Dobre czasy dla Innych? O „Girl, Woman, Other” Bernardine Evaristo nagrodzonej Bookerem 2019

Dominika Ciechanowicz
Dominika Ciechanowicz
Kategoria literatura · 6 listopada 2020

Już za niecałe dwa tygodnie poznamy werdykt jury The Booker Prize 2020. W związku z tym przypominamy jedną z dwóch książek, które w ubiegłym roku otrzymały ex aequo pierwszą nagrodę. Obok „Testamentów” Margaret Atwood, Bookera 2019 otrzymała Barnerdine Evaristo, za powieść „Girl, Woman, Other”, której wciąż wypatrujemy na polskim rynku wydawniczym. Przeczytajcie dlaczego warto, mimo, że w Polsce część ekspertów uważa tę powieść za niesprzedawalną...

 

O niebezpieczeństwie pojedynczej opowieści

 

W słynnym przemówieniu The Danger of a Single Story, nigeryjska pisarka Chimamanda Adichie przekonuje: ,,Pojedyncza opowieść tworzy stereotypy, a problem ze stereotypami polega nie na tym, że są nieprawdziwe, ale na tym, że są niekompletne. Sprawiają, że pojedyncza opowieść staje się jedyną opowieścią (tłum – D.C.). Następnie przywołuje swoją rozmowę z amerykańskim studentem, który po przeczytaniu jej powieści, w której jedna z męskich postaci jest sprawcą przemocy, wyraził głębokie ubolewanie, że nigeryjscy mężczyźni to sprawcy przemocy. Adichie błyskotliwie odpowiedziała, że przeczytała ostatnio książkę pod tytułem American Psycho i bardzo ubolewa, że młodzi amerykańscy mężczyźni to seryjni mordercy.

 

Publiczność, oczywiście, w tym miejscu wybucha szczerym śmiechem, bo absurdalność tego rodzaju uogólnienia sama rzuca się w oczy. Wszyscy znamy tak dużo amerykańskich historii (filmów, seriali, książek), że raczej nikomu nie przyszłoby do głowy uznać pojedynczego psychopatę za reprezentanta całej grupy społecznej. Niestety, nie można powiedzieć tego samego o historiach nigeryjskich...

 

Dużo ostatnio zastanawiałam się nad tym, ile grup społecznych i etnicznych, mniejszości, nacji, krajów, kontynentów nawet, wciąż narażonych jest na niebezpieczeństwo pojedynczej opowieści. I nad tym, ile takich pojedynczych historii musi zostać opowiedzianych i usłyszanych, żeby stworzyć obraz głębszy i pełniejszy niż płaska karykatura stereotypu?

 

Pięknie brzmiąca polifonia

 

Tak się szczęśliwie złożyło, że te moje kulturowo-filozoficzne rozważania zbiegły się w czasie z przyznaniem nagrody Bookera pierwszej czarnej kobiecie w historii tej nagrody. Bernardine Evaristo uhonorowano za powieść Girl, Woman, Other i co można o tej książce powiedzieć na pewno, to że jej dwunastu bujnych i różnorodnych bohaterek nie da się upchnąć w jednym worku z napisem ,,czarna kobieta.

Jest więc Amma, politycznie zaangażowana reżyserka teatralna i poligamiczna lesbijka, której najnowsza sztuka wchodzi na deski londyńskiego National Theatre. Jest jej wybitnie inteligentna i ambitna córka, Yazz, wychowana na niezależną feministkę i odrzucająca tę etykietkę jako coś kompletnie przebrzmiałego. Jest Megan, która poprzez internetowy research odnajduje własną tożsamość płciową i określa się jako niebinarna Morgan. Jest Carole, goniąca za mainstreamowo rozumianym sukcesem w bankowości i seniorka wielkiej rodziny, Hattie, która większość życia spędziła na farmie w północnej Anglii. Najstarsza bohaterka ma lat 93, najmłodsza – 19. Kilka pokoleń czarnych Brytyjek, splątane korzenie, często sięgające Afryki lub Karaibów, różne wybory życiowe, poglądy, orientacje seksualne i tożsamości płciowe. Ich historie łączą się w skomplikowaną i pięknie brzmiącą polifonię.

 

Struktura tej polifonicznej narracji jest dokładnie przemyślana i świetnie poprowadzona. W pierwszej scenie widzimy Ammę tuż przed wielką premierą, która ma być przełomem w jej karierze. Kolejne dwie historie koncentrują się wokół jej córki i wieloletniej przyjaciółki. Następne trzy – wokół trzech kolejnych bliskich sobie kobiet. Marginalna postać z jednej z tych historii staje się osią kolejnego trio. Aż w końcu czytelnik zaczyna się orientować, że wszystkie te opowieści jakoś się na siebie nakładają, zazębiają, by wspólnie dotrzeć do tego samego punktu – w epilogu widzimy większość bohaterek w teatrze na premierze spektaklu Ammy.

 

Inny niż co?

