„Akceptacja jest aktem duchowym. Nie jest ona transakcją w sferze relacji międzyludzkich, nie jest efektem czyjegoś dorobku naukowego ani wysokiego ilorazu inteligencji. Jest stanem uspokojenia i ulgi. (...) Chciałabym, aby ludzie cierpiący z powodu strat uwolnili się od rozpaczy i znaleźli spokój akceptacji. Z taką intencją napisałam tę książkę”. (Ewa Woydyłło)
Pandemia i utracona rzeczywistość
Kiedy w marcu tego roku światło dzienne ujrzała kolejna książka znakomitej psycholożki i terapeutki uzależnień Ewy Woydyłło, pt. Żal po stracie. Lekcje akceptacji, chyba nikt na świecie nie wiedział jeszcze, jak wielkimi stratami zapisze się ten rok w naszej pamięci i historii ludzkości. Z powodu pandemii koronawirusa cierpienie, lęk i niepewność ogarnęły naszą rzeczywistość. Wszechobecność śmierci nie była tak oczywista w naszym świecie od siedemdziesięciu pięciu lat. Niełatwo nam zaakceptować utratę tej wersji świata, w której dotychczas żyliśmy. Wciąż nie wiemy, jakie będą długofalowe konsekwencje lockdownów. Jak długo potrwa ekonomiczny kryzys? Wciąż za wcześnie na szacowanie strat. Tkwimy w kryzysie. Tym większe znaczenie ma nasze aktualne nastawienie do rzeczywistości i umiejętność radzenia sobie w tych trudnych, czasami najtrudniejszych, sytuacjach. Tym ważniejsza wydaje się tu i teraz książka Ewy Woydyłło pt. Żal po stracie. Lekcje akceptacji.
Warto nadmienić na samym początku tego komentarza do medytacji Ewy Woydyłło, że, pisząc swoją książkę, autorka nie mogła mieć nawet wyobrażenia o zbliżającej się pandemii koronawirusa (data wieńcząca Prolog to: październik 2019). Dlatego jeden z pierwszych rozdziałów, Wielka strata czy mała strata, w którym autorka porównuje nasze stulecie do znacznie trudniejszych i obfitujących w plagi czasów, po czym stwierdza, że powinniśmy „przyjąć optymistyczną ocenę współczesnego świata, w każdym razie naszego zakątka” (s. 14), uczciwy czytelnik powinien dziś potraktować jako wspomnienie o świecie utraconym. Mimo tej częściowej dezaktualizacji diagnoz książka Ewy Woydyłło to dziełko ponadczasowe w warstwie medytacyjno-terapeutycznej. Jej ogromną siłą jest wiara autorki w ludzkiego ducha oraz intencja wspierania ludzi w procesie przejścia – od doświadczenia utraty poprzez przeżycie żałoby do akceptacji stanu rzeczy i powrotu do aktywnego życia.
Uniwersalny wymiar żalu po stracie
Uniwersalność tej książki wynika z przeświadczenia autorki, że wszyscy „przechodzimy przez podobny ciąg emocjonalnych zmagań w konfrontacji z każdą stratą, oczywiście przede wszystkim z każdą wielka stratą” (s. 46). Dlatego, obok kontemplacji żałoby „najczarniejszej, bo związanej ze śmiercią” (s. 5), Woydyłło przygląda się również cierpieniom ludzi wywołanym przez zdrady, nieodżałowanym miłościom, stanom bezradności – jak demencja starcza, czy żalowi po stracie, jaki przeżywają osoby uzależnione, próbując zmienić swoje życie. We wszystkich tych procesach działają podobne mechanizmy, dlatego Lekcje akceptacji nie skupiają się na źródłach ludzkiego bólu, lecz wskazują drogi oswojenia się z nim i ukojenia. Wyjście z roli ofiary nie oznacza dla Woydyłło znalezienia sposobu na znieczulenie bądź ucieczkę, zapomnienia o bólu, cierpieniu i trudnych doświadczeniach, lecz jest to proces pozytywny: „Bo nie sztuka być ofiarą, która amputuje swój ból. Każda amputacja zawsze pozbawia kawałka żywej ciebie. Prawdziwa sztuka to swemu bólowi nie zaprzeczać i nie pozbywać się go, ale go ukoić, uciszyć i nie pozwolić mu odebrać sobie radości życia” (s. 126).
Przeżyć żałobę i żyć dalej
Oprócz intencji niesienia wsparcia znajdujemy w tej książce wiele cennych narzędzi wspomagających oswojenie procesu utraty i żalu po niej oraz zrozumienie funkcji, jaką proces żałoby pełni w życiu człowieka. Istnieje bowiem niebezpieczeństwo popadnięcia w zaburzenie przedłużonej reakcji żalu (PGD – prolonged grief disorder), które z kolei może doprowadzić człowieka do sytuacji zagrożenia życia. „Smutek i żal mogą przerodzić się w rozpacz, a gdy zachwieje się jednocześnie wiara w sens i cel istnienia, ten stan może przejść w fazę chroniczną, zamieniając się w depresję i zniechęcenie do życia. (…) Żałobny smutek może nie mieć końca” (s. 132).
