Po powieści szpiegowskiej, napisanej przez ex-szpiega z prawdziwego zdarzenia, można spodziewać się wiele. Niestety, nawet najbardziej pokaźne doświadczenia w tej dziedzinie nie zapewnią literackiego sukcesu.
„Bez przebaczenia” to debiut literacki Aleksandra Makowskiego, znanego z wywiadu-rzeki „Zawód: szpieg.” Biografia Makowskiego, nieopierająca się kontrowersjom (jako jeden z najzdolniejszych oficerów wywiadu w PRL-u pojawił się w tzw. Raporcie Macierewicza), daje solidną podstawę do tego, aby w kwestii pracy szpiega uznać go za profesjonalistę. Jest absolwentem Ośrodka Kształcenia Kadr Wywiadowczych w Kiejkutach oraz stypendystą Harwardzkiej szkoły prawa. Brał udział m.in. w operacji „Zen”, gdzie, jak sam mówił, pojawiła się możliwość ujęcia Osamy Bin Ladena. Te i wiele innych wątków zdecydowanie nadaje wiarygodność przedstawionemu w książce obrazowi pracy wywiadowca.
Lektura „Bez przebaczenia” na pewno nieco wzbogaca czytelnika – mianowicie o wiedzę o środowiskach szpiegowskich i przestępczych z okresu zimnej wojny. Makowski wykorzystuje swoje doświadczenia zawodowe, kreując bogate w najwnikliwsze detale tło historyczne.
A czego możemy się nauczyć? Chociażby tego, że dawni agenci SS, ci przejęci przez radziecki wywiad, często dla niego pracowali, robiąc później kariery np. w handlu bronią czy także w różnych dziedzinach życia publicznego na całym świecie. Polacy, mający świetny wywiad wojskowy, jako pierwsi złamali niemieckie szyfry w czasie wojny, co miało być osiągnięciem porównywalnym do tego, co Amerykanie zrobili z „szyfrem japońskim przed Pearl Harbor”. Polski wywiad miał też szczególne talenty w fałszowaniu dokumentów – działająca nieoficjalnie komórka zbierała sobie wybitnych specjalistów ocalałych z zawirowania wojennego, bez względu na ich tło ideologiczne.
Jednak aby napisać dobrą powieść szpiegowską, warto by było w ogóle umieć tworzyć dobre powieści. Same wątki historyczne i te dotyczące pracy wywiadu oraz półświatka nie wystarczają Makowskiemu do obrony swojego debiutu. Jego język jest płaski i mało wyrazisty. Narracja wydaje się być poprowadzona na jednej linii, co w niektórych momentach zawiązania akcji (np. podczas sceny napadu radzieckich żołnierzy na gabinet jednej z postaci, pułkownika SS) mocno umniejsza ich siłę przekazu. Konstrukcja fabularna jest chaotyczna i niejasna. Wpływa na to chociażby nieprzemyślane, rozwlekane umiejscowienie faktów historycznych, czy informacji wprowadzających poszczególne postacie – których jest po prostu za dużo, a biorąc pod uwagę to, że „Bez przebaczenia” ma być dopiero pierwszą częścią całego cyklu, można było je zaplanować bardziej korzystnie. Opisy zwykłych, prozaicznych sytuacji i zachowań poszczególnych postaci często są sztuczne. Jak we fragmencie, kiedy szef FBI oburza się na niedostarczenie na czas brakującej herbaty dla angielskiego gościa. Kiedy zziajany agent wpada do biura, „tryumfalnie” dzierżąc spóźniony zakup, wywołuje „ryk śmiechu” wśród pracowników. A wśród czytelników – grymas politowania.
Wad jest zdecydowanie więcej niż dobrych stron. W świecie literatury szpiegowskiej/kryminalnej jest wiele sylwetek autorów, niekoniecznie posiadających doświadczenie w sferze szpiegowsko-kryminalnej, którzy potrafią tworzyć dzieła wiernie oddające konkretne realia i o wysokim kunszcie literackim. Bogata wiedza i doświadczenia mogą wystarczyć do stworzenia np. biografii, ale same w sobie nie czynią pisarza dobrej fabuły.
Bez przebaczenia
Autor: Aleksander Makowski
wydawnictwo: Czarna Owca
data wydania: 22 kwietnia 2015
liczba stron: 504