 

Słowo ,,Other w tytule nie daje mi spokoju. O tym, że kobieta w kulturze jest Innym wiemy od czasów Simone de Beauvoir (szczerze mówiąc, kiedy pierwszy raz usłyszałam tytuł Girl, Woman, Other, byłam niemal pewna, że mowa o jakiejś pozycji z zakresu teorii feministycznej). Większość postaci Evaristo może się jednak określić jako ,,Inny/inna na więcej niż jednej płaszczyźnie. Jako osoby czarnoskóre. Jako kobiety. Niektóre – jako lesbijki. ,,Inny/inna” staje się więc pojęciem tak obszernym, tak otwartym, tak inkluzywnym, że właściwie gubi gdzieś po drodze swoje pierwotne znaczenie. I w którymś momencie lektury zaczęłam zadawać sobie pytanie: ale właściwie inny niż co? Co było kiedyś tą normą, odstępstwa od której należały do tej kategorii – biały, heteroseksualny mężczyzna? (Panie dzieju, kiedy to było?!). Więc jeśli praktycznie wszystkie postacie można określić jako Inne, to może Inny wcale nie jest już taki inny?

Ta optymistyczna myśl współgra z istotnym faktem dotyczącym przedstawienia powieściowej Ammy, której twórczość przez całe dekady traktowano jako awangardową, niszową i nazbyt radykalną. I nagle National Theatre wystawia jej sztukę o Amazonkach-lesbijkach z czarnoskórą obsadą. Zmieniły się czasy, zmieniły się gusta, publiczność domaga się Innych. Mało tego: publiczność składa się z Innych. Czy to tylko mi się wydaje, że nadeszły dobre czasy dla Innych?

 

Dialog feminizmów

 

Duże uznanie – z jednym małym ,,ale – należy się Bernardine Evaristo również za wplecenie w narrację dialogu

różnych feminizmów. Dialogu rozumianego dosłownie, bo niektóre z bohaterek odkrywają dla siebie feminizm pod wpływem rozmów z innymi kobietami. I dialogu w rozumieniu szerszym, pokoleniowym, bo to co ważne w politycznej batalii starszego pokolenia, zupełnie nie przystaje do rzeczywistości ich córek. To jedno małe ,,ale” dotyczy negatywnej wizji feminizmu separatystycznego – nie będę wchodzić w szczegóły, ale jedyna z bohaterek, która zahacza o ten nurt nie wychodzi na tym najlepiej. I myślę sobie, że to wielka szkoda, bo powieść o takim feministycznym rozmachu mogłaby potraktować i ten odłam z uwagą i zrozumieniem.

 

Proza i rytm

W kwestii formalnej: z jakichś powodów Bernardine Evaristo zdecydowała się napisać ponad czterystupięćdziesięciostronicową powieść bez użycia kropek i o ile nie jestem zwolenniczką tego typu zabiegów, to w tym przypadku zupełnie mi to nie przeszkadza. I tak widzę i czuję, gdzie kończy się jedno zdanie, a zaczyna kolejne, więc po kilku stronach przestałam na to nawet zwracać uwagę.

 

Proza Evaristo utrzymuje świetne tempo i rytm, zdania zalewają kolejne kartki bogactwem tak formy jak i treści. To wszystko razem sprawia, że powieść czyta się znakomicie, nawet jeśli historie niektórych postaci wydają się ciekawsze niż innych (o Ammie i Yazz chętnie przeczytałabym osobną książkę).

 

Wspaniale, że ludzie od Bookera zdecydowali się nagrodzić Girl, Woman, Other, bo nie wiem, czy inaczej udałoby mi się kiedykolwiek odkryć tę autorkę. Żadna z jej ośmiu książek nie ukazała się dotąd w Polsce. Szkoda, bo to naprawdę wartościowa literatura.

 

Dominika Ciechanowicz

źródło: naszanisza.pl

 

Bernardine Evaristo, Girl, Woman, Other

Wydawnictwo Hamish Hamilton, 2019.

 

źródło zdjęć: theguardian.com 

 

Przeczytaj również: 

Ciąg dalszy piekła kobiet - recenzja nagrodzonej Bookerem 2019 powieści „Testamenty” Margaret Atwood;

 

oraz recenzje książek nominowanych do tegorocznego Bookera:

 

1. Matka, tożsamość i pamięć. Recenzja nominowanej do Bookera 2020 powieści Avni Doshi „Burnt Sugar”

2. Weekend z życia rasizmu - recenzja nominowanej do Bookera 2020 powieści Brandona Taylora „Real Life”

3. Sobowtór cesarza i wojowniczki Etiopii – recenzja „The Shadow King” Maazy Mengiste, nominowanej do Bookera 2020

4. Nałóg, Glasgow i bezradna miłość – recenzja powieści D. Stuarta „Shuggie Bain” nominowanej do Bookera 2020

5. Koczownicy i świat na krawędzi. Recenzja nominowanej do Bookera 2020 powieści Diane Cook „The New Wilderness”