Samobiczowanie
Woydyłło bezpardonowo rozbraja mechanizmy i wskazuje na schematy, które zatrzymują nas w cierpieniu zbyt długo, zabierając nam możliwość powrotu do własnego życia i pogody ducha. Jednym z takich mechanizmów jest „nawyk samobiczowania w obliczu bolesnych strat” (s. 21). Samobiczowanie uprawiamy, wmawiając sobie, że zdarzenia spadają na nas z jakichś powodów niezależnych od naszych zachowań, w formie kary czy też pokuty. Próbując znaleźć metafizyczne uzasadnienie dla sytuacji, z którą sobie nie radzimy, pytamy czasem: „Za jakie grzechy?” i wchodzimy w rolę ofiary. Pochodzenie tego szkodliwego nawyku upatruje autorka w religijnym charakterze rozumienia „winy” i „kary za grzechy”, wpojonym nam w dzieciństwie przez ważne dla nas osoby. Tę urojoną celowość zrządzeń losu, lub jakoby rozmyślne boskie decyzje wobec nas, definiuje Woydyłło jako: „Infantylne myślenie egocentryczne i przyczynowo-skutkowe” (s. 22).
Kulturowe źródła destrukcyjnych nawyków
W moim odczuciu można tę refleksję wzmocnić, i to znacząco. Idąc tropem myśli Nietzschego i Freuda, można powiedzieć, że cała kultura Zachodu pełna jest samobiczowania. Ze starożytnym wyobrażeniem fatum i koncepcją kosmicznej sprawiedliwości, judeochrześcijańską ideą grzechu pierworodnego, winy i kary etc. Wtłaczanie nam do umysłów nawyku samobiczowania jest procesem dziejowym, nie pokoleniowym. My zaś, Polacy, szczególnie uwielbiamy się umartwiać i uprawiać najróżniejsze mesjanizmy, zatruwać sobie życie i siać dzieciom w głowach negatywizm, gdyż to jest znacznie łatwiejsze niż odważna praca nad sobą i swoim stosunkiem do zdarzeń.
Wychodzenie z roli „superofiary”
Ewa Woydyłło przekazuje nam jednak szereg bezcennych sugestii praktycznych, przedstawionych przyjaznym dla czytelnika językiem, wspomagających proces przemiany i nauki nowego sposobu istnienia w rzeczywistości. W wielu bowiem przypadkach zakończenie żałoby, wyjście z destrukcyjnego sposobu myślenia czy zdystansowanie się do schematu – np. „superofiary” lub „negatywnego Narcyza” – oznacza konieczność przekształcenia tożsamości i stworzenia nowego systemu zachowań. Wyjście z zaklętego kręgu negatywizmu i destrukcyjnych nawyków jest – zdaniem Woydyłło – możliwe na każdym etapie życia: „Może jednak mam rację, uważając, że człowiek nie j e s t jakiś, tylko się s t a j e. A przede wszystkim człowiek może nabywać nowych umiejętności do samego końca, dopóki jego szare komórki są żywe i aktywne” (s. 185-186 – Epilog).
Zrozumieć, żeby pomóc
Jednocześnie Woydyłło pokazuje, powołując się na swoje kilkudziesięcioletnie doświadczenie i opracowania naukowe, jak ludzie, trwając uporczywie w wyniszczających ich stanach żalu i urazy, doprowadzają się do depresji, chorób psychicznych i fizycznego wyniszczenia, a nawet śmierci. Jak bardzo cierpią ludzie pogrążeni w chorobach, starzy i samotni, niepotrafiący poradzić sobie z utratą młodości i sprawności, lękiem przed śmiercią i starczą demencją, i jak trudnymi się stają osobami dla swoich bliskich – w sytuacji braku zrozumienia ich straty; braku wiedzy i profesjonalnego przygotowania do opieki nad nimi. Albo jak często osoby mozolnie wychodzące z uzależnień wracają do czynnego nałogu ze względu na nieprzepracowany żal po stracie.
Żal po stracie jest stanem, w którym bardzo trudno sobie poradzić bez profesjonalnej pomocy. Ewa Woydyłło w swoim wieloaspektowym ujęciu żałoby pokazuje czytelnikowi niebędącemu specjalistą, że przejście przez ten stan jest możliwe, aż do odzyskania sterowności życiowej i pogody ducha. Z kolei psychoterapeuci z pewnością znajdą w tej niepozornej książeczce wiele inspirujących wskazówek praktycznego postępownia z osobami pogrążonymi w stanach permanentnej żałoby oraz z bliskimi tych osób.
Wykorzystać ból
Wydawać by się mogło, że Ewa Woydyłło, żona zmarłego trzy lata temu profesora Wiktora Osiatyńskiego, pisząc książkę o żałobie, skupi się na własnym nieodległym doświadczeniu utraty. A jednak Żal po stracie. Lekcje akceptacji to dziełko o uniwersalnym wymiarze, którego autorka z tragicznego doświadczenia osobistego tworzy okazję do służenia innym ludziom w myśl idei, że: „Z cierpieniem można robić różne, także dobre rzeczy” (s. 30).
Po raz kolejny jestem zachwycony spokojem i mądrością autorki, jej dojrzałą refleksją i odważnymi rozpoznaniami, a także prostotą języka i klarownością wywodu. Mimo że książka Ewy Woydyłło była napisana przed pandemią koronawirusa, aktualność treści refleksyjno-terapeutycznych jest w niej wyjątkowa. To ważna lektura w naszym tu i teraz. Pięknie zaoferowana pomoc dla nas wszystkich.
Paweł Kaczorowski
Ewa Woydyłło
Żal po stracie. Lekcje akceptacji
Wydawnictwo Literackie 2020
Fotografia główna: Ewa Woydyłło, autor: A. Zemanek
Druga fotografia: Ewa Woydyłło-Osiatyńska, pochodzi ze strony: wysokieobcasy.pl; autor: Szymon Szcześniak/LAF
Korekta tekstu: AS Pracownia Korektorska
Przeczytaj również:
Być jak Osiatyński – 12 kroków do świadomości
Nigdy nie jest za późno – esej na podst. książki „Dobra pamięć, zła pamięć” Ewy Woydyłło