś się i spełzłaś i nie było nic, co mógłbym ci powiedzieć, więc co próbujesz mi powiedzieć? Że nie chcesz się już bawić?
Lecz to czego chcesz i potrzebujesz tyle, co gówno dla mnie znaczy.
Gdyż widzę twe obracające się plecy, gdybym mógł, nóż bym w nich zatopił.
To jest miłość, to jest ma miłość do ciebie
Wstawaj! Natychmiast.
Powiedz, że nie odejdziesz. To boli.
Powiedz, powiedz, że opuszczasz mnie..
Kajdany trzymaj mocno, nie pozwolę ci, podnoś się, podnoś, odejdź!
Więc co próbujesz mi powiedzieć? To, że nie chcesz się już bawić?
Lecz to czego chcesz i potrzebujesz gówno tak naprawdę dla mnie znaczy.
Gdyż widzę twe obracające się plecy, gdybym mógł, nóż bym w nich zatopił.”
To tekst o matce Maynarda, która opuściła go, kiedy był w wieku ok. 11 lat. Była dla niego wszystkim. Rozumiała go jak nikt inny. Jej odejście było jej własnym wyborem. Nie wiadomo, czy zginęła (możliwe, że popełniła samobójstwo), czy po prostu porzuciła swoje dziecko. Wielka miłość, a zarazem nienawiść do matki spowodowana jej odejściem. Kontrastowe uczucia w rodzinnej oprawie.
”Swamp Song” (”Bagienna Piosenka”).
„Me ostrzeżenie nic nie znaczyło, dalej tańcujesz w piasku sypkim wielce.
Dlaczego nie patrzysz gdzie się włóczysz? Dlaczego nie patrzysz gdzie się potykasz?
Brodzisz po kolana i brniesz dalej, a możesz już przecież nie wrócić nigdy z powrotem.
To bagno jest gęste i łatwo się w nim zgubić, gdy jesteś głupia, straszliwie popieprzona.
To bagno jest gęste i łatwo się w nim zgubić, gdy jesteś kretynką, straszliwie popieprzoną.
Mam nadzieję, że wciągnie cię głęboko.
Wchodzisz do środka i wędrujesz, nikt cię tam nawet nie prosił, ale ty ciągle potykasz się i dusisz.
Więc uduś się, albo wyjdź dopóki jeszcze możesz.
Nikt nie powiedział ci byś tam kroki kierowała.
Mam nadzieję, że wciągnie cię głęboko.”
”Swamp Song” jest pełnym metafor ostrzeżeniem przed tysiącami niebezpieczeństw, jakie na nas czyhają. Utwór zaznacza nieodwracalne skutki podążania złą drogą. Autor sugeruje kierowanie się zdrowym rozsądkiem. Dość ostro atakuje tych, którzy byli „ślepi” i wpadli w bagno. Zagubionym i tonącym nakazuje wydostać się na powierzchnię, wrócić na dobrą drogę, albo udusić się i na zawsze przepaść w gęstym bagnie.
”Undertow” (”Wir Podwodny”).
„Niemy byłem, co głos ów sprawił, dochodzący z otchłani, spośród zimnej, czarnej wody.
Dwa razy jaśniejsza niż niebo i dwukrotnie tak głośna jak rozsądek.
Jest głęboka i żyzna jak muł w korycie rzeki i z pewnością tak samo niezmącona.
Usta prądów wokół mnie otwierają się otaczając wszystko.
Unoszą i mieszają mną podczas przełykania tego co zostało jeszcze.
Otaczają mnie, topią i wypłukują mnie.
Ale mnie jest tak wygodnie.
...zbyt wygodnie.
Zamknij się zamknij się zamknij się zamknij się.
Zalewasz mnie.
Jak więc mogłem pozwolić sprowadzić mnie na swe kolana
ponownie...ponownie.
W dół podążam po raz trzeci.
Chrzczony byłem twoim głosem, brzmiącym z głębi, spośród nieskończonej wody.
I jest on w połowie tak wysoki jak niebo i w połowie tak czysty jak rozsądek .
Jest zimny i czarny jak muł w korycie rzeki.
Ale mnie jest tak wygodnie,
...o wiele za wygodnie.
Dlaczego więc mnie nie zabijesz, jestem słaby, zdrętwiały i nie znaczę już nic,
Znowu klęczę.
