Byłoby (Jerzy Jarniewicz, „Woda na Marsie”, przyczynek do interpretacji)

Michał Domagalski
Michał Domagalski
Kategoria literatura · 20 listopada 2015

Próba rekonstrukcji dokonująca się w Wodzie na Marsie jest naprawdę godna podziwu, choć jednocześnie – co na swój sposób smutne lub niepokojące – skazana na porażkę. Ta próba, która ma ambicje stać się bardzo precyzyjną, dokładną… odbudowującą przeszłość w wielu wymiarach – od bardzo wąsko zarysowanego osobistego, po (zarysowany w tytule tomu) kosmiczny – przepełniona jest wątpliwościami oraz gdybaniem.

 

Woda na Marsie to nie tylko rekonstruowanie historii, ale także opowieść o świecie; świecie niepewnym, miejscami nieistniejącym; świecie, w którym wszystko się przenika – to, co jest z tym, czego nie ma oraz z tym, co nie ma szans na zaistnienie. Chociaż samo przenikanie zdaje się nawet wątpliwe, ponieważ kolejne wiersze zdominowały pytania oraz tryb przypuszczający.

 

Trudno nie odnieść wrażenia, że frekwencyjność znaku zapytania w Wodzie na Marsie zdecydowanie przewyższa przeciętną. Rozszalały się te wątpliwości niczym w Trenie X Jana Kochanowskiego. Nie wiadomo, czy To już? To tu? To my? (LSR) Kto kiedy dlaczego (Kto zabił Marka Grechutę?).

 

Czasami niepewne są miejsca, czasami osoby, czasami wydarzenia, sens płynący z wydarzeń, ze spotkań, z rzeczy.

 

Zaraz obok znaków zapytania rozrastają się gdybania, ten nieukonkretniony, tak daleki od rzeczywistości, mieszczący się gdzieś poza logicznymi sądami, tryb przypuszczający. Można odnieść wrażenie, że agnostycyzm poznawczy stał się dla Jerzego Jarniewicza dominantą poetycką, pewną wytyczną; że same pytania stają się odpowiedziami. Z drugiej strony czujemy wplecioną miedzy wersy kolejnych tekstów potrzebę pewności. Potrzebę twardego gruntu pod stopami, spod których wszystko się usuwa. To, co miało być pewne, odchodzi w niepamięć niczym Peerel z wiersza Wieczór będzie ciepły, możliwe powroty.

 

Podmiot liryczny mimo wszystko z niesamowitym uporem próbuje poukładać świat. Ta determinacja – przebijająca tu i ówdzie – niepodzielnie zapanowała nad Trzema kobietami, usuwając nawet znaki zapytania oraz tryb przypuszczający. Determinacja jest tak silna, że wprowadza inny zgoła środek stylistyczny – powtórzenie. Powtórzenie, które ustawia świat, ustawia rzeczywistość. A przynajmniej próbuje tego dokonać.

Tu było kino trzeciej kategorii, w którym John Wayne

zabijał z biodra. Tu był kiosk, a tu krawiec

Kowal, który ponoć donosił. Tu była szkoła,

do której chodziłem, a którą otwierał ten łysy chuj

Cyrankiewicz.

Podobną wyliczankę, choć tylko w czterech wersach, znajdujemy w Stawiam na tobie krzyżyk.

Tu

była apteka, tanie ciuchy i

skład, a tu lodowisko w cieniu

Campanile.

W Trzech kobietach aż dziesięć razy powtarza się słówko tu, za jedenastym przegrywając z tutaj. Podmiot liryczny tak bardzo pragnie ułożyć rzeczywistość, chce zrobić to tak szybko, że nawet redakcyjna uwaga w środku tekstu – („którym” i/ która – musisz jedno wyciąć) – nie została usunięta, co więcej nawet ów stylistyczny niuans pozostał. Cóż znaczy styl w walce o sens świata? O jego konstrukcję?

 

Walka ta jednak nawet na przestrzeni jednego wiersza nie udaje się. Selekcjonowanie i układanie elementów rozlatuje się w zakończeniu:

Tu przychodnia przy poczcie i poczta

przy pralni i pralnia w szeregu i bank. A tu hejże

hejże ha, rolnik sam w dolinie.

