Muzyka, obraz i słowo to jedynie odmienne płaszczyzny inspiracji – rozmowa z Anetą Skarżyński

Jowita Szpilka
Jowita Szpilka
Kategoria literatura · 26 października 2015

Rozmowa z Anetą Skarżyński, osobą dla której przestrzeń artystyczna nie zna granic. Muzyka, obraz i słowo to jedynie odmienne płaszczyzny inspiracji, które bezustannie pokonuje autorka.

 

Wydawnictwo Psychoskok: Śpiew, malowanie, pisanie. Czy czuje się pani ulubienicą trzech Muz?

Aneta Skarżyński: Ulubienicą? Nie… Z ich strony odczuwam raczej ciepły dotyk, niż jakieś inne szczególne afekty. Prędzej to ja je sobie upodobałam, niż one mnie.

 

WP: Mówiąc o sobie „śpiewaczka z powikłaniami malarskimi i literackimi skutkami ubocznymi…” na pierwszym miejscu zawsze stawia pani muzykę. Czy ona jest tą najważniejszą Muzą i największą miłością?

AS: Jak mawiał klasyk – „każda miłość jest pierwsza, najgorętsza, najszczersza…”. A tak poważnie – muzyka i malarstwo, były we mnie od zawsze i pozostaną chyba już na zawsze. W wieku 11 lat doszło jeszcze pisanie. Oczywiście pisanie do szuflady, nie czarujmy się. Po wielu latach, a dokładniej w 2007 roku, szuflada się przepełniła. Myślałam wówczas: spalić makulaturę czy wysłać na międzynarodowy konkurs literacki? Wsadziłam w kopertę kilka kartek i poszły w świat. Opłaciło się!

 

WP: Dobrze, dobrze, ale w dalszym ciągu nie wiem, która z Muz jest pani najbliższa?

AS: Wszyscy zadają mi to samo pytanie, a ja z czystym sumieniem odpowiadam: „wsystkie tsy”. Ok., postaram się rozjaśnić nieco temat. Otóż belcanto było, jest i będzie moją Muzą, mimo iż mam świadomość, że to kapryśna pani i czort raczy wiedzieć, co mi jeszcze zafunduje. Malarstwo natomiast stanowi nieco dojrzalszą Muzę, a przy okazji bardzo łaskawą. Z koli pisanie jest tą najradośniejszą i najbardziej humorystyczną. Tu mogę być rubaszna, dosadna, do bólu naturalistyczna, szczera bez znieczulenia i pojechać siarką, której nie dorzucam do belcanta czy malarstwa.

 

WP: Przyjrzyjmy się zatem każdej z trzech Muz, po kolei. Co pani chce wyrazić w muzyce, nieco nadętej i przyprószonej kurzem wieków, jakim jest belcanto i opera?

AS: Przede wszystkim jej ponadczasowe piękno. Poza tym harmonię i pasję sięgające Absolutu. Mimo że przyprószone kurzem wieków! Śmiem twierdzić, iż tylko w Polsce. W szerokim świecie opera, operetka – ogólnie muzyka klasyczna – stoją na piedestale.

 

WP: Ale są niedostępne i niezrozumiałe dla większości społeczeństwa.

AS: Bywa, że są niedostępne, bo niezrozumiałe. Lubimy utwory, które znamy. Których nie znamy – nie lubimy, proste. Obawiamy się własnego niezrozumienia i niewiedzy.

 

WP. Jest sprawą zupełnie naturalną, że człowiek boi się tego, czego nie zna.

AS: Otóż to! I teraz nasuwa się pytanie: jak i gdzie ma poznać czy polubić, skoro ze szkół podstawowych zniknęło wychowanie muzyczne, wychowanie plastyczne, zajęcia praktyczno – techniczne, a przedmioty tak bardzo rozwijające potrzeby duchowe zastąpiła raptem jedna godzina „wiedzy o kulturze”. Stare porzekadło „czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał”, tu sprawdza się najpełniej. I taki niedouczony Jaś idzie potem w świat. Z woli Boga, a częściej partii, zostaje mianowany dyrektorem instytucji odpowiadającej za kulturę i co? I ręce opadają… A przecież ktoś taki nawet nie rozróżnia klucza wiolinowego od tego do wychodka!

 

WP: To już inny temat. Wróćmy do naszych Muz… Spytam o malarstwo. Maluje pani w zasadzie wszystko, od abstrakcji, aktów i erotyków, pejzaży realistycznych po surrealizm czy realizm fantastyczny…

AS: Oho, odrobiła pani zadanie domowe? Ale to miłe. Tak, maluję to, co czuję i jak czuję, a czuję mocno i bardzo wyraźnie. Mam odwagę wyrażać swoje emocje i marzenia, przemyślenia i postrzeganie rzeczywistości w sztuce, bez względu na to, czy się to komuś podoba, czy nie.

 

WP: Czy się sztuka podoba czy nie jest sprawą mniej istotną, ponieważ ważne, by wzbudzała emocje?

AS: Słusznie! Ma poruszać, wzruszać, wzbudzać radość lub niechęć, skłaniać do zastanowienia. Nic gorszego od dzieła, pozostającego dla odbiorcy zupełnie obojętnym. Już lepiej, by szokowało, a najlepiej – wzbudzało skrajnie odmienne emocje.

