Policjant 2
Marcin Erlin
powieść obyczajowo-sensacyjna
· Warszawska Firma Wydawnicza
· Liczba stron: 222
· Premiera: 25 stycznia 2013
Warszawska Firma Wydawnicza prezentuje II tom „Policjanta”, którego pierwsza część znalazła się na naszej liście bestsellerów.
Niech przemówią czytelnicy:
Książka, która odzwierciedla polską rzeczywistość pracy w policji, w której nie brakuje humoru, jak i również chwil, w których poziom adrenaliny przyśpiesza pracę serca, o mało nie doprowadzając do zawału – kamilton
Książka napisana barwnym językiem, cyniczna, pełna świetnego humoru i refleksji. Wylewa kubeł zimnej wody na czytelnika. Obowiązkowa lektura dla każdego, kto jest zainteresowany
działalnością i prawdą o Policji. Polecam – Gwardia1924
Ta książka powinna trafić do kanonu policyjnych lektur szkolnych! Do szkół w Katowicach, Legionowie, Pile, Sieradzu, Słupsku… – Brickstone
Kontynuacja momentami zabawnej, ale i przejmującej opowieści o policji, policjantach i… obywatelach czyli nas samych. Marcin Erlin niezwykle wiarygodnie kreśli obraz nie tylko policji, ale i całego społeczeństwa… – Bartuś
Z recenzji „Policjanta”, tom 1:
Książka mnie wciągnęła i oczarowała. Realizmem, poczuciem humoru, patrzeniem na życie z wielkim dystansem. Marcin Erlin. Zapamiętajcie to nazwisko.
Piotr Pochuro, autor „Dziewięciu milimetrów do nieba”
Jak na debiutanta Erlin pisze bardzo sprawnie. Choć „Policjant” napisany jest dość mocnym, nasyconym wulgaryzmami językiem, czyta się to bardzo dobrze. (…) Nie to jednak mnie intryguje, a pewna doza subtelności, ulotna iskra talentu, która ze słów na k… i ch… czyni narzędzie kreacji świata o dość mocnej i stabilnej kompozycji.
Literacka Kanciapa
Fragment książki:
Stało się jasne. Rapciu z ekipą musi się wynieść. Skąd wziąć kasę? Policyjna świeciła pustkami jak skarbiec Ali Baby po odwiedzinach polsko-ruskiej wycieczki. Prastarymi sposobami dokonano cudu – zorganizowano chętnego. Ktoś z komendy znał kogoś z miasta, tamten znał jeszcze kogoś z sąsiedniego miasta, który znowu miał kolegę, a przyjaciel tamtego posiadał brata. Brat był żonaty, szwagier szanownej małżonki pracował z kolei na kolei ze znajomym, u którego w rodzinie byli prawie sami cwaniacy, ale to nie miało nic do rzeczy. Więc ten znajomy znajomego z kolei wiedział, gdzie zapukać, żeby „załatwić” łaposzczura z odroczoną płatnością. Wspólnymi siłami przekonali flecistę, że z policją warto robić interesy, bo to w końcu budżetówka jest i na pewno zapłaci… frajer dał się nabrać, ale tylko w części. Wykonał trzy czwarte roboty i zażądał chociaż zwrotu już poniesionych kosztów. Oczywiście pokazali mu w finansach wała. Właśnie autoholownik na usługach komendy podał policję do sądu przez nieuregulowane w ciągu pięciu lat rachunki, za postój zabezpieczonych pojazdów. Co za czasy… magik z fletem zawinął się na drugi dzień po odmowie wypłacenia części zobowiązania, a my zostaliśmy z niedobitkami na czterech łapach: Rapciem i jego dwudziestoma konkubinami, którzy wzięli się chyba ostro do roboty nad odbudowaniem gatunku, bo idąc z ostatnim krzesełkiem, kątem oka widzę dwa ogoniaste maluchy, przyglądające mi się z ciekawością. Starożytna maksyma mówi „Wrogowie moich wrogów są moimi przyjaciółmi”. Porzucam mebel, łapię kawałek plastra wędliny z kanapek dla osób osadzonych w policyjnym areszcie i zasuwam pod garaże. Rzucam jedzonko szczurzej dziatwie i już się cieszę na kolejne spotkanie Berty z drugim pokoleniem Rapcia…
Program „Ratatuj komendę” miał na celu jak najszybsze wypłacenie szczurołapowi należności, żeby czasem polski niezawisły, niezależny i nie do zatrzymania sąd nie wypierdolił wyroku z karnymi odsetkami na korzyść firmy Muzykanta, co mogłoby mieć katastrofalne skutki dla kierownictwa miejscowego cyrku na fundamentach. Generał w szale mógłby odwołać wszystkich do posterunkowego z ulicy, bo tu akurat nigdy nie będzie wielu chętnych do roboty. Taki cios w karierze nazywamy „Sepuku bez stuku”. Dzisiaj jesteś szefem, jutro emerytem, bez szelestu.
© Warszawska Firma Wydawnicza s.c. 2013