"Myślę obrazami" (wywiad z Igorem Kulikowskim)

Borys Róg
Borys Róg
Kategoria literatura · 10 lutego 2016

Igor Kulikowski – mieszkający w Krakowie pisarz, autor m.in. Historii, w których nic się nie dzieje (2012) oraz Buduaru (2011). W swojej prozie opisuje na wpół magiczny świat, przepełniony barwnym, metaforycznym językiem i momentami refleksji o wielowarstwowej codzienności. W rozmowie z Wywrotą mówi o swojej wizji literatury, tworzenia jej i doświadczeniach z nią związanych.

Zanim odniosę się wpierw do własnych wniosków o twoim pisarstwie, chciałbym ci zadać ogólne pytanie – czy masz jakąś określoną wizję albo strategię czytania, pisania literatury? Coś, co jest dla ciebie szczególnie ważne w tych procesach?

Nie jestem książkowym fetyszystą i mocno selekcjonuję to, co czytam. Ale kiedyś czytałem bardzo dużo, setki książek od antyku po współczesność. To się odbywało na zasadzie - wiem, że chcę coś opowiedzieć, ale najpierw zobaczmy jak robili to inni. Więc czytałem i wiedziałem: tak mi się podoba, a tak nie. Zrozumiałem, że nie lubię realizmu, naturalizmu, dydaktyki (ani w książkach ani w życiu). Wolę coś, co się nazywa realizmem magicznym. Okazało się też, że pociąga mnie impresjonizm, ekspresjonizm, oniryzm, kreowanie świata. Że nie jestem erudytą, i że wolę wymyślać i czytać bajki. Moim ulubionym typem literatury jest proza poetycka, mimo że nie czytam poezji. Zrozumiałem, że w literaturze powiedziano już wszystko, i to dużo lepiej niż jestem w stanie zrobić to ja, a więc trzeba kierować się raczej sposobem, w jaki chce się coś powiedzieć. To musi być forma intymna, bardzo indywidualna, uczciwa wobec samego siebie. To nie jest dla mnie łatwe, dlatego ja piszę bardzo mało. Nie jestem typem autora, który pisze zawsze i na wszystkim, częściej NIE PISZĘ. W książkach szukam przede wszystkim "erupcji" duszy, osobowości , jakkolwiek to nazwać, autora - i tak też piszę sam. To pisanie nie ma konkretnego celu, to raczej przetwarzanie świata i wyrzucanie tego na zewnątrz. Nie jestem np. odbiorcą tzw. rozrywkowej literatury i sam bym chyba też nie potrafił pisać „dla rozrywki”.

Właśnie chciałbym się wpierw odnieść do wspominanego impresjonizmu. W twoim pisarstwie dominuje formuła „vignette”, krótkiej, impresjonistycznej sceny przepełnionej bogatą, wręcz poetycką metaforyką. Skąd wzięła się u ciebie ta tendencja do skupiania uwagi na opisach? Czy to jest coś zamierzonego, czy coś, co wynikło samo z siebie?

Ja myślę obrazami. Zawsze tak było. Od dzieciństwa mam taki obrazowy rodzaj wyobraźni. Miałem w głowie wiele takich obrazów, ale nie wiedziałem w jaki sposób mogę je z siebie wyrzucić. Potem okazało się, że nie umiem malować, ani nie mam żadnego talentu muzycznego, więc zostało pisanie. I to jest chyba geneza. Jest też trochę bardziej przyziemny powód - nie za bardzo potrafię tworzyć historii. Opisowość jest dla mnie rzeczą naturalną, a poetycka metaforyka to z pewnością echo tych setek przeczytanych książek i jakiegoś wyboru języka, którym chcę mówić. Teraz wypływa on ze mnie naturalnie, ale przyczyna pewnie tkwi w wielu inspiracjach z przeszłości.

W takim razie, to chyba powód, dla którego twój pierwszy zbiór opowiadań nosi tytuł Historie, w których nic się nie dzieje? Chciałbym się jednak zapytać, czy naprawdę tak zupełnie nic się w nich nie dzieje? Może pod maską tych opisów tkwi jakieś głębsze dno, którego czytelnik miałby się doszukać?

Ten tytuł miał być właśnie taki przewrotny. Miał działać na zasadzie: no to zobaczmy, czy faktycznie nic się tam nie dzieje. I teraz już zależy, czego kto będzie szukał - jeśli dramatycznych zwrotów akcji i zapierających dech w piersi fabuł, to faktycznie niewiele się dzieje w tych opowiadaniach, czasami jedyną formą aktywności bohatera jest wyprawa do sklepu. Za to bardzo wiele dzieje się „w środku”, bo Historie... to jest zbiór piętnastu opowiadań, które, choć ich bohaterami są różne postaci – dzieci i dorośli, są też sumą całego mojego życiowego doświadczenia, do momentu ich napisania. Więc – trochę przewrotnie – w historiach, w których nic się nie dzieje, tak naprawdę dzieje się wszystko.