Zagubiony w euforii.
Z powrotem jestem w dole - prąd wiru porywa mnie.
Jestem bezbronny i przebudzony - wir unosi mnie.
Więc umrę chyba wewnątrz twego wodnego piekła.
Zdaje się że nie ma żadnej innej drogi, by ocalić się od tego podwodnego grobu.
Euforia”
Utwór mówi o jednym z niebezpieczeństw wspomnianych w ”Swamp Song” – o uzależnieniu. Nie jest ono sprecyzowane, ale można tu podstawić cokolwiek chcemy. Narkotyki, ludzie i cała masa innych uzależnień. Po raz kolejny Tool zwraca uwagę na słabość jednostek ulegających uzależnieniom. Tekst zaznacza też, iż osoba uzależniona jest świadoma w jakim stanie się znajduje. Wie, że przegrywa, że robi źle, ale nie może się powstrzymać. Nie może przestać brnąć w otchłań pełną prostoty i prostej przyjemności. Po raz kolejny się zanurza i po raz kolejny przegrywa.
”4 degreees” (”4 Stopnie”).
„Wstawaj! Uwolnij siebie od samego siebie.
Zamknięta wewnątrz ciebie, niczym cisza w starych twierdzach.
Jaskinia kryjąca bogactwa nieprzebrane. Przez nikogo nie dojrzane.
Chodźmy więc kopać. Wydobądź skrzynie, abyś mogła z powrotem się odnaleźć.
Nie będziesz robić tego, co chciałabyś robić. Połóż się i pozwól mi pokazać sobie inną drogę.
Zabiję dla ciebie to o co poprosisz, wezmę co zostało i przełknę bez skargi.
Wszystko bierz albo też weź nic.
Zbyt krótkim życie jest, byś mogła odepchnąć je od siebie.
Weź wszystko. Przyjmij wszystko do siebie.
Każdą drogą ku środkowi. Pozwól płynąć. Niech płynie do ciebie.
Nie będziesz czuła, tego co wolałabyś czuć.
Połóż się i pozwól mi pokazać sobie inną drogę.
Jeśli mnie pobijesz, ja biegiem powrócę do ciebie. Wtedy cię powalę.
To już nie potrwa długo. Każdą drogą ku środkowi.
Każdą drogą. Podnieś wyżej. 4 stopnie cieplej. Poddaj się i wpuść mnie do siebie.
To nas zbliży. Nie wyciągaj. To czyni nas bliższymi niż śmierć, ból i płacz.
Chodź. Możesz wszystko wziąć. Właśnie tak.”
Kiedy przeczytałem na jednej z polskich stron o Tool’u wytłumaczenie tego tytułu w oparciu o wypowiedź Maynarda nie chciałem w nią uwierzyć. Trochę czasu mi zajęło zanim znalazłem anglojęzyczny site, na którym poszukiwana wypowiedź James’a również figurowała. Był to wywiad, w którym pewien dziennikarz zapytał Keenan’a o tytuł ósmego utworu z ”Undertow”. Maynard powiedział: „Jak wiadomo, odbyt ma 8 mięśni więcej i jest 4 stopnie cieplejszy od pochwy. Jednak”4 degrees” nie jest o przemocy - to utwór o całkowitym otwarciu się”. W tekście mowa jest o „innej drodze”. Ta inna droga, to droga odbytowa. W prostym znaczeniu to seks analny, ale przesłanie ”4 degrees” jest zupełnie inne. To jedynie, jak na Maynarda przystało, bardzo oryginalna forma komunikowania swoich myśli. Już któryś raz z rzędu temat dotyczy stosunków międzyludzkich. Tym razem chodzi o otwarcie się dla drugiej osoby. Otwarcie to rodzi drobne zaufanie, które z czasem przeradza się w większe, coraz większe, aż... Osiąga miarę zaufania absolutnego, tzn. bezgranicznego. Poprzez swoistą metaforę Maynard James Keenan uwypuklił drogę, jaka dzieli dwa, tak bardzo kontrastowe stany uczuciowe. Cztery stopnie są symboliczną różnicą, którą pokonuje osoba otwierająca się przed innym człowiekiem. Nigdy wcześniej nikt nie mógł się do niej zbliżyć, nigdy wcześniej jednostka X nie pozwoliła się dotknąć, nie chciała, aby ktoś zajrzał do jej wnętrza. ”4 degrees” to opowieść o bezgranicznym zaufaniu i wiążącym się z tym całkowitym otwarciu osoby dotychczas zamkniętej w swoim wewnętrznym świecie.
