Do Grecji wyjechała na badania terenowe, niezbędne do nowej powieści. Grzebała w ziemi na wykopaliskach, całymi dniami prażyła się w słońcu na wykopie, by następnie wszystko opisać. Zamiast podziwiać piękne widoki i chłonąć beztroską atmosferę, obserwowała obskurne miasto i gigantyczne kolejki do bankomatów — kryzys gospodarczy w kraju osiągnął wówczas apogeum. Pracując nad swoimi książkami stała się już ekspertem od miłości kazirodczej, choć za każdym razem patrzy na tę sprawę z innej perspektywy. Gdyby kręciła filmy to byłaby Quentinem Tarantino, gdyby umiała śpiewać, to pewnie jak Amy Winehouse. Ale pisze.
Twoja pierwsza powieść ukazała się w 2006 roku. Dokładnie dziesięć lat po debiucie do księgarń trafia Kamienna noc. Jak ta dekada wpłynęła na ciebie jako na pisarkę?
Przede wszystkim nie mogę uwierzyć, że minęło już dziesięć lat. Trochę czuję się przez to stara. Właściwie zmieniło się wszystko. Na początku podczas pisania Żniwiarza w ogóle nie planowałam, że wydam tę książkę. To się stało tak naprawdę przy okazji. Po prostu chciałam napisać coś dla siebie. W tym momencie pisanie jest tym, z czego żyję i to chyba jest największą zmianą. Poza tym nie jestem już wyłącznie autorką kryminałów – ten gatunek stał się dla mnie niewystarczająco pojemny – zaczęłam nowe poszukiwania literackie.
Dziesięć lat, siedem powieści, Nagroda Wielkiego Kalibru, a zaraz po niej stopniowa zmiana literackiego frontu…
Tak… Właściwie to poniekąd zaczęło się przy okazji Grobu — mniej więcej w połowie pisania poczułam, że to dla mnie za mało. Dlatego wprowadziłam dwie zmiany: perspektywy i narratora. Postanowiłam kontynuować je także w Betonowym pałacu, gdzie pojawia się zupełnie nowy bohater – Profesor. To był początek ewolucji mojej twórczości, która trwa nadal i pewnie trwać będzie…
Nie boisz się tej zmiany? Porzucasz gatunek kryminału, zaczynasz więc wypływać na literackie nieznane wody. Można to potraktować jako swego rodzaju udowadnianie, że w innych płaszczyznach radzisz sobie równie dobrze.
Nie chodzi mi o udowadnianie sobie czegoś. Pisanie wciąż jest dla mnie przygodą, swego rodzaju podróżą. Zaczynam odczuwać coś, co pewnie odczuwa wielu autorów serii, czyli zmęczenie ciągle tymi samymi bohaterami, kostiumem i konwencjami. Pisarze mają po prostu wewnętrzną potrzebę wprowadzenia jakichś zmian. Tak było w moim przypadku. Jestem osobą dosyć leniwą, jak coś robię, w tym wypadku zawodowo i jeszcze mi za to płacą, to chcę się przy tym równocześnie dobrze bawić. Stąd ten pomysł, żeby ciągle dokonywać zmian i eksperymentować, musi mi to po prostu sprawiać przyjemność.
Jednak pewne motywy, podobnie jak w twoich poprzednich powieściach, są obecne również tutaj. Mam na myśli choćby miłość kazirodczą. Temat nadal się nie wyczerpał?
To można opisać na wiele różnych sposobów. Pewnie jakiś freudysta powiedziałby, że mam fiksację na tym punkcie. Ale mogę się już uznać, za incest eksperta, bo dużo o tym czytałam. Im głębiej wnikałam w ten temat, tym więcej zauważałam rzeczy, które można by wydobyć, podkreślić, napisać. Wybrałam wątek dwójki ludzi, którzy za obopólną zgodą postanowili być ze sobą pomimo tego, że w Polsce, jak i w wielu krajach europejskich jest to rzecz karalna.