Wyliczanka nabiera tempa, aż zamienia się w nie wpasowujące się wspomnienie przyśpiewki. Poza tym w pierwszym cytowanym fragmencie zwraca uwagę niepozorne słówko, niszczące jednak jednoznaczność, słówko niosące wątpliwość – ponoć.

 

*

 

Trzy kobiety chce ułożyć przeszłość. Chce nadać jednoznaczności. Nadać ramy i nazwy. Nie jest to zresztą jedyny wiersz w tomie, który podejmuje się tego zadania. Może to być jedna fraza, zdanie, jedno słowo. Próby rekonstrukcji spisuje się jednak na straty. Z różnych powodów.

 

Może ktoś wie, co kiedyś się działo, ale go nie ma. Nie ma go tutaj albo nie ma go wcale. Jakbyśmy przyglądali się zabawą w drugą wojnę światową w wykonaniu dzisiejszy dwudziestolatków, którzy pozorują wiedzę, pozorują emocje, więc tak naprawdę zaledwie pozorują rzeczywistość. Starają się wskrzeszać martwe.

 

Wystarczy zacytować otwierający tomik Który miesiąc.

Tu był próg, a za progiem

grupa rekonstrukcyjna

coś rekonstruuje. Ci, którzy

wiedzieliby co i dlaczego, nie żyją

z nami.

Szczególną uwagę zwraca silna przerzutnia. I znaczenia, które się z niej wysypują. Czy w ogóle nie żyją? Czy nie żyją z nami? Wyprowadzili się? Ale dokąd? Może moglibyśmy posyłać im widokówki z tego świata? Może ich obecne trwanie nie ma nic wspólnego z naszym? Przecież – cytując dalszy fragment tego samego tekstu:

Z nami będzie, bo być musi, live,

czyli na żywo.

Śmierć tymczasem zatroszczy się o przeszłość, jak czytamy w Pod osłoną nocy, mapy z przedwczoraj. Przynajmniej można by mieć taką nadzieję, gdyby nie wszędobylski znak zapytania. W świecie z nowego tomiku Jerzego Jarniewicza nawet tak zwana panna święta nie jest nieomylna.

 

Zresztą świat tutaj przedstawiany cały jest jakiś kaleki, niepewny, niepełny, połowiczny; w którym półchłopcy za półdarmo, sztuczne raje/ na wynos. Rzeczywistość stała się – niczym u Platona – tylko cieniem prawdy, naśladownictwem idei, która przecież zdaje się zagadką, tajemnicą. Ale jednocześnie pewną mityczną istotą. Stabilność tych idei jest tylko wytworem umysłu.

 

To, co potrafimy dostrzec, zdaje się być określone przez zmianę.

 

Zmieniają się nazwy ulic. Kamienna nazywa się teraz/ Włókiennicza. Ale pozostawienie opisu świata słowu zmiana byłoby pójściem na łatwiznę. Tutaj nie chodzi tylko o zmiany nazw. Ustawianie rzeczywistości jest trudne, bo świat jest płynny, właściwie niemożliwy do zarejestrowania. Jest ciągle przemeblowywany niczym łąka w wierszu Chłopcy bez Ziemi, niczym kostka Rubika, nad którą siódme poty leją koledzy z okupacji („Kochankowie z ulicy Kamiennej”). Żyjemy w świecie niestabilnym o wiele bardziej niż Cube z filmu Vincenzo Nataliego.

 

Struktura wiersza ukazuje nam, że nie tylko zmieniają się nazwy ulic, ale ludzie zaczynają przypominać ulice, a może ulice – ludzi?

Kamienna nazywa się teraz

Włókiennicza, a Czyżewska nam obojgu

Pozorne zrozumienie da nam czytanie kolejnego wersu. To tylko jednak zrozumienie pozorne.

Kamienna nazywa się teraz

Włókiennicza, a Czyżewska nam obojgu

otwiera drzwi, Bóg raczy wiedzieć

na jakiej ulicy. Gdzieś na Manhattanie?

Pozorność pewności podkreśla świetnie zakończenie wiersza, w którym po raz kolejny tkwi na straży niepewności niczym żandarm znak zapytania.

 

*

 

Wrócę jeszcze do wspomnianego zaledwie wiersza Chłopcy bez Ziemi. Wrócę do owego przemeblowywania na łące. W tym wierszu – i w tym kontekście – nawet sam tytuł zaczyna pobrzmiewać niedosłownie. Przecież działkę kolegi przejął bank, ale poza tym władzę na łące przejęły mrówki, a dotychczasowy porządek narzucony przez człowieka okazał się ulotny. Granice wyznaczane przez człowieka przestały obowiązywać, co świetnie wyraża zakończenie wiersza (a rzeka na przekór/ nie była granicą).