”Flood” (”Powódź”).
„Woda. Nadchodzi woda .To ja jestem rynną.
Wszystko co wiedziałem, wszystko w co wierzyłem, to skruszone obrazy, które już nie pocieszają mnie. Wdrapuję się by osiągnąć wyższy grunt.
Nakaz jakiś, czy ukojenie myśli lub cokolwiek, co otuchy mi doda...
Więc biorę co moje i trzymam co moje, duszę co moje i grzebię co moje.
Wkrótce woda nadejdzie, żądając wszystkiego co moje.
Muszę za sobą ją zostawić i wspiąć się do nowego miejsca.
Ten grunt nie jest skałą, choć za skałę go brałem.
Myślałem, że byłem wysoko. Myślałem, że byłem wolny.
Myślałem, że byłem tam zdany na boskie przeznaczenie.
Myliłem się. To zmienia wszystko.
Woda podnosi się i już do mnie dociera.
Nadzieję miałem, że słońce wybawić mnie zdoła, lecz zamiast niego przyszła prawda, aby karę mi wymierzyć.
Umieranie.
Grunt pęka dokładnie pod mymi stopami. Płucze i oczyszcza mnie w wodzie.”
Warstwa tekstowa ”Flood” pachnie z zewnątrz prostotą. Ale to oczywiście pozory. Autor opisał tu powódź. Woda zalewa miejsce, w którym znajduje się podmiot. Genialnie ukazana głębia i wymiar żywiołu mogłyby z powodzeniem oszukać interpretatorów, gdyby... Gdyby nie było Lachrymologii. W Filozofii Płaczu woda stanowi perfekcyjne źródło oczyszczenia. Jej potęgę zauważa również wypowiadająca się w utworze postać. Podmiot ucieka przed wodą, nie chce spotkania z siłą, której musiał przed chwilą powierzyć cały swój dobytek. Wspina się coraz wyżej, przez chwilę myśli nawet, że zdołał się ukryć. Pomylił się. Już nie ma tego, co było dla niego święte. Już nie ma jego zasad, wyznań i wiary. Woda wszystko zabrała. Wspinając się na skałę, uciekając dążył do czegoś nowego. Brnął dalej, bo całą jego przeszłość pochłonęła woda. Nie potrafił się uchronić. Skała pękła, a jego ciało runęło do wody. Jego umysł uległ oczyszczeniu, prześwietleniu i przepłukaniu. Spotkał się z nowościami, stanął oko w oko z nowymi spojrzeniami na świat. Jego umysł otworzył się na nowe wierzenia, poglądy, przekonania i idee. Podmiot nie walczy, nie czuje się bezsilny, nie jest uwięziony. Jest mu dobrze, gdyż teraz oczyszczono mu oczy. Może wreszcie spojrzeć we właściwy sposób. Fałszywe idee już go nie interesują. Czuje się lepiej.
”Disgustipated” (”Zdegustowany”).
„I anioł Pana pojawił się nade mną, chwytając mnie z miejsca mojej drzemki. I zabrał mnie wysoko, i wyżej. Jeszcze dopóki nie pofrunęliśmy między przestrzenie samego powietrza. I oto przyniósł mnie nad rozległe pola uprawne naszego Środkowego Zachodu. A gdy opadaliśmy, z ziemi podniósł się płacz zagrożonych przez los. Cały tysiąc, nie, milion głosów pełnych strachu. I zawładnął mną paniczny lęk. I pytałem: „Aniele Pana, cóż to za krzyki torturowanych?” A Anioł przemówił nade mną : „ To są płacze marchwi, tak, płacze marchwi. Widzisz wielebny Maynardzie, jutro jest dzień żniw i dla nich jest to holokaust”. I zbudziłem się z mojego snu, zroszony potem, niby łzami miliona przerażonych braci i ryknąłem : „Usłysz mnie teraz! Ujrzałem światło! Oni mają świadomość, oni mają życie, oni mają duszę! Do licha z tobą! Niech króliki noszą okulary! Ratuj naszych braci! Czy zasługuję na rozgrzeszenie? Czy zasługuję na spoczynek? Dzięki Ci, Jezu.
