Język, seks i rzeczywistość w powieści Eleny Ferrante „Zakłamane życie dorosłych”

Paweł Kaczorowski
Paweł Kaczorowski
Kategoria literatura · 20 listopada 2020

 

„Gdy byłem dzieckiem,

mówiłem jak dziecko,

czułem jak dziecko,

myślałem jak dziecko.

Kiedy zaś stałem się mężem,

wyzbyłem się tego, co dziecięce.

(...)

Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość – te trzy:

z nich zaś największa jest miłość”*.

 

św. Paweł, Pierwszy List do Koryntian

 

„Miłość jest brudna jak okna w kiblach”.

 

Elena Ferrante, Zakłamane życie dorosłych

 

Najnowszą powieść Eleny Ferrante pt. Zakłamane życie dorosłych śmiało można nazwać szokującą. Nikogo, kto czytał poprzednie książki włoskiej pisarki – Obsesyjną miłość, Czas porzucenia czy Historię zaginionej dziewczynki nie zdziwi zapewne to określenie, a jednak w tej powieści autorka znowu nas zaskakuje i zmusza do opuszczenia strefy czytelniczego komfortu. Uczestniczymy tu bowiem w przeżyciach bardzo młodej i delikatnej osoby, szokujących nie tylko z uwagi na ich przebieg, ale również na sposób opowiadania i wyrazisty, wulgarny, nasycony seksualnością język. Boleśnie doświadczamy gwałtownych wtajemniczeń głównej bohaterki, gdyż mimo że opowiadane są po latach, to jednak z perspektywy zranionej niewinności nastolatki. Nabrzmiały przemocą język rodzi w tej sytuacji mnóstwo niepokoju. I to jest kolejny popis literackiej świadomości i warsztatu Eleny Ferrante.

 

Towarzyszenie narratorce jest w tej powieści procesem rekonstytucji świata, odkrywaniem, że świata nie da się odkłamać i oczyścić z hipokryzji. Że świat jest gmatwaniną nieporozumień, często skazującą wrażliwych ludzi na niezrozumiałą bezradność i frustrację. Warto zobaczyć świat oczami dorastającej Giovanny choćby i po to, żeby zrozumieć, jak mocno unikamy tego widoku na co dzień.

 

Tym razem, odmiennie niż w przypadku Leny, której życiowe koleje z rozmachem opisywała Ferrante w Cyklu Neapolitańskim, bohaterka nie próbuje tu wydobyć się z biedy i ograniczeń robotniczej dzielnicy. Nie próbuje oczyścić wyuczonego z trudem języka włoskiego z akcentu i naleciałości prymitywnego neapolitańskiego dialektu. Perspektywa jest odwrócona.

 

Giovanna to wnuczka prostych ludzi, ale córka intelektualistów, którzy przełamali barierę klasy społecznej kosztem ciężkiej pracy i ogromnych wyrzeczeń. W ich drobnomieszczańskim domu nie mówi się jednak o tamtym gorszym, prymitywnym świecie. Ferrante pokazuje nam tym razem, jakim ogromnym brakiem może być nieznajomość dialektu dla kogoś pochodzącego z neapolitańskiej biedoty. Jak pusty i sztuczny może być „idealny świat” osoby pozbawionej korzeni, rodzinnych tradycji i języka przodków. Świat, w którym wyrażanie emocji oznacza przekroczenie zasad dobrego wychowania, zdjęcia niewygodnych członków rodziny ukrywa się przed dziećmi, a obszar szczęśliwej egzystencji stanowi zamknięta enklawa bogatej dzielnicy. Bajka jednak się kończy, i to dość gwałtownie. 

 

Niedługo po tym jak Giovanna poznaje swoją nieznośnie piękną, znienawidzoną przez rodziców ciotkę Vittorię, odkrywa wieloletni romans ojca z matką najlepszych przyjaciółek, a w międzyczasie jest przypadkowym świadkiem obleśnych umizgów ojca koleżanek do jej matki; klosz, w którym została wychowana pęka z hukiem. 

 

Zagubiona nastolatka chłonie więc trudną do zniesienia wiedzę o świecie bardzo intensywnie, wszystkimi zmysłami i rozbudzoną wyobraźnią. Za sprawą zranień, zdrad i upokorzeń dowiaduje się, że ludzie nie zachowują się ani logicznie, ani rozsądnie, ani nawet z klasą. Że często rządzą nimi proste instynkty i afekty, niezależnie od statusu społecznego czy poziomu wykształcenia. Że świat to brudna, przesycona seksualnością i przemocą gmatwanina bez wyjścia. Kłębowisko kłamstw i paradoksów, stronniczych interpretacji i przesądów budujących bariery i konflikty, zmuszające ją samą do oszustw i podłości.

 

Mimo pieczołowitego wychowania, a może właśnie ze względu na nie, Gianni jest w tym świecie nie tylko pozbawiona narzędzi poznawczych i komunikacyjnych, ale jest pozbawiona tożsamości i rodzinnych więzi. Obserwując relacje prostych ludzi z robotniczej dzielnicy, zdaje sobie sprawę, że nigdy z nikim nie czuła takiej zażyłości. Dziewczyna czuje się więc wykorzeniona i oszukana. Stąd jej desperackie próby, żeby przynależeć, nawet za cenę upodlenia. 

