Niezbędnik mówiącego człowieka ("Dobrze się myśli literaturą" Ryszarda Koziołka)

Borys Róg
Borys Róg
Kategoria literatura · 31 stycznia 2016

Najnowszy zbiór esejów Ryszarda Koziołka to absolutny „must read” dla każdego, komu literatura wypełnia większą część życia. Te teksty pokazują nam nie tylko wielowymiarową naturę literatury, ale także uczą nas, z jakim podejściem zabierać się do czytania, aby jak najwięcej z niego wykrzesać.

Profesor Ryszard Koziołek jest literaturoznawcą, którego pozycja w świecie polskiej kultury jest solidnie umiejscowiona. Ceniony, m.in. przez swoich studentów, nagradzany (Nagroda Literacka Gdynia za Ciało Sienkiewicza w 2010), obecnie przewodniczący jury Nagrody Literackiej „Nike”. Zbiór Dobrze się myśli literaturą można uznać za podsumowanie jego dotychczasowej działalności eseistycznej. Dziewiętnaście tekstów, pochodzących m.in. z Gazety Wyborczej, Polityki, czy Tygodnika Powszechnego zostało rozszerzonych lub zredagowanych na nowo. Poruszają one tematy związane z konkretnymi autorami, dziełami a także ogólnymi zjawiskami, a wszystko to zachwyca swoją formą, przenikliwością i bezpretensjonalnym intelektualizmem.


Nie sposób jest pisać o tej kolekcji bez kopiowania całości we fragmentach. Nie znajdziemy tutaj zbędnych czy nietrafionych analiz. Szeroka problematyka poruszana przez autora jest opisana precyzyjnie i w sposób, który nie pozwala oderwać się od lektury.

Koziołek zaznajamia nas z fascynującymi sylwetkami autorów, o których wśród większości populacji nie-polonistycznej w zasadzie się nie słyszy. Józefa Ignacego Kraszewskiego nazywa „najwydajniejszą w historii polskiej literatury neurobiologiczną maszyną do pisania”. Paragraf dalej uwzględnia dane dla potwierdzenia tego tytułu: „około stu pięćdziesięciu nowel, opowiadań i obrazków, około dwudziestu sztuk, setki prac historycznych, kilka tomów relacji z podróży, poezje, przekłady, edycje źródeł historycznych (...)” i to i tak nie wszystko. Poza samym pisaniem, przyczynił się do promocji czytelnictwa w kraju, m.in. jako redaktor prasy, angażował się w sprawy emigracji, gospodarki, rozwijał własny majątek, organizował siatki szpiegowskie i przeżył romans z dużo młodszą od siebie Christine Thaler. Jak sam autor pisze pół-żartem, „Kiedyż wreszcie kino zainteresuje się życiem naszych pisarzy?!”


W eseju „Kto jeszcze umrze przez Robespierr'a?” pojawia się postać Stanisławy Przybyszewskiej, nieślubnej córki młodopolskiego dekadenta. Pisarka miała stać się inspiracją dla Hilary Mantel, brytyjskiej autorki powieści historycznych. Można powiedzieć, że Przybyszewska kontynuowała tragiczny życiorys ojca, na co on także miał swój wpływ. Po przybyciu do Gdańska w 1923, została już tam na zawsze, żyjąc w zamkniętym, podsycanym przez narkotyki i ubóstwo świecie własnej twórczości, marząc „o rewolucji jako oczyszczającym ogniu, który spali blichtr masek i kostiumów oraz zmusi społeczeństwo do autentyczności (…) Płoną powłoki lalek i manekinów, spod których wyłania się wreszcie prawdziwe 'ciało społeczne,' nareszcie widzialne naprawdę, bo obnażone duchowo”.


Oprócz tych niszowych, pojawiają się też bardziej znane postacie – Prus, Brzozowski, Mrożek, Sienkiewicz. Jednak mimo to, Koziołek potrafi przedstawić wszystkich autorów – mniej lub bardziej popularnych – tak, aby powiedzieć coś nowego i interesującego, co zdecydowanie wzbogaca nasze doświadczenia czytelnicze.

Pomimo samych życiorysów, historia w ogólnym sensie też jest dla autora przedmiotem refleksji. Związki literatury i historii przysparzają wiele problemów merytorycznych, które przez Koziołka rozważane są w najgłębszych detalach:

Problem wiarygodności powieści historycznych nie wynika z uzupełniania fikcją brakujących informacji o przeszłości – historycy też tak robią. Obiektem podejrzenia jest atrakcyjność literackiego ujęcia historii (…) Fikcja historyczna to zawsze teatralizacja, trupa dla ciągle nowej widowni, a ponieważ my jesteśmy widownią gapiów, podglądaczy, voyeurów, historia mówi dziś w powieści i filmie przede wszystkim ciałem.

Koziołek konfrontuje ujęcia historii w literaturze popularnej i tej, należącej do mistrzów gatunku, jak chociażby Hanna Malewska:

Nie obraża naszego intelektu, świetnie pisze, unika zbędnej stylizacji historycznej, nie obciąża narracji nadmiarem kolorytu dawności, nie udaje epickiego spojrzenia Pana Boga. Zmienia za to perspektywy niczym ujęcia kamery, szybko tasuje sceny, a typowych bohaterów indywidualizuje pod względem psychologicznym.