Kamienna noc to powieść znacznie mniej krakowska, niż Betonowy pałac. Twoi bohaterowie jeżdżą po świecie, zmieniają tożsamości, uciekają, ale to jednak nie rozwiązuje problemów. Mamy do czynienia z próbą pewnej uniwersalizacji tematów, o których piszesz?
Ta wędrówka to też podróż po różnych historycznych czy kulturowych motywach, które pojawiają się przez całą ich drogę, gdy odwiedzają muzea czy wykopaliska. Jest to temat, który jak bumerang do nich wraca i tak dzieje się też w rzeczywistości. Mam wrażenie, że jeśli coś nas dotyczy, dostrzegamy to przez cały czas wszędzie wokół siebie. A oni obydwoje wciąż się nad tym zastanawiają, ciągle sprawia im to ból i stale to analizują.
Poza tym tak jak ramy kryminału jako gatunku okazały się dla mnie za ciasne, z Krakowem stało się chyba podobnie. U mnie pomysły na książkę rodzą się na różnych etapach, a później dodatkowo jeszcze ewoluują. W tym przypadku już na początku pomyślałam, że to będzie podróż, ale jeszcze nie wiedziałam dokąd. Potem zaczęłam wybierać kraje i miasta, chociaż nie zawsze są to najpiękniejsze zakątki Europy. Nie chciałam, żeby ta wyprawa była typową – do Rzymu, Londynu, Paryża… dlatego moi bohaterowie jadą do Patras, które co prawda jest trzecim co do wielkości miastem Grecji, ale też chyba najbrzydszym, jakie znajduje się w tym kraju. Ja je akurat bardzo lubię, bo mam tam przyjaciół i jestem przez to emocjonalnie z nim związana, ale piękne z pewnością nie jest…
Nie tylko twoi bohaterowie podróżują. Sama też musiałaś odbyć pewne wędrówki. We wspomnianym przez Ciebie Patras znalazłaś się akurat wtedy, gdy Grecja ogłosiła bankructwo.
Tak, uczestniczyłam w tym, gdy ogłosili referendum i rozważali wyjście ze strefy euro i z Unii Europejskiej. Sytuacja była naprawdę bardzo napięta. To się dało wyczuć na ulicach. Ja i mój chłopak mieszkaliśmy u znajomych Greków, byliśmy więc jeszcze bliżej wszystkich tych wydarzeń – opowiadali nam o swoich problemach, które mieli i mają dalej, jak chociażby limity wypłat z bankomatów. Wtedy po raz pierwszy zobaczyłam ludzi ustawiających się do nich w kolejki. Zdarzyło nam się zresztą, że chodziliśmy od jednego do drugiego bankomatu, próbując wypłacić pieniądze, ale nie mogliśmy tego zrobić, bo ich po prostu tam nie było. Ludzie w panice wybierali gotówkę. Z kolei przez Western Union nie można już było niczego przesyłać, bo rozwiązano umowę… Działy się różne takie rzeczy. One zresztą też mnie w jakiś sposób natchnęły do kilku wątków, które pojawiają się w książce i mają wpływ na intrygę i bohaterów. Pomyślałam, że byłam tam akurat w historycznym dla tego kraju momencie i szkoda by było tego nie wykorzystać. Aby to zrobić, musiałam jednak zmienić czas akcji w książce.
Kamienna noc to powieść przełomowa dla Twojej twórczości ze względu na to wyraźne odejście od konwencji kryminału, z którym byłaś tak długo kojarzona. Masz jakieś plany na następne książki? A może będzie tak jak w przypadku tej powieści – czas zweryfikuje Twoje plany i dopiero podczas pisania podejmiesz jakąś decyzję?
Jeśli chodzi o Kamienną noc od początku planowałam, jak to wszystko będzie się działo, a motywy polityczno-historyczne po prostu do tego wplotłam. Zawsze mam jakiś plan, który ewoluuje, ale jego szkielet pozostaje nietknięty. Teraz zresztą też mam pomysł. Następna książka, którą obecnie piszę, będzie zamknięciem trylogii, której początkiem był Betonowy pałac.
Kiedy pisarz się nudzi… – recenzja najnowszej książki Gai Grzegorzewskiej „Kamienna noc”