Życie żywi się życiem, żywi się życiem... To jest konieczne...
Był słoneczny dzień, gdy się obudziłeś w swoim rowie. Popatrzyłeś wtedy w niebo. To sprawiło, że niebieski stał się twoim kolorem. Miałeś tam też nóż ze sobą. Kiedy się podniosłeś, zobaczyłeś kleistą ciecz na całym twym ubraniu. Twe ręce były lepkie. Wytarłeś je o swoją trawę, więc teraz zielony był twoim kolorem. O Boże, dlaczego wszystko zmienia się zawsze w ten sposób. Znów prawie dostałeś nerwicy. Bolała cię głowa i dzwoniło w niej gdy wstawałeś. Twa głowa była niemal pusta. Zawsze cię bolała, gdy budziłeś się w ten sposób. Wypełznąłeś ze swego dołu na twą żwirową drogę i zacząłeś iść, czekając, aż dojdziesz powoli do zmysłów. Mogłeś dojrzeć zaparkowany samochód, daleko na drodze, w dole. Zacząłeś iść w jego stronę. „ Jeśli Bóg jest naszym ojcem” – pomyślałeś – „to szatan musi być naszym kuzynem”. Dlaczego nikt inny nie rozumie tych ważnych rzeczy? Dotarłeś do samochodu i próbowałeś wszystkich drzwi. Były zamknięte. To był nowy czerwony samochód. Na siedzeniu leżał kosztowny futerał od aparatu. Daleko przez pole dojrzałeś dwoje malutkich ludzi przechadzających się wśród twoich drzew. Zacząłeś iść w ich kierunku. Teraz czerwony był twoim kolorem, i oczywiście ci mali ludzie tam daleko byli twoi także.”
Ostatni numer na ”Undertow” jest swoistym monologiem. Jego pierwsza część jest bardziej żywiołowa, kreowana na przemówienie z niemałym zabarwieniem religijnym kończy się słowami „Dzięki Ci, Jezu”. Druga część, następująca dopiero po kilku minutach prawie całkowitej ciszy jest już mniej emocjonalna. Przesłanie tego dwunasto i pół minutowego, zamykającego płytę utworu zawiera się w słowach dzielących ”Disguspipated” na dwie części: „Życie żywi się życiem, żywi się życiem... To jest konieczne...”. Bez komentarza.
”Undertow” ze swoją warstwą muzyczną jest wyraźnym krokiem do przodu. Również muzyka w wielu przypadkach wygląda z zewnątrz inaczej. Skłamałbym, gdybym powiedział, że drugi album Tool’a jest łatwym kąskiem. Trzeba sporo posiedzieć przy muzyce z ”Undertow”, bo sama tak łatwo nie wpadnie do głowy. Widać, że panowie robią już coraz bardziej dopracowane, dłuższe utwory. Ich aranżacja jest również inna. Wiele tu poukrywanych elementów muzycznych i ciekawszych w porównaniu do ”Opiate” partii. To tylko jeden rok, ale wiele elementów wydaje się być całkowicie innych. ”Undertow” posiada swoisty klimat. Odtąd nie będzie już inaczej. Wszystko, co wyprodukuje Tool będzie niesamowitą księgą myśli oprawionych w najlepszą na świecie oprawę, czyli muzykę (i to wcale w nienajgorszym wydaniu). Pierwszy LP kapeli Maynarda jest dobrze rozwiniętym zbiorem, albumem, który zaskoczył pod względem muzycznym i lirycznym. To dobry wstęp do kolejnej odsłony możliwości Narzędzia...
”Aenima” (1996). Magiczny tytuł, który jednoznacznie udowodnił potęgę twórczą Tool’a. Wspaniała forma kapeli, która podąża bardzo pozytywną drogą. Trzeci album pełny jest niebezpiecznych brzmień, zakamarków, mroku i prześwitów światła. Zbudowany jest na podstawie dopracowanych form lirycznych. Warstwa tekstowa ”Aenimy” potrafi wciągać na wiele godzin, a jej rozwikłanie jest bardzo wątpliwe. Tym razem Tool nie otworzył tak oczywistych wrót do swoich teorii. Tym razem przebicie się przez warstwę metafor nie pomoże. Trzeba będzie kopać dużo głębiej. Teksty są trudne, a ich tematyka jest dużo szersza. Dlatego też interpretacji będzie więcej.