Z tych refleksji, dotyczących choćby twórczości samej Malewskiej, wynika ten obraz historii, który nie musi koniecznie opierać się na surowych doktrynach, ale też nie na bezsensowności i chaosie swojego własnego rozwoju. „Sensowną czy nie – historię tworzą ludzie”. A bez ludzi i przede wszystkim – literatury – czy dokładniej jej podejścia do m.in. narracji, nie ma historii". Jak autor pisze w dalszym eseju: „Historia, która usiłuje w XX wieku strząsnąć z siebie literaturę, staje się coraz bardziej nieludzka, nie robią jej ludzie, nie są jej podmiotami. Jeśli nie chce być literaturą, historia musi być nauką, a wtedy musi się stać potworem”.


Zakres tematyczny esejów Kozioła wprawia w zdumienie. Od pisarzy z przeszłych wieków do tych współczesnych, od problemów interpretacji aż do tych metafizycznych. W tekście „Oczy architekta”, który odnosi się do literatury faktu Filipa Springera, zwraca uwagę na fatalną naturę architektury jako sztuki: „Nietrwałość dzieł powstałych z najbardziej trwałej materii, z jakiej robi się sztukę, sprawia, że oczy wielkiego architekta są zawsze oczami melancholika”. Trzy książki Springera poświęcone architekturze i urbanistyce, zmuszają nas do przyjrzenia się zgubnemu wpływowi, jaki PRL miał na rozwój artystycznego wymiaru architektury w naszym kraju. Koziołek analizuje pisarstwo Springera z najwyższą wrażliwością literaturoznawcy, co przyciąga uwagę ku problemom, które na co dzień gdzieś umykają, mimo że wszyscy żyjemy w tej wspólnej przestrzeni publicznej.

Ostatni esej ze zbioru, „Popiół na pół”, zawiera naukę, która wykracza daleko poza materialny i łatwo-rozumiany wymiar świata. „To nie będzie prawdziwa historia, ale ta prawda zasługuje na taką właśnie historię”. Tak rozpoczyna się wstęp do pewnej przygody związanej z rozważaniem o naturze śmierci, co oczywiście przeplata się z literaturą. Choć tutaj pojawia się idea, że nawet literatura może zawodzić wobec pewnych tematów: „Dla poety jednak filozofia i literatura były niewystarczające, ponieważ nie potrafiły udzielić odpowiedzi na pytanie, co to znaczy być człowiekiem. (…) Żadne cechy biologiczne: ani długość życia, ani siły fizyczne, ani dyspozycje intelektualne nie czynią nas zdolnymi do udzielenia odpowiedzi na pytanie o naszą gatunkową odrębność, na pytanie: Quis homo? What man?” Kazania i poezja metafizyczna Johna Donne'a skłaniają do głębokiej refleksji nad tym, kim jesteśmy i co pozostaje po nas, gdy odchodzimy ze świata. A literatura – przynajmniej stara się wspomóc nas w tych rozważaniach.

Przedstawione tutaj tematy to tylko ułamek tego, czym Koziołek zajmuje się w swoim pisarstwie. Wszystkie one jednak sprowadzają się do istoty i roli literatury w naszym życiu, jako indywidua oraz jako całe, rzucone w wir dziejów społeczeństwa.

W pierwszym eseju o wymownym tytule „Deklaracje”, Koziołek mówi o sobie: „Jestem notorycznym poszukiwaczem dowodów, że literatura to konieczność mówiącego człowieka, który w trosce o biologiczny i społeczny byt musi ulepszać swoją mowę, czyli czytać oraz tworzyć metafory i opowieści”. Z tego zbioru jasno wynika przesłanie, że literatura istnieje wszędzie i jest nam potrzebna dla lepszego i pełniejszego odbioru otaczającej nas rzeczywistości. Lecz nie tylko bierne czytanie nam w tym pomoże, ale także wnikliwe i krytyczne podejście do tego czytania.


W związku z małą aferą, jaka wywiązała się wokół fanpage'a „Recenzje z Lubimy Czytać”, słowa autora pasują jak ulał:

Inaczej niż nauka, literatura nie chce od nas chłodu poznania, ale też nie wymaga czystej żarliwości. Dobra lektura powinna być emocjonalna, taki jest nietajony cel, ale też ciemna strona opowieści. (…) Czytający Lalkę, myślałem: „Dlaczego ta idiotka nie kocha Wokulskiego?” (…) Takie emocje, które wywołuje literatura, są fatalne, niedobre, upokarzają mój rozum, a zarazem nie ma bez nich fortunnej lektury.

W jednym fragmencie zdyskredytowani zostali wszyscy ci, którzy uważają, że każdy, spontaniczny sąd na temat danego dzieła jest właściwy (i wart podzielenia się nim z opinią publiczną). Choć emocjonalność jest nieodzownym składnikiem doświadczenia czytelniczego, należy nad nim panować, abyśmy mogli w pełni cieszyć się wartościami, jakie płyną z literatury. Oczywiście to samo można, a nawet powinno się zaaplikować do naszego podejścia do życia. I prawdopodobnie nie ma lepszego dowodu na potwierdzenie tezy, że naprawdę Dobrze się myśli literaturą.

Dobrze się myśli literaturą
Autor: Ryszard Koziołek
wydawnictwo: Czarne
data wydania: 20 stycznia 2016
liczba stron: 288