Czujemy się spokrewnieni z Velvet Underground. Uważamy się za ambitnych nie dlatego że twierdzimy że nasza muzyka jest "inna" i tym podobne bzety, które coraz częściej wciskają uczesane pedały z TV.
INFO:Czujemy się spokrewnieni z Velvet Underground. Uważamy się za ambitnych nie dlatego że twierdzimy że nasza muzyka jest "inna" i tym podobne bzety, które coraz częściej wciskają uczesane pedały z TV. My mamy świadomość, która pozwala nam stwierdzić, że gramy niezbyt fajnie. Nasza muzyka jest prosta, banalna, czasem wręcz prymitywna i groteskowa. Jest w niej mnóstwo brudu, nieokrzesania i najbardziej prymitywnych emocji wypływających z naszych męskich, szowinistycznych, neandertalskich umysłów - nienawiść, pragnienie, strach... to prawda że nasz perkusista gra nie równo. Prawda że wokalista jest cieńki i że teksty nie należą do ambitnych. Prawda że brzmimy cieńko, ale to jest to co na prawdę czujemy. Otaczająca nas chujnia, głęboko zakorzeniona nienawiść do innych ludzi. To ciągłe spieranie się spraw wyższych z pierwotnymi instynktami. Instrumenty traktujemy jak narzędzia, z brutalną siłą, bez cienia czułości i delikatności...
IDEOLOGIA:
Jeżeli można to tak nazwać, to w naszej muzyce dochodzi do głosu również pewna ideologia. Potępiamy masową konsumpcję, czego dajemy upust w takich kawałkach jak "Batman Forever" czy "Woskowe Figury". Wielu młodych ludzi nastawionych na masową konsumpcję żyje jak rośliny kożystając tylko z gotowych składników. Zero kreatywności. Absolutne oddanie się machinie napędzającej społeczeństwo. Ci ludzie żrą w fast food`ach, ubierają się w oryginalne ciuszki dużych koncernów i słuchają komercyjnej muzy pokroju Limp Bizkit czy Offspring łykając każdą ciemnotę, którą im się wciska. Nie dość, że nie są w stanie myśleć samodzielnie, to jeszcze obnoszą się z tym jacy to oni są super, bo uczęszczają na imprezy, na których gromadzi się więcej takich ludzi, by móc wspólnie pomarnotrawić czas przy używkach i komercyjnej muzyce. Preferują oni hedonistyczny styl życia oparty na wypieraniu się cierpienia i odpowiedzialności. Wydaje im się, że ich egzystencja znaczy coś więcej, ale tak na prawdę są tylko instrumentami w rękach korporacji rządzących światem. Łykają każde gówno, które się im podsunie pod nos.
HISTORIA:
Zespół powstał około końcówki kwietnia roku pańskiego 2002 ze szczyn, które się ostały po dawniejszym projekcie zwanym PROPAGANDA działającym na przestrzeni lat 1998-2000. Bezpośrednim impulsem do założenia Drived Down była szczeniacka chęć pokazania kolegom z innego zespołu, z którego został wyrzucony słynny [i zarozumiały] Burt, że potrafi on tworzyć muzykę ambitniejszą i ciekawszą niż te new metalowe pedzie strojące się w sportowe ciuszki. Do składu bardzo szybko dołączył również Kacper, który z kolei do współpracy namówił Rafała. I tak oto powstało Drived Down - zespół, który po prostu był skazany na sukces :)))
Pełna bólu i cierpienia biografia zespołu zaczyna się w momencie, kiedy chłopaki usiłują załatwić sobie lokal do pogrywania. Z początku ich plany były skromne - chcieli móc pobrzdąkać cichutko podłączając gitarę do malutkiego, domowego piecyka 25 W, a zamiast perkusji Rafał miał produkować industrialne dźwięki z różnych metalowych przedmiotów. Bo trzeba zaznaczyć, że DD z początku miało zajmować się muzyką industrialną i w ogóle ... jednak pewne okoliczności skierowały ich na inny tor. Od tej pory Rafał był już perkusistą, a ich pierwsza próba to była tragedia.
Przełom przyszedł w chwili gdy słynny [i zarozumiały] Burt przyniósł na próbę utwór zatytuowany "Ballada O Słoniu". Była to iście pedalska piosenka z absolutnie absurdalnym tekstem nawiązującym do narkotycznych wizji pewnego kolegi. Ten kawałek przełamał pewne ustalone wcześniej zasady i od tej pory DRIVED DOWN zaczęło grać piosenki a nie rozmyte kolaże dźwiękowe, które z pewnością były o wiele bardziej ambitniejsze niż to, co zaczęli tworzyć. Ale każdy się może pomylić...
Z czasem przybywało kawałków [w tępie mniej więcej - jeden kawałek na każdej próbie] i w czerwcu był już gotowy ponad godzinny materiał, z którym mogli startować nawet do idola. Ale nie było łatwo. Trzeba było przekonać kilka osób, że nie żartują. Ostatecznie udało się zorganizować koncert w auli dolnobrzeskiego LO. Do udziału zaproszono także zaprzyjaźnione kapele SATURNDAY i ŚMIETANĘ. Koncert zakończył się tragedią. Kompletną tragedią, a muzycy popadli w depresję i poszli pić do parku.
Jednak już po tygodniu do słynnego [i zarozumiałego] Burta zadzwonił niejaki Lokis - członek, że tak się brzydko wyrażę, zaprzyjaźnionego SATURNGAY i zaproponował, aby DRIVED DOWN wystąpiło w wołowskim Projekcie X przed goścmi z czech - POINT oraz SATURNDAY. Nie trzeba było go długo przekonywać i tak oto 28 czerwca DRIVED DOWN wreszcie mogło debiutować na scenie. Przybyli ludzie nie byli zbytnio zainteresowani nową kapelką, ale znaleźli się także godni słuchacze, którym najwidoczniej podobała się muzyka proponowana przez zespół [albo po prostu nie mieli nic lepszego do roboty], a takie kawałki jak "Miejsce Świń Jest W Rzeźni" czy "Zabiję Cię" najwyraźniej wzbudziły sympatię.
Po tym czerwcowym koncercie nastał czas głuchej ciszy. Z powodów technicznych nie odbywały się próby. Chłopaków nosiło przez całe dwa miesiące wakacji. Tworzyli w pocie czoła i w domowych zaciszach podrzucając sobie na wzajem nagrania i planując ... a plany były wielkie.
Dalszy ciąg tej histroii aktualnie powstaje - zapraszamy na koncert.
Najbliższy koncert:
14.09 [Sobota], godzina 21:00 Wołów, klub Projekt X [na przeciwko PKP]. Wstęp: 7 zł
jako gwiazda wieczoru wystąpi legendarna trójmiejska APTEKA.