Moja żona lubiła Gorbaczowa – Razzmatazz Karola Mrozińskiego

Borys Róg
Borys Róg
Kategoria literatura · 18 stycznia 2016

Z internetu w druk – Razzmatazz jest książkowym debiutem Karola Mrozińskiego, warszawskiego studenta, poety i dziennikarza, który podbiwszy świat social mediów, zabrał się za tradycyjne formy przekazu literackiego.

Kim jest Karol Mroziński? Popularność przyniosły mu jego statusy na Facebooku, w których głównie opisuje własne Warszawskie doświadczenia w ironicznie-surrealistycznym stylu. Owe posty można w szerszym ujęciu zaliczyć do kultury „copypast” (copypasta: od angielskiego „copy” i „past”), czyli wielokrotnie powielanych tekstów humorystycznych, krążących swobodnie przez różne zakątki internetu. Posty Mrozińskiego zebrały sobie sporą rzeszę fanów. Aktualnie jego profil obserwuje ponad 21.000 użytkowników. Razzmatazz stanowi zbiór tych facebookowych statusów w formie książkowej.

W wywiadzie dla Metro Warszawa mówi o swoim podejściu do pisania:

(...) nie chciałbym być pisarzem intelektualistą, to by było najgorsze, być np. takim Wiesławem Myśliwskim. Nie znoszę tego memłania o niczym. Kiedy czytam jakąś recenzję, w której padają słowa 'książka zmusza do myślenia', 'porusza trudny temat', 'boli', mam ochotę rzucić się pod tramwaj.

Ku przekorze chciałoby się powiedzieć, że pisarstwo Mrozińskiego to sarkastyczny głos intelektualisty, grającego na antyintelektualistę, czego dowody można znaleźć w wielu z jego opowiadań.

Weźmy pod uwagę opowiadanie And wprowadzające tytułową postać poety-dekadenta, towarzysza fabularnego Mrozińskiego. W opowiadaniu obie postacie rozmawiają przy piwie:

'Drukuję teraz w takim piśmie' tłumaczy. 'Ciągle mi każą zbierać jakieś podpisy.' 'To po co się tam drukujesz?' 'Żeby mieć więcej publikacji do wniosku.' 'Jakiego wniosku?' 'O stypendium państwowe. Muszę się wreszcie uniezależnić.' 'Od czego?' 'Od czytelników. Nie może być tak, że o moich dochodach będzie decydowało to, czy komuś się podoba to, co piszę, czy nie.'

Jeden tekst dalej, pojawia się quasi-recenzja filmowa pt. Ida

Nie czytałem nic na temat fabuły oraz postaci i obsady. Wiem tylko tyle, co mi przeleciało przed oczami na Pudelku i Facebooku (…) Wszystkie największe filmy świata były czarno-białe. Może z wyjątkiem “Parku Jurajskiego”. Reżyser zdecydował się na taką stylistykę, aby podkreślić chłód i dystans, które dzielą dwie główne bohaterki filmu: Agatę Kuleszę i Agatę Żmudę-Trzebuchowską (…) “Ida” to nie tylko film o nas i dla nas. To także film dla wszystkich. Dla Amerykanów. Dla Francuzów. Dla Pakistańczyków. Czemu? Bo jest uniwersalny. Jest o wszystkim i o niczym. Jest czarno-biały.

Jeszcze dalej mamy dosadne opowiadanie Gówno. Jego pointa mówi sama za siebie: 

'No i jak ci poszło?' pytam. 'Dostałeś się do nowego programu rozrywkowego Telewizji Polskiej?' 'Oczywiście, że tak' odpowiada mój znajomy z kubka. 'Jestem w końcu gównem.'

Jest tego oczywiście wiele więcej – hipsterzy, studenci, lemingi, raperzy, artyści konceptualni, korpo-szczury, babcie oparte o parapety, etc. Mroziński pisze, co zaobserwuje (zawsze w pogotowiu, z Facebookiem w telefonie, jak czytamy w opowiadaniu Patologia), wyszydza, co wyszydzamy my sami i daje nam przez to soczysty materiał do lajkowania. Połączenie obserwacji otaczającego go świata, społeczeństwa, kultury, zazwyczaj tej popularnej (wszystko to, niekoniecznie ograniczone wyłącznie do stolicy naszego kraju) z surrealistycznym, absurdalnym stylem przyniosło mu oczywisty sukces w tych odmętach wirtualnego świata, które żyją z patrzenia w krzywe zwierciadło szarej rzeczywistości.

Siła pisarstwa Mrozińskiego tkwi w tych momentach, które zwyczajnie odbierają czytelnikowi rozum. A to się przejawia w różnych elementach – w humorze tak głupim, że aż śmiesznym (jak w krótkim fragmencie poświęconym Hamletowi), w zabawie konwencjami (spotkanie z „nimfą” w Gumie Orbit), czy po prostu przez stary, dobry, wzmagający opadanie rąk absurd (o co chodzi z tym Gorbaczowem? A kto jeszcze używa telefonów stacjonarnych?) To wszystko razi po oczach niczym róż okładki Razzmatazzu, a jednocześnie bawi – i w tym Mroziński na pewno ma coś wspólnego z Bukowskim (poza samą stylistyką potoczności, minimalizmu) i z jego ekscentryczną skandalicznością.

Razzmatazz to proza wyrosła w konwencji związanej ze społeczeństwem internetu, krótkich, uderzających komentarzy, ironii, dowcipkowania, memów, itp. Mroziński porusza się po tym świecie z prawdziwą swobodą, co przyniosło mu pewną sławę. Biorąc pod uwagę to przejście ze świata wirtualnego na papier, jego książka stanowi zdecydowanie oryginalne zjawisko, choć trudne do jednoznacznej oceny. Nie jest to na pewno przeznaczone dla każdego czytelnika. Dla tych, którym Mroziński jest już znany z jego postów i lubiany, owa książka może być satysfakcjonującym podsumowaniem tej dotychczasowej działalności. Za innych nie ręczę, ale zawsze warto spróbować.
Albo i nie.

Żyjemy w postmodernizmie. Wszystko jest ch***a warte.
 

Karol Mroziński, Razzmatazz

Wydawnictwo Józef Częścik

data wydania: 12 grudnia 2015

liczba stron: 223