Mieszanina złości i hormonów sprawia, że w wieku szesnastu lat Gianni pragnie przekraczać wszelkie granice, niszczyć swoją mieszczańskość, poniewierać samą siebie. Po nieporadnym zbliżeniu ze sporo starszym od niej chłopakiem jest uważana za „puszczalską” i agresywnie nagabywana. Przyjaciółkom opowiada zmyślone obrzydliwe historie o swoim seksualnym wyuzdaniu i moralnej deprawacji, po czym chełpi się tym, że jest kurwą. Pławi się w językowej i moralnej wulgarności. 

 

Ferrante, tworząc obraz autodestrukcyjnych zachowań głównej bohaterki, niesamowicie zagęszcza atmosferę, kondensując ilość wulgaryzmów, piętrząc przed czytelnikiem obrzydliwe obrazy i nasycając narrację niepohamowaną emocjonalnością. Jak wiemy z Obsesyjnej miłości czy Czasu porzucenia, Ferrante jest mistrzynią w tworzeniu takich klimatów. Tym razem jednak ociekająca wulgarnością narracja dotyczy nastolatki, właściwie dziecka jeszcze, i kilku innych, w tym nawet młodszych od niej postaci. Dlatego twierdzę, że Zakłamane życie dorosłych jest powieścią szokującą. 

 

Ta historia nie kończy się ani dobrze, ani z nadzieją na lepsze jutro, ani nawet smacznie. Dwie nastolatki, Gianni i jej młodsza (sic!) koleżanka, po uprzednim pozbyciu się skrupułów i dziewictwa – w dość przedmiotowym trybie i mało romantycznych okolicznościach – ruszają na podbój świata z hasłem: „staniemy się tak dorosłe, jak żadna kobieta dotąd” (s. 453). Wiemy jednak, że ta desperacja niczego nie przyniesie. Mówi nam to już na pierwszej stronie powieści przerażająco smutna narratorka, która od dawna nie jest już naiwną dziewczynką. Mamy tu więc narracyjną pętlę, nie cliffhanger, jak sugerują niektóre recenzje powieści.

 

Wizja świata tworzonego przez Ferrante w jej powieściach jest przesycona wulgarnością, przemocą i seksem, ludzie – targani namiętnościami, ambicjami, zazdrością i lękiem. W jednym z wewnętrznych monologów Giovanny, głównej bohaterki Zakłamanego życia, padają słowa, które mogą – w moim odczuciu – stanowić rodzaj wykładni świata włoskiej pisarki: 

 

„(…) dlaczego w każdej, nawet najwznioślejszej kwestii można się doszukać seksu?, dlaczego na określenie seksu nie wystarczy tylko jeden przymiotnik, lecz potrzeba ich wiele – jest krępujący, niesmaczny, tragiczny, radosny, przyjemny, odrażający – i wszystkich naraz?” (s. 348).

 

Przewaga określeń opresyjnych jest w tej serii pytań nie do przeoczenia. Świat Ferrante jest jednocześnie „krępujący, niesmaczny, tragiczny, radosny, przyjemny, odrażający”. I przy tym wciąż tak niesamowicie atrakcyjny, że od jej prozy nie można się oderwać. 

 

Esencją najnowszej powieści, ale i całej twórczości Eleny Ferrante, jest dla mnie refleksja nad rzeczywistością społeczną i kulturą Zachodu, uczyniona niejako przy okazji fabularnych historii. Mimo że centrum wszechświata Ferrante jest jak zwykle Neapol, refleksja, o której mówię, jest uniwersalna. Niesamowicie ważny jest również jej namysł nad językiem, jego konstytutywną rolą w zachodniej kulturze.

 

W Zakłamanym życiu dorosłych Eleny Ferrante nie brakuje żadnego z najciekawszych elementów strukturalnych jej prozy. Niesamowicie skonstruowana główna bohaterka i genialne postaci drugoplanowe. Wspaniale pomyślane wątki fabularne. Polityka i dyskusje intelektualne, zachwyt nad kulturą antyczną, architekturą, muzyką i literaturą. Są przystojni intelektualiści, perwersyjni faceci, napaleni młodzieńcy; kobiety wyzywające i wyrafinowane, przepiękne i szalone; zdradzający się rodzice, żony i kochanki, które stają się siostrami. Jest dorastająca młodzież i jej żywy, bezpośredni ogląd świata. Gdzieś w tle wydarzeń czai się jak zwykle Camorra. Jest też mały fetysz, tym razem nie zaginiona lalka, lecz tajemnicza bransoletka krążąca między kobietami niczym klątwa. Są też trudne do zniesienia emocje, niebezpieczne afekty i bójki, jest buzująca złością i pożądaniem cielesność.

 

To jednak, co sprawia, że pochłaniam książki Ferrante, jakby literatura jutro miała się skończyć, i z mieszanką ekscytacji i niedowierzania wyczekuję na każdą kolejną jej powieść, to niemalże namacalna autentyczność tej literatury. To jest proza ucieleśniona, spełniona i kompletna, a jej lektura wywołuje we mnie estetyczny odlot.

 

Paweł Ivo Kaczorowski

naszanisza.pl

 

Korekta tekstu: Anna Smutkiewicz pracowniakorektorska.pl

 

Elena Ferrante, Zakłamane życie dorosłych

Tłumaczenie: Lucyna Rodziewicz-Doktór

Wydawnictwo Sonia Draga, 2020

 

* Fragment Hymnu o miłości św. Pawła, w tłumaczeniu ks. Kazimierza Romaniuka, pochodzi z Biblii Tysiąclecia; Wydawnictwo Pallottinum, Poznań 2003.