Kryminał postmodernistyczny. Krótkie studium "49 idzie pod młotek" Thomasa Pynchona

Borys Róg
Borys Róg
Kategoria literatura · 4 maja 2016

Historia literatury współczesnej jest historią przykładów na to, jak można przeformułowywać wszelkie tradycje literackie. Znani są nam pisarze tacy jak Umberto Eco, Kurt Vonnegut czy Wiktor Jerofiejew, którzy zasłynęli m.in. takimi zabiegami. W kwestii „łamania” schematu powieści detektywistycznej także można przytoczyć różne sylwetki – a jedną z najciekawszych z nich jest amerykański twórca Thomas Pynchon.

 

Kim jest Thomas Pynchon? W zasadzie nie jest to takie łatwe pytanie. Autor skutecznie ukrywa się przed mediami od początku swojej kariery. W internecie można znaleźć tylko kilka jego zdjęć, pochodzących jeszcze z czasów studenckich, a nieliczne informacje co do biografii pochodzą prawie wyłącznie z jego własnych tekstów. Narosła wokół niego legenda ma swoje odzwierciedlenie w dokumencie Thomas Pynchon: A Journey Into the Mind of P., w którym fani – czy wręcz fanatycy – z iście spiskowym zacięciem mówią o poszukiwaniu śladów za jego osobą. Brytyjski pisarz Salman Rushdie powiedział o nim: „Thomas Pynchon wygląda dokładnie jak Thomas Pynchon wyglądać powinien. Jest wysoki, nosi flanelowe koszule i niebieskie jeansy. Ma fryzurę a'la Albert Einstein i przednie zęby jak Królik Bugs”.

 

Krytyk Harold Bloom zaliczył Pynchona do czwórki najważniejszych, współczesnych pisarzy amerykańskich, w której znaleźli się też Philip Roth, Cormac McCarthy i Don DeLillo. W swojej skomplikowanej i zawiłej twórczości Pynchon wykorzystuje szeroki wachlarz wątków związanych z kulturą, historią, postępem cywilizacyjnym, czy nauką i technologią, wszystko to przedstawiając ze swojej charakterystycznej, mocno zaskakującej perspektywy. W tym pisarstwie nie brakuje zacięcia parodystycznego i satyrycznego, czego przykładem jest nowela 49 idzie pod młotek (oryg. The Crying of Lot 49).

 

,Małe wprowadzenie: Pani Edypa Maas, po powrocie do domu z „Tupperware party” natrafia na nieoczekiwaną niespodziankę – została wyznaczona na wykonawczynię testamentu jej byłego kochanka, Pierce'a Inverarity'ego, bogatego i tajemniczego magnata nieruchomości. Sytuacja jest co najmniej niecodzienna. Szczególnie dla kogoś będącego zwyczajną panią domu, młodą mężatką z Kalifornii i republikanką. Sama Edypa już od początku kwestionuje swoje zdrowie psychiczne reflektując nad dawnym związkiem. Fabuła zaczyna się od jej starań o rozwiązanie kwestii spadku, jednak wszystko się zmienia, kiedy nieoczekiwanie i zupełnie przypadkowo wychodzi na wierzch sprawa domniemanej konspiracji związanej z podziemną organizacją pocztową.

 

Czy dzisiaj taka postać wstawiona w strukturę powieści detektywistycznej wprawiłaby nas w zdziwienie? Prawdopodobnie nie, ale trzeba na to spojrzeć z perspektywy okresu, w jakim 49 idzie pod młotek zostało napisane. Pynchon doskonale wiedział, co robi, zestawiając Edypę z archetypem detektywa rozwiązującego zagadkę kryminalną. W USA lat 60, gdzie seksizm i tradycyjne podejście do roli płci miały się jeszcze bardzo dobrze, zbierająca poszlaki wielkiego, sięgającego dalekiej historii spisku pani domu była co najmniej kontrowersyjną postacią. I jest to pierwszy, ważny element określający cały charakter powieści – łamiącej wszelkie znane konwenanse historii detektywistycznej.

 

Trzeba przy tym zaznaczyć, że 49 idzie pod młotek to – jak na Pynchonowskie pisarstwo przystało – absolutnie dowcipna powieść. Postać Edypy to jedno. Czwórka chłopaków z zespołu „The Paranoids”, których bohaterka poznaje w motelu niegdyś należącym do Pierce'a, są idealną satyrą na Beatlesów i kulturę młodzieżową lat 60. Dr. Hilarius jest psychiatrą Edypy, leczącym swoich pacjentów strojąc do nich miny i używając LSD; poznajemy go w trakcie jego własnego załamania nerwowego, kiedy zabarykadowawszy się w swoim gabinecie, przyznaje się do swojej przeszłości jako nazistowski doktor w Buchenwald. Jest też John Nefastis, twórca maszyny mającej być odtworzeniem hipotetycznego demona Maxwella, przejawiający niestandardowe upodobania seksualne. Do tego dochodzi Emory Bortz, profesor literatury angielskiej, Mike Fallopian, Manny di Presso czy Stanley Koteks. Imiona i nazwiska postaci nie są efektem przypadku. Krytycy do dziś jeszcze nie są zgodni co do interpretacji niektórych z nich (chociażby samej Edypy), lecz faktem jest, że podkreślają one cały komiczny wydźwięk fabuły.