To pytanie wynika po części z tego, jak chociażby w Buduarze zawierają się właśnie problemy ludzi w różnych skalach – indywidualne, międzyosobowe i te społeczne. Co jednak jest charakterystyczne, pozostawione są one bez szczególnego osądzenia, czy nawet rozwiązania. Wcześniej wspominałeś, że nie lubisz dydaktyki. Powiedz, jak rozumiesz ogólnie tę wartościującą rolę literatury, czy ma to dla ciebie jakiekolwiek znaczenie?

Niechęć do dydaktyki w literaturze jest przeniesieniem mojej niechęci do zbyt natarczywego pouczania kogokolwiek (co jest dziwne, bo jestem nauczycielem z wykształcenia). Moim zdaniem to już nie działa. Może działało w epoce pozytywizmu, ale ja wolę opisać jak wpływają pewne zjawiska na indywidualne jednostki, i pozostawić to ocenie czytelnika. To czytelnik powinien pouczać samego siebie. Fajnie, jeśli to zadziała. Ja jednak nie przypisuję sobie roli moralizatora albo jakiegokolwiek „mistrza”. To jest raczej na zasadzie: ja to widzę w ten sposób, a co ty o tym myślisz?

W tej całej „opisowości" twojego pisarstwa można łatwo doszukać się związku z fotografiami, które publikujesz na swoim Facebooku. Czy jest to zamierzona relacja? Szukasz inspiracji do pisania w zdjęciach lub vice versa?

Obraz jest dla mnie chyba największą inspiracją. Czasem wyszukuję jakieś zdjęcia w internecie, wpisując pojedynczą frazę w Google i potrafię stworzyć jakiś fragment tekstu na podstawie jednego przypadkowego zdjęcia. Sam fotografuję bardzo amatorsko i największą frajdę sprawia mi potem obróbka zdjęć. Wtedy dzieje się magia. I jeśli moje zdjęcia nie są bezpośrednio związane z moim pisaniem, to z pewnością styl pracy jest bardzo podobny. Wziąć coś i przerobić to na coś innego, trochę ładniejszego (ważne przy tym by nie zgubić przekazu, żeby to nie była tylko polukrowana laurka).

Od czego w ogóle zaczęła się twoja przygoda z pisarstwem, czy był to jakiś konkretny moment w twoim życiu?

Tak jak już wspomniałem wcześniej - zawsze to miałem. Od dziecka czułem, że muszę z siebie coś wyrzucić. Potem okazało się, że mogę to robić za pomocą słów. Zaczęło się od wierszy w wieku nastoletnim, to chyba nic bardzo szczególnego, prawie każdy w tym wieku coś tam pisał. U mnie to jednak nigdy się nie skończyło, ta potrzeba. Z początku oczywiście wszystko było bardzo chaotyczne. Konkretny moment nastąpił, kiedy zbliżyłem się do trzydziestki i zrozumiałem, że to jest już czas, kiedy trzeba zdecydować. No i wtedy powstały pierwsze opowiadania z Historii, w których nic się nie dzieje.

Masz jakichś swoich ulubionych pisarzy, inspiracje pochodzące z twórczości innych autorów?

Bardzo lubię autorów skandynawskich: Tove Jansson, Tore Renberga, Jona Kalmana Stefanssona czy Marię Wine. Podoba mi się surowość i prostota pisarzy z Północy. Z drugiej strony coś zupełnie innego: Virginia Woolf, Janet Frame, Rimbaud, Truman Capote, Bruno Schulz. Podoba mi się też to, co robi z językiem Elfriede Jelinek.

Dużo w twojej prozie przejawia się odniesień do muzyki, sztuki, całego tego artystycznego spektrum. Czy mógłbyś opowiedzieć jeszcze trochę o swoich poza-literackich inspiracjach?

Bardzo ważna jest muzyka. To jest dla mnie istotne z tego względu, że ja uznaję niektórych artystów-muzyków za pisarzy. Na pewno muzyka Kate Bush miała na mnie potężny wpływ, być może nawet ukształtowała mój gust. Bo to nie są takie zwykłe „piosenki”, tylko skończone artefakty, tworzące i opisujące świat z perspektywy kogoś nadwrażliwego i pozostającego w pewnym sensie na uboczu, na zewnątrz. Podczas pisania Buduaru odkryłem dla siebie muzykę lounge, chillout, downtempo. Ta muzyka być może nie ma wielkiej wartości artystycznej, ale jest elegancka, bardzo relaksująca i tak właśnie chciałem, aby brzmiał Buduar. Żeby „płynął”.

Jeszcze na koniec opowiedz trochę o swoich o swoich najbliższych zamiarach twórczych, planujesz napisać, wydać coś nowego?

Niedawno nawiązałem współpracę z wrocławską artystką-fotografiką Laurą Lech, z którą wspólnie przygotowujemy projekt literacko-fotograficzny. Będzie to coś w rodzaju ekskluzywnego albumu w niewielkim nakładzie. Album będzie zawierał jedno z moich opowiadań, które zostało zilustrowane artystycznymi fotografiami. Planuję też drugie – poprawione wydanie Historii, w których nic się nie dzieje, prawdopodobnie jesienią. No i zacząłem pracę nad swoją trzecią książką, ale nie jestem w stanie powiedzieć ile to potrwa. Zwykle trwa długo.