 

WP: Najwięcej skrajnych emocji wzbudzają w widzach obrazy pełne nagości i erotyzmu?

A.S: W dobie nagości XXI wieku chyba już nie tak bardzo. Pozwolę sobie przytoczyć słowa I. Kanta, który powiedział, iż „każdy człowiek widzi i słyszy to, co chce widzieć i słyszeć”. Dodam, że malarstwo jest najjaśniejszym i najostrzejszym zwierciadłem ludzkiej duszy. A tak na marginesie – prawda, w tym i ta o nas samych, czy tego chcemy, czy nie – zawsze jest naga.

 

WP: A propos nagości. Doszły mnie słuchy, że obrazy pani autorstwa usunięto z kilku wystaw?

AS: Nie tyle usunięto, ile dano mi do zrozumienia, że mam je zabrać niemalże w trybie natychmiastowym, jak choćby z dwóch miejsc ekspozycyjnych. W roku 2009 ówczesna szefowa Galerii Zadra, z którą intensywnie współpracowałam, zorganizowała mi wystawę na foyer Telewizji TVN. Po ekspozycji moich prac poszła fama, że moje „obrazy to soft-porno i należałoby je zasłonić”. O tym dowiedziałam się od pewnej młodej i ambitnej dziennikarki, która robiła ze mną wywiad. Obrazów nie zasłoniłam, a zabrałam. Drugi raz je pakowałam, szybciej niż rozpakowywałam, w roku 2011. W kawiarni na tyłach Teatru Wielkiego, podczas Nocy Muzeów, oleje wzbudziły tyle negatywnych emocji, że trzy dni później tylko kurz się za nimi sypał…

 

WP: Smutna historia..

AS: Ale z happy endem, bowiem obrazy zawisły w spokoju na całorocznej ekspozycji na tyłach Teatru Rampa za sprawą szefowej Galerii Ed-Wall Art i gościnności właścicieli Klubu i Restauracji Rampa, za co jestem im wszystkim wdzięczna do dziś. Oni nie bali się skandalu. Za to mnie po owych ekscesach przeszła ochota na kontynuowanie tematu.

 

WP: Strach?

AS: Strach nie, lecz znużenie. „Zmęczenie stali” i niechęć do przekonywania ludzi, że człowiek jest istotą piękną w swej cielesności i duchowości. Po wtóre – skłoniłam się ku malowaniu muzyki.

 

WP: Malowaniu muzyki? Chyba pisaniu?

AS: Malowaniu w kontekście pisania, gdyż obrazy muzyczne z gatunku realizmu fantastycznego stanowią ilustrację książki, nad którą już wtedy rozpoczęłam pracę, a którą w ostatnim roku zintensyfikowałam. Ale o tym cicho sza! Na tę chwilę chcę się nasycić kolejną powieścią – Wyspy Pieprzowe.

 

WP: Pomówmy o tym. To już trzecia cześć z wyspiarskiej serii po Wyspach Naftalinowych i Wyspach Paprykarzowych?

AS: Dokładnie! Tym razem akcja rozgrywa się w środowisku przyszłych muzyków. I plastyków, a jakże! Myślę, że na trzeciej części na tę chwilę poprzestanę.

wyspy_naftalinowe_large-horz

 

WP: Czy to znaczy, że więcej przygód szalonej istoty z nadpobudliwością psychoruchową nie będzie?

AS: Tego jeszcze nie wiem. Poczekam na odzew czytelników. Trzecia książka przygodowa jest bardzo obszerna i może się okazać ostatnią z tej serii, bo nie zawsze warto ciągnąć temat.

 

WP: Trudno mówić o ciągnięciu tematu. Czytelnicy Wysp Naftalinowych i Paprykarzowych często zaznaczają, że rozdziały czytać się jednym tchem, w dodatku można to robić bez zachowania kolejności. Czy w kolejnej części, Wyspach Pieprzowych też będzie to możliwe?

AS: Tym razem warto czytać po kolei, by w pełni zrozumieć, co z czego wynika i kto jest kto. Oczywiście rozdziały nadal pozostaną krótkie. Jestem entuzjastką małej formy literackiej i fanką Czechowa. Często cytuję jego słowa: „sztuka pisania jest sztuką skracania”. Myślę, że jego maksyma idealnie wpisuje się w XXI wiek – braku czasu. Widzę w metrze czy autobusie zaczytanych ludzi, którzy wydzierają w ten sposób chwilę tylko dla siebie. I to jest dla mnie pewnego rodzaju wyznacznik. Dysponujemy chwilą i ja, jako autor, chcę się wbić w ten moment. Dlatego zależy mi, aby w drodze do czy z – pracy, mieli okazję na szybko połknąć pewną dawkę humoru w pigułce. Zaznaczam – „pigułki” są przetestowane na pęcherzach moczowych moich znajomych i przyjaciół.

 

WP: Czy po tym teście nadal nimi pozostają?

AS: Ma się rozumieć!

 

WP: W takim razie zachęcam czytelników do sięgnięcia po „humor w pigułce” – Wyspy Pieprzowe. Dziękuję za wywiad i życzę dalszych sukcesów muzycznych, malabarskich, a przede wszystkim literackich!