Przepisy na szczęście - Maia Sobczak

Agnieszka Pilecka
Agnieszka Pilecka
Kategoria literatura · 11 marca 2017

Przepisy na szczęście to kolejna kulinarna propozycja od Muzy. Na pierwszy rzut oka niczym się nie wyróżnia. Zresztą jedzeniowe książki z tego wydawnictwa na ogół niczym się nie wyróżniają. Wyglądają niemal identycznie. Ale czy to źle? Według mnie nie. Są ładne, spójne, czytelne. Okładka prosta, zachęcająca, zwyczajnie "smaczna". Tak też wygląda i ta pozycja, z tą różnicą, że jej format jest trochę mniejszy.
 
Maia Sobczak znana jest jako autorka bloga, oraz książki o tym samym tytule: Qmam kasze. Teraz ze swoją nową publikacją wprowadza nas w kulinarny świat, po brzegi wypełniony szczęściem. Niekiedy to szczęście nam umyka, ale Maia otwiera nam oczy ukazując nowe smaki, proponując nowe doznania, dzięki którym zaczynając od
naszego podniebienia, szczęście rozniesie się po całym ciele.
 
Autorka inspiruje nas do poszukiwania nowych smaków, korzystając z naturalnych składników. Przyznaję bez bicia, że niektórych z nich nie znałam, za to już wiem, że kilka z nich będę chciała "upolować" by zamieszkały w mojej kuchni. Początek książki jest bardzo sielankowy. Pełen wspomnień, radosnych chwil. Podczas lektury robi się ciepło na sercu, a niekiedy można poczuć ukłucie zazdrości. Piękne dzieciństwo Mai, wspomnienia związane z babcią, przeżyte chwile, którym towarzyszyły różnorodne smaki. Opisane jest to w taki sposób, że czuje się to, jest się obecnym i zachęconym do dalszej podróży i odkrywania nowych potraw.
 
Następnie mamy wprowadzenie, wytłumaczenie dlaczego tym razem będą takie przepisy, a nie inne. Wstęp choć długi, to do zniesienia, nie nuży zbytnio. Jest też fotografia niekiedy "dziwnych" składników, oraz ich opisy. Po tym otwarciu przechodzimy już do meritum, czyli do przepisów.
 
Trzy działy: ogień, powietrze i woda. Mnie zdecydowanie najbardziej zaciekawił ten ostatni, w którym jest sporo recept na kiszonki. Nigdy takowych nie robiłam, nawet nie myślałam, że będę robić, ale zostałam na tyle zaintrygowana, że niebawem lecę do sklepu i biorę się do roboty, zobaczymy co z tego wyjdzie.Przepisy na szczęście to mnóstwo receptur na potrawy nietypowe i rzadko spotykane w XXI wieku. Mam wrażenie, że na co dzień ludzie nie żywią się w ten sposób, a już z pewnością nie ci mięsożerni.
 
Tak, właśnie doszliśmy do wady, ale zarazem zalety tej książki. Zawarte w niej dania są wegetariańskie, niekiedy nawet wegańskie. Ja, zagorzały mięsożerca spoglądam na niektóre strony i szukam tego "konkretu". Ale gdy dłużej przypatruję się składnikom, widzę jak się to przyrządza, zaczynam się ślinić na książkę, jednocześnie dochodząc do wniosku, że żadne mięcho nie jest tam potrzebne. Mało tego, ono by tylko zepsuło całą kompozycję! W pewnym sensie ta publikacja otwiera oczy i pokazuje mnóstwo pięknych, ciekawych rozwiązań, o których nam, mięsożercom nawet się nie śniło. Fakt, niektóre przepisy w ogóle do mnie nie trafiają, ale jest kilka takich, które z wielką chęcią będę testować.
 
Jeśli chodzi o wykonanie tych potraw, nie powinnam mieć problemu. Wszystko jest ładnie opisane, okraszone w dodatku pięknymi zdjęciami zawierającymi efekt końcowy. Tak, zdjęć jest mnóstwo. Są soczyste, apetyczne, aż ma się chęć wyrwać stronę tylko po to, by ją pożreć.
 
Żeby nie było za kolorowo i zbyt pięknie, mamy też wadę. Wadę, która według mnie szpeci wiele książek kulinarnych, jednocześnie czyniąc je mniej praktycznymi. Mam na myśli brak indeksu. Spis składników na końcu to coś czego ogromnie mi tu brakuje i wkurzam się za każdym razem, gdy biorę do rąk tę publikację.
 

Ale pomijając ten "szczegół", uważam, że Przepisy na szczęście to bardzo dobra, inspirująca i przepyszna pozycja. Maia Sobczak po raz kolejny udowodniła, że zna się na kuchni, potrafi przekazywać swą wiedzę, w dodatku robi to w sposób ciekawy, zachęcający i skłaniający do kuchennych eksperymentów na własną rękę.

 

Tytuł: Przepisy na szczęście

Autor: Maia Sobczak

Wydawnictwo: Muza