”Stinkfist” (”Pięść Smrodu”).
„Coś się zmienić musi, oto niezaprzeczalny dylemat, nuda to nie brzemię, które każdy zmuszonym nieść.
Drętwieję stale w pobudzeniu ciągłym, a nie chciałbym mieć cię w żaden inny sposób.
To już nie wystarczy, więcej potrzebuję, widać nic mnie nie zaspokoi,
To nie tak że ja chcę, po prostu potrzebuję tego, by czuć, oddychać, by wiedzieć że żywy jestem.
Oto palec granicę przekracza, pokaż mi, że kochasz mnie i że należymy do siebie,
Uspokój się, obróć i weź moją dłoń.
Mogę pomóc Ci przy zmianie, nużących momentów w przyjemności stany, słowo wymów, a będziemy już na naszej drodze.
Mieszam odpowiednio trzymając proporcje, ból i rozkosz , tam - głęboko w tobie, dopóki nie będziesz chciała mieć mnie w żaden inny sposób.
Ale to już nie wystarczy, więcej potrzebuję, widać nic mnie nie zaspokoi, to nie tak że ja chcę, po prostu potrzebuję tego, by czuć, oddychać, by wiedzieć że żywy jestem.
Dłoni kość już na granicy, ból poczujesz może, ale przyzwyczaisz się do tego, uspokój się, śpij...
Ssij mi pałę.
To czuje, odczuwa. Dobrze.
Coś smutnego jest w tym wszystkim, jak wypadki toczą się,
odczulony od wszystkiego, co się subtelnością stało?
Jak może to znaczyć dla mnie cokolwiek? Jeśli ja naprawdę nic nie czuję?
Głębiej się zanurzać będę, póki nie poczuję czegoś.
Łokieć cały już ją minął, pokaż mi że kochasz mnie i do siebie należymy, teraz ramię - za granicą, uspokój się, odwróć i chwyć moją dłoń.”
Początek albumu. Dzieło w dziele. Pierwszy teledysk do ”Aenimy” i pierwszy tak popularny utwór Tool’a. Tekst rozumieć można na wiele sposobów. Jeden z nich mówi, iż ”Stinkfist” mówi o zaspokojeniu. Nie chodzi bynajmniej wyłącznie o seks, który wali w oczy od razu po przeczytaniu tekstu. Chodzi o zaspokajanie swoich potrzeb, które ciągle rosną. Jeżeli chcemy poczuć się usatysfakcjonowani musimy zrobić coś lepszego, niż poprzednio. Aby wypełnić w sobie tę dziurę musimy się zaspokajać. Przyjemność z tego czerpana nie pozwala nam się rozwijać. Stajemy się więźniami własnego ciała lub ciemnej strony naszego umysłu. Nie istnieje wtedy coś takiego, jak spokój, ponieważ zasypywana przez nas dziura cały czas się rozrasta. Przybiera w końcu niewyobrażalne rozmiary i w żaden sposób nie można jej zapełnić. Wtedy chwytamy się wszelkich środków zaspokojenia. Następuje paraliż. Na początku byliśmy bezpieczni, bo dopiero zaczynaliśmy, a zaspokojenie było nam potrzebne od czasu do czasu. Teraz wszystko wymknęło się spod kontroli. Granica za bardzo się przesunęła, a my jesteśmy bezsilni. Kolejna jednostka przepadła. Nic już nie czuje. Zaspokojenie jej jest praktycznie nie możliwe. Ciężko też sprawić, żeby cokolwiek poczuła. Jest wewnętrznie zrozpaczona, gdyż ciągle się miota i coraz bardziej nerwowo poszukuje nowych wrażeń. Będzie kopała, aż coś poczuje, gdyż nie chce żyć bez uczucia, które nawiedza ją coraz rzadziej.
