Kompleks 7215 - Bartek Biedrzycki

Agnieszka Pilecka
Agnieszka Pilecka
Kategoria literatura · 2 sierpnia 2015

Wniosek nasuwa się jeden: autor zdecydowanie lepiej radzi sobie z krótką formą. Pisanie powieści, może nie było najlepszym posunięciem. Zdecydowanie lepiej sprawdziłyby się krótkie opowiadanka. I szczerze mówiąc, odniosłam wrażenie, że Kompleks 7215 miał być opowiadaniem. Opowiadaniem, z którego ktoś zapragnął zrobić powieść, rozciągając je sztucznie i trochę na siłę. Nie wypadło to za dobrze.

Kompleks 7215 to pierwszy tom cyklu: "opowieści z postapokaliptycznej aglomeracji". Wchodzi on w skład Fabrycznej Zony i jest wydawany przez Fabrykę Słów. A wydany jest bardzo dobrze. Miękka okładka ze skrzydełkami, na jednym z nich szczegółowa, kolorowa mapka metra i okolicznych zagrożeń. Wewnątrz czarno - białe rysunki, proste, ale klimatyczne. A na końcu indeks, słowniczek pojęć, który ułatwi nam zrozumienie świata tworzonego przez Bartka Biedrzyckiego. Grafika na przedzie jednoznacznie mówiąca, że będziemy mieć do czynienia z klimatami postapo. Okładka ta, jest intrygująca i zachęcająca. Niestety, dobrze mówią, by nie oceniać książki po okładce.

 

Akcja rozgrywa się dwie dekady po wojnie atomowej. Warszawskie metro jest schronieniem przed radiacją i mutantami. To tam ludzie żyją, albo raczej egzystują, próbując przetrwać. Szczerze powiedziawszy, nie bardzo interesowało mnie, czy uda im się przeżyć. Postacie są jakieś płaskie, mało interesujące. Praktycznie nic o nich nie wiemy, nie jestem pewna, czy w ogóle autor coś wie na ich temat. Wykreowane przez niego osoby są najzwyczajniej nudne. Zupełnie się do nich nie przywiązałam. Nie utożsamiałam się z nimi. Dlatego też ich los, był mi absolutnie obojętny. Ich poczynania śledziłam bez jakichkolwiek emocji.

 

 

W zasadzie to pół książki przemierzałam bez emocji. Historia ciągnęła się, jakby na siłę była wydłużana. Dopiero w połowie pojawiła się jakaś akcja, coś intrygującego. Jednakże nie na długo. Całość była dość monotonna, zupełnie nie ciekawa.

 

 

 

Kompleks 7215 mógłby być świetną lekturą dla kogoś, kto zna Warszawę. Osobiście lubię czytając odwiedzać miejsca, w których byłam. Przyjemnie się spaceruje z bohaterami, po znanych nam rejonach. Jednakże jak ktoś nie zna stolicy, to nie pozna. Opisy miejsc zostały tu zaniedbane. Ponadto Warszawskie metro, wydaje mi się miejscem ciekawym, klimatycznym. Niestety, autor nie wykorzystał jego potencjału. Opisy są bardzo powierzchowne lub w ogóle ich nie ma, nad czym strasznie ubolewam.

 

Poza całkiem niezłym wydaniem, książkę ratuje tylko jedna rzecz. Opowiadania, dwie sztuki znajdujące się na końcu. Jest olbrzymia różnica między tymi tekstami a powieścią. Nie są może rewelacyjne, ale przynajmniej zdarzały mi się momenty zaciekawienia. Zdarzało mi się być zaintrygowaną. Mało tego, nawet nie zasypiałam podczas lektury, jak to bywało przy początkowej części książki. Wniosek nasuwa się jeden: autor zdecydowanie lepiej radzi sobie z krótką formą. Pisanie powieści, może nie było najlepszym posunięciem. Zdecydowanie lepiej sprawdziłyby się krótkie opowiadanka. I szczerze mówiąc, odniosłam wrażenie, że Kompleks 7215 miał być opowiadaniem. Opowiadaniem, z którego ktoś zapragnął zrobić powieść, rozciągając je sztucznie i trochę na siłę. Nie wypadło to za dobrze.

 

 

  • Tytuł:Kompleks 7215
  • Autor: Bartek Biedrzycki
  • Wydawnictwo: Fabryka Słów
  • data wydania: 2014-08-27
  • ISBN-13: 978-83-7574-987-8
  • wymiary: 125 x 195
  • strony: 336