 

Chłopcy nie panują nad Ziemią. Bo nad Ziemią nie mogą panować. Mrówki nie przejmą się nawet pozorną władzą banku nad działką, którą ten ostatni przejął.

 

Materia jest sama w sobie wystarczająco niepewna. A gdy dodać do niej jeszcze czas… I gdy spróbować to wszystko później opisać… Osiągniemy efekt najwyżej tak z rzeczywistością zbieżny jak baśń. Bo właśnie językiem baśni kończy się wiersz I syn.

Wiedziałbym, na ogień,

wstyd i na kamienie, że

jestem, gdyby nie umarła

za siedmioma górami,

dawno, dawno temu.

Formuła otwierająca kiedyś baśnie przeniosła się w zamknięcie tekstu, ale wypływająca z niej nieokreśloność pozostała. Jakby nasz język nie potrafił stworzyć nowej struktury, która w końcu przedstawi rzeczywistość należycie. Nasz język nie potrafi się wydobyć z własnej przeszłości, z własnego dziedzictwa, które jest również jego kalectwem.

 

Poeta wyraża nawet wątpliwości wobec własnych utworów. Czy to, co stwarza, to nadal wiersze? Cały wiersz Prosiaczek i przyjaciele jest – tak z punktu widzenia gramatyki, jak i semantyki – jednym pytaniem o to, czy wiersze, czy poezja ma granicę. Granica? Czy każdy tekst podzielony na wersy jest wierszem?

 

Jest to jednocześnie wiersz-komentarz. Komentarz do całego tomu. Czy to, co czytamy w Wodzie na Marsie to nadal wiersze? Czy może Jerzy Jarniewicz wyszedł już formą poza to, co wierszem zwykliśmy nazywać? Czy tematyka poezji jest określona? Czy zadania… Czy wiersz ma w ogóle jakieś zadanie?

 

*

 

Gdzie mieszczą się wiersze z Wody na Marsie? W teraz. Ale teraz – jak w tej starej anegdocie – wypowiedziane staje się przeszłością. Zresztą, nie tylko to, co teraz się dzieje, przechodzi w przeszłość (w myśl słów z Dwóch stron talerza: było, czego nie będzie), ale także to, co tylko pomyślane, co możliwe zaledwie. To przyszłość, która nie nastała, nie nastanie, ale wypada ją określić jako minioną. Jak ten Pierwszy wywiad z Kaliną Jędrusik, który nie został przeprowadzony, ponieważ umarła.

Dlatego trzymam się tych kilku imion,

świętych i nieświętych, do których dzwoniłem

ze stacjonarnego, żeby się umówić na

minioną przyszłość.

 

*

 

Dużo czasu ludziom zajmuje myślenie o przeszłości i przyszłości. O tym, co możliwe i tym, co by było gdyby. Dużo miejsca tym rozmyślaniom poświęca również Jarniewicz w Wodzie na Marsie. Jednocześnie stosuje taki język, że nie tylko opowiada o owej próbie rekonstrukcji, ale także poddaje ją analizie.

 

W tak ustawionym poetyckim świecie świetnie sprawdza się sam tytuł tomu. To z jednej strony ciekawa sprawa, czy woda na Marsie jest, ale z drugiej strony to przecież skrajnie nieistotne. Ciekawi to ludzi. Może już niedługo człowiek stanie na Czerwonej Planecie (te marzenia w popkulturze wracają chociażby w Marsjaninie). Jeden? Dwóch? Dla całej reszty będzie to informacja, która nie wpłynie na ich życie.

 

Właśnie w tytule ogniskują się wszelkie problemy podjęte przez Jerzego Jarniewicza w jego nowym tomie. Między możliwym – niemożliwym. Istotnym – nieistotnym. Gdzieś tutaj rodzą się wiersze. Gdzieś między wersami tkwią sensy.

 

 

Michał Domagalski

 

Jerzy Jarniewicz, Woda na Marsie

Wrocław, 2015

Biuro Literackie          

----------------------------------------------------

Wykorzystano zdjęcia ze strony Biura Literackiego