Inna możliwość wiąże się z Lachrymologią, a po części jest też rozwinięciem poprzedniej teorii. Chodzi tu o ból i cierpienie, o których mowa była wcześniej. Człowiek poznaje samego siebie odczuwając taki ból. To ból, nadchodzący z zewnątrz, atakujący nas w sposób oświecający. I tu nawiązanie do poprzedniej teorii: Doznania stają się coraz głębsze i intensywniejsze, a co najważniejsze – teoria ta zakłada, iż poddawanie się temu i ciągłe, pogłębiające zaspokajanie się są naturalnymi cechami ludzkimi. Ale co z granicą, która ciągle nam ucieka? Co z linią, która ciągle poszerza nam pole prymitywnego działania?
Możliwe, że ”Stinkfist” mówi o miłości. Granica obecna we wszystkich teoriach tym razem przybiera typowo miłosną rolę. Uczucia, którymi osoba udowadnia swoją miłość prowadzą ją daleko, a że są bardzo silne, ciągle pchają ją za linię. Wchodzenie coraz głębiej może być coraz większym oddawaniem się miłości, czyli w gruncie rzeczy drugiej osobie. Możliwe też, że zagłębianie się w ciało drugiej osoby z surowego tekstu piosenki można zinterpretować jako oswajanie się z miłością, z uczuciem, jakim pałamy do drugiej osoby.
”Eulogy” (”Panegiryk”).
„Miał on dużo do powiedzenia, o niczym tylko mówić potrafił
Będzie nam go brakować. Miał on dużo do powiedzenia, o niczym tylko mówić potrafił,
Będzie nam go brakować. Zatęsknimy za nim.
Żegnaj, koleś. Błogosławieństwo nasze masz, opowiadałeś nam o tym jak to umrzeć się nie boisz, żegnaj więc, nie płacz, nie czuj się tak załamany, nie wszystkim męczennikom dane było dostrzec boskość, ale ty przynajmniej próbowałeś...
Stał ponad tłumem, a głos tak silny miał i mocny.
Będzie nam go brakowało. Z ust gromy rzucał i wskazywał palcem, na wszystko prócz swego serca, będzie nam go brakowało.
Zatęsknimy za nim.
Nie ma sposobu, by przypomnieć sobie, co to było, co mi wtedy powiedziałeś, jakbym wtedy przejmował się tym co słyszę....
Ale to było tak głośne, z pewnością wrzeszczeć umiałeś, swoje zdanie o najdrobniejszej sprawie miałeś.
Takie głośne.
Mogłeś być tym jedynym, aby uratować mnie od mej własnej egzystencji.
Byłem tak pewny że zgrzeszyłbym i ty też byś zapłacił.
Po prostu cieszę się że znałeś mnie na tyle by pozwolić mi zawsze siedzieć przy Tobie.
Tak szalony, od kiedy przestałeś wydawać wszystkie swoje rozkazy.
Nie byłeś zbyt wściekły, gdy zawołał Cię. Bezradne są Twe myśli.
Stał ponad tłumem, a głos tak donośny i mocny miał, a ja przełknąłem tę jego maskaradę, gdyż chciałem utożsamiać się.
Z kimś chodzącym ponad ziemią, z kimś kto wyglądał na czującego to samo, z kimś przygotowanym poprowadzić przez drogę, z kimś kto życie za mnie by oddał.
Czy ty? Czy odważysz się? Czy za mnie byś odszedł?
Kurwa, nie kłam! Nie przechodź linii! Nie kłam!
Domagałeś się czas ten cały, że za mnie poświęcić byś się mógł, dlaczego więc tak zaskoczony jesteś, na swą cześć słysząc pieśń pochwalną?
Miał on dużo do powiedzenia, o niczym tylko mówić potrafił.
Miał on dużo do powiedzenia, o niczym tylko mówić potrafił .
Na dół! Zdejmij swój pieprzony krzyż, pieprzone miejsce nam potrzebne znów, by kolejnego głupca-męczennika gwoździami pokarać.
By doskonałość osiągnąć musisz nam życie oddać, ukrzyżowanym zostać musisz,
Za nasze grzechy i kłamstwa nasze.
Żegnaj...”
Tytuł mówi, iż jest to uroczyste przemówienie, mowa, wychwalająca kogoś lub coś. To pochwalny tekst, najszerzej znany jako Mowa Pogrzebowa. Nierzadko występuje w niej doza przesady i nadmiernego zachwytu. Tekst do ”Eulogy” jest długim i trudnym przeciwnikiem. Możliwe, że mówi o po