 

Pynchon parodiuje i wykpiwa wszystko, co związane z amerykańskim społeczeństwem, popkulturą, historią, nauką etc. Wyżej wspomniani chłopacy, wystylizowani na Beatlesów to jedno – zresztą muzyka jest istotnym elementem dla twórczości autora, co widać chociażby w tekstach piosenek przewijających się przez powieść. Yoyodyne, koncern zbrojeniowy będący jedną z własności Pierce'a jest satyrą na korporacyjne monolity i ich wpływ na kulturę. Jednym z kluczowych elementów fabuły jest parodia jakobińskich tragedii zemsty, Zemsta Kuriera. Pojawia się w niej nazwa „Trystero”, która przykuwa uwagę Edypy, jako że oznacza podziemną organizację, na której ślady już wcześniej się natknęła. Owa sztuka wypełniona jest scenami takimi jak wystrzeliwanie owcy z działa, kardynał zmuszony do poświęcenia Szatanowi kielicha własnej krwi, orgie, sztyletowania i wszelkie inne przejawy przemocy. Cała sztuka przedstawiona jest jako bezładny ciąg absurdalnych wątków, co stanowi pewną analogię do samej powieści. Jak zauważa jedna z postaci, sztuka przywodzi na myśl „pisaną białym wierszem wersję przygód Strusia Pędziwiatra”.

 

Tym sposobem przechodzimy do prawdopodobnie najważniejszego mechanizmu w książce, jak i w twórczości Pynchona w ogóle – entropii. We wstępie do kolekcji opowiadań Slow Learner, wyjaśnia on swoje zainteresowanie tym pojęciem. Z jednej strony, entropia dotyczy ilości ciepła w stosunku do temperatury w układzie termodynamicznym. Termin ten został też zapożyczony do teorii informacji, gdzie oznacza stopień nieuporządkowania danych. Pynchon wspomina, że w trakcie studiowania entropii podekscytowała go ta ogólna „idea masowej destrukcji i upadku”. Entropia, jako mechanizm fabularny znalazła swoje odbicie w opowiadaniu (nomen omen) Entropy, które zawiera bardzo wyraźne odniesienia do tego pojęcia (dwa mieszkania; jedno szczelnie i hermetycznie zamknięte przed zewnętrzem, drugie będące miejscem szalonej i „gorączkowej” imprezy).

 

Entropia pozostała jednym z głównych elementów praktycznie wszystkich dzieł Pynchona – nie inaczej jest w przypadku 49 idzie pod młotek. Wspomniane wyżej chaotyczna sztuka Tragedia kuriera oraz demon Maxwella są tylko jednymi z poszlak, nakierowujących nas na to pojęcie. W trakcie rozwoju fabuły, Edypa natrafia na coraz więcej wskazówek dotyczących „Trystero”, jednak wyjaśnienie tej zagadki zdaje się coraz bardziej od niej oddalać – tajemnice się mnożą zamiast rozwiązywać, do tego towarzyszy jej poczucie wyobcowania i potęgującej się paranoi. Moglibyśmy się spodziewać, że pod koniec natrafimy na zaskakujący i decydujący zwrot fabularny. Niestety, Pynchon nie daje nam tej satysfakcji. Skonfundowanie trwa dalej, a entropia wygrywa. Autor bezpardonowo igra sobie z tradycyjnym ujęciem historii detektywistycznej, które, chociażby w różnych ujęciach, lecz przedstawia nam ostateczne rozwiązanie. W świecie wykreowanym przez Pynchona nic nie jest jednoznaczne i przejrzyste. Czytelnik w tym wypadku zdaje się być Edypą, która prosząc dr. Hilariusa o „wybicie jej z głowy tej fantazji” słyszy w odpowiedzi, aby „trzymała ją”, bo „cóż innego może ci być dane?”

 

Te dwa elementy fabuły 49 idzie pod młotek stanowi o jej postmodernistycznym charakterze: ogólne szczegóły o satyrycznym i humorystycznym wydźwięku oraz entropiczne ujęcie narracji i fabuły. Zestawiając je ze sobą, otrzymujemy swoiste „krzywe zwierciadło” w którym typowa historia detektywistyczna nabiera zupełnie nowego wymiaru. W swoim czasie był to prawdziwy przełom; w późniejszych dziełach Pynchon dalej wykorzystywał i bawił się konwencją detektywistyczną, co także miało różne natężenie. Wada ukryta (powieść znana chociażby dzięki swojej adaptacji z 2014 roku w reż. Paula Thomasa Andersona) jest prawdopodobnie najbardziej klasycznym w twórczości autora potraktowaniem kryminału, jednak też nie pozbawionym m.in. śladów entropii. Pynchon, podobnie jak wielu innych pisarzy postmodernistycznych, wyprowadził schematy literatury popularnej z domeny mainstreamu i nadał im zdecydowanie bardziej zawikłany, lecz też wyrafinowany i ekscytujący charakter; cytując samego Pynchona,

 

Why